poniedziałek, 31 marca 2008

Procesowałem się!


27 marca miałem niewątpliwy zaszczyt być w Sądzie Grodzkim w Górze. Powodem mojej wizyty był proces, jaki wytoczyć mi raczył wicestarosta Tadeusz Birecki. W pozwie oskarżył on mnie o to, iż opublikowana trzecia część wywiadu z Tadeuszem Wrotkowskim naraziła na szwank jego autorytet oraz spowodowała utratę zaufania w oczach pracowników Starostwa Powiatowego. Sprawa trwała krótko, albowiem miała charakter pojednawczy. Wicestarosta był tego dnia w szampańskim nastroju i dopisywało mu nadzwyczajne poczucie humoru. Stwierdził, że wystarczy mu, abym go przeprosił na moim blogu oraz (tu wykazał fantazję wprost ułańską) usunął wpis o nim ze swojej strony. W odpowiedzi usłyszał, iż jest to niemożliwe, ponieważ to nie ja wypowiadałem te słowa i niczego usuwał nie będę. Widząc, że strony się niewątpliwie nie dogadają, Wysoki Sąd wyznaczył kolejną rozprawę na dzień 29.04.2008 roku.
I chwała wszystkim mocom! Jakże by upadła moja reputacja!!! Straciłbym swój boski przymiotnik - kanalia. Nie mógłbym spać, jeść, pić wody źródlanej i innej. A co rzekłby na to św. Izydor - patron Internetu? Gehenna po prostu! A tak będziemy się potykać! A perspektywy są! Apelacja - kontrapelacja, zażalenie - zażalenie na odrzucenie zażalenia, odwołanie od odwołania. Będzie o czym pisać, być może lata całe. Gotów jestem do poświęceń i dla dobra mojego bloga zachęcam wszystkich do podawania mnie do sądu. Ze swojej strony oferuję pomoc przy pisaniu pozwów. (x)

niedziela, 30 marca 2008

Reszta jest milczeniem

Ta sama sesja Rady Powiatu przejdzie do historii jeszcze z innego powodu. Kolokwialnie mówiąc, głosowano budżet, któremu przeciwna jest opozycja. Powód sprzeciwu jest jasny: beztroska finansowa i niemoc organizacyjna obecnej koalicji doprowadziła finanse naszego powiatowego samorządu do ruiny, chociaż można przewidzieć, iż w niedalekiej przyszłości będą to i ruiny, i zgliszcza, i zagłada. Chcąc jednak zaznaczyć swój sprzeciw wobec takiej "polityki" a właściwie jej braku, opozycja umyśliła sobie, że postawi wniosek o głosowanie imienne w sprawie budżetu. Problem polegał jednak na tym, iż statut powiatu nie dopuszcza takiej formy głosowania. A wiadomo, że statut - rzecz święta! Wydawać się więc mogło, że postawienie takiego wniosku przez radnego napotka śmiech i szyderstwo koalicji, która w większości składa się z bardzo starych wyjadaczy (frakcja skamienielin: Stefan Mrówka, Tadeusz Birecki, Jan Sowa), którzy nie przy jednym korycie już żerowali i niejednego naiwnego idealistę wydymali. Niektórzy, ale to bardzo złośliwi nazywają ich również "dymaczami". Toteż ryzyko było duże. Oprócz "dymaczy" (tu pozwolę sobie trzymać się nowej nomenklatury) na przeszkodzie stał Jego Majestat Przewodniczący Rady Powiatu, który staż w samorządzie ma dłuższy niż najdłuższy nawet język plotkarki. Wydawało się, iż ten numer nie przejdzie. Radny Kazimierz Bogucki postawił wniosek o głosowanie imienne i cała opozycja zamarła w oczekiwaniu tego, co musiało niechybnie nastąpić. Ale nie nastąpiło. Wniosek - całkowicie niezgodny ze statutem powiatu - został (o tempora! o mores!) najuroczyściej poddany głosowaniu. Nikt z frakcji "dymaczy", którzy przecież powinni znać statut, nie kapnął się, że nabijany jest w butelkę. Zgroza mnie ogarnęła kiedy zobaczyłem, iż sam Boski Przewodniczący również nie zna zbyt dokładnie statutu.
Rzecz jasna wniosek przepadł, bo nasza rządząca koalicja ma to do siebie, iż nie ma twarzy i nazwisk. Są tak samo bezimienni jak bezideowi i nijacy. Rzecz jasna idzie o to, by przy następnych wyborach móc twierdzić, że zawsze byli przeciw, chcieli dobrze, ale złośliwe skrzaty i trole pokrzyżowały im genialne plany i zamiary, których realizacja doprowadziłaby nas do wrót raju na ziemi.
Z tego epizodu morał płynie jeden. Koalicjanci są wysoce niedokształceni w tak podstawowej sprawie jak znajomość statutu. Państwo się dziwią? Ja nie! Musimy pamiętać o tym, iż podstawowym obowiązkiem każdego radnego koalicyjnego jest dbanie o interes własny, rodziny, znajomych. Czasu więc nie starcza, by poszerzyć horyzonty intelektualne. Ale co tu poszerzać?! Wszak wszem i wobec wiadomym jest, iż w koalicji jest jeden myślący i reszta zwana - klaką. Klaka owa nie ma najmniejszych szans na umysłowy rozwój. Wynika to z tego, iż klaka nie posiada neuronów, które jak wiadomo mają decydujące znaczenie do kojarzenia, rozumienia i myślenia. Państwo nie wierzą?
To teraz Was przekonam. Siedzę sobie kiedyś na ławeczce w Starostwie i słyszę płacz jakiś cichutki i trochę jak z nie tego świata. Pierwszy raz coś takiego usłyszałem, więc nieco się wzdrygnąłem i ciarki mi po plecach przeszły. Rozglądam się, ale nie widzę źródła owego płaczu. Myślę - zwid, denaturat nieprzefiltrowany przez suchy chleb mi zaszkodził, a przecież nigdy nie szkodził!. Płacz i jęk jednak nie ustawał a wprost narastał. Wyraźnie też usłyszałem głosy, które cienkimi tonami zawodziły: "pomóż, pomóż" i "ratuj, ratuj". I wtedy zorientowałem się, że głosy owe dobiegają spod ławki, na której spoczywałem rozważając istotę bytu. Schyliłem się pod ławkę i co widzę? No nie uwierzycie! Patrzę, a tam neurony! Siedzą takie skulone, spłakane, przerażone, że żal mnie taki za serce ścisną, iż łzę z lewego oka puściłem (zdarza się, że bywam uczuciowy). Pytam więc niebożątka:
- A cóż wy tu robicie?
- Na gigancie jesteśmy!
- A czemuż to?
- Musieliśmy uciec z naszych rodzinnych mózgów, albowiem ich właściciele okrutnikami się okazali.
- A jakież to zbrodnie na was popełnili?!
- Nie używali nas od urodzenia!!!
Wykrzyknąwszy ową ostatnią odpowiedź chórem zaczęły neurony beczeć jeszcze bardziej.
Pragnąc uciszyć bractwo rzekłem:
- A czyjeż to mózgi swa waszymi domami rodzinnymi?
I tu neurony zaczęły wymieniać swoich nieprawych rodziców:
- Jam jest od Tadka Bireckiego, jam od Stefcia Mrówki, jam od Jasieczka Sowy.
- A ty młoda damo ? - spytałem małą pulchną rudą neuronkę ubraną w pasiak łowicki.
- Ponówna jestem - przedstawiła mi się i wdzięcznie się skłoniła.
Spoglądnąłem na stadko i zauważyłem, iż za nogą ławki kryją się jeszcze dwa osobniki.
- Wyłazić, bo będę strzelał ! - krzyknąłem stanowczym głosem i spytałem:
- A wy czyje jesteście?
Oba bardzo młode neuronki zarumieniły się i z trudem wyszeptały:
- Ja jestem od Marka Biernackiego.
- A ja od Pawełka Niedźwiedzia.
- A job waszu mać! - zakląłem, a wam co odbiło?!
- My uciekliśmy ze wstydu, bo nie możemy pomagać im wspierać takiej pogiętej koalicji. Sumienie i dobre wychowanie nam nie pozwala i honor również.
Masz babo placek - pomyślałem. Tamte osobniki są bezpowrotnie skończone i nawet moja najlepsza wola nie pomoże. W tym jednak przypadku ruszyło mnie serce. Rzekłem:
- Z wyjątkiem dwóch młodziaków cała reszta paszła won. Natomiast wy młodzi marsz z powrotem do domu, bo jak nie to do poprawczaka oddam. Dajcie swoim młodym ojcom szansę.
Młodzieńcy odwrócili się i zbiegli po schodach. Z wyniku ostatniego głosowania na sesji Rady Powiatu wynika jednak, że jeszcze do domu nie dotarli. To są te klepki, brakujące oczywiście.
Całe towarzystwo rozpierzchło się. Dla pewności jednak, bo czegoś mi jednak brakowała, pochyliłem się raz jeszcze pod ławką i krzyknąłem:
- Neuron Stanisławski proszę wyjść!
Reszta jest milczeniem. (x)

Syberiada

Na sesji Rady Powiatu, która odbyła się 26 marca mieliśmy do czynienie z sensacją. Nasza wielce umiłowana starościna Beata "Bukietowa" Pona otrzymała odznaczenie. Niby w tym nie było dziwnego, bo zasługi "Bukietowa" ma przeogromne! I tak np. niczym dziwnym nie byłoby, gdyby "Bukietowa" otrzymała np. odznaczenie od bankowców za branie kredytów. Wszak banki i bankierzy żyją z kredytów. Takie odznaczenie należy się uwielbionej przez koalicjantów "Bukietowej" jak małpie banan. Niczym dziwnym nie byłoby, gdyby prześwietna była członkini "SamejBronki" otrzymała odznaczenie np. od Towarzystwa Unikania Robót i Myśli. Niesprawiedliwe byłoby jednak, gdyby otrzymała je solo. Na to odznaczenie zasługuje cały nasz Zarząd Powiatu - świeć Panie nad jego bezrozumną duszą.
Okazał się jednak, iż przezacna "Bukietowa" otrzymała odznakę Związku Sybiraków! I tu zaczęły się domysły, dociekania i badania nad przesłankami, które stały za przyznaniem tegoż odznaczenia. Część opinii publicznej wyszła ze śmiałego założenia, iż "Bukietowa" jest ofiarą represji caratu, które spadły na Polaków po upadku Powstania Styczniowego w roku 1864. Co prawda, natychmiast pojawiły się głosy, iż to duża przesada, bo jakby nie patrzeć to starościna na 150 lat nie wygląda. Ten zdroworozsądkowy punkt widzenia przeważył i pogląd ów - nie oparty na podstawach naukowych - upadł. Pojawiły się natychmiast głosy, iż bardziej prawdopodobnym jest udział odznaczonej w rewolucji lat 1905 - 07. Dyskutanci nieomal jednomyślnie zgodzili się, iż ta teoria może - chociaż niekoniecznie musi - jest bardziej prawdopodobna. I kiedy już wszyscy oczekiwali w szalonym, pełnym nerwowości napięciu na uzasadnienie padła myśl kolejna: starościna wywieziona została na Sybir w 1945 roku. Uzasadniano tą tezę następująco. Szybka kariera i awans z nauczycielki wiejskiej nie jest dziełem przypadku. W 1945 roku starościna brała udział w konspiracji zakładając organizację o nazwie "Samagłupota", która z biegiem czasu wyszła z konspiry i przybrała nazwę "SamaBronka". Ten zapomniany, ale ważny dla jej niczym nieoczekiwanej i niezasłużonej kariery epizod w życiorysie tłumaczy wszystko. W ten sposób w kuluarach rozwiązano powiatową zagadkę XXI wieku.
Sam moment wręczenia odznaczenia był podniosły i wzruszający. Odznaczenie miał wpiąć w klapę starościny przewodniczący Związku Sybiraków w Górze. Jedak wiek i wzruszenie nie pozwoliły mu na to. Do akcji przystąpił niezawodny - jak zwykle - Przewodniczący Rady Powiatu. Ale ku konsternacji zebranych jemu również zabrakło sił, by tego dokonać. Odznaka bowiem stawiła nagły, niespodziewany opór i za żadną cholerę nie dała się przypiąć do falującej z podniecenia 14-calowej piersi starościny. Sytuację próbował naprawić radny Edward Szendryk. Niestety bezskutecznie, pomimo tego iż już obie piersi starościny falowały tak gwałtownie jak tylko potrafią fale morskie podczas przypływu. On jednak również nie podołał temu wyzwaniu. Skończyło się na tym, iż Przewodniczący zarządził zakończenie dekoracji stwierdzając, że starościna sama sobie odznaczenie przypnie, ale w domu. Piersi starościny zafalowały gwałtownie po raz ostatni (tego dnia) i opadły do normalnych wymiarów - 5,7 cala.
To wielce niefortunne zajście rzuciło cień na całą uroczystość. Prosty lud mówił, iż zły to znak, iż darzenie to kładzie się cieniem na zasadności przyznania odznaczenie. Wiadomo jednak powszechnie, iż prosty lud jest przesądny, bo sam kiedyś widziałem jak w Starostwie Powiatowym jakiś człowiek przeżegnał się na widok wicestarosty Bireckiego i splunął przez prawe ramię szepcąc: PZPR wciąż żywa! (x)

czwartek, 20 marca 2008

Przed burzą?

Posiedzenie Komisji Finansów, Budżetu i Gospodarki, które odbyło się dzisiaj poświęcone było m.in. zmianom w budżecie na rok 2008, zaopiniowaniem nowej struktury organizacyjnej Starostwa Powiatowego, która ma obowiązywać od 1 kwietnia 2008, wydaniu opinii na temat nowych stawek za najem lokali będących własnością samorządu.
Jeżeli idzie o budżet, to omówienie zmian, których w nim dokonano wymaga odrębnego omówienia. Mówiąc krótko: nie jest dobrze i nic nie wskazuje, by miało się polepszyć. Mamy wyraźny kryzys w finansach naszego samorządu powiatowego. Jest deficyt i musimy zaciągać kredyt, by funkcjonować. Oszczędzamy na wszystkim - takie przynajmniej zapewnienie usłyszeliśmy od skarbnika Wojciecha Pospiecha. Pod szczególnym nadzorem znajdują się jednostki oświatowe, które mają ten nieprzyjemny nawyk przekraczania zaplanowanego budżetu. Za ostatnie dwa miesiące 2008 roku wykonały one swój roczny budżet w wysokości ok. 17%, co stanowi dobrą prognozę. Skarbnik zapewniał członków komisji, iż w tej sprawie trzyma rękę na pulsie i szaleństwo z roku ubiegłego się nie powtórzy. Wojciech Pospiech poinformował członków Komisji, iż otrzymamy subwencję oświatową mniejszą o 419 tys. zł oraz zmuszeni będziemy ponieść koszty podwyżek dla nauczycieli, co kosztowało nas będzie ok. 500 tys. zł, bez wliczania w to narzutów na płacę i dodatków należnych nauczycielom. W oświacie nie przewiduje się, żadnych remontów i inwestycji, gdyż po prostu nie ma na to środków. To tyle o budżecie, który zapewnia trwania, ale nie rozwój. To budżet zapewniający stagnację, życie na kredyt i trwanie w stanie chronicznego niedotlenienia. Nie jest wykluczone, iż pacjent może przy najmniejszej gorączce zejść z tego padołu łez. Taką "gorączkę" wywołać może upadek szpitala, którego dług wynosi 40,5 mln zł.
Omawiano również nową strukturę organizacyjną Starostwa. I tu zrobiło się nieco weselej. Okazało się bowiem, iż np. połączenie ochrony środowiska z budownictwem i gospodarką nieruchomości było błędem. Nie muszę dodawać, że winnych tego błędu nie szukano a i chętnych do przyznania się do tej pomyłki nie było (ochotnicy wyginęli?).
Dla pełnej jasności dodam, iż dyrektorem tego molocha był Tadeusz Birecki i właśnie wówczas sprawował on niezgodny z ustawą o pracownikach samorządowych nadzór nad członkiem własnej rodziny. Ale kto to liczy? O tym po prostu nie wypada mówić i tego wspominać. więc dlatego teraz zamilczę. Oczywiście ze względu na dobre wychowanie. Moje oczywiście. Tak więc będziemy mieli w miejsce jednego wydziału dwa: Wydział Budownictwa i Wydział Ochrony Środowiska. Wracając do wydziału - molocha należy pamiętać, iż wydział ten miał od 2006 roku nie dyrektora, ale pełniącego obowiązki. Tak samo zresztą jak Wydział Oświaty, Wydział Geodezji i Katastru oraz Wydział Rozwoju Gospodarczego i Promocji.
Ten ostatni będzie po przyjęciu nowej struktury organizacyjnej nazywał się Wydziałem Pozyskiwania Funduszy i Promocji i miał za zadanie: "pozyskiwanie dodatkowych środków finansowych z różnych źródeł na realizację inwestycji wpływających na rozwój gospodarczy powiatu, na szkolnictwo, kulturę, itp." Te ambitne zadania wykonywał będzie zespół składający się z dyrektora tegoż wydziału i pracownika w ilości głów (miejmy nadzieję) - 1 (słownie: 1).
Zmiany dotyczą też Wydziału Komunikacji, z którego zadań znikną drogi. W związku z tym, iż od 1 kwietnia ok. 100 km dróg będących dotychczas w zarządzie wojewódzkim przejdzie pod powiat: "zadania z zakresu zarządzania drogami będą wykonywane przez odrębną jednostkę organizacyjną powiatu, planowaną do utworzenia". Sprawami dróg będzie zajmował się zespół 10 ludzi, którzy na ten cel będą mieli środki w wysokości 12 tys. zł na każdy kilometr drogi w roku.
Powstanie całkiem nowe stanowisko, samodzielne, którego pracownik będzie miał za zadanie współpracę z organizacjami pozarządowymi. Padały głosy, by osoba taka znajdowała się w Wydziale Pozyskiwania Funduszy i Promocji. Pani sekretarz - Elżbieta Kwiatkowska - poinformowała członków Komisji, iż jest niezłomną wolą starościny, by było to stanowisko samodzielne a pracownik podlegał bezpośrednio starościnie. W kuluarach mówiło się, iż te samodzielne stanowisko obejmie małżonka jednego z prominentnych działaczy Platformy Obywatelskiej, która pracuje w chwili obecnej w Starostwie, ale na czas określony. No cóż, za poparcie PO dla koalicji skamielin z PZPR i sex - partii trzeba płacić. Szkoda tylko, że to szyte takimi grubymi nićmi. Nikt nawet nie stara się zachować pozorów przyzwoitości. Ale jakie wychowanie, takie zachowanie.
Razem liczba etatów po reorganizacji ma w Starostwie wynosić 56,5 etatu
Na końcu była niespodzianka. Doszło do dyskusji na temat wysokości stawek za najem mienia samorządowego. Jak Państwo pamiętają wczoraj radny Marek Biernacki przedstawił propozycję podniesienia stawek "Temedowi" i Donacie Szulc, którzy najmują pomieszczenia w "Starej przychodni". Stanęło na 8,10 zł/1m kw. Dzisiaj propozycję dalej idącą złożył - w całym swoim Majestacie - sam Przewodniczący Rady Powiatu Władysław Stanisławski. Kiedy już sądziłem, iż "zaklepane" zostanie owe marne 8,10 zł/1 m kw. Boski Przewodniczący zgłosił wniosek dalej idący i zaproponował...10 zł/1 m kw. Byłem pod wrażeniem i nie posiadałem się z radości. Propozycja Przewodniczącego przeszła jednomyślnie. Postanowiono również zapoznać się kosztami funkcjonowania budynku i sprawdzić czy my, czyli samorząd, zarabiamy na nim, czy też mamy w plecy. Szczęśliwy dzień! Piękną Przewodniczący wydmuchał wydmuszkę firmom świadczącym usługi na rynku medycznym. A nam Komisja sprawiła w ten sposób wielkanocny prezent, bo to nasze pieniądze.
Trzeba przyznać, że posiedzenia tej Komisji są zawsze bardzo ciekawe i pouczające. Zawsze z przyjemnością słucham Pawła Niedźwiedzia, który wykazuje dużą wiedzę z zakresu finansów. Dzisiaj rozwinął nam się ponownie Marek Biernacki, który - co było słychać - czytał wnikliwie materiały przygotowane na posiedzenie. Jak zwykle z ciekawością słuchałem Kazimierza Boguckiego, Marka Hołtrę. No i oczywiście Najczcigodniejszego Przewodniczącego, którego nie słucham, ale chłonę każdą częścią swojego marnego jestestwa. I jak tak dalej pójdzie, to obawiam się, że mogę Go wchłonąć w sposób konsumpcyjny. A to już kanibalizm, niestety.

PS.
W Starostwie mówi się, iż członkiem Komisji Rewizyjnej, której brakuje jednego radnego do ustawowego kompletu, zostanie Edward Szendryk. Zmiana ma być dokonana na najbliższej sesji, która odbędzie się 27 marca o godzinie 16. Może ktoś z Państwa wpadnie, bo może być ciekawie.
(x)

Masełko do podziału!

W dniu wczorajszym miałem niewątpliwą przyjemność uczestniczyć w posiedzeniu Komisji Oświaty, Kultury i Sportu Rady Powiatu. Komisja ta, której przewodniczy najmłodszy radny powiatowy - Marek Biernacki - zajęła się m.in. zaopiniowaniem nowych stawek najmu za lokale będące własnością samorządu powiatowego, które opracował Zarząd Powiatu. Mnie najbardziej interesowała sprawa wysokości opłat dla firmy medycznej "Temed" oraz firmy dentystycznej Donaty Szulc, które to zakłady najmują pomieszczenia w tzw. "starej przychodni".
Zarząd zaproponował wysokość stawki minimalnej na poziomie 2,70 zł/1 m kw. Jak Państwa informowałem, nie tak dawno podniesiono wyżej wymienionym firmom wysokość stawki za 1 m kw. do poziomu 5,20 zł. Kwota ta jest, zaprawdę powiadam Wam, śmieszna. Proszę porównać to z wysokością kontrakty "Temedu" z NFZ, który na rok 2008 wynosi 526 669,38 zł. Propozycja Zarządu była absolutnie nie satysfakcjonująca i wykazuje na rażący brak troski o nasze interesy. Zarząd potraktował firmy medyczne na równi z instytucjami oświatowymi i kulturalnymi. Także dziwny i pozbawiony głębszego sensu jest zapis, iż organizacje społeczne nie prowadzące działalności gospodarczej mają mieć stawkę za 1 m kw. w wysokości 5,40 zł/1 m kw.
Propozycja Zarządu dotycząca stawek dla firm medycznych nie spotkała się ze zrozumieniem członków Komisji. Przewodniczący Komisji - Marek Biernacki - zaproponował, by potraktować działalność firm medycznych w kategoriach usług. w dyskusji stwierdzono, iż ochrona zdrowia jest biznesem i tak powinna być traktowana. Żadna firma medyczna nie prowadzi przecież działalności charytatywnej. Marek Biernacki zaproponował, by stawka wyjściowa dla tego rodzaju usług wynosiła 8,10 zł/1m kw. Komisja odniosła się do propozycji swojego Przewodniczącego ze zrozumieniem i pozytywnie ją zaopiniowała.
Bardzo cieszy fakt, iż kilku radnych zrozumiało ten prosty fakt, iż samorząd powiatowy nie jest "Caritasem". Na najmie musimy zarabiać a nie dokładać, jak to miało miejsce dotychczas. Do utrzymania "starej przychodni" w roku 2007 dokładaliśmy a firmy medyczne żyły jak "pączuszki w maśle". Wszystko wskazuje na to, iż przyjdzie im podzielić się tą omastą z nami.
Bardzo ciekawi mnie czy na najbliższej sesji propozycja złożona przez Marka Biernackiego przejdzie. Czy znowu napotkamy na opór ludzi, dla których "Temed" jest ważniejszy niż dobro naszej wspólnoty samorządowej. (x)

środa, 12 marca 2008

Obok nas

Zarząd Powiatu ma ustawowy obowiązek wspierania imprez kulturalnych, oświatowych i naukowych, które zapragną zorganizować organizacje i stowarzyszenia pozarządowe. I Zarząd Powiatu tym również się zajmuje. W tym poście przybliżę Państwu dokonania Zarządu dotyczące dofinansowania imprez sportowych i kulturalnych w roku 2008. Nieomal na każdym posiedzeniu tego czcigodnego, w znacznej mierze geriatrycznego gremium, rozpatrywane są wnioski o dofinansowanie przez nasz samorząd powiatowy tego rodzaju imprez. Składać wniosek może każdy. nie ma bowiem regulaminu, który precyzowałby zasady i kryteria przyznawania dotacji. “Nowy” od 15 miesięcy Zarząd dopiero obecnie zlecił jego opracowanie Wydziałowi Rozwoju Gospodarczego i Promocji. A wiadomo, że przy braku transparentności w tego typu sprawach panuje duża dowolność – wolnoamerykanka po prostu. Chwilowo jeszcze regulaminu nie ma, ale życie się toczy i wnioski o dofinansowanie wpływają zakłócając w ten sposób słodkie dolce vita Zarządu, dla którego każda nowość jawi się jako złośliwość i próba naruszenia ustalonego w zamierzchłych czasach porządku. Przypatrzmy się jednak kilku przypadkom dofinansowań, jakie miały miejsce w bieżącym roku.

17 stycznia to wielce czcigodne i nie wiadomo czym zasłużone gremium rozpatrywało wniosek PCDN i PPP w sprawie: “dofinansowania na organizację Powiatowego Konkursu Plastycznego “Ja i Mój Przyjaciel”. w protokole czytamy: “Brak jest podanej liczby uczestników konkursu. Celem konkursu ma być popularyzacja twórczości plastycznej. Wniosek o dofinansowanie opiewa na kwotę 800 zł. Zarząd Powiatu przedmiotowy wniosek rozpatrzył negatywnie, bowiem należy udzielać dofinansowania na imprezy o dużym zasięgu, wysokiej randze i promującej powiat górowski.”

Na tym samym posiedzeniu Zarząd zajął sie tez innym wnioskiem. W protokole czytamy: “Zespół Placówek Kultury w Wąsoszu przedłożył wniosek o dofinansowanie organizacji II Powiatowego Przeglądu Jasełek, który odbędzie się w dniu 31 stycznia 2008 roku. Planowana liczba uczestników wynosi 120. Celem przeglądu jest podtrzymanie tradycji Bożonarodzeniowych, stworzenie możliwości prezentacji artystycznych dzieci i młodzieży. Wniosek o dofinansowanie opiewa na kwotę 500 zł, przy podanych dochodach własnych 700. Propozycja dofinansowania wynosi 500 zł. “ Dotację przyznano.

Na tym samym posiedzeniu dnia 28 lutego rozpatrywano inny wniosek: “Górowskie Towarzystwo Brydża Sportowego przedłożyło wniosek o zorganizowanie XXV Ogólnopolskiego Mityngu Brydżowego “Ziemia Górowska”. Planowana liczba uczestników to 500 zawodników. Mityng Brydżowy ma na celu promocję Województwa Dolnośląskiego oraz Powiatu Górowskiego. Wnioskowana kwota dofinansowania wynosi 7000 zł. Zaproponowano udzielenia dofinansowania w wysokości 5 tys. zł”.

14 lutego Zarząd Powiatu rozpatrywał kolejny wniosek: “Ośrodek Kultury Fizycznej w Górze złożył dwa wnioski o dofinansowanie imprez sportowych. Pierwszy wniosek dotyczył dofinansowania Powiatowego Piłkarskiego Turnieju “O Białą Piłkę”. Planowana liczba uczestników turnieju – 150. Celem turnieju jest popularyzacja sportu i pilki nożnej na terenie powiatu górowskiego oraz przygotowanie drużyn piłkarskich do rundy wiosennej. Podane dochody ogółem na organizację turnieju wynoszą 2000 zł. Wnioskowana kwota dofinansowania od Zarządu Powiatu wynosi 1000 zł. Zaproponowano kwotę dofinansowania w wysokości 500 zł. Dofinansowanie zostało udzielone w wysokości 500 zł.”

Drugi wniosek Ośrodka Kultury Fizycznej w Górze dotyczył: “dofinansowania organizacji Ferii Zimowych 2008. Wniosek nie określał informacji szczegółowych dotyczących realizowanego zadania, brak było zakresu rzeczowego i założeń programowych i zasad realizacji uczestników. Wobec powyższego wniosek nie kwalifikuje sie do rozpatrzenia.”

Ten ostatni przypadek jest o tyle ciekawy, że w głosowaniu dwie osoby były przeciw udzieleniu dofinansowania, a dwie sie wstrzymały. To sytuacja niecodzienna, członkowie Zarządu bowiem w 99,99% przypadków są zawsze jednomyślni w braku poglądów.

Zmęczyłem trochę Państwa, ale te obszerne cytaty były konieczne. Pokazują one bowiem sposób myślenia Zarządu i jego mentalność. Jak napisałem wcześnie nie ma żadnego regulaminu, który by porządkował sprawę przyznawania dofinansowania. Wobec tego wszelkie argumenty za udzieleniem lub przeciw przyznaniu dofinansowania są pozbawione najmniejszego sensu, mają one bowiem charakter osobistych poglądów i zapatrywań członków Zarządu. To od ich widzimisię zależy, kto i ile dostanie. Przypatrzmy sie dysproporcjom. Na Mityng Brydżowy przyznaje się 5000 zł. Uczestnikami tegoż wydarzenia będzie grupa ludzi dobrze sytuowanych. Nie zapomnijmy, że grają w brydża Tadeusz Birecki (wicestarosta niestety) i Władysław Stanisławski (Ojciec Stworzyciel obecnego Zarządu). W tym przypadku na 1 uczestnika przyznano 10 zł. W przypadku turnieju piłkarskiego “O Białą Piłkę” kwota dofinansowania na nasze dzieci i naszą młodzież wyniosła 4,16 zł. Państwo widzą tę dysproporcję?

Skandalem zupełnym było negatywne stanowisko Zarządu w sprawie dofinansowania ferii zimowych. Wymyślono ad hoc powody, by odmówić, by nie dać grosza na dzieci, które nie mają możliwości wyjazdu z miejsca zamieszkania.

A wiecie dlaczego tak się dzieje? Bo Zarząd i znakomita większość radnych nie żyją z nami. Oni żyją obok nas. Kto widzi radnych podczas zawodów sportowych? Ich tam nie ma, ich to po prostu nie interesuje. Widział ktoś radnego w świetlicy socjoterapeutycznej? Widział ktoś radnego w bibliotece, gdzie wyraża swoje zainteresowanie problemami tych palcówek? To pytania retoryczne. A kiedy już “przybywają”, to zapewnia im się, Bóg wie czemu, rezerwację, lepsze miejsca, wita uroczyście, jakby przynajmniej noblista przybył, a to np. tylko Tadeusz Birecki (wicestarosta z łaski Przewodniczącego) i Beata “Bukietowa” Pona – prawdopodobnie spokrewniona z niejaką Pandorą. I hucpa trwa. Co robić?

Trzeba zmienić wszystko, by nie zmieniło się nic.

wtorek, 11 marca 2008

Zarządu dzień powszedni

Trwają prace Zarządu Powiatu nad budżetem. Dnia 17 stycznia 2008 roku członkowie tego wielce szacownego gremium z właściwą sobie troską pochylili się nad zmianami w finansach na bieżący rok. Ustalono, iż zaciągnięty zostanie kredyt, który posłuży do:

1. wykupu obligacji w latach 2008 - 11 w kwocie 6,2 mln zł;

2. spłatę kredytu inwestycyjnego w 2008 roku w kwocie 1,6 mln zł;

3. spłatę zaciągniętej pożyczki na sfinansowanie deficytu budżetu, który wystąpił w roku 2007 w kwocie 200 tys. zł;

4. kwotę dwóch milionów postanowiono przeznaczyć na "nieprzewidywane wyższe wydatki majątkowe i bieżące budżetu w II półroczu 2008 roku".

Bardzo interesująco wyglądała dyskusja nad założeniami budżetu: "Członkowie Zarządu rozważali pozytywne i negatywne strony przedstawionych projektów uchwał. Przedstawione rozwiązanie daje poczucie zabezpieczenia pewności i ciągłości funkcjonowania powiatu, stąd też członkowie Zarządu Powiatu zdając sobie sprawę, iż są to trudne decyzje, nie wnieśli uwag co do projektów uchwał".

Z protokołu posiedzenia Zarządu wynika, że w trudnej kredytowej materii jego członkowie nie mieli nic do powiedzenia. Powodem tego była nie nieznajomość tematu, jakby złośliwi chcieli to skomentować, ale fakt: "iż są to trudne decyzje". Uchwała zapewne narodziła się sama niczym zloty samorodek. Dyskusji i uwag nie było, bo trzeba byłoby odnieść się krytycznie do efektów pozorowanego rządzenia, które uprawia Zarząd powiatu od 15 miesięcy. Do perfekcji opanował on trudną sztukę uników i podejmowania jakichkolwiek konkretnych decyzji. Decyzje i owszem Zarząd podejmuje. Przyjrzyjmy się jednej z nich. Tego samego dnia 17 stycznia Zarząd Powiatu przypomina sobie, iż na wcześniejszym posiedzeniu podjął decyzję, która zobowiązywała Wydział Rozwoju Gospodarczego i Promocji do przygotowania konkursu na prowadzenie gazety powiatowej w terminie do dnia 31 marca 2008 roku. Podczas posiedzenia w dniu 5 lutym Zarząd Powiatu po "przeprowadzonej dyskusji podjęli decyzję o odstąpieniu od wydawania gazety". Powód? Wyjaśnienie odnajdziemy w protokole z dnia 28 lutego, z którego to dowiadujemy się, iż: "Agencja Promocyjna Echo Paweł Wróblewski przedłożył propozycję nowej współpracy z Gazetą Życie Powiatu. Podjęcie decyzji przełożono na następne posiedzenie Zarządu".

I tak historia zatoczyła koło. Jak człowiek natyrał się, by oszczędzić samorządowych, a więc naszych pieniędzy, na nachalną propagandę prowadzoną na rzecz Zarządu Powiatu na łamach tej "gazety", to tu już kombinują jak powtórzyć numer. Sam fakt złożenia oferty przez Pawła Wróblewskiego jest wysoce niestosowny. Co jest bowiem esencją dziennikarstwa? Niezależność! Jak można być niezależnym jeżeli bierze się od kogoś kasę? Jak można dobroczyńcę skrytykować? Nie wypada, bo kasę szlag trafi! I jest się wówczas na smyczy, którą dobrodziej może sobie dowolnie skracać. Z drugiej strony "Prawo Prasowe" nie przewiduje takiej sytuacji, w której teksty zwane "sponsorowanymi" nie są oznaczone jako "sponsorowane". Czy nie głupio będzie, kiedy nad wywiadem z "Bukietową" ukaże się nadtytuł: "Tekst sponsorowany"? Taki wywiad nie ma żadnej wartości, bo wiadomo, iż "Bukietowa" będzie pytana o to, o co chce być pytana. Taki układ jest po prostu chory! Ja nie mam nic przeciw dawaniu do gazet płatnych ogłoszeń o np. zbyciu nieruchomości, ale jestem wrogiem kupowania sobie dziennikarzy i ich przychylnych opinii za nasze samorządowe pieniądze. Jeżeli idzie o ogłoszenia, to powinno być jasno określone jaka jest cena za 1 cm kw. powierzchni i wówczas proszę bardzo.

Jeżeli natomiast czcigodni członkowie Zarządu chcą, by opiewać ich dokonania i heroiczne czyny, to niech to robią za własne pieniążki. Nie będę miał nic przeciwko temu. Wówczas nawet Stefan Mrówka może snuć opowieści jak będąc sekretarzem PZPR w Wąsoszu był równocześnie w solidarnościowej konspiracji. Jan Sowa może wówczas również opowiadać o swoich przeogromnych zasługach w dziele ratowania szpitala, gdy był członkiem Zarządu w latach 2002 - 2006. Oczywiście z puentą, iż nie był rozumiany, bo on: "nad poziomy wzlata". Tadeusz Birecki może cierpiącym głosem opowiadać, jak to były starosta Sławomir Rutecki zmusił go, by był dyrektorem wydziału, gdzie bezpośrednio zatrudniona była jego córka, co jest sprzeczne z ustawą i za co powinno się beknąć. I wszystko to przeczytam bez zdziwienia i oburzenia, bo za ich to pieniądze banialuki te drukowane będą. Natomiast próbie kupowania sobie prasy za pieniądze samorządu, a więc nasze, trzeba powiedzieć: NIE! To jest tak prostackie, tak głupie i ordynarne, że aż się dziwię członkom Zarządu, że tego nie widzą. Mam nadzieję, że dostrzeże to Rada Powiatu.

PS.

Przypominam, iż przeciwko Pawłowi Wróblewskiemu lubińska Prokuratura Rejonowa prowadzi śledztwo w sprawie nielegalnego wydawania "Życia Powiatu".

poniedziałek, 10 marca 2008

Ręce precz od Zarządu


Podniesiono opłaty za dzierżawę pomieszczeń w tzw. “starej przychodni”. Zarząd łupnął, że aż miło patrzeć – 100% w górę! Pamiętacie Państwo jaką niebotyczną kwotę płacił przez wiele lat “Temed” za 1 m kw.? Było to 2,50 a ostatnio 2,60 za 1 m kw. Skóra cierpnie, nie ma co! Kupa grosza! Podniesiono również opłaty Donacie Szulc, która ma tam na powierzchni 94,03 m kw. swój prywatny gabinet. Też o 100%. Przyłupili! “Temed” dzierżawi 165,85 m kw. Też kupa kasy im koło nosa przejdzie. Przedtem za dzierżawę płacili 431,21 zł a teraz porażającą kwotę 862,42 zł. Mogą nie przeżyć!

Zmieniono też warunki opłaty za media. “Temed” będzie płacił 27,39% wartości faktur za media a Donata Szulc – 11,47%. Można rzec, że Zarząd poszedł po całości! Co prawda znajdą się malkontenci, którzy utyskiwać będą, że za mało, bo w Górze stawka wyjściowa podczas przetargu wynosi 7,60 zł, ale kij im w oko! Zarząd ma rację! Weźmy taki “Temed”, który pojawił się w 2002 roku i z łaski ówczesnej dyrektorki szpitala Moniki Witkowskiej i przyzwolenia Zarządu Powiatu. Była to słuszna i ekonomicznie uzasadniona decyzja. “Temed” przejął specjalistyczne przechodnie w tzw. “starej przechodni”, dzięki czemu nasz szpital stracił ok. 300 tys miesięcznie. Oczywiście nie można podchodzić do tego w ten sposób. Ówczesnemu Zarządowi chodziło o dobro naszego szpitala. Wiadomo, że zakład restrukturyzuje się wówczas kiedy brakuje kasy. Aby więc niejako wymusić na pracownikach szpitala tę restrukturyzację oddano specjalistykę “Temedowi” i pozbyto się w ten sposób 300 tys, bo wiadomo, że od nadmiaru pieniędzy ludzie głupieją i chcą np. wypłat w terminie. Zresztą Zarząd do dziś jest bardzo wdzięczny “Temedowi”, bo Donata Szulc płaci nowe stawki już od 1 stycznia 2008 roku a “Temed” od 1 marca. Wiadomo: wdzięczność do grobowej deski! Ludzie złej woli będą krzyczeć, że to kpiny jakieś, że ktoś coś, jaja i inne brednie. A ja będę bronił Zarządu. Zarząd (a przynajmniej dwóch jego członków: Jan Sowa i Stefan Mrówka – niezatapialni członkowie nieomal wszystkich Zarządów i nasza powiatowa skamienielina, czyli zabytki w każdym calu) wiedzą jak wyglądało wprowadzenie “Temedu” na górowski rynek usług medycznych. Niestety! Nie zachowała się pierwsza umowa zawarta z “Temedem”. A szkoda, bo wieść gminna niesie, iż była ona bardzo niekorzystna dla Starostwa. Ja tam jednak w to nie wierzę, bo przecież każdy Zarząd pragnie tylko i wyłącznie naszego dobra.A pytać o to tych panów nie wypada, bo wiadomo, że lata już nie te i amnezja też dokucza.

Podziwiam Zarząd za odwagę, za tak radykalne podejście do problemu. Naprawdę Zarząd stanął na wysokości zadania. I proszę zauważyć, że już są pierwsze ekonomiczne wyniki tej odważnej i mądrej decyzji. Zarządowi brakuje pieniędzy, co jest rzeczą wiadomą. Chciano zaciągnąć kredyt w wysokości 10 mln zł (to nic nowego, bo ten Zarząd ma odwagę zaciągać kredyty jak Edward Gierek, a to przecież ludzie z jego epoki. Mówi się nieoficjalnie, że prawdopodobnie towarzysza Stefana Mrówkę do chrztu trzymał wierzący jeszcze towarzysz Bierut. Ale to chyba lipa!). Dnia 28 lutego okazało się, iż już nie trzeba 10 mln., a wystarczy 9,2 mln. Proszę jakież ekonomiczne pozytywne efekty przyniosła decyzja Zarządu. I tak sobie kombinuję, że jakby tak zwiększyć kwotę dzierżawy np. trzykrotnie, to może i 5 mln kredytu by wystarczyło? Tego się jednak nie da zrobić, bo wiadomo, że Niepubliczne Zakłady Opieki Zdrowotnej pracują dla idei a lekarze zarabiają tak mało, iż słaniają się na nogach, z głodu oczywiście. (x)

Korekta

Od dzisiaj funkcjonuje mój "nowy" blog, który znajduje się pod adresem: mazulewicz.salon24.pl Będę umieszczał tam posty identyczne jak te na dotychczasowym blogu (kopie). Jest to związane z sygnalizowanymi mi przez Państwa problemami z wejściem na istniejącą dotąd stronę. Sądzę, iż takie rozwiązanie będzie dla Państwa satysfakcjonujące.

niedziela, 9 marca 2008

Wymiar sprawiedliwości


A teraz trochę wiadomości z podwórka pani Temidy. Pierwsza dotyczy zawiadomienia, jakie otrzymał radny Marek Hołtra z lubińskiej prokuratury. Prokuratura poinformowała radnego, iż dnia 22 lutego wszczęte zostało śledztwo w sprawie wydawania periodyków, które finansował nasz samorząd powiatowy. Mowa o "Życiu Powiatu" (które się nadal ukazuje) oraz "Biuletynie Regionalnym" (ten się już nie ukazuje). Prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie złamania art. 49 prawa prasowego, czyli wydawania czasopism bez ich zarejestrowania. "Życie Powiatu" wydawała Agencja Promocyjna "Echo", której właścicielem jest Paweł Wróblewski. Natomiast "Biuletyn Regionalny" wydawany był przez Macieja Papieża. Po likwidacji dotacji, jakiej udzielało temu ostatniemu pismu Starostwo Powiatowe w kwocie 2400 zł + 22% VAT (co miesiąc), przestało się ukazywać.
25 lutego 2008 roku były burmistrz Góry wygrał w Sądzie Pracy w Legnicy sprawę przeciw Starostwu Powiatowemu o świadectwo pracy. Starościna Beata Pona uznała, iż Tadeusz Wrotkowski przestał być pracownikiem Starostwa w dniu 17 listopada 2002 roku, czyli z dniem objęcia przez niego, po raz pierwszy, fotela burmistrza. Sąd nie przychylił się do opinii "Bukietowej" i uznał wystawione świadectwo pracy za niezgodne z prawem.
5 marca Tadeusz Wrotkowski ponownie pojawił się w Sądzie Pracy w Legnicy. Powodem wizyty było pozwanie przez niego Starostwa Powiatowego z powodu wypowiedzenia mu umowy o pracę. Sąd uznał wypowiedzenie o pracę za bezskuteczne, mówiąc inaczej - nieważne.
Pytany o komentarz Tadeusz Wrotkowski stwierdził: "Nie byłoby tych spraw, gdyby starosta nie postąpiła tak jak postąpiła. W przeddzień Wigilii zostałem poproszony do jej gabinetu i tam wręczono mi wypowiedzenie. Nastąpiło to bez słowa wyjaśnienia i podjęcia jakiejkolwiek rozmowy. Pamiętajmy, że przez kilka lat byłem jako burmistrz zwierzchnikiem starościny, gdy pracowała ona jako dyrektorka szkoły w Witoszycach. Ten gest starosty obrażał mnie i świadczył o braku kultury starosty, która jest przecież nauczycielem i pedagogiem. Tak czynią ludzie mali." - zakończył Tadeusz Wrotkowski. W chwili obecnej były burmistrz jest do 31 marca na urlopie bezpłatnym. Czy 1 kwietnia zrobi wszystkim prima aprilis i zjawi się w pracy? (x)

Zbawiciel!?

Nadzwyczajna sesja Rady Powiatu, która odbyła się 28 lutego 2008 roku, nie przyniosła rozwiązań w sprawie naszego szpitala, bo nie taki był jej cel. Opozycja zwołała ją w celu wyjaśnienia mrocznej tajemnicy, jaką stanowiło zainteresowanie Ryszarda Baranowskiego - znanego w Lesznie lekarza - naszym szpitalem. Na jaw bowiem wyszło, iż Ryszard Baranowski złożył ofertę na dzierżawę szpitala. Fakt ten był starannie ukrywany przez Zarząd Powiatu przez ponad 1,5 miesiąca. Szydło wyszło jednak z worka, bo prawda jak oliwa zawsze na wierzch wypływa. To, że rozmowy z Ryszardem Baranowskim na temat naszego szpitala toczyły się od dawna, stało się jasne po odczytaniu pierwszego akapitu pisma, które skierował on na łapki naszej starościny Beaty "Bukietowej" Pony. Brzmi on tak: "Uprzejmie dziękuję za okazane zaufanie i pozytywne przyjęcie mojej oferty przekształcenia Szpitala Powiatowego w Górze. Jestem po wstępnym oglądzie Szpitala i z przedłożonych mi dokumentów wnioskuję, iż istnieje konieczność gruntownej modernizacji wszystkich oddziałów szpitalnych (...)". "Bukietowa" próbowała na sesji iść w zaparte, że żadnych poważnych rozmów z Baranowskim nie było a zwrot "Okazane zaufanie i pozytywne przyjęcie oferty" był nadinterpretacją oferenta. Nikt będący przy zdrowych zmysłach temu nie uwierzył, bo sam fakt ukrycia pisma i niepowiadomienia radnych o jego istnieniu wraz z późniejszą odmową jego udostępnienia świadczy sam za siebie. Okazało się również, że "Bukietowa" mijała się z prawdą mówiąc, iż "jest kilka ofert". Nikt o to do niej żalu nie miał, bo wiadomo, że trudnej sztuki inteligentnego łgania opanować w "SamejBronce" nijak nie mogła. "Bukietowa" zaskoczyła wszystkich, czytając odpowiedź na ofertę Baranowskiego, w której jak na dobrego handlowca przystało, aby podnieść cenę stwierdziła, iż sytuacja szpitala jest "katastroficzna". W ten sposób mamy dwie katastrofy: szpitala i "Bukietową", która jest dla nas wszystkimi plagami egipskimi, jakie zafundował nam Jego Dostojność Przewodniczący Władysław Stanisławski do spółki ze spółką z nieograniczoną nieodpowiedzialnością, czyli "Czasem na zmiany" burmistrzyni Ireny Krzyszkiewicz. Bogowie miejcie nas w opiece!
Przybyli na obrady pracownicy naszego szpitala nie żałowali gorzkich słów władzy. Mówiono o oczekiwaniach na decyzje w sprawie szpitala, których od lat nie można się doczekać. Wytykano doraźność działań, brak długofalowego programu działania dla szpitala, wypominano sobie zaszłości historyczne, co było szczególnie zabawne. Historię chciał przypominać Przewodniczący, co wywoływało widoczną panikę w oczach dwóch członków obecnego Zarządu: Jana Sowy i Stefana Mrówki. Ten pierwszy, i tak już krótki, skrócił się z obawy jeszcze bardziej, natomiast drugi spocił się tak, że całe plecy w marynarce miał mokre. Najwyraźniej to im nie pasowało, albowiem mogłoby się wydać, że będąc członkami Zarządu w ubiegłej kadencji zbijali gruszki zamiast pracować. Zresztą nie oznacza to, że w tej kadencji pracują. Starym zwyczajem siedzą na sesji i milczą z pokorą i wdzięcznością pobierając za te milczenie dietę w wysokości ok. 1200 (nie podlega podatkowi), jaka przysługuje członkom Zarządu.
Dość aktywna na sesji była "Bukietowa", która aż paliła się do wygłaszania mów. A gdy licznie przybyły pielęgniarki nie chciały jej słuchać, krzyczała na nie. Każde wystąpienie "Bukietowej" wywoływało widoczne przerażenie Przewodniczącego. W końcu doszło do takiej sytuacji, iż "Bukietowa" trzymała dwa paluszki w górze sygnalizując chęć zabrania głosu a Boski Przewodniczący udawał, iż tego nie widzi. I słusznie! Nikt z opozycji nie robi takiego spustoszenia w szeregach rządzącej koalicji, jak "Bukietowa". Każda jej wypowiedź może mieć dla rządzących nieobliczalne wprost konsekwencje. Jego Doskonałość Przewodniczący wie o tym i zapobiegał temu, jak potrafił najskuteczniej.
Z sesji wyniosłem następujące wrażenia. Nie ma żadnego realnego programu oddłużenia szpitala czy też koncepcji zmiany zasad jego funkcjonowania. Firma "Galileo", w której pokładano na dzieję na znalezienie inwestora wyrażającego chęć zakupu obligacji emitowanych przez powiat - chętnego nie znalazła. Nie ma również określonego terminu na jego znalezienie. Tak więc oczekiwanie na inwestora zaczyna przypominać oczekiwanie na cud. Jeden cud już był - w Kanie Galilejskiej - i nic nie wskazuje, by coś podobnego wydarzyło się u nas. Szpitalowi - wg dyrektor Czesławy Młodawskiej - pieniędzy wystarczy do maja na pewno, a może uda się przetrwać do czerwca. Co potem? Wiadomo - ostatni gasi światło, a klucze od szpitala kładzie na biurku "Bufetowej".
Jedyną alternatywę, jaką ma obecny Zarząd Powiatu, jest oferta Baranowskiego, który chce wydzierżawić szpital na 25 lat, z zagwarantowanym prawem pierwokupu, lub kupić szpital. W tej sytuacji oferta ta jest jedyną opcją, która może być realna i zapobiec katastrofie, jaka może nastąpić w czerwcu/lipcu. Ton pisma zawierającego ofertę świadczy o tym, ze rozmowy prowadzone z Baranowskim miały charakter negocjacji. Oferent bywał w szpitalu, dostawał dokumenty i rozmawiał z "Bukietową". W efekcie Starostwo Powiatowe otrzymało ofertę, o którą absolutnie nie prosiło. Od 10 stycznia fakt wpłynięcia ofert był starannie ukrywany. Sądzę, iż nasi decydenci zdają sobie sprawę z tego, iż tak naprawdę jesteśmy przyparci do muru, bo przez 15 miesięcy swoich rządów nie wypracowali żadnego pomysłu na przekształcenie szpitala. To jest bezpowrotnie stracony czas a jedyną koncepcją był jedenastomilionowy kredyt, który właśnie się kończy.
Widmo społecznego niezadowolenia w przypadku zamknięcia szpitala, przed którym drży obecna władza, spowodowało, iż podjęto rozmowy z Baranowskim. Ma on być ostatnią deską ratunku w przypadku katastrofy. Postawieni możemy być wobec takiego dylematu: Baranowski albo szpitala nie ma. A czas goni, czas pracuje na korzyść Baranowskiego a nie na naszą. Wielce realna staje się taka sytuacja, gdy to my będziemy prosili Baranowskiego, by raczył ratować szpital. I będziemy krzyczeli: Zbawiciel! Zbawiciel! - tyle, że psia jego mać, z Leszna. I narodzi się obraz górowian - nieudaczników, którzy nie potrafili sami poradzić sobie z własnym problemem. Klękajcie narody! (x)