piątek, 31 października 2008

Na posterunku

Nie udało nam się dowiedzieć, co o rezygnacji Biernackiego myśli starosta Beata Pona, dzisiaj ma urlop” – poinformowała nas „elka”. Zaniepokojony sytuacją, w której głowa koalicji (w rozsypce) nie przebywa w pracy pognałem jak szalony sprawdzić czy też gmach starostwa tkwi jeszcze na swoim miejscu. Wiadomo powszechnie, że jak nie ma kota, to lęgną się gryzonie, a te zeżreć wszystko potrafią. Szczególnie te spod znaku paskowanych ciuli. Zbliżam się ja proszę Państwa do starostwa i cóż widzę? Widzę brykę „Bukietowej”.Kamień mi z serca spada. Jest! – wykrzykuję w duchu, ale myślę sobie, że jak już tu jestem, to zaglądnę i sprawdzę, jak toczy się codzienna żmudna i pełna poświęceń praca naszych urzędników powiatowych pod batutą „Bukietowej”. Wchodzę sobie do pokoju nr 30 i grzecznie proszę o wydanie mi „Protokołów Mądrości Wszelakich” czyli inaczej mówiąc protokołów z posiedzeń naszego czcigodnego Zarządu Powiatu. Zawsze jestem ciekaw o czym ojczulkowie perorowali i usilnie poszukuję śladów myśli i pomysłów, które padać powinny podczas tych posiedzeń. Powiem Państwu, że to praca syzyfowa, bo na najmniejszy ślad myślenia i pomysłów dotąd – rok! rok z okładem! – wpaść mi się nie udało. Więc biorę makulaturę i cóż widzą moje przepiękne oczęta?! O godzinie 14,05 zjawia się „Bukietowa”, która jest na urlopie – wg radia „elki”. Zuch dziewczę! – pomyślałem sobie. Wzięła urlop a tyra! A jaka skromna przy tym! Nie pochwaliła się dziennikarce z „elki”, że pomimo urlopu jest w pracy.
Starościna „dzień dobry” mi zasuwa a ja grzeczniutko podniósłszy lewy i prawy pośladek jednocześnie dygam, jak na kulturalnego Kanalię przystało. Widzę jednak, że starościna ma jakąś sprawę do pani, która mi makulaturę wzorcowo przygotowała więc opuszczam pomieszczenie i udaję się ku wyjściu z budynku. I już mam wychodzić kiedy naprzeciw mnie wyrasta radny Powiatowy Tadeusz Podwiński. Rozmawiamy sobie o pogodzie, zbliżającym się święcie, prognozach wzrostu gospodarki w skali makroekonomicznej, stopach dyskontowych i kursie jena w stosunku do rubla. O polityce nie rozmawiamy, bo jak wiadomo ja się na niej absolutnie nie znam. Gaworzymy, gaworzymy, gaworzymy … . Aż zebrało mi się na odwagę i walę prosto z mosty:
- Panie Tadeuszu, ale proszę mi tak szczerze powiedzieć, jak czekista czekiście, czy pan należy jeszcze do … (tu trzy razy splunąłem za prawe ramięi dwa razy się przeżegnałem – raz po katolicku a drugi po grecku i z wielkim obrzydzeniem wypowiedziałem) … „SamejBronki”?
- O!, panie Kanalio nie! Już od dawna nie!
Wzruszenie mnie ogarnęło, głos mi się załamał (ze szczęścia) i tak mówię do Tadeusza:
- Pójdź drobiażdżku mój w moje ramiona! Nawróciłeś się! Z drogi grzechu zszedłeś a więc masz szansę na zbawienie. Uściskaliśmy się serdecznie, pół holu łzami serdecznymi zalaliśmy i świat się stał piękniejszy. Duma rozpierała mi serce. Jeszcze jeden błądzący powrócił do rodziny normalnych. Hosanna!
Rozstaliśmy się i kiedy już wychodzić miałem słyszę stuk, stuk, stuk. Patrzę a „:Bukietowa” do limuzyny maszeruje. Myślę sobie – uwiecznię kobiecinę, bo może to jeden z ostatnich jej odjazdów spod tego gmachu. Ludziska coś tam o jej odwołaniu czy też rezygnacji mówią, ale co mi do tego? Ja na polityce się nie znam i mogole tym się nie interesuję. Ale dla udokumentowania istnienia (chociaż wstydliwego) „Bukietowej”, dla historii, która ma być „nauczycielką życia” niech pozostanie jej zdjęcie w archiwach, jako przestroga dla przyszłych pokoleń. I tak też się stało, jak Państwo widzicie.

czwartek, 30 października 2008

Przed zmianą

Decyzja Marka Biernackiego z złożeniu rezygnacji z funkcji wiceprzewodniczącego Rady Powiatu jest prostą konsekwencją wydarzeń z ostatnich dni. Jej źródeł należy doszukiwać się w wydarzeniach, które miały miejsce podczas ostatniego posiedzenia Komisji Budżetu, Finansów i Gospodarki. Posiedzenie odbyło się w 24 października i poświęcone było sytuacji finansowej naszego Szpitala. Podstawą do dyskusji na ten temat stanowił: „„Program naprawczy SP ZOZ w Górze”. Analiza tego dokumentu niezbicie dowiodła, iż przez ostatnie półtora roku nie dokonano żadnych zmian w strukturze funkcjonowania Szpitala. W efekcie 78% kosztów jego funkcjonowania stanowią płace. Ten fakt szczególnie zbulwersował Przewodniczącego Rady Powiatu, który stwierdził: „Samodzielny Publiczny Zespół Opieki Zdrowotnej jest samodzielny, ale tylko w wydawaniu pieniędzy”. W następnym zdaniu Przewodniczący umieścił dynamit. Stwierdził, iż: „gdybym ja był na sesji za ostatnią ratą kredytu bym nie głosował”. Później było tylko jeszcze lepiej. Przewodniczący przyznał, że ochraniał dyrekcję Szpitala przed atakami, bo sądził, iż może ona coś dobrego dla placówki zrobić. Parasol ochronny rozciągnięty nad dyrekcją Szpitala miał spowodować, że w Szpitalu dojdzie do niezbędnej restrukturyzacji, która doprowadzi do cięcia kosztów, również kosztów płac. „Spodziewałem się” – kontynuował swoją wypowiedź Władysław Stanisławski – „że Szpital chociaż w części będzie spłacał zaciągnięty kredyt”. Tak się jednak nie stało. „Żadna firma, w której koszty płac stanowią 78% wydatków nie może istnieć” – podkreślił. Do obecnych na spotkaniu pielęgniarek skierował czysto retoryczne pytania: „czy lepiej jest zwolnić 20 do 30 osób, czy też pracę ma stracić 150 osób?”
Dyrektor Szpitala Czesława Mlodawska próbowała bronić swoich racji. Kiedy zarzucono jej, że radni nie otrzymują pełnych i wyczerpujących informacji na swoje pytania odrzekła: „odpowiedzi są takie, jakie pytania”. Radnych to stwierdzenie wbiło w zdumienie. Radny Marek Hołtra wskazywał na wszystkie zaniechania, które uwypuklono w „Programie naprawczym SP ZOZ w Górze”. Mówił o wzroście wysokości umów kontraktowych, kosztów funkcjonowania placówki , braku działań zmierzających do ograniczenia zatrudnienia. Władysław Stanisławski bardzo często zgadzał się z Markiem Hołtrą tytułując radnego: „panie dyrektorze”. Podczas spotkania zapytałem panią dyrektor Młodawską o stawki płacone za dyżury w Szpitalu lekarzom. W odpowiedzi usłyszałem, iż za 17 godzinny dyżur w dni powszednie lekarz otrzymuje 40 zł/h, a za dyżur w dni wolne od pracy 45 zł/h. Zadałem również dyrektor Szpitala pytanie umowę na prowadzenie pediatrii, którą zawarto pomiędzy Moniką Witkowską i Arturem Żerkowskim. W odpowiedzi usłyszałem, iż umowa dotyczy prowadzenia tego oddziału. Dzięki tej umowie Szpital nie musi martwić się o obsadę medyczną na oddziale dziecięcym. Poprosiłem więc o potwierdzenie informacji, iż za miesiąc wrzesień z tytułu tej umowy wypłacono tym dwojgu lekarzy 40 tys. zł. Dyrektor Młodawska zasłoniła się niepamięcią. Pozwolę sobie w tym miejscu zauważyć, iż przy tym wzroście kwot wypłaconych z tytułu umów kontraktowych kwota 40 tys. ma prawo umknąć z pamięci, jako niezbyt wygórowana. Następnie poprosiłem panią dyrektor, by powiedziała ile zarabia kierownik Pogotowia Ratunkowego. Czesława Młodawska zasłoniła się tajemnicą. Wobec powyższego poprosiłem dyrektor Czesławę Młodawską, by zwróciła ona kierownikowi Pogotowia Ratunkowego, że absolutnie nie może on uprawiać joggingu podczas godzin pracy i za nasze pieniądze. Pani dyrektor obiecała, że zwróci uwagę kierownikowi, co przyjąłem z ulgą i radością, bo sądziłem, iż – obok wysokości pensji płaconej z publicznych pieniędzy – sportowe zainteresowania pana kierownika okażą się również objęte tajemnicą.
Posiedzenie komisji Budżetu, Finansów i Gospodarki pokazało, że Szpitala – a wraz z nim i my – znajduje się w ślepym zaułku. Pieniądze z kredytu skonsumowano, niczego nie zrestrukturyzowano i na dodatek nastąpił wzrost kosztów funkcjonowania placówki. Spadły z oczu rybie łuski mające na imię: „oddłużenie przez rząd”. Wszyscy zebrani uświadomili sobie, że stoimy na skraju katastrofy, z której możemy już się nie podnieść. Równie przytomnie zauważono, że nie mamy już czasu, a półtora roku zostało bezpowrotnie stracone.
Na koniec posiedzenia Przewodniczący Władysław Stanisławski zaproponował, by zebrać w najbliższym czasie wszystkich radnych i zastanowić się nad tym, co należy robić.
Spotkanie odbyło się w ostatni poniedziałek. Radni zjawili się w komplecie. Nastroje były jednak minorowe. Nie pomógł nawet urzędowy optymizm starościny „Bukietowej”, która próbowała tchnąć entuzjazm i odbudować wiarę (złudną) w oddłużenie Szpitali przez rząd. Nikt tego – dotąd bakcyle, który zmienił się w krętka bladego – nie łyknął. Koalicja wpadła na kolejny pomysł. Miał on polegać na powołaniu komisji, która zajmie się przekształceniem Szpitala. Wobec tego pomysłu zdziwienie wyraził radny Marek Hołtra. Stwierdził on, że statutowym organem do nadzoru nad Szpitalem i dokonywaniem na tym organizmie zmian jest Zarząd Powiatu. Wobec tego, że Zarząd nie daje sobie z tym problemem rady radny Hołtra zaproponował, by podał się on do dymisji. Wygłosiwszy te oświadczenie Marek Hołtra zabrał papiery i opuścił salę obrad.
Pragnienie pracy w komisji wyraził natomiast radny z ramienia „SamejBronki” Tadeusz Podwiński. Nie wzbudziło to niczyjego zdziwienia, bowiem jak wiadomo członkowie „SamejBronki” są uniwersalni i wszechwiedzący. Każdy z nich to potencjalny kandydat na nobla we wszystkich dziedzinach, pod warunkiem , że ludzie pozbędą się rozumu. Ostatnio Tadeusz Podwiński kontrolował nasz Szpital i wraz z Edwardem Szendrykiem. Plonem kontroli był protokół, w którym koronnym zarzutem niedbalstwa była niezamykana furtka w ogrodzeniu szpitalnym. Duży sukces!
Radny Podwiński próbował skusić do udziału w komisji radnego Kazimierza Boguckiego, który stanowczo odmówił przyjęcia tego zaszczytu. Radny Bogucki również stwierdził, że komisja nie ma sensu, bo odpowiedzialność za Szpital ponosi Zarząd Powiatu, który jest winien wszystkim zaniedbaniom, bo nie nadzorował pracy Szpitala ani też tego, co się tam dzieje. Zarzucił Zarządowi bierność i oczekiwanie na oddłużeniowy cud. Z dziecinną łatwością rozszyfrował pomysł powołania komisji. Jest to wybieg, by ratować Zarząd i obarczyć opozycje odpowiedzialnością za katastrofę Szpitala oraz wmanewrować ją w bolesne działania restrukturyzacyjne. Przeciw uczestnictwu i powoływaniu komisji wypowiedzieli się też radni Grażyna Zygan – Zeid oraz Jan Kalinowski. Nieoczekiwanie dla wszystkich głos zabrał Marek Biernacki – radny koalicji. I tu eksplodowała bomba. Spokojnie i bez emocji Marek Biernacki poparł opozycję mówiąc: „nie widzę sensu powoływania komisji”. Na końcu wystąpienia wezwał Zarząd do ustąpienia. W ten sposób nieoczekiwanie dla wszystkich zebranie dobiegło końca.
Te dwa zebrania uświadomiły wszystkim, że w powiecie nastąpiła wyraźna dekompozycja obozu dotąd rządzącego. Zmarnowaliśmy dwa lata i znaleźliśmy się w fatalnej sytuacji. Zamiast liczyć na siebie liczyliśmy na cud. Cud nie nastąpił. Zarząd Powiatu okazał się najbardziej marnym w historii naszej powiatowej samorządności. Starościna tragiczną farsą. Te ekipa może tylko żałować jednego. Gdyby była olimpiada w zaciąganiu kredytów, to złoty medal olimpijski mieliby murowany. Niestety, takiej olimpiady nie ma.
Czy jednak mają tyle honoru, by złożyć rezygnację skoro przez te dwa lata niczego nie zrobili? Członek Zarządu Stefan Mrówka na tym spotkaniu zgłosił publicznie pragnienie poddania swojej osoby – jako członka Zarządu – ocenie Rady Powiatu. Dobrze, że radny Mrówka zachował w sobie zdolność do refleksji nad swoimi czynami.
Można zadać sobie pytanie: jak zachowają się pozostali członkowie Zarządu? Co zrobi Teresa Sibilak, która tak nieopatrznie zgodziła się zostać członkiem Zarządu, gdy widać było gołym okiem, że sprawy zmierzają w złym kierunku. Czy wicestarostę Tadeusz Bireckiego będzie trzeba odspawywać od stanowiska, na którym zawiódł tego, który go protegował – Władysława Stanisławskiego. Czy Jan Sowa w końcu zrozumiał, że szczytem jego możliwości jest bycie radnym, ale do swojego i naszego dobra nie powinien zasiadać tam, gdzie niezbędna jest wiedza i kompetencja?
Czy do Beaty Pony dotarło, że wspaniale może się sprawdzić jako np. przedszkolanka, ale absolutnie nie nadaje się do polityki, bo dobry Bóg „uszczknął” jej nieco talentów w tym kierunku? Czy starościna poda się do dymisji i 10. lecie naszego powiatu będziemy obchodzili w lepszych nastrojach?
I najważniejsze pytanie. Pytanie do Władysława Stanisławskiego. Czy wykorzystamy szansę, by stworzyć Zarząd Powiatu złożony z ludzi kompetentnych i nie umoczonych w poprzednich kadencjach. Czy przyłączy się Pan do nowej rodzącej się koalicji, w której nie będzie „SamejBronki” i wiecznych członków Zarządu? Czy przełamie Pan w sobie niechęć do kilku ludzi i dla dobra nas wszystkich zechce Pan z nimi podjąć współpracę, która może – ale nie musi! – dać nam wszystkim nadzieję na lepsze czasy?
Obliczono, że mamy jakieś 10% szansy, by uratować Szpital. Każda ekipa, która przejmie bajzel w Starostwie nie będzie mogła obiecać niczego ponad „pot i łzy”. Każdy członek tej ekipy narazi się wielu ludziom. Jest jednak nadzieja, że na końcu tego tunelu zobaczymy światło.

Rezygnacja

Wiceprzewodniczący Rady Powiatu – Marek Biernacki – skierował w dniu wczorajszym (29 .10.2008) pismo do Przewodniczącego Rady Powiatu Władysława Stanisławskiego. W piśmie tym czytamy: „Składam rezygnację z funkcji wiceprzewodniczącego Radym Powiatu w Górze. Decyzja moja spowodowana jest brakiem zaufania co do skuteczności działań Zarządu Powiatu. Proszę o przedstawienie niniejszego pisma na najbliższym posiedzeniu Rady Powiatu”. Podpis: Marek Biernacki.

środa, 22 października 2008

Grzmiący Edward

Po czterech miesiącach odbyło się wczoraj posiedzenie Rady Społecznej SP ZOZ. Organ ten powinien – wg statutu i ustawy – zbierać się raz na 3 miesiące, ale naszym jaśnie panującym do łba nie przychodzi, by przestrzegać tego prawa. Z ustawy przewodniczącym tego gremium jest zaufany człowiek Przewodniczącego Władysława Stanisławskiego i Wacława Berusa – Beata „Bukietowa„ Pona.
Porządek obrad był skromny. Przed zebranymi postawiono dwie sprawy, które mieli zaopiniować. Były nimi zaakceptowanie darów Fundacji Polsat, która postanowiła nieco wesprzeć sprzętowo nasz Szpital. Zebrani zaakceptowali dary bez zmrużenia oka i czekali, co dalej. W sprawach różnych głos zabrał były Przewodniczący Rady Powiatu – Edward Kowalczuk. Lekko poirytowanym głosem rozpoczął swoje show. Na wstępie stwierdził, że pytanie o przyjęcie darowizn można porównać do pytań z kategorii: „czy chcesz być młody i bogaty?” Następnie stwierdził, że jego – jako członka Rady Społecznej – interesuje sytuacja ekonomiczna Szpitala, kontraktowanie usług z NFZ, sytuacja prawna spółki. Edward Kowalczuk stwierdził też, że poprzednia dyrekcja Szpitala regularnie, raz w kwartale, przedstawiał Radzie Społecznej sprawozdanie finansowe Rp 01. Tego zwyczaju – dobrego – co podkreślił Edward Kowalczuk zaniechano z niejasnych dla niego przyczyn. Należy też dodać, iż każda próba zadania pytania na tematy finansów Szpitala była skazana na niepowodzenie. Na sali obrad nie pojawiła się ani dyrektor SP ZOZ Czesława Młodawska. Nie było też głównej księgowej naszego Szpitala. Starościna „Bukietowa” próbowała nawiązać polemikę z Edwardem Kowalczukiem. Stwierdziła, że: „czyści się sprawy związane ze spółką”. Powołano już prezesa spółki, którym została Czesława Młodawska. Uzupełniono też skład Rady Nadzorczej, do której Zarząd Powiatu dokooptował skarbnika powiatu oraz dwóch radnych powiatowych. „Bukietowa” recytowała z niejaką dumą te niewątpliwe osiągnięcia. Trafiła jednak amatorka na zawodowca. Edward Kowalczuk, który takie jak Pona zjada na śniadanie i szuka później czegoś bardziej pożywnego, z niezmąconym spokojem stwierdził, że przedstawione przez „Bukietową” sprawy mają się zgoła inaczej. Zalecił radnym, którzy są członkami w spółce, by ten fakt ukryli przed opinią publiczną a szczególnie nadzorem prawnym wojewody. Wyjaśnił, że fakt zasiadania przez radnego w spółce, w której powiat ma 100% udziałów jest wystarczającym powodem do ogłoszenia wygaśnięcia ich mandatów. Stanowi to naruszenie tzw. „ustawy antykorupcyjnej”. Następnie stary polityczny lis wyraził zdziwienie i ubolewanie, że obecni na sali obrad członkowie Zarządu Powiatu – Jan Sowa i Stefan Mrówka – którzy w Zarządzie Powiatu są drugą kadencję o tym nie wiedzą. „Jest to rzecz tak oczywista” – stwierdził E. Kowalczuk – „że nie chce się wierzyć, ze wy o tym nie wiecie”. „Bukietowa” obiecała pytającemu, że sprawą zajmą się prawnicy powiatu. Tu pozwolę sobie zauważyć, że chyba nie prawnicy powiatu, ale wojewody. Zresztą, co za różnica kto doniesie? Zawsze ja!
Edward Kowalczuk próbował wyjaśnić, że prezes spółki będzie jednocześnie dyrektorem Niepublicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej, który powołuje i kontroluje dyrektora NZOZ – u. Innym słowy: w sytuacji, gdy prezesem spółki jest obecna dyrektorka Szpitala, to ona też będzie dyrektorem Szpitala. Ot, takie rosyjskie matrioszki przeniesione na górowską glebę przez Przewodniczącego Stanisławskiego, „Bukietową”. Urodzonego Dyrektora, Sowę, Mrówkę, kadrowego Berusa i inne poczciwiny nie grzeszące wiedzą, rozumem o urodzie nie wspomnę.
Temat programu naprawczego dla Szpitala poruszył radny Kazimierz Bogucki. Opisałem Państwu ten program w ostatnim poście. „Bukietowa” odrzekła radnemu Kazimierzowi Boguckiemu, iż jest on „nieaktualny”. Patrzcie Państwo jakie życie jest dynamiczne. Ledwie 29 września program naprawczy wpłynął do Starostwa a już nieaktualny. A pieniądze zapłacone za jego zrobienie też się zdezaktualizowały? Ja myślę, że wraz z dezaktualizacją programu naprawczego trzeba – koniecznie! – zdezaktualizować „Bukietowa” i jej spółkę.
Radny Marek Hołtra stanowczo zażądał dostarczenia sprawozdania finansowego z działalności Szpitala za ostatnie III kwartały, tak by przygotowane one zostało na najbliższy czwartek na Komisję Finansów. Marka Hołtrę zaciekawił również fragment pisma dyrektor Młodawskiej, która wyjaśniła, iż Szpitalowi: „na dzień 13.10.2008 jednostka ze środków z kredytu udzielonego w sierpniu 2007 posiada do dyspozycji 2.302.059 zł zgodnie z aneksem do umowy kredytowej będzie możliwe do uruchomienia po spełnieniu przez SP ZOZ i poręczyciela warunków określonych w §4 aneksu do umowy kredytowej”. Radnego Hołtrę szczególnie zaciekawił ów §4. Panują bowiem w rządzącej ekipie takie obyczaje, że wszystko co związane z finansami jest tajemnicą. Nikt – poza wąskim gronem – nie wie na czym stoimy. Mam dla Państwa takie pytanie: ile Szpital ma środków do wykorzystania z kredytu? Szkoda, że z wykorzystania pieniędzy publicznych robi się tajemnicę a z własnej głupoty nie. Wolałbym, by było odwrotnie. A Państwo?
Za puentę całej sytuacji niech posłużą słowa jednego z radnych, który jest członkiem Rady Nadzorczej spółki. Tadeusz Podwiński schodząc po schodach ze smutkiem stwierdził: „Nie miałem z tego złotówki a będę miał kłopoty”.

Zmiana

Nastąpiła zmiana miejsca spotkania z ks. Tadeuszem Isakowiczem - Zaleskim. Z tym niezwykłym człowiekiem będą mogli spotkać sie Państwo w niedzielę 26 października w naszym Domu Kultury o godzinie 17,00. Organizarorzy przepraszają za zmianę i zapraszają gorąco wszystkich na spotkanie.

wtorek, 21 października 2008

Czar piłki nożnej

Zapraszam na mój nowy blog, do którego link znajduje się po lewej stronie. Na nowej stronie będziecie mogli Państwo przeczytać informacje o wydarzeniach w naszej powiatowej piłce nożnej. Życzę przyjemnej lektury."

Człowiek niezwykły


PCDNiPPP w Górze zaprasza na spotkanie autorskie z ks. Tadeuszem Isakowiczem - Zaleskim, autorem słynnych książek: „Księża wobec bezpieki”, „Moje życie nielegalne” i najnowszej: „Przemilczane ludobójstwo na Kresach". W czasie trwanie spotkania będzie można nabyć te książki i otrzymać pamiątkowy wpis od autora.
Spotkanie odbędzie się o godzinie 17,00 w czytelni Biblioteki Pedagogicznej w Górze, przy pl. Bolesława Chrobrego 27.
Tadeusz Isakowicz-Zaleski, pseud. Jacek Partyka, Jan Kresowiak, Ksiądz Robak (ur. 7 września 1956 w Krakowie) – polski Ormianin, duchowny katolicki obrządków: ormiańskiego i łacińskiego, działacz społeczny, opozycjonista w okresie PRL, poeta.
Urodził się w 1956 w Krakowie. W okresie nauki w liceum związał się z ruchem oazowym, a po ukończeniu szkoły średniej wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie. W 1975 jako kleryk został powołany do odbycia służby wojskowej. Pod koniec lat 70., będąc w seminarium, współredagował podziemne pismo "Krzyż Nowohucki" oraz działał w Studenckim Komitecie Solidarności. W 1977 debiutował jako poeta na łamach Tygodnika Powszechnego. Od 1980 zaangażował się w działalność NSZZ "Solidarność". W 1983 uzyskał święcenia kapłańskie i skierowany został na studia do Papieskiego Kolegium Ormiańskiego w Rzymie. Nie otrzymał jednak trzykrotnie paszportu ze względu na współpracę z podziemną Solidarnością. Związał się z prowadzonym przez ks. Kazimierza Jancarza Duszpasterstwem Ludzi Pracy w parafii św. Maksymiliana w nowohuckich Mistrzejowicach. Brał udział w prowadzonych tam czwartkowych Mszach za Ojczyznę.
Przez całe lata 80. był represjonowany przez Służbę Bezpieczeństwa. W 1985 został dwukrotnie ciężko pobity przez funkcjonariuszy SB. Pierwszy raz, w Wielką Sobotę w rodzinnej kamienicy przy ul. Zyblikiewicza. Po raz drugi został napadnięty 4 grudnia w klasztorze Sióstr Miłosierdzia Bożego przez funkcjonariuszy SB przebranych za sanitariuszy pogotowia ratunkowego.
W 1988 brał udział jako duszpasterz robotników w strajku w Hucie im. Lenina. Jednocześnie zaangażował się w działalność dobroczynną i pomoc niepełnosprawnym. W 1987 współzakładał Fundację im. św. Brata Alberta zajmującą się pomocą osobom upośledzonym, prowadzącą schronisko w podkrakowskich Radwanowicach. Obecnie jest prezesem Fundacji.
Jego prześladowania przez SB stały się kanwą filmu Macieja Gawlikowskiego Zastraszyć księdza.
Za swoje zasługi, 3 maja 2006 odznaczony przez prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
We wrześniu 2007 Rzecznik Praw Obywatelskich przyznał ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu Nagrodę Rzecznika Praw Obywatelskich im. Pawła Włodkowica "za odwagę w występowaniu w obronie podstawowych wartości i prawd nawet wbrew zdaniu i poglądom większości”.
Kawaler Orderu Uśmiechu (1997). Współpracownik "Tygodnika Powszechnego”, laureat przyznawanego przez "TP" Medalu św. Jerzego. Od 2007 jest felietonistą Gazety Polskiej.
W lutym 2006 wystąpił z postulatem ujawnienia konfidentów SB działających wśród duchowieństwa archidiecezji krakowskiej. Sam badał dokumenty Służby Bezpieczeństwa, które jako poszkodowany otrzymał z Instytutu Pamięci Narodowej. Jego działania wywołały wiele dyskusji na temat lustracji w polskim Kościele oraz spotkały się z wrogością części środowisk kościelnych. Wielokrotnie bezskutecznie zwracał się do krakowskiej Kurii Metropolitalnej o zajęcie stanowiska i pomoc w opracowywaniu dokumentów. Po długim okresie oczekiwania metropolita krakowski, arcybiskup Stanisław Dziwisz zdecydował o powołaniu komisji "Pamięć i Troska", która miała zająć się problemem inwigilacji krakowskiego duchowieństwa w okresie PRL.
Jako zwolennik ujawnienia tajnych współpracowników SB działających w środowisku krakowskich duchownych, wobec dalszej bierności władz kościelnych oraz nowopowstałej komisji "Pamięć i Troska", planował przedstawienie wyników swojej pracy badawczej na konferencji prasowej, która odbyła się 31 maja 2006. Po zakazie zajmowania się kwestią współpracy duchownych z SB wydanym przez krakowską kurię (zastosowano wobec niego środki karne z działu sankcje kościelne – kanon 1339) zrezygnował z tego zamiaru mówiąc: „Przyjmuję tę decyzję w duchu posłuszeństwa wobec metropolity, do którego zawsze miałem i mam szacunek.
22 czerwca 2006 odbyło się spotkanie księdza Zaleskiego z kardynałem Dziwiszem, po którym arcybiskup zapewnił, że ksiądz Zaleski może kontynuować swoje badania. Jednak kilka miesięcy później arcybiskup ponownie zdyscyplinował kapłana. 1 października ks. Isakowicz-Zaleski otrzymał od arcybiskupa polecenie powstrzymania się od publicznych wypowiedzi o kontaktach i współpracy niektórych duchownych ze Służbą Bezpieczeństwa. W opinii krakowskiej kurii ksiądz Isakowicz-Zaleski „poważnie nadużył zaufania”, a jego działalność „wypacza obraz kapłana”. Sam ksiądz ogłosił gotowość do podporządkowania się decyzji kurii. Jednocześnie decyzja władz archidiecezji wywołała wiele kontrowersji wśród obserwatorów i komentatorów życia Kościoła katolickiego w Polsce. 13 października 2006 ksiądz Isakowicz-Zaleski dowiedział się również, że wygasły jego uprawnienia duszpasterza Ormian, które jednak przywrócono mu miesiąc później.
Rezultatem badań prowadzonych przez księdza w oparciu o dokumenty zgromadzone przez IPN jest książka pt. "Księża wobec bezpieki na przykładzie diecezji krakowskiej", która ukazała się 28 lutego 2007 nakładem wydawnictwa Znak. W książce tej, obok udokumentowanych przypadków współpracy księży diecezji krakowskiej z aparatem represji PRL, przedstawił przypadki heroicznego oporu i nie uleganiu presji SB, opisał także przypadki zerwania podjętej z SB współpracy oraz wspierania opozycji przez polskich duchownych katolickich. Za tę pracę w listopadzie 2007 ksiądz Zaleski otrzymał Nagrodę Literacką im. Józefa Mackiewicza.
Działania księdza Zaleskiego budzą duże emocje wewnątrz samego duchowieństwa – w odpowiedzi na jego walkę o dekomunizację Kościoła w Polsce prymas Józef Glemp nazwał go szukającym sensacji "nadUbowcem", za co później przepraszał. Sam Tadeusz Isakowicz-Zaleski uważa, że w Polsce istnieje wrogie mu lobby antylustracyjne reprezentowane jego zdaniem m.in. przez abpa Józefa Życińskiego, abpa Tadeusza Gocłowskiego i bpa Tadeusza Pieronka.
Publikacje
"Oblężenie" (1981) - tomik poezji wydany w podziemiu pod pseudonimem Jacek Partyka
- "Wspomnienia" (1985) - tomik poezji wydany w podziemiu pod pseudonimem Jan Kresowiak
- "Morze Czerwone" (1988) - tomik poezji wydany w podziemiu pod pseudonimem Jan Kresowiak
- "Świętych obcowanie" (1993) - tomik poezji
- "Słownik biograficzny księży ormiańskich i pochodzenia ormiańskiego w Polsce w latach 1750-2000" (2001)
- "Arcybiskup ormiański Izaak Mikołaj Isakowicz "Złotousty" : duszpasterz, społecznik i patriota 1824-1901" (2001)
- "Wiersze" (2006)
-"Księża wobec bezpieki na przykładzie archidiecezji krakowskiej" (2007)
- "Moje życie nielegalne" (2008)
- "Przemilczane ludobójstwo na Kresach" (2008)

poniedziałek, 20 października 2008

Chwila prawdy

Leży przede mną „Program naprawczy SP ZOZ w Górze”. Autorzy tego 92. stronicowego opracowania nie są jeszcze znani. Trzeba na początku stwierdzić, że opracowanie jest rzetelne i wyczerpujące. Przedstawione w nim zostały dane liczbowe dotyczące aktualnej sytuacji ekonomicznej Szpitala oraz plan działań naprawczych, których celem jest uzdrowienie finansów tej jednostki.
Przyglądnijmy się podstawowym danym na temat Szpitala. Szpital ma 127 łóżek, cztery oddziały i prowadzi 2 poradnie specjalistyczne. W opracowaniu czytamy: „Analizując wskaźniki i dane statystyczne za lata 2006 – 2007 należy stwierdzić, iż nie uległy one istotnym zmianom. Przy obecnie deklarowanej liczbie łóżek wskaźnik obłożenia Szpitala w podstawowych oddziałach (bez ZOL) jest niski i w roku 2006 wyniósł 44,41% a w roku 2007 – 43,27%. Nieco ponad 50% spośród ogółu hospitalizowanych stanowili pacjenci leczeni w oddziałach zabiegowych. Przeciętny czas pobytu pacjenta wyniósł 4,54 doby”. Co z tego wynika? Autorzy wyciągają następujące wnioski: „należy stwierdzić, iż obłożenie Szpitala dalekie jest od uznawanego za optymalne, za które przyjmuje się obłożenie powyżej 85%. Niski poziom wykorzystania łóżek świadczy o niedostosowaniu potencjału usługowego Szpitala do realiów rynkowych i jest jedną z istotnych przyczyn podnoszenia nadmiernie wysokich kosztów funkcjonowania w stosunku do uzyskiwanych przychodów”. Największe obłożenie w Szpitalu występuje na oddziale ginekologiczno – położniczym i w roku 2007 wynosiło ono 54,16%. Na oddziale wewnętrznym wskaźnik ten w 2007 roku wynosił 52,74; oddział dziecięcy – 41,27 a chirurgiczny – 30,21.
Pomimo wzrostu wartości kontraktu w roku 2008 „w porównaniu z poprzednimi latami nie przyczyniło się to do istotnego wzrostu ogólnej liczby hospitalizowanych, ani nie wpłynęło na wzrost wskaźnika wykorzystania łóżek”. Analizując te zjawisko autorzy zauważają, że być może związane jest ono z: „przekazywania ciężko chorych pacjentów do ościennych ośrodków i stanowić o niewielkiej roli jednostki w regionalnym systemie lecznictwa stacjonarnego”.
W rozdziale dotyczącym analizy kosztów funkcjonowania Szpitala wykazano, iż w 2007 roku nastąpił wzrost kosztów funkcjonowania Szpitala o 10,5% w porównaniu z rokiem 2005. Jest to kwota rzędu 931 tysięcy złotych. Na ten wzrost złożyły się: ponad 20% wzrost kosztów osobowych, wzrost 0 26% kosztów usług obcych, wzrost kosztów zużycia materiałów i energii – 8,6%.
Na obniżenie kosztów działalności, które byłyby bez tego wyższe miał wpływ: „coroczny spadek kosztów amortyzacji oraz spadek kosztów podatków i opłat. Spadek wartości amortyzacji świadczy o dekapitalizacji majątku jednostki i braku zdolności jego odtworzenia”.
Autorzy zauważają, że nastąpił wzrost zużycie wody, energii elektrycznej i materiałów w okresie od stycznia do kwietnia 2008 roku i w związku z powyższym postulują: „wzrost zużycia wody, środków czystości oraz paliwa wymaga szczególnego nadzoru”.
Autorzy opracowania zajęli się kosztami pracy na poszczególnych „ośrodkach przychodowych”. Dokonana przez nich analiza wykazuje, że najwyższe koszta pracy występują w Pogotowiu Ratunkowym. Tam aż 82,76% kontraktu z NFZ pochłaniają płace, których roczna wysokość wynosi 1.457.446 zł. Koszt leczenia pacjentów w Pogotowiu Ratunkowym stanowi kwotę – 24.705 zł.
„Największy udział w kosztach pracy wśród wszystkich ośrodków przychodowych generuje Dział Pomocy Doraźnej (25,94%)” – konkludują autorzy opracowania i dodają: „największy udział kosztach utrzymania spośród wszystkich ośrodków przychodowych ma Pogotowie Ratunkowe (21,59%).
Analiza nie pozostawia tez złudzeń, co do rzekomego odzyskiwania przez Szpital równowagi finansowej. Czytamy: „Należy jednak zaznaczyć, iż dodatni wynik na sprzedaży spowodowany jest zaliczeniem przez jednostkę do przychodów kwot wynikających z wykonanych w okresie do kwietnia 2008 świadczeń ponad limit na łączną kwotę 667.646 tys zł”. I dalej: „Dlatego wynik za okres 4 miesięcy br. nie oznacza odzyskania przez jednostkę równowagi finansowej w dłuższej perspektywie, z racji tego, iż dla utrzymania takiego trendu konieczne stałoby się kolejne zwiększenie do końca br. wartości i limitów na kwotę łączną ok. 1 mln zł, co realnie odpowiadałoby dodatkowemu blisko 18% wzrostowi umowy kontraktowej zawartej z NFZ na świadczenia w zakresie lecznictwa stacjonarnego”.
W opracowaniu dokonano również analizy zatrudnienia w Szpitalu i stwierdzono: „należy stwierdzić, iż jego poziom jest nieadekwatny do posiadanego kontraktu i odbiega od wielkości zatrudnienia istniejącej w jednostkach bilansujących swoja działalność. Nadmiar etatów widoczny jest zarówno w sferze administracyjno – gospodarczej, jak również w personelu medycznym”.
Dokonano również analizy przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia brutto uzyskiwanego w poszczególnych grupach zawodowych. I tak w roku 2007 przeciętne wynagrodzenie anestezjologów wynosiło 8647,50 zł; w roku 2008 – 12,101,67 zl. Wynagrodzenie techników medycznych wzrosło z 1794,50 zł w 2007 roku do 2286,67 zł w 2008. Pielęgniarki i położne w roku 2007 otrzymywały średnio brutto 1479,22 zł a obecnie 2219,09 zł. Znacząco podwyżkę otrzymali też dyspozytorzy; z 1955 zł w 2007 roku do 2382,33 zł w tym roku. Z analizy wynika, że: „największy wzrost wynagrodzeń w ramach umów o pracę nastąpił w grupie pielęgniarek oraz w dziale obsługi”. Czytamy następnie: „autorzy zwracają uwagę, iż dane zawarte w tabeli nie zostały ostatecznie zweryfikowane z powodu braku dostarczenia przez jednostkę odpowiednich zestawień”. W odniesieniu do umów kontraktowych w opracowaniu zauważono: „ilość oraz koszty tych umów w ostatnim półroczu uległy zdecydowanemu zwiększeniu w porównaniu z rokiem 2007. Koszty umów kontraktowych wzrosły w I półroczu br. ponad 2,5 – krotnie , natomiast koszty umów zleceń o 1,5 raza”. Podsumowanie wysokości wynagrodzeń jest następujące: „należy zauważyć, iż łączne koszty umów zawieranych w formie pozaetatowej stanowią w br. równowartość 25,19% kosztów osobowych. Natomiast całkowite koszty ponoszone na wynagrodzenia i umowy kontraktowe są bardzo wysokie i stanowią 78% kosztów rodzajowych”.
W kolejnej części opracowania autorzy zajęli się analizą działań, które maja przynieść obniżenie kosztów a więc oszczędności. I tu wychodzi wiele dziwnych spraw. Weźmy taka pracownie RTG. Okazuje się, że koszty tej pracowni są wyjątkowo wysokie. Aż 73,84% stanowią koszty osobowe. Statystyczny przeciętny koszt badania przeprowadzonego w naszej pracowni RTG dla naszego Szpitala wynosi 78,7 zł. Dla porównania zestawiono koszt wykonania takiego badania dla kogoś spoza Szpitala. Okazuje się, iż taki zleceniodawca płaci 19,19 zł. Jak stwierdzają autorzy: „w dobrze zorganizowanych jednostkach koszt badania wewnętrznego równy jest kosztowi badania zewnętrznego”. Ponadto – stwierdza opracowanie – „w br. obserwowany jest dalszy wzrost średnio – miesięcznych kosztów funkcjonowania pracowni RTG o 28,71%”.
Oddział chirurgiczny wygenerował w roku 2007 największą stratę – 511.955 zł. „Uwagę zwraca niski i zmniejszający się wskaźnik obłożenia” – stwierdza się w opracowaniu. Zmniejsza się liczba pacjentów, ale następuje wydłużenie czasu ich pobytu w Szpitalu, co przynosi straty. Na oddziale zauważalny jest: „przerost zatrudnienia skutkujący zwiększonymi kosztami osobowymi, nieadekwatnymi do wielkości posiadanego kontraktu”. Wysokie koszty wiążą się – jak zauważają autorzy – z niskim wskaźnikiem łóżek efektywnie wykorzystywanych – 11,47%. Wynika z tego, iż na 1 łóżko przypada 0,96 pielęgniarki, co podsumowują autorzy stwierdzając: „odbiega to od wartości rejestrowanej w jednostkach bilansujących swoja działalność, świadcząc wręcz przeciwnie o dużym komforcie związanym z posiadanym personelem średnim”. Wg autorów opracowania powinno tam pracować nie 4 a 3 lekarzy, nie 13 a 12 pielęgniarek, nie 1 a zero magistrów od rehabilitacji, nie dwie a 1, 5 salowych. Oddział obejdzie się również bez sekretarki. Te pociągnięcia maja przynieść oszczędność 108.121 tys rocznie.
Cięć należy dokonać również na oddziale ginekologiczno – położniczym. Słabe obłożenie łóżek powoduje, że realnie jedno łóżko rzeczywiście wykorzystywane obsługuje 1,26 pielęgniarki. Za dużo jest tam o 1 lekarza (4), o jedną pielęgniarkę (14), 1 salowa (2). Po restrukturyzacji zatrudnienia zaoszczędzimy rocznie 139.338 zł.
Reformy wymaga też blok operacyjny. Aż 78,5% kosztów to koszty osobowe. W bieżącym roku jest to kwota 850 tys zł. Leki, sprzęt medyczny oraz środki jednorazowego zużycia stanowią 9,94% całości kosztów. Tendencja do wzrostu kosztów osobowych ma miejsce również w: „pierwszych miesiącach br. blisko 41% wzrost kosztów osobowych, który jest nieadekwatny do wzrostu kontraktu Szpitala”. Na bloku operacyjnym zatrudniony jest 1 lekarz, 9 pielęgniarek i 1 salowa.
Myślę, że starczy Państwu tych danych. Nie jest wesoło. Sytuacja jest zgoła odmienna od tej, która przedstawiano radnym i społeczeństwu, jak to miało ostatnio miejsce w telewizji wrocławskiej. Jest bardzo źle. Jak bardzo, o tym jutro.

piątek, 17 października 2008

Kapuściane wampiry

Jak Państwo zauważyli, dawno nie pisałem o moich największych „pupilkach”, czyli „SamejBronce”. Tą niedorzeczną formację pochłonęła historia i z tego niebytu nie ma szans ta zgraja się podnieść. Są jednak epigonii tego zajobstwa, którzy jeszcze obecnie udają że istnieją i mają coś do powiedzenia.
Wiadomym powszechnie jest, że „SamaBronka” na terenie powiatu górowskiego nie istnieje. Z minionej potęgi nie pozostało nic. Mówi się, że obecnie „SamaBronka” w powiecie górowskim liczy 1 i ½ członka. Tym całym, pełnym członkiem jest jej przewodniczący – Wacław Berus. Połową członkostwa pochwalić się może połowica Wacława Berusa – Anna Berus. Wieść gminna głosi, że Wacław Berus chciał karnie wylać swoją synogarlicę z tej śmiechu wartej organizacji, ale w porę się zorientował, że nie będzie miał do kogo pisać okólników i – co najważniejsze – nie będzie miał mu, kto czytać na dobranoc statutu „SamejBronki” i „Pism zebranych” niejakiego Leppera.
Niemniej Wacław Berus udziela się publicznie. Jego ulubionym miejscem, na którym głosi swoje tzw. „poglądy”, stał się blog jednego z leszczyńskich działaczy tej kretyńskiej partii – Macieja Papieża.
Dzisiaj przeczytałem na tymże blogu posty dotyczące budowy boiska „Orliki”. Autor – rzecz jasna – w czambuł potępia pomysł budowy tego boiska u nas. W poście zatytułowanym: „Nie ma na szpital - jest na puste boisko” przeczytać można takie oto durnoty: „Władza gminy z pilnością prowincjonalnego uczniaka wpatrzyła się w nowe wiatry płynące z Wrocławia i bez względu na koszty (które grubo przekroczyły deklarowany milion zł) wiernie przystąpiła do realizacji propagandowego punktu kolejnej już partii Tuska - boisko w każdej gminie”.
Zacznijmy od kosztów. Koszt boiska wyniósł 1.334 tys zł. Dotacje na budowę boiska otrzymaliśmy w kwocie 666 tys zł. Wkład własny gminy – 668 tys. zł. To fakty. Nikt nigdy nie mówił, że boisko będzie kosztowało milion zł. Tu Papież kłamie jak z nut fałszywej partytury.
Sprawa druga. Czy jesteśmy wpatrzeni we Wrocław? Jasne, że tak! A w co kurwa mamy być wpatrzeni?! W Pyrlandię?! Jesteśmy Dolnoślązakami i Wrocław to nasza duma. Pragnę też przypomnieć, co zawsze przypomina mój i naszego miasta przyjaciel rodem z Leszna - Damian, iż w czasach gdy w Górze był ratusz i rynek, i szkoła, to dzikie świnie grasowały po obecnym leszczyńskim rynku. Tu pytam: komu to przeszkadzało?!
Domorosły specjalista od kosztów budowy „Orlików” nawiązał w swoim poście do Pogorzeli, która zrezygnowała w z budowy boiska. Post na ten temat również znajdziecie Państwo na blogu niejakiego Papieża. Napisał w nim: „Okazuje się, że w żaden sposób nie da się zbudować takiego kompleksu sportowego za 1 mln zł. To mrzonka ekonomiczna. Bliższa rzeczywistości jest cena dwukrotnie wyższa”. No i proszę! Takie zaradne a obliczyli, że „Orliki” dwa baniaki będą kosztowały. A w Górze 1,334 tys wyszło! Kto lepiej liczy?! Kto zaradniejszy i bardziej gospodarny?!
Powróćmy do tytułu postu: „Nie ma na szpital - jest na puste boisko”. Państwo widzicie – jasnowidz! On już wie, że boisko będzie puste a pieniądze zmarnowane.
Tęga głowa! Mąż stanu na miarę członka „SamejBronki” rzecz jasna i Wacława Berusa. Obaj, to nieodrodne dzieci śniegowych bałwanków, bo wątpię czy test genetyczny potwierdziłby istnienie ludzkiego DNA. Chyba, że w wodzie w mózgu, ale to raczej byłoby DNA pierwotniaków.
Na tym samym blogu niejaki Papież ubolewa nad losem naszego Szpitala. Bohaterem wypowiedzi jest oczywiście zapomniany radny wojewódzki – Wacław Berus. Na początek Papież częstuje Czytelników niewybrednym kłamstwem: „Dług tej placówki przekracza 40 mln zł, ale już nie powiększa się”.Kolejny ekonomiczny cud członka „SamejBronki”. Od listopada 2007 roku Szpital nie płaci ZUS – u a dług się nie powiększa! Bardzo interesująca teoria ekonomiczna oparta oczywiście na przesłankach naukowych, jakich dostarczyli Lepper, Stachu Łyżwiński (ciekawe czy Berus i Papież paczki mu posyłają?). „Apaszka” Kalata, Filipek i cała reszta tych tytanów wiedzy i nauki na wspak.
A teraz jest najlepsze: „Jedyny przedstawiciele społeczności górowskiej w sejmiku dolnośląskim Wacław Berus, twierdzi, że gminy źle zrobiły. Uczyniono to głównie w interesie bogatych - którzy i tak już od dawna leczą się poza górowskim szpitalem. Odmowa pomocy ze strony gmin Ziemi Górowskiej może w efekcie doprowadzić do zamknięcia szpitala”.
Jak już Wacław Berus coś twierdzi, to faktycznie można umrzeć ze śmiechu. O ile wiem, to „jedyny przedstawiciele społeczności górowskiej w sejmiku dolnośląskim” nie był ani na spotkaniach dotyczących sprawy poręczenia kredytu, ani też na sesjach, podczas których wyczerpująco argumentowano negatywne stanowisko gmin w tej sprawie. Odmowa poręczenia kredytu była efektem analizy ekonomicznej, której dokonały gminy oraz niewiarą, że Szpital zarządzany w ten sposób można uratować. Jednym słowem: samorządy nie zdecydowały się na zmarnowanie pieniędzy swoich wyborców.
Ale skąd ma o tym wiedzieć Wacław Berus, którego wiedza na te tematy zatrzymała się na październiku 2007 roku, gdy był ostatni raz na sesji Rady Powiatu. Trzeba Państwu wiedzieć, że Wacław Berus tak interesuje się naszymi samorządami, jak świnia obserwacją pulsarów. Od czasu, gdy z interesu wykiwał go Boski Przewodniczący Władysław Stanisławski animusz Berusa znacznie zmalał. Raz usiadł do stołu z Przewodniczącym, kiedy ten w przypływie łaski dopuścił go do roli Głównego Kadrowego w Powiecie i myślał, że już zawsze tak będzie. I tu się łudził naiwny! Przewodniczący wyssał go jak cytrynkę i, gdy została już tylko skórka, wypluł mówiąc – A fe, ale to niesmaczne!
I tak dochodzimy do końca rozważań o wszechogarniającej głupocie i niewiedzy. I tak przesadziłem z długością posty, którego wielkość nijak się ma do śmieszności tych dwóch „polityków”. Chodziło mi jednak o co innego. Proszę popatrzeć komu wybranka Przewodniczącego Władysława Stanisławskiego – „Bukietowa” – dawała nasze pieniądze na utrzymywanie „Biuletynu Regionalnego”. Proszę patrzeć, jak Wacław Berus i Maciej Papież obsmarowują pospołu nas górowian. Są śmieszni i tylko idioci im uwierzą, to fakt. I wcale nie idzie tu o Papieża,. Który przecież kochać nas nie ma powodu, bo zabraliśmy mu 2500 zł, które dzięki Zarządowi Powiatu otrzymywał. Tu idzie o Berusa, któremu za takie numery nikt nie powinien ręki podać. Zresztą powinniśmy namówić Wielkiego Niemowę Sejmiku Dolnośląskiego do noszenia na głowie żelaznego hełmu. Dlaczego? Parafrazując imć Onufrego Zagłobę odpowiedzieć można tak: „bo kapusta z sagana najlepsza”.`

piątek, 10 października 2008

MKS "Pogoń" zaprasza

Złoili nam skórę

W środę (8 października) odbyło się na stadionie naszej „Pogoni” spotkanie w ramach II rundy Pucharu Polski w piłce nożnej.Od lewej: Marcin Symulewicz, Michał Makles, Daniel Karkocha, Arkadiusz Kiernicki, Daniel Gizicki, Maciej Bujko, Fortecki, Damian Dyc, Damian Małachowski, Na oficjalnej stronie klubu z Polkowic czytamy: „Górnik Polkowice rozgromił drużynę Pogoni Góra aż 8:0 w meczu pucharowym rozegranym na wyjeździe. Bramki dla zielono-czarnych zdobyli: Chrystian Serkies (dwie), Wojciech Jurak (dwie), Sebastian Burda, Robert Kaźmierczak, Marek Opałacz i Dawid Jasiński.” Aż przykro czytać! Po pierwszej połowie przegrywaliśmy 0 do 4. W drugiej połowie przeciwnicy włożyli nam jeszcze 4 razy piłkę do siatki i skończyło się tak, jak się skończyło.
Klub z Polkowic zamieszany był w aferę korupcyjną. 22 lutego 2007 w konsekwencji prowadzonego przez Wydział VI ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu śledztwa w sprawie afery korupcyjnej i na podstawie przekazanych 20 lutego z prokuratury materiałów, Wydział Dyscypliny PZPN wszczął postępowanie dyscyplinarne wobec sześciu polskich klubów piłkarskich. Oprócz Górnika objęto nim grające w Orange Ekstraklasie zespoły Arki Gdynia i Górnika Łęczna oraz występujące w drugiej lidze KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, Zawiszę Bydgoszcz S.A. i Podbeskidzie Bielsko-Biała.
Decyzją WD PZPN z 12 kwietnia 2007 roku Górnik Polkowice, występujący wówczas w ll lidze, w sezonie 2007/2008 miał zostać zdegradowany „o jedną klasę rozgrywek”, musiał zapłacić karę 50 tysięcy złotych i nowy sezon rozpocząć z dziesięcioma punktami ujemnymi [4]. Klub złożył odwołanie od tej decyzji, które zostało rozpatrzone 21 czerwca 2007 przez Związkowy Trybunał Piłkarski (organ wg nowego statutu PZPN zastępujący w kompetencjach rozwiązaną Komisję Odwoławczą). Podjęto decyzję o zaostrzeniu wymierzonych przez WD kar:
- degradacji z jednej do dwóch klas rozgrywkowych – do IV ligi
- kary punktowej – następny sezon rozpocznie z sześcioma punktami ujemnymi na koncie
- finansowej – do 70 tys. złotych.
Klubowi przysługiwało odwołanie do Trybunału Arbitrażowego działającego przy Polskim Komitecie Olimpijskim, z którego klub nie skorzystał.
Na pocieszenie można dodać, iż piłkarze z Polkowic za zwycięstwo nad naszym zespołem dostali 8000 zł do podziału. Władze polkowickiego klubu chyba naszą drużynę nieco przeszacowały.

Miłe złego początki

8 sierpnia zainaugurowały rozgrywki nasze młode siatkarki występujące w Lidze Dolnośląskiej Kadetek. Swój pierwszy mecz rozegrały w domu – w hali „Olimpia”. Rywalem naszych kadetek był zespół „Piasta” z Głogowa.Od lewej: Dariusz Lisiecki - trener kadetek, Agata Lisiecka (7), Agata Kulesza (9), Aleksandra Kubicka (3), Agata Nowakowska (6), Aleksandra Kubicka (2), Weronika Waleryś (8), Zuzanna Kasperska (4), Patrycja Kajzer (1), Ewa Ratu (10), Justyna Wnuk (w białej koszulce).
Nasze dziewczyny rozpoczęły mecz z dużym animuszem. W pierwszym secie pokonały rywalki 26 do 24. Set drugi wygrały 25 do 23.Później niestety było tylko gorzej. W secie trzecim rywalki okazały się zdecydowanie lepsze i pokonały górowskie kadetki różnicą aż 14 punktów (11 do 25). Nadzieja nie opuszczała jednak widowni, która sądziła, że to chwilowe załamanie naszych młodych siatkarek. Set czwarty dowiódł jednak niezbicie, że zła passa trwa. Przegraliśmy go w stosunku 16 do 25. Rozpoczął się decydujący o wyniku całego pojedynku taibrek. Przy bardzo głośnym dopingu publiczności nasze kadetki próbowały nawiązać walkę z głogowiankami. Niestety, okazało się, iż w środę zwycięstwo nie było nam przeznaczone. Przegraliśmy piątego seta wyraźnie – 6 do 15.Zwycięstwo głogowianek było w pełni zasłużone. Naszym dziewczyną brakowało koncentracji w decydujących momentach meczu, kondycji oraz wiary w możliwość pokonania groźnych rywalek. Spełniła się przy tym stara siatkarska zasada, że jak nie wygra się 3 do zera, to przegra 3 do 2.
Nie rozdrapujmy jednak szat. Nasze dziewczyny są jeszcze zbyt mało ograne w lidze kadetek. Poprzedni sezon grały w młodziczkach a liga kadetek to nieco inna bajka. Zespół jest młody i perspektywiczny. Miejmy nadzieję, że pod okiem dwóch znakomitych fachowców – Dariusza Lisieckiego i Krzysztofa Szmydyńskiego – dziewczyny się ograją i nabiorą pewności siebie, której w środę im zabrakło w decydujących momentach meczu. Życzymy powodzenia i liczymy na sukcesy.
W sobotę (!11 października) nasze kadetki zmierzą się na wyjeździe z zespołem TOP Bolesławiec.

Naga prawda

Marek Hołtra wytoczył ciężką artylerię przeciw starościnie Ponie. Przyznam się, że mu współczuję. Sam – jak Państwa informowałem – stoczyłem bój w sądzie z wicestarostą Bireckim. Proces był zamknięty dla publiczności, ale muszę stwierdzić, iż moja wygrana nie dała mi zbyt wielkiej satysfakcji. Na sali sądowej nie było bowiem przeciwnika – tak krótko mogę opisać swoje doznania z tego procesu. Radny Hołtra też jest w tej niezręcznej sytuacji, iż musi potykać z osobą, z którą jakikolwiek kontakt intelektualny jest z góry wykluczony. Biedna Pona!
Starościna stała się ofiarą własnej niewiedzy i nielojalności swoich kolegów z Zarządu oraz Przewodniczącego Władysława Stanisławskiego. Stefan Mrówka, Jan Sowa byli członkami Zarządu w 2005 roku i doskonale wiedzieli dlaczego nie przystąpiliśmy do programu oddłużeniowego dla naszego Szpitala. Wiedzieli, ale milczeli. Żaden z nich nie zachował się uczciwie tak wobec Marka Hołtry, jak i starościny Pony. Cóż to był za problem wstać i powiedzieć podczas sesji, iż starościna mija się z prawdą? Czy było problemem wytłumaczenie Ponie, iż za decyzją o nieprzystępowaniu do programu restrukturyzacji zadłużenia stał Zarząd Powiatu (z nimi jako członkami) a nie Marek Hołtra pełniący obowiązki dyrektora SP ZOZ? A jednak tego nie zrobili i w ten sposób pogrążyli Ponę i usadzili ją na ławie oskarżonych.
Wielką zagadką pozostaje dwuznaczna rola Przewodniczącego, który też bardzo dobrze wiedział, kto stał za kulisami decyzji o nieprzystępowaniu do programu restrukturyzacji w 2005 roku. Wiedział, ale ze spokojem przyjmował do wiadomości kłamstwa Pony na ten temat. Komu jak komu, ale Przewodniczącemu braku intelektu zarzucić nie można. W tym przypadku można mu zarzucić złą wolę. Bardzo złą wolę.
Powróćmy do członków Zarządu Powiatu – Jana Sowy i Stefana Mrówki, którzy bardzo wiele zawdzięczają radnemu Hołtrze. By zrozumieć co zawdzięczają musimy cofnąć się w czasie.
Jest 14 czerwca 2004 roku. Odbywa się 20 posiedzenie Zarządu Powiatu. W posiedzeniu uczestniczą: Sławomir Rutecki (starosta), Krzysztof Mielczarek (wicestarosta), Stefan Mrówka (członek Zarządu), Jan Sowa (członek Zarządu). W porządku obrad znajdują się dwa punkty: „przyjęcie uchwały Rady Powiatu w sprawie odwołani pani J. Książek – Sztof ze stanowiska dyrektora SP ZOZ w Górze”. Punkt drugi: przyjęcie uchwały Zarządu Powiatu w sprawie powołania pana Marka Hołtry na stanowisko p.o. dyrektora SP ZOZ w Górze”.
W protokole czytamy: „Dyrektor zostaje odwołana w trybie natychmiastowym w związku z ciężkim naruszeniem podstawowych obowiązków pracowniczych tj. z dniem doręczenia uchwały”. Starosta Rutecki tak uzasadniał decyzję o odwołaniu dyrektor Książek – Sztof: „Wyniki kontroli okresowej i sprawdzającej SP ZOZ prowadzonej przez zespół kontrolny powołany przez Radę Powiatu w Górze wskazują na szereg poważnych nieprawidłowości w gospodarce finansowej jednostki. Ponadto w kierowanej jednostce w ostatnich dniach nastąpiły poważne zaburzenia organizacyjne tj, wygaszenie działalności podstawowych oddziałów szpitalnych – chirurgicznego i ginekologiczno – położniczego”. Uchwałę o odwołaniu Książek – Sztof podjęto 3 glosami za i 1 wstrzymującym. Niestety w protokole nie figuruje nazwisko członka Zarządu, który się wstrzymał i nie miał zdania, by odwołać ewidentną złodziejkę – skazaną później prawomocnym wyrokiem Sądu Rejonowego w Głogowie. A szkoda! Marek Hołtra powołany został 3 głosami przy jednym wstrzymującym. Na posiedzeniu Zarządu w dniu 23 czerwca ustalono uposażenie p.o. dyrektora Marka Hołtry: „propozycja starosty wynosi 5200 zł” – czytamy. „Pani J. Książek – Sztof , poprzedni dyrektor SP ZOZ, posiadała wynagrodzenie w wysokości 7200 zł”. Marek Hołtra został p.o. dyrektora na okres 3 miesięcy.
14 września odbywa się 30 posiedzenie Zarządu Powiatu. W porządku obrad znajduje się punkt o obsadzie stanowiska dyrektora SP ZOZ. Starosta Rutecki informuje Zarząd o pracy Marka Hołtry: „Pan Marek Hołtra przez okres 3 – miesięcy wykonywał swoje obowiązki prawidłowo, prowadził rozmowy z NFZ we Wrocławiu w celu otrzymania jak najlepszych kontraktów dla szpitala, prowadził również rozmowy z wierzycielami, z komornikiem na temat uwolnienia środków finansowych, tak by funkcjonowanie szpitala nie zostało zachwiane. W związku z powyższym starosta przedstawił Zarządowi uchwałę w sprawie powierzenia panu M. Hołtrze z dniem 14 września z dniem 14 września 2004 roku pełnienia obowiązków dyrektora SP ZOZ w Górze”.
To Marek Hołtra wraz ze swoim zastępcą Wacławem Grzebieluchem uratowali Szpital przed upadkiem. Państwo widzą oczami wyobraźni swojej co by się działo, gdyby Szpital został zamknięty. Jaki los czekałby członków Zarządu – Jana Sowę i Stefana Mrówkę – gdyby Szpital padł. Postawię tezę, że niewysłane niczym taczki byłyby do ich wyłącznej dyspozycji. Jak się odwdzięcza Jan Sowa i Stefan Mrówka Markowi Hołtrze, który wraz z Wacławem Grzebieluchem uratowali ich tyłki? Milcząc pozwalają na rzucanie kłamstw Ponie.
Jak Państwo widzą nie ma wdzięczności i moralności w „polityce” tych panów. Ale nie ma się im co dziwić. Dla nich 1280 zł diety za członkostwo w Zarządzie jest ważniejsze od poczucia przyzwoitości. O moralności nie wspomnę. Postawa Sowy i Mrówki mnie nie dziwi. Natomiast milczenie Przewodniczącego - Władysława Stanisławskiego - mnie po prostu przeraża. Człowiek, z którym ja osobiście i wielu moich znajomych wiązało duże nadzieje milczy, gdy w jego obecności urąga się elementarnej prawdzie. To nie tylko nieładne, to po prostu nikczemne.

Radny Hołtra się zbiesił ...

i w dniu dzisiejszym skierował do Sądu Rejonowego w Głogowie Oddział zamiejscowy w Górze pozew przeciwko starościnie Ponie. I w ten oto sposób radny Marek Hołtra dotrzymał danego słowa, że kłamstwa starościny nie ujdą jej płazem. Wszystko wskazuje na to, iż długi kłamliwy ozór zostanie przycięty w majestacie prawa. Poniżej fragment pozwu radnego Marka Hołtry.
Wnoszę pozew przeciwko Beacie Pona zamieszkałej w Szaszorowicach, gmina Niechlów o popełnienie przestępstwa z art. 212 § 1 i art. 212 § 2 Kodeksu karnego.
Beata Pona w dniach 31 maja 2008 roku oraz 30 września 2008 roku udzieliła dla czasopisma „Życie Powiatu” fałszywych informacji na mój temat. Informacje te stawiają mnie w złym świetle wobec opinii publicznej, co naraża mnie na utratę zaufania społecznego niezbędnego do sprawowania funkcji radnego Rady Powiatu.
W udzielonym wywiadzie opublikowanym na łamach „Życia Powiatu” – nr 5/2008, str. 8, -zatytułowanym „Ratujmy Szpital” przekazała nieprawdziwe informacje o następującej treści:
„W 2005 roku, kiedy dyrektorem SP ZOZ był Marek Hołtra szpital przegapił wielką okazję. Nie skorzystano bowiem z ustawy o restrukturyzacji placówek służby zdrowia. Tym podmiotom, które nie zaspały rząd zagwarantował wsparcie finansowe z pożyczek z Banku Gospodarstwa Krajowego, które podlegają umorzeniu nawet do 70%. Sprawę ewidentnie zlekceważono i teraz odczuwamy tego skutki”.
W numerze czasopisma „Życie Powiatu” - nr 9/2008 z dnia 30 września 2008, str. 3 – ukazał się tekst podpisany „Beata Pona Starosta Górowski”, w którym zawarto następujące stwierdzenia:
„Chcę przypomnieć mieszkańcom powiatu górowskiego, że gdy pan Marek Hołtra był dyrektorem górowskiego szpitala zaniechał działań, które znacząco poprawiłyby sytuację finansową tej placówki. Nie skorzystał bowiem z dobrodziejstw ustawy restrukturyzacyjnej ustawy w 2005 roku, przez co nasz szpital nie mógł skorzystać z umorzenia 70% długu. Zastanawiamy się bardzo poważnie czy tego ewidentnego zaniedbania nie potraktować jako niegospodarności i sformułować odpowiedni zarzut do prokuratury. Tylko 11 szpitali w Polsce nie wykorzystało tej szansy, w tym nasz górowski oraz te, które nie musiały z niej skorzystać, bo nie były zadłużone. To absolutny skandal”.
Przytoczone wypowiedzi noszą charakter kłamstw, które za pośrednictwem czasopisma prezentuje opinii publicznej Beata Pona. Podane do publicznej informacji stwierdzenia te nie są zgodne ze stanem faktycznym, który przedstawiają załączone dokumenty. Tym samym wypowiedzi te noszą znamiona przestępstw określonych w art. 212 §1 art. 212§ 2 kodeksu karnego. Na podstawie art. 212 § 4 wnoszę o ukaranie pozwanej Beaty Pony.

środa, 8 października 2008

Sanitacja na raty

Podczas sesji Rady Miejskiej, która odbyła się 18 września, podjęto uchwałę w sprawie wyrażenia opinii dotyczącej aktualizacji planu aglomeracji „Góra” oraz zgłoszenie nowej aglomeracji „Czernina Dolna” przedstawionych przez wojewodę dolnośląskiego. Najprościej mówiąc, rzecz dotyczy sanitacji naszych miejscowości wiejskich, a na to jak wiadomo potrzebne są pieniądze. Nie jest łatwo zdobyć środki na ten cel.
Rozporządzenie Ministra Środowiska z dnia 22 grudnia 2004 roku w sprawie sposobu wyznaczania obszaru i granic aglomeracji określa, że przy wyznaczaniu obszaru aglomeracji bierze się pod uwagę, iż realizacja sieci kanalizacyjnej na obszarze aglomeracji z doprowadzeniem do oczyszczalni ścieków powinna być uzasadniona finansowo i technicznie. Wskaźnik długości sieci obliczamy jako stosunek przewidywanej do obsługi przez system kanalizacji zbiorczej liczby mieszkańców aglomeracji i niezbędnej do realizacji długości sieci kanalizacyjnej nie może być mniejszy od 120 mieszkańców na 1 km sieci.
Utworzenie aglomeracji, czyli stworzenie jednego podmiotu zamiast kilku, pozwala na osiągnięcie wymaganego wskaźnika 120 osób na 1 km sieci.
Trzeba nam wiedzieć, iż w gminie Góra jest 35 sołectw. W gminie mieszka 21.503 osób. Nasze miasto zamieszkiwane jest przez 12.950 osób a na terenach wiejskich mieszka 8533 osoby. Aktualny stan sanitacji naszej gminy przedstawia się następująco:
1. miasto Góra ma sanitację wykonaną w 85 %;
2. gmina Góra:
- Gola Górowska – przydomowe oczyszczalnie ścieków;
- Stara Góra , Włodków Górny – sieć kanalizacji sanitarnej.
Podczas sesji wyrażono pozytywna opinię na temat utworzenia aglomeracji "Czernina Dolna". W jej skład wejdą następujące miejscowości: Chróścina, Czernina, Czernina Dolna, Czernina Górna, Ligota, Strumyk, Sułków, Witoszyce.
W skład aglomeracji "Góra" wchodzą: Góra, Stara Góra, Włodków Górny, Kruszyniec, Włodków Dolny, Borszyn Mały, Borszyn Wielki, Kłoda Górowska, Szedziec, Ślubów, Zawieścice, Grabowno.Poza aglomeracjami pozostają: Nowa Wioska, Radosław, Łagiszyn, Polanowo, Brzeżany, Glinka, Sławęcice, Strumienna, Jastrzębia, Rogów Górowski, Osetno, Osetno Małe, Ryczeń, Wierzowice Małe, Wierzowice Wielkie, Bronów.Czy to oznacza, iż w tych miejscowościach mieszkańcy na próżno będą oczekiwali na sanitację?
Te miejscowości nie mogą być uwzględnione w aglomeracji "Góra" oraz w aglomeracji "Czernina" Dolna, ponieważ nie spełniają warunków rozporządzenia Ministra Środowiska. W związku z powyższym sanitację tych miejscowości można będzie realizować otrzymując środki w ramach Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich .
Aby do tego przystąpić, niezbędne jest opracowanie szczegółowej koncepcji, która określi systemy kanalizacyjne (np. przydomowe oczyszczalnie ścieków, lokalne oczyszczalnie ścieków wraz z siecią kanalizacji sanitarnej lub punkty zlewne fekalii) .
W niniejszym poście korzystałem z prezentacji, którą na sesję przygotował naczelnik Wydziału Realizacji Inwestycji - Wojciech Domański. Bardzo dziękuje mu za udostępnienie materiałów, które wykorzystałem przy pisaniu tego posta.Obszary przewidziane do sanitacji i ją posiadające

poniedziałek, 6 października 2008

Będą dekorować

Zbliża się święto Komisji Edukacji Narodowej. Tego dnia pracownicy oświaty obchodzą swoje święto. Z tej okazji władza rozdaje ordery i medale, by w ten sposób docenić zawód nauczyciela. W zasadzie łatwiej dać błyskotkę niż podwyżkę. Ta pierwsza kosztuje raz a konsekwencje drugiej ciągną się latami. A ludzie cholernie pazerni się zrobili na długowieczność.

W związku ze świętem sypną się ordery i medale również nauczycielom zatrudnionym w naszych górowskich szkołach.

Złoty Medal za Długoletnią Służbę otrzyma w tym roku:

  1. Anna Borowiecka – nauczycielka w Szkole Podstawowej nr 1

Tenże sam medal koloru srebrnego otrzyma Grażyna Onichimowska, która jest nauczycielem – metodykiem w PCDNiPPP w Górze. W tym samym kolorze otrzyma medal Elżbieta Pojasek – nauczycielka i wicedyrektorka Szkoły Podstawowej nr 1. Brązem będzie musiał się zadowolić dyrektor PCDNiPPP – Bernard Bazylewicz. Ale młody jest jeszcze, to może sobie poczekać. Życzę mu, by doczekał.

Cała trójka uhonorowanych odbierze ordery w Operze Wrocławskiej 13 października.

Z orderów to wszystko. Będą wręczane jeszcze Medale Komisji Edukacji Narodowej. Otrzymają je:

1. Urszula Bujek – nauczycielka z Przedszkola nr 1

2. Urszula Chudzik – pedagog szkolny z ZSPGiP w Czerninie

3. Krystyna Kasperska – nauczycielka ze Szkoły Podstawowej nr 1

4. Janina Kasprzak – nauczycielka z LO w Górze

5. Alina Klak – nauczyciel – metodyk w PCDNiPPP w Górze

6. Urszula Szawaryn – nauczyciel ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Górze

7. Cecylia Rawluk – nauczyciel psycholog z PCDNiPPP w Górze

8. Bernarda Sitnik – nauczyciel w Gimnazjum nr 1 w Górze.

Wszystkim odznaczonym i wyróżnionym serdecznie gratuluję. Myślę, że Państwo również.

Klęska i zwycięstwo

Sportowa sobota w górowskiej piłce nożnej przyniosła potwierdzenie faktu, iż nie powalczymy w klasie okręgowej seniorów. Seniorzy „Pogoni” Góra przegrali na wyjeździe z „Zamętem” Przemków 6 do 0. Po 9 meczach zajmujemy 15 miejsce w tabeli. Mamy na koncie trzy punkty, strzeliliśmy 7 bramek a straciliśmy ich aż 37. Bierzemy w skórę, że aż hadko patrzeć. Czy ktoś jeszcze liczy na jakąś poprawę?
Całkiem dobrze wygląda sytuacja naszych juniorów dowodzonych przez Sławomira Małyszczyka. W rundzie jesiennej rozegrali oni 5 meczy. Aż czterokrotnie przeciwnik musiał uznać wyższość naszych juniorów. W chwili obecnej mają oni 12 punktów zdobytych i 3 stracone. W sobotnim pojedynku z „Sokołem” Niechlów nasi juniorzy po ciężkiej walce wygrali 3 do 2. Dwie bramki strzelił Sebastian Kotarski. Były to piękne gole, strzelone z rzutu wolnego, tzw. „pajęczynki”. Dobrze chociaż, że nasza piłkarska młodzież nie przynosi nam obciachu.

Powrót po latach

W niedzielę rozpoczęła sezon drużyna juniorów piłki siatkowej „Pogoni” Góra. Po 15 latach niebytu powróciliśmy do Dolnośląskiej Ligi Juniorów. W spotkaniu inaugurującym sezon 2008/2009 nasi siatkarze spotkali się z drużyną „Rosiek” Syców.W górnym rzędzie od lewej: trener - Marcin Szklarz, Seweryn Kubicki, Maciej Muszyński, Jan Rogowski, Mateusz Boziańczuk, Mieszko Sowiński - kapitan, Mateusz Lawer, Mateusz Kawka, Norbert Sokołowski, trener Daniel Panek
w dolnym rzędzie od lewej: Jakub Muszyński, Jakub Jasiak, Mateusz Zając, Patryk Uściła, Michał Szymański, Jacek Bujko
W pierwszym secie górowscy juniorzy wygrali bardzo wysoko 25 do 16. Drugi set potwierdził naszą przewagę – wgraliśmy 25 do 18. W trzecim secie górowian ogarnęła jakaś dziwna niemoc i na parkiecie zapanował chaos, którzy skrzętnie wykorzystali sycowianie. W efekcie tego seta przegraliśmy do 15. Bardzo dramatyczny i widowiskowy był set czwarty. Juniorzy Pogoni prowadzili nawet 7 punktami, ale dawali sobie wydrzeć bezpieczne prowadzenie. Od stanu 19 do 19 rozgorzała zażarta walka. Przy szalonym dopingu licznie zebranej publiczności nasi juniorzy wygrali 25 do 23. Widownia i siatkarze nie kryli szczęścia ze zwycięstwa.Były gorące oklaski i radość zwycięzców, którzy jeszcze kilka minut po meczu siedząc - lub leżąc - na parkiecie wspominali mecz.Miejmy nadzieję, że nasi juniorzy będą trzymali taką formę, jaką pokazali w niedzielnym meczu w hali „Olimpia”. Następne spotkanie nasi juniorzy rozegrają na również w „Olimpii”. W niedzielę 12 października zmierza się z zespołem TOP Bolesławiec. Początek meczu – 14,oo. Warto przyjść, popatrzeć i podopingować. Zabawa jest znakomita a juniorzy grają naprawdę widowiskowo.

Zwycięstwo na dzień dobry

W sobotę 3 października tenisiści stołowi górowskiej „Pogoni” rozpoczęli sezon. Nasza drużyna występuje w IV lidze od sezonu 2007/08. Pierwszy rok występów był dla naszych tenisistów niezwykle udany. Jako beniaminek IV ligi walczyli oni o awans do III ligi. Zajęcie 2 miejsca w ubiegłym sezonie było wielkim sukcesem naszych chłopców. Do pełni szczęścia zabrakło naszym tenisistom 4 małych punktów.
Wybudowanie „Olimpii” dało dla wszystkich garnących się do uprawiania tego sportu znakomite warunki. Należy podkreślić rolę wielkiego miłośnika tej dyscypliny sportu – Tadeusza Bogdanowicza, który nie szczędził i nie szczędzi czasu dla popularyzacji tenisa. Od początku istnienia sekcji jest on trenerem i opiekunem wszystkich, którzy uprawiają ten sport. Sekcja zaczynała w roku 2002 od startu w VI lidze. Jak wielkiego postępu dokonali zawodnicy można się przekonać po wynikach, które nasi tenisiści uzyskali.
Zawodnicy sekcji : Kacper Zalesiński (ur. 1993, uczeń LO w Górze), Michał Walencki (ur. 1991, LO w Górze), Wojciech Walencki (ur. 1994, Gimnazjum nr 2), Wojciech Marszałek (ur. 1994, Gimnazjum nr 3), Daniel Ptak (ur. 1989, student), Tadeusz Bogdanowicz (ur. 1955, pracownik OKF w Górze), Mieczysław Fortecki (ur. 1967, pracownik PKP w Lesznie).Od lewej: Kacper Zalesiński, Wojciech Walencki, Michał Walencki, Wojciech Marszłek, Tadeusz Bogdanowicz
Siłą naszych tenisistów stołowych jest, jak Państwo widzą, młodość.
Na swoim koncie zawodnicy mają sporo sukcesów. Michał Walencki w roku 2007 brał udział w Ogólnopolskim Turnieju Klasyfikacyjnym, który odbywał się w Brzegu Dolnym. Na 40 startujących zawodników Michał uplasował się na 30 pozycji. W roku 2008 zdobyli wicemistrzostwo Dolnego Śląska Szkół Ponadgimnazjalnych. W 2008 roku Kacper Zalesiński i Wojciech Walencki zajęli IV miejsce w półfinale Polski w kategorii – kadeci.
Jak już wspomniałem, nasi chłopcy startują drugi sezon w rozgrywkach IV ligi. Ich celem – czego nie ukrywa Tadeusz Bogdanowicz – jest awans do III ligi. Sezon rozpoczęli od spotkania z zespołem „MKS „Ustronie – Amico” Lubin.
W meczu wystąpili następujący zawodnicy „Pogoni” – Kacper Zalesiński, Michał Walencki, Wojciech Walencki, Wojciech Marszałek Tadeusz Bogdanowicz. Zgodnie z oczekiwaniami nasi tenisiści gładko pokonali rywali. Mecz zakończył się wynikiem 10: 1 dla „Pogoni”. W klasyfikacji punktowej poszczególni zawodnicy zdobyli następującą liczbę punktów:
1. Michał Walencki – 3,5 p.
2. Wojtek Walencki – 2,5 p.
3. Kacper Zalesiński – 2,5 p.
4. Wojciech Marszałek – 0,5 p.
Zwycięstwo przyszło bardzo łatwo. Nasi zawodnicy byli znacznie lepsi od rywali, na co dowodem jest strata tylko 1 punktu przez nasz zespół. Kolejny mecz tenisa stołowego odbędzie się 11 października. Nasz zespół uda się na wyjazdowe spotkanie do Złotoryji, gdzie spotka się z „Ursusem” I. Życzymy zwycięstwa.
Tadeusz Bogdanowicz - trener i opiekun tenisistów stołowychFilary zespołu - bracia Michał i Wojciech Walenccy
Kacper ZalesińskiWojciech Marszałek

piątek, 3 października 2008

Finanse a sport

Półrocze, które minęło, jest okresem, kiedy radnym – zarówno miejskim, jak i powiatowym – przedstawiane są informacje z wykonania budżetu za I półrocze 2008 roku. Lektura tych materiałów jest zajęciem dość interesującym. Szczególnie wtedy, gdy zestawi się wydatki jednostek, których zakres działania jest podobny, ale koszty funkcjonowania różne. Bardzo podobnymi do siebie jednostkami są Ośrodek Kultury Fizycznej w Górze (podległy gminie) oraz należąca do starostwa hala „Arkadia”. O ile OKF jest samodzielną jednostką budżetową, która posiada własny budżet i księgowość, o tyle „Arkadia” takich możliwości nie ma. W informacji z wykonania budżetu hala figuruje w dziale: „Jednostki pomocnicze szkolnictwa”. W budżecie na rok 2008 przeznaczono w tym dziale kwotę 464 tysięcy na funkcjonowanie „Arkadii”. W I półroczu hala kosztowała nas 220 tys. zł. Większość kosztów stanowią płace i i pochodne od nich – 124 tys. zł. W drugiej kolejności pod względem wydatków stanowią koszty zakupu energii – 44 tys. zł. Następna pozycja to mniejsza kwota: bezosobowy fundusz płac – 9,3 tys. zł. Przypominam, że wszystkie te liczby dotyczą I półrocza.
Teraz weźmy OKF, który stanowi rozległy kompleks obiektów sportowych, w jego skład bowiem wchodzą: hala widowiskowo – sportowa „Olimpia”, basen i ośrodek wypoczynkowy w Ryczeniu, stadion. I tu od razu niespodzianka. W stosunku do liczby zadań realizowanych przez OKF jego fundusz jest niższy niż „Arkadii”. Na cały rok w budżecie przeznaczono na tę placówkę kwotę 760 tys. zł. W I półroczu wydatkowano 352 tys. zł. Największą pozycję w wydatkach stanowią płace – 195 tys. zł. Stanowią one jednak 55% ogółu wydatków za I półrocze. W przypadku „Arkadii” jest to 56% za ten sam okres.
Duże rozbieżności panują też w kosztach zakupu energii elektrycznej, wody i gazu. Cały OKF zużył w I półroczu wymienionych mediów na kwotę 26,5 tys. zł. W „Arkadii” za analogiczny okres zapłacono 44 tys. zł. Jest to o 66% więcej! Przypomnę tylko Państwu raz jeszcze, iż OKF to kompleks obiektów sportowych. Skąd więc taka różnica? Może te wciąż przedwcześnie zapalające się światełka w końcu ktoś przygasi?
Kolejna zaskakujące zestawienie – telefonia stacjonarna. Rachunek dla OKF za I półrocze 2008 wyniósł za usługi telekomunikacyjne – 2195 zł. Nie jest to dużo, jeżeli zważy się na skalę działań OKF. Z telefonu korzysta też klub „Pogoń”. W „Arkadii” rachunek za telefon wyniósł za ten sam okres 2014 zł. Dlaczego? Nie mam pojęcia.
Jeżeli chodzi o zatrudnienie to tu już jest poważniejsza sprawa. W całym OKF jest 12 etatów.
W hali „Olimpia” zatrudnionych jest na umowę o pracę 3 osoby. Oprócz tego 4 osoby są zatrudnione na pół etatu. W „Arkadii” struktura organizacyjna jest bardzo dziwaczna i pokraczna. Tam mamy takie funkcje: specjalista ds. zarządzania halą, 2 referentów i 4 pracowników na umowę o pracę. Oprócz tego są jeszcze osoby zatrudnione na innych warunkach i jest ich 4 oraz 1 stażysta. W całym OKF jest 12 etatów. A to wszystko kosztuje, chociaż większego sensu w tym nie widać.
Musimy też sobie powiedzieć szczerze, że to OKF organizuje przygniatającą liczbę imprez sportowych. Rola „Arkadii” pod tym względem jest poślednia. Nie mówię tu o organizacji zajęć lekcyjnych z w – f. Chodzi mi o codzienne wykorzystanie hali. Pomysły typu zarabiania na wynajmie są tak durne, że nie wymagają komentarza. Dostęp do każdej z hal powinien bezpłatny dla młodzieży szkolnej. W „Olimpii” regularnie grają nasi tenisiści stołowi występujący w IV lidze, siatkarze (3 drużyny, w tym seniorzy w IV lidze). Rozgrywki te toczą się w soboty i niedziele. W soboty „Arkadia” działa na ćwierć gwizdka a w niedziele jest zwyczajowo zamknięta na 4 spusty.
Warto to wszystko wiedzieć, bo jest wiele narzekań na dostępność obiektów sportowych dla zainteresowanych. Nie bez znaczenia jest również fakt, iż zarządzający „Arkadią” jest skonfliktowany z dość dużą grupą młodzieży. Oddać mu należy zaangażowanie w sprawy sportowe, ale też nie przymykać oka na autorytarny styl bycia i manię spoglądania na wszystkich z góry. Każdy kto ma styczność z młodzieżą, musi wiedzieć, że jest on ich sługą a nie traktować ich przedmiotowo. To młodzież wkurza a mnie wkurwia.

czwartek, 2 października 2008

Wulgarne kłamstwa Pony



Niektórzy ludzie są niereformowalni. Ta wada powoduję, że nie tylko plotą głupstwa, ale kłamią i co najgorsze wierzą w swoje własne kłamstwa. Kłamczuchą do potęgi entej jest starościna Beata Pona. Kiedyś sądziłem, że jej kłamstwa są efektem prostej niewiedzy. Dzisiaj wiem, że wypływają z jej złej woli. O jakich sprawach kłamie starościna Pona?
Łże o pewnych faktach związanych z działalnością Szpitala za czasów, gdy pełniącym obowiązki dyrektora tej placówki był obecny radny Marek Hołtra. Starościna Pona przyczepiła się mitycznej sprawy nieskorzystania przez górowski ZOZ z ustawy „o pomocy publicznej i restrukturyzacji publicznych zakładów opieki zdrowotnej”, która wprowadzona została w życie z dniem 15 kwietnia 2005 roku.
W ostatnim wydaniu „Życia Powiatu” starościna Pona zamieściła takie oto „złote myśli”: „Chcę przypomnieć mieszkańcom powiatu górowskiego, że gdy pan Marek Hołtra był dyrektorem górowskiego Szpitala, zaniechał działań, które znacząco poprawiłyby dzisiejszą sytuację finansową tej placówki. Nie skorzystał bowiem z dobrodziejstw ustawy restrukturyzacyjnej w 2005 roku, przez co nasz szpital nie mógł skorzystać z umorzenia 70% długów”.
To jest pierwsze kłamstwo starościny Pony w tej sprawie. Dowód. Pełniący obowiązki dyrektora SP ZOZ w Górze Marek Hołtra powołany został na to stanowisko przez Zarząd Powiatu. To do kompetencji Zarządu Powiatu należy powoływanie i odwoływanie dyrektora tej placówki. Zarząd Powiatu decyduje również o udzieleniu wsparcia finansowego Szpitalowi. Dla Szpitala organem prowadzącym i nadzorującym jest Rada Powiatu. Ciałem wykonawczym Rady Powiatu jest Zarząd Powiatu i tu koło się zamyka.
Podczas posiedzenia Rady Społecznej SP ZOZ , które odbyło się 29 czerwca 2005 roku rozważano sprawę wejścia do programu restrukturyzacyjnego naszego Szpitala. Ówczesny starosta – Sławomir Rutecki – tak wyjaśniał zebranym ten problem: „dzisiejsze posiedzenie poświęcone jest dwóm tematom, tzn. aktualnej sytuacji finansowej SP ZOZ i realizacji ustawy o pomocy publicznej. Na pewno te dwa tematy wiążą się ze sobą, ale trzeba się zastanowić czy mamy wyłożyć miliony na inwestycję w SP ZOZ a wojewoda zlikwiduje go, czy należy zastanowić się nad prywatyzacją zakładu. Inwestowanie ogromnych środków w zakład, który nadal generuje długi nie ma sensu, poza tym powiat nie ma takich środków”.
Jak więc Państwo widzicie najważniejszy człowiek w powiecie i jednocześnie przewodniczący Zarządu Powiatu zajmuje jasne stanowisko w sprawie przystąpienia do realizacji ustawy o pomocy publicznej. Przypomnijmy słowa ówczesnego starosty: „(…) poza tym powiat nie ma takich środków”. Wszystko jasne? Na szczeblu Zarządu Powiatu zapadła negatywna decyzja dotycząca udziału w tej ustawie. W takiej sytuacji żaden dyrektor nie ma już nic do powiedzenia. Fotografia 2 strony protokołu z tego posiedzenia zawiera zaznaczony na żółto przytoczoną powyżej wypowiedź starosty Sławomira Ruteckiego.
Kolejne kłamstwo starościny Pony. W dalszym ciągu wypowiedzi starościna Pona stwierdza: „Zastanawiamy się bardzo poważnie, czy tego ewidentnego zaniedbania nie potraktować jako niegospodarności i sformułować odpowiedni zarzut do prokuratury”. Założę się o każde pieniądze, iż nigdy do tego nie dojdzie. Jeżeli już starościna Pona chce kogoś podać do prokuratury, to radziłbym ówczesny Zarząd Powiatu. Może, by i podała, ale jest pewna zagwozdka. W skład ówczesnego Zarządu wchodzili: Sławomir Rutecki (starosta), Krzysztof Mielczarek (wicestarosta), Jan Sowa (członek) i Stefan Mrówka (członek). Zagwozdka polega na tym, iż dwaj ostatni są członkami obecnego Zarządu Powiatu. I starościna Pona ich nie ruszy! Dzięki ich głosom jest jeszcze starościną na nasze nieszczęście.
Następne łgarstwo starościny Pony. „Tylko 11 szpitali w Polsce nie wykorzystało tej szansy, w tym nasz górowski oraz te, które nie musiały z niej korzystać, bo nie były zadłużone. To absolutny skandal”- kończy ten fragment wypowiedzi Pona. Zaglądnijmy na stronę: http://www.nfz-wroclaw.pl/?pds=prasowka&tytul_link=12476&akcja=pokaz I już mamy dane o ilości ZOZ – ów i szpitali. „Ministrowie przedstawili dwie najważniejsze informacje: samorządy będą miały dwa lata (począwszy od 1 stycznia 2009 r.) na przekształcenie wszystkich 1650 ZOZ-ów (czyli szpitali i przychodni, samych szpitali jest ok. 700) w spółki prawa handlowego, a państwo pomoże samorządom uporać się z obecnym 9-miliardowym garbem zadłużenia ZOZ-ów”. A teraz zaglądnijmy na tę stronę: http://www.twoja-firma.pl/wiadomosc/16785629,246-mln-zl-dodatkowych-pieniedzy-dla-szpitali.html
I czytamy: „868 placówek ochrony zdrowia skorzystało od 2005 roku z pożyczki budżetu państwa”. I tak oto liczba 11 okazuje się kłamstwem starościny Pony.
Czego nie mówi Pona Czytelnikom (nielicznym) „Życia Powiatu”. Powróćmy do obrad Rady Społecznej SP ZOZ. Sławomir Rutecki: „przypomniał, iż poprzednie Zarządy wpompowały kilka milionów złotych w SP ZOZ m.in. na zakup sprzętu. Niestety wszystkie te środki przeznaczono na utrzymanie szpitala i płace załogi. Taka była konieczność. Taki był priorytet. W 2006 roku będzie koniec spłaty kredytu w Raiffeisen Bank i dopiero wtedy możemy myśleć o dofinansowaniu SP ZOZ”.
O czym jeszcze milczy starościna Pona? A o tym: „Sławomir Rutecki stwierdził, że teoretycznie ZOZ może mieć umorzone 3 mln zł, natomiast na obsługę tego programu w ciągu 2 lat musimy wyłożyć 12 mln zł. Przychód (Szpitala – przypis mój) powinien wynosić ok. 1 mln obecnie szpital ma ok. 400 tys. zł”.
Zachęcam Państwa do przeczytania całego protokołu z tego posiedzenia. Zamieszczam go w całości, by nikt Państwu nie wciskał kitu, że było inaczej niż rzeczywiście było.
„Rękopisy nie płoną” – mówił Woland w powieści „Mistrz i Małgorzata”. O tej wiecznie żywej prawdzie zapomniała starościna Pona. Jej usta w sprawie oddłużenia Szpitala w 2005 roku miotają same kłamstwa i półprawdy, co na jedno wychodzi. To, że kompromituje siebie, to jej prywatna sprawa. Problem polega na tym, iż wrednie kłamie na łamach „gazety” i te swoje kłamstwa podpisuje: „Starosta Górowski”. A to już jest policzek wymierzony w nas wszystkich. To nam ubliża.
Jak długo ustosunkowani admiratorzy starościny Pony będą ją wspierali? I po co? Być może do rozumu przemówi jej, i im radny Marek Hołtra, który powiedział mi dzisiaj, iż w możliwie krótkim czasie skieruje do sądu karnego sprawę o oczernianie. Pozwaną będzie starościna Pona. I Marek Hołtra sprawę wygra, bo jest ona ewidentna. Nawet obejdzie się bez mecenasa.
Smutne w całej historii jest to, że w tym samym numerze „gazety” i na tej samej stronie zamieszczona jest wypowiedź Przewodniczącego Rady Powiatu – Władysława Stanisławskiego, który w ten sposób nijako firmuje treść artykułu starościny Pony. Warto jednak przytoczyć fragment wypowiedzi Przewodniczącego: „Na sesji, na której zgłoszono wniosek o odwołanie starosty, który był zresztą niezgodny z prawem, zabrakło merytorycznych argumentów, bo takich zwyczajnie być nie mogło”. Aż chciałoby się zapytać Przewodniczącego o argumenty za pozostawieniem Pony na stanowisku. Ale nie pytajmy, bo to jest źle widziane przez Przewodniczącego. Popieranie Pony stało się idee fixe Przewodniczącego. Nawet Pony kłamiącej.