
Okazał się jednak, iż przezacna "Bukietowa" otrzymała odznakę Związku Sybiraków! I tu zaczęły się domysły, dociekania i badania nad przesłankami, które stały za przyznaniem tegoż odznaczenia. Część opinii publicznej wyszła ze śmiałego założenia, iż "Bukietowa" jest ofiarą represji caratu, które spadły na Polaków po upadku Powstania Styczniowego w roku 1864. Co prawda, natychmiast pojawiły się głosy, iż to duża przesada, bo jakby nie patrzeć to starościna na 150 lat nie wygląda. Ten zdroworozsądkowy punkt widzenia przeważył i pogląd ów - nie oparty na podstawach naukowych - upadł. Pojawiły się natychmiast głosy, iż bardziej prawdopodobnym jest udział odznaczonej w rewolucji lat 1905 - 07. Dyskutanci nieomal jednomyślnie zgodzili się, iż ta teoria może - chociaż niekoniecznie musi - jest bardziej prawdopodobna. I kiedy już wszyscy oczekiwali w szalonym, pełnym nerwowości napięciu na uzasadnienie padła myśl kolejna: starościna wywieziona została na Sybir w 1945 roku. Uzasadniano tą tezę następująco. Szybka kariera i awans z nauczycielki wiejskiej nie jest dziełem przypadku. W 1945 roku starościna brała udział w konspiracji zakładając organizację o nazwie "Samagłupota", która z biegiem czasu wyszła z konspiry i przybrała nazwę "SamaBronka". Ten zapomniany, ale ważny dla jej niczym nieoczekiwanej i niezasłużonej kariery epizod w życiorysie tłumaczy wszystko. W ten sposób w kuluarach rozwiązano powiatową zagadkę XXI wieku.
Sam moment wręczenia odznaczenia był podniosły i wzruszający. Odznaczenie miał wpiąć w klapę starościny przewodniczący Związku Sybiraków w Górze. Jedak wiek i wzruszenie nie pozwoliły mu na to. Do akcji przystąpił niezawodny - jak zwykle - Przewodniczący Rady Powiatu. Ale ku konsternacji zebranych jemu również zabrakło sił, by tego dokonać. Odznaka bowiem stawiła nagły, niespodziewany opór i za żadną cholerę nie dała się przypiąć do falującej z podniecenia 14-calowej piersi starościny. Sytuację próbował naprawić radny Edward Szendryk. Niestety bezskutecznie, pomimo tego iż już obie piersi starościny falowały tak gwałtownie jak tylko potrafią fale morskie podczas przypływu. On jednak również nie podołał temu wyzwaniu. Skończyło się na tym, iż Przewodniczący zarządził zakończenie dekoracji stwierdzając, że starościna sama sobie odznaczenie przypnie, ale w domu. Piersi starościny zafalowały gwałtownie po raz ostatni (tego dnia) i opadły do normalnych wymiarów - 5,7 cala.
To wielce niefortunne zajście rzuciło cień na całą uroczystość. Prosty lud mówił, iż zły to znak, iż darzenie to kładzie się cieniem na zasadności przyznania odznaczenie. Wiadomo jednak powszechnie, iż prosty lud jest przesądny, bo sam kiedyś widziałem jak w Starostwie Powiatowym jakiś człowiek przeżegnał się na widok wicestarosty Bireckiego i splunął przez prawe ramię szepcąc: PZPR wciąż żywa! (x)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz