sobota, 29 sierpnia 2009

Pierwsza po wakacjach

2 września odbędzie się sesja Rady Miejskiej w Górze. Program obrad zawiera 20 punktów, z których 10 stanowią projekty uchwał. Z ciekawszych projektów uchwał można wymienić kilka.

Radni będą głosowali nad uchyleniem obowiązującej uchwały Rady Miejskiej, na mocy której przyznawano od 1993 roku nagrodę: „Zasłużony dla Ziemi Górowskiej”.
Powód zmiany jest bardzo prozaiczny. Nieprawidłowości w obowiązującej uchwale odkrył nadzór prawny wojewody. Obowiązującej uchwale zarzucił następujące wady prawne.
1. Nieprawidłowe było ustanowienie nagrody pieniężnej wręczanej laureatowi, gdyż narusza to ustawę o samorządzie gminnym oraz jeden z punktów Konstytucji RP.
2. Powołana do wytypowania laureata komisja miała niezgodny z prawem skład (Przewodniczący Rady, Burmistrz Góry, wiceprzewodniczący Rady oraz przewodniczący komisji stałych).
Nadzór prawny wojewody uzasadnił to w sposób następujący: „Zgodnie bowiem z art. 21 ustawy o samorządzie gminnym rada ma upoważnienie jedynie do powoływania stałych i doraźnych komisji, w tym komisji rewizyjnej. Natomiast powołana uchwałą komisja, nie może być uznana za komisję rady, gdyż w jej skład wchodzą zarówno radni jak też organ wykonawczy gminy.”
Innymi słowy władza wykonawcza (burmistrz) nie może wchodzić w skład organu, którzy tworzą radni, czyli władza uchwałodawcza.
W tym momencie Monteskiusz przewrócił się ze zgrozy w swojej ciemnej mogile.

Ciekawą uchwałą, nad którą debatowali będą radni (o ile komuś z nich zechce się zadać sobie ten niepomierny trud, co jest rzadkie niczym zaćmienie słońca) jest projekt uchwały w sprawie określenie trybu przyjmowania i rozpatrywania skarg składanych do Rady Miejskiej. Skargi takie są rzadkie, ale zdarza się, iż bywają. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, bo każdy z nas ma prawo się poskarżyć Radzie Miejskiej na pracowników gminy lub działanie, które wg nas może szkodzić nam.

Ta sprawa również wywołana została przez nadzór prawny wojewody. W roku 2002 po raz pierwszy odbyły się bezpośrednie wybory na wójtów, burmistrzów i prezydentów. Wraz z burmistrzem rządził miastem i gminą zarząd. Po 2002 roku zarządy przeszły do historii. Niestety, nasza uchwała nie została poprawiona i wciąż można było skarżyć się na burmistrza i zarząd. Po 7 latach tę nieprawidłowość wykrył nadzór prawny wojewody i nakazał Radzie Miejskiej usunięcie zapisu o zarządzie.

Warto przy tej okazji powiedzieć, iż „Regulamin przyjmowania i rozpatrywania skarg składanych do Rady Miejskiej w Górze” jest bardzo ciekawym dokumentem.
Skargi można składać na burmistrza i podległych mu pracowników każdego dnia, w godzinach pracy urzędu. Nasze niezadowolenie możemy wyrazić na piśmie, faksem lub ustnie do protokołu. W tym miejscu brakuje mi w „Regulaminie …” możliwości przesłania uniżonej skargi pocztą elektroniczną.

Jeżeli skargę składamy ustnie, to wówczas osoba ja przyjmująca ma obowiązek sporządzenie protokołu, i to bez najmniejszej łaski.
Anonimy – zgodnie z dobrymi obyczajami – nie będą rozpatrywane.
Do obowiązków Przewodniczącego Rady Miejskiej należy wszczęcie kroków w sprawie rozpatrzenia skargi. Skarga zostaje przez Przewodniczącego Rady Miejskiej skierowana do odpowiedniej komisji Rady Miejskiej, która się nią zajmie. Po rozpatrzeniu skargi komisja wypracowuje swoje stanowisko i informację o załatwieniu skargi – bądź jej oddaleniu – i przedstawia je Radzie Miejskiej. Gremium to zajmuje również stanowisko w sprawie skargi, które zostaje skarżącemu przedstawione przez Przewodniczącego Rady lub jego zastępcę.
Z tej drogi załatwienia tego, czego załatwić nie mogliśmy warto korzystać, bo jest bardzo prosta. Na dobrą sprawę nawet nic pisać nie trzeba. Gorąco polecam.

Bez niedomówień

Poniżej zamieszczam „Zarządzenie o pozostawieniu sprawy bez dalszego biegu”, które 2 kwietnia 2009 roku wydał Oddział Instytutu Pamięci Narodowej – Biuro Lustracyjne – we Wrocławiu.
Dokument ten dotyczy wicestarosty powiatu górowskiego Tadeusza Bireckiego. Jeżeli wczytacie się Państwo w treść „Zarządzenia…” łatwo zrozumiecie, iż wicestarosta uznany został przez IPN za osobę, która nie współpracowała z organami bezpieczeństwa PRL.
Wicestaroście Tadeuszowi Bireckiemu dziękuję za udostępnienie dokumentu.


środa, 26 sierpnia 2009

Wyjaśnienia z IPN

W związku z materiałami IPN – u, które zamieściłem na swoim blogu należy się Państwu kilka słów wyjaśnienia.
Zacznijmy od burmistrza i starościny. W świetle dokumentacji zachowanej w IPN osoby te są czyste jak łza.
Zajmijmy się teraz danymi dotyczącymi wicestarosty Tadeusza Bireckiego.
Spoglądając na jego kartę niewiele można zrozumieć. Ja również nic z tego nie rozumiałem, więc odwołałem się do pomocy fachowców. Wykonałem telefon do IPN – u, by zawarte na karcie informacje odszyfrować.
Pracownik archiwum IPN – we Wrocławiu w sposób wyczerpujący objaśnił mi tajemnicze zapisy użyte w dokumencie dotyczącym Tadeusza Bireckiego.
I tak, tajemnicze trzy literki „MOB” oznaczają, iż Tadeusz Birecki dopuszczony został do prawa wchodzenia w tajemnice państwowe.
Zdanie: „(Sekcja „C” Wydział Zabezpieczenia Operacyjnego KWMO [WUSW] Leszno” oznacza, iż teczkę o dopuszczeniu Tadeusza Bireckiego przekazano do archiwum (symbol archiwum – „C”). Tak więc Tadeusz Birecki nie był współpracownikiem tajnych służb PRL.
A jak starsi Czytelnicy pamiętają wówczas nieomal. Wszystko było tajemnicą państwową, której ujawnienie groziło w ustrój i PRL. Absurdy sięgnęły wówczas szczytów Himalajów i nawet znacznie je przewyższyły.

Z burmistrzem Wąsosza sprawa przedstawia się zgoła odmiennie. Wg informacji uzyskanych w IPN – oddział Wrocław – są niejasności dotyczące złożonego przez Zbigniewa Stuczyka oświadczenia lustracyjnego. IPN ma następujący tryb postępowania. Każde oświadczenie lustracyjne badane jest pod względem jego zgodności z materiałami znajdującymi się w archiwum IPN. Jeżeli odbiega ono od dokumentów będących w posiadaniu archiwum IPN sprawa ląduje na biurku prokuratora IPN-u. Taka sytuacja ma miejsce w przypadku Zbigniewa Stuczyka – o czym poinformowała mnie prokurator Elżbieta Kozłowska-Włodarek. „W chwili obecnej – stwierdziła pani prokurator – prowadzona jest kwerenda w sprawie zgodności złożonego oświadczenia lustracyjnego pana Zbigniewa Stuczyka z dokumentami zachowanymi w archiwum IPN”.
Zbigniew Stuczyk – wg dokumentów z archiwum IPN – zarejestrowany został jako TW „Lotos”. Miało to miejsce podczas pełnionej przez niego zasadniczej służby wojskowej. Zbigniew Stuczyk powołany został do jej odbycia 25 stycznia 1982 roku. Powołano go do jej odbycia w Mińsku Mazowieckim do jednostki o nazwie Centralny Ośrodek Szkolenia Wojskowej Służby Wewnętrznej im. Feliksa Dzierżyńskiego. Po półrocznym szkoleniu Zbigniew Stuczyk pełnił służbę wojskową w Poznaniu.
Oddział III, który miał dokonać werbunku Zbigniewa Stuczyka, zajmował się: „zwalczaniem dywersji ideologicznej” wśród żołnierzy odbywających zasadniczą służbę wojskową. Z informacji zawartej w aktach IPN wynika, iż TW „Lotos” miał za zadanie: „rozpoznawanie żołnierzy prezentujących negatywną postawę polityczną”.
To tyle, co można powiedzieć na ten temat wg stanu wiedzy na dzień dzisiejszy w tej sprawie.

poniedziałek, 24 sierpnia 2009

"Tylko prawda nas wyzwoli"

Na internetowej stronie „Panoramy Leszczyńskiej” ukazał się wpis dotyczący Stanisława Hoffmanna. Anonimowy autor informuje Czytelników o materiałach zachowanych w IPN na jego temat. Powołuje się na niedostępny w Górze „Głos Wielkopolski”.

W ujęciu anonimowego autora sprawy mają się tak: „w piątkowym numerze (21.08.) Polska Głos Wielkopolski,na stronie 17-stej w Magazynie Historia jest artykul pod znamiennym tytulem"Parlament w aktach SB". Tam jest wiadomosc o Panskim uwielbionym Stanislawie H. cyt.Stanisław H.......leszczyński senator z listy "Solidarności" ,został pozyskany przez SB do współpracy w marcu 1970(!?) roku jako TW "Andrzej" (...). Z dokumentów wynika ,ze H........ zwerbowano podczas studiów medycznych we Wrocławiu. Zachowało się jego zobowiazanie do współpracy,"Andrzej" miał inwigilować studentów zagranicznych(...) ...wynagradzano go (pozostało pokwitowanie)." Koniec cytatu.

W końcowym fragmencie swojego wpisu anonimowy autor kieruje pytanie do mnie:
"Co Pan na to Panie Robercie M.???!!!"
A ja na to, jak na lato. Tyle, że w przeciwieństwie do Czcigodnego anonima pozwolę sobie zacytować całość artykułu dotyczącego Stanisława Hoffmanna, bo obce są mojej grzesznej duszy cenzorskie pokusy. Poniżej zamieszczam skany artykułu w fragmencie mówiącym o Stanisławie Hoffmannie, by nikt nie myślał, że rzecz całą zmyśliłem.

Ucieczka od współpracy
Stanisław Hoffmann, leszczyński senator z listy „Solidarności”, został pozyskany przez SB do współpracy w marcu 1970 roku jako TW „Andrzej”. Teczkę informatora zniszczono, ale pozostał jej mikrofilm. Z dokumentów wynika, że Hoffmana zwerbowano podczas studiów medycznych we Wrocławiu. Zachowało się jego zobowiązanie do współpracy. „Andrzej” miał inwigilować studentów zagranicznych, wśród których – jak mu powiedziano – mogą być agenci obcych wywiadów.
Późniejszy polityk był niechętny do donoszenia, chociaż go wynagradzano (pozostało pokwitowanie). Po zakończeniu studiów odmówił dalszej współpracy. Bezskutecznie próbowano zwerbować go ponownie w 1981 roku, gdy pracując w szpitalu w Górze działał w „Solidarności”. Po wprowadzeniu stanu wojennego był internowany. Kolejną próbę nakłonienia go do współpracy podjęto po zwolnieniu z ośrodka internowania. I tym razem odmówił. Odtąd sam stał się celem inwigilacji, otoczono go agentami. Sprawie przeciwko niemu nadano kryptonim „Piskorz”. Zachowany mikrofilm pokazuje, że przyszły senator miał odwagę wymknąć się z rąk SB, a jako działacz „Solidarności” był niezłomny.”


IPN o naszych samorządowcach

Na stonach IPN (http://http://katalog.bip.ipn.gov.pl) ukazały się informacje o współpracy lub jej braku z PRL - owskimi służbami specjalnymi osób publicznych. Wśród wielu nazwisk na stronach IPN odnajdujemy nazwiska czterech samorządowców z terenu naszego powiatu. Poniżej zamieszczam screeny ze stron IPN.







niedziela, 23 sierpnia 2009

Finansowy żywot szpitala

Cisza zapadła wokół Szpitala. Odchodzi „czeski film” – nikt nic nie wie. Mroki niewiedzy próbuje rozwiać radny Marek Hołtra, który wciąż oczekuje na odpowiedź dyrekcji SP ZOZ na swoją interpelację. Dopóki jej jednak nie otrzyma, musi bazować na danych dostarczonych przez dyrekcję Szpitala.

Zarząd Powiatu otrzymał w lipcu dokument zatytułowany: „Plan finansowy za rok 2009. Realizacja za I półrocze 2009.” Zarząd nie uważał za stosowne przesłać tegoż sprawozdania radnym, bo i też specjalnego głodu na tego typu informację wśród radnych nie widać.

Sprawozdanie zawiera szereg liczb, które wiele mówią o stanie finansów Szpitala, ale niestety niewiele mówią o jego kondycji fizycznej. Brak w nim ilości hospitalizowanych pacjentów, stanie zatrudnienia w Szpitalu, liczbie lekarzy pracujących w naszej placówce, danych dotyczących obłożenia łóżek, wyliczenia czasu hospitalizacji.

Z danych zawartych w tym dokumencie wybrałem i zestawiłem dane z lat ubiegłych, by umożliwić Państwu porównanie i samodzielne wyciągnięcie wniosków.
Poniżej mają Państwo tabelę zawierającą dane dotyczące wynagrodzeń w naszym Szpitalu. W kolumnie dotyczącej roku 2009 zawarłem liczby dotyczące całego roku. Warto zauważyć, iż od końca roku 2007 na płace Szpital wydaje o 2.366.724,93 zł więcej niż na koniec 2007 roku. Jest to wzrost o 30,76% w stosunku do roku 2007.

W tabeli poniżej zestawiłem Państwu koszty funkcjonowania Szpitala ogółem. Jeżeli porównamy koszty wynagrodzeń z kosztami funkcjonowania Szpitala, to łatwo zorientujemy się, iż kwoty wydatkowane na wynagrodzenia stanowią 76,50% kosztów funkcjonowania placówki. Tabela zawiera również dochody Szpitala i pokazuje ewentualny zysk lub stratę, ale netto. Proszę zwrócić uwagę na wykonanie za I półrocze 2009 i plan na cały rok.

Ostatnia tabela zawiera dane dotyczące długów naszego Szpitala. W roku 2008 starostwo poręczyło kredyt długoterminowy, który zaspokoił część wierzycieli. Raty kredytu spłacane są z budżetu starostwa.
Jako ciekawostkę powiem Państwu, iż całe zadłużenie naszego Szpitala stanowi 4,57% kwoty zadłużenia wszystkich szpitali na terenie województwa dolnośląskiego („Rzeczpospolita” – 20 sierpnia). Jeżeli natomiast chodzi o zobowiązania z tytułu podatków, ceł, ZUS i innych świadczeń, to nasz dług stanowi 9,0% wszystkich zobowiązań tego typu w placówkach Dolnego Śląska.
Dla lepszego wyobrażenia sobie z jak potężnym zadłużeniem mamy do czynienia posłużę się takim przykładem. Na każdy kilometr kwadratowy naszego powiatu przypada obciążenie kwotą 55.992,55 zł., z tytułu zadłużenia Szpitala. Gdybyśmy wszystkich mieszkańców naszego powiatu (koniec 2007 r – 36.418osób) obciążyli podatkiem, by spłacić to zadłużenie, to każdy miałby do zapłacenia 1133,42 zł.

Wielki Niemowa w obronie niewiniątek

13 sierpnia miało miejsce doniosłe wydarzenie, które Państwo – i ja! – przeoczylibyście niechybnie, gdyby nie nieoceniona wprost dziennikarka „Panoramy LeszczyńskieAnna Machowska. W artykule: „Alibi dla Leppera” poinformowała Czytelników, iż Wielki Niemowa Sejmiku Dolnośląskiego i przewodniczący pewnej zdechłej „partii” (nazwy nie wymienię, by nie siać zgorszenia publicznego, co zagrożone jest odpowiednimi paragrafem Kodeksu Karnego) udał się do Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim, by dać świadectwo niewinności dwojgu swoim idolom politycznym.

Pewnie już Państwo nie pamiętacie jacyż to bożkowie przyświecali niczym próchno przewodniczącemu pewnej upadłej „partii”. W Piotrkowie Trybunalskim, któremu sądu nie zlikwidowano, toczy się proces przeciwko niejakiemu Andrzejowi L. oraz jego kapciowemu Stanisławowi Ł. Obaj dżentelmeni a rebours oskarżeni są o rzeczy tak obrzydliwe, że „słuchać hadko”, jak mawiał Podbipięta. A gdzie jeszcze pisać o tym! Żeby Państwu tylko uzmysłowić, o czym mowa, to powiem, że za takie numery kastracja (dziadkiem do orzechów oczywiście, bo do kar trzeba podchodzić z dużą dozą humanitaryzmu) być powinna.

No, więc udał się przewodniczący zdechłej „partii” do sądu. Z „PL” dowiadujemy się, że sąd wezwał przewodniczącego zdechłej „partii” oraz jego kompana z Leszna na: „wniosek obrońców Andrzeja L.

Berus wyznaje Annie Machowskiej: „Nie mogę ujawniać szczegółów. Niemniej myślę, że moje zeznania niewiele wniosły do sprawy. Potwierdziłem tylko to, co już wcześniej powiedziało wiele osób. Andrzej Lepper nie mógł być z Anetą Krawczyk we wskazanym przez nią miejscu i czasie. Wiem to, bo towarzyszyłem mu wówczas razem ze sporą grupą osób”.

A następnie przewodniczący zdechłej „partii” mówi: „Na dowód mam nie tylko słowo, ale także dokumenty”. Fakt. Słowo w przypadku działacza zdechłej „partii”, to trochę mało. A szczególnie słowo honoru. I Berus o tym wie. Ale, że ma dokumenty?! Kto mógłby pomyśleć! Tylko chyba użył niewłaściwego czasu, bo stwierdził: „mam dokumenty”. To jakże to szanowni Państwo? Sąd ich nie przejął i do akt sprawy nie dołączył?! Dokumentów świadczący o niewinności Andrzeja L., któremu za popełniony czyn zamiast postulowanej przeze mnie kastracji, grozi „dycha”?! Toż to się w żadnym organie ludzkim nie mieści! Najwyraźniej rację mają ci, którzy twierdzą, że Andrzeja L. wrabiają. Żeby sąd zlekceważył dokumenty. No, no, no!

A Berus też niewdzięcznik. Zamiast protest organizować, opony palić, zboże wysypywać na drogi, sąd pikietować, chłostą sędziom zagrozić – nic! Uszy po sobie i cicho siedzi. A wodzunio tonie. Chyba, że Berus ma chrapkę na sukcesję po wodzu. Wódz w „sanatorium” a Berus rządzi i wyprowadza kraj na prostą wiodącą wprost do piekieł. Chyba, że weźmie sobie do pomocy Ojca Powiatu, który jest klasą sam dla siebie. Razem pokażą całemu światu, że krowie spod ogona nie wypadli i zamieszczać potrafią potężnie, niczym w powiecie.

W dalszej części artykułu znajdziemy rozważania Brusa na temat Stanisława Ł. Wielki Niemowa Sejmiku Dolnośląskiego (zwany w kręgach sejmikowych pod pseudonimem „Wacek z Barykad”) stwierdza: „Nigdy nie poznałem bliżej Stanisława Łyżwińskiego”. Zazwyczaj, jak ktoś spada z konia, to już się go słabo zna, albo też wcale się gościa nie pamięta. Berus kontynuuje: „Na rozprawę przyjechał na wózku, w piżamie. Widać było, że momentami w ogóle nie kontaktował, jakby nie zdawał sobie sprawy gdzie jest.” – wzrusza siebie i Czytelników Berus.

Przecież w tym nie ma nic nadzwyczajnego. Każdy członek pewnej zdechłej „partii” nigdy nie zdawał sobie sprawy gdzie jest. A o kontakcie z rzeczywistością nawet nie ma, co wspominać! Stanisław Ł. pewnie nie może wyjść ze zdziwienia, że już nie jest na sejmowej sali obrad. I zachodzi w swój kaczan, jak to się stało! Niedługo Berus też nie będzie: „zdawał sobie sprawy gdzie jest”. Bo w sejmiku już Niemowy nie będzie.

Fajnie jest czytać takie teksty, w których głównym „bohaterem” jest przewodniczący pewnej zdechłej „partii”. Na niego zawsze można liczyć, że coś chlapnie, bo natura jego jest taka, że ilekroć otworzy usta, to zawsze wyleci z nich mniej lub więcej idiotyzmów.

I aż żal, że dobiega kresu jego „polityczna kariera”. Może piszę o tym zbyt pochopnie, bo dochodzą mnie pewne dziwne wieści. Mówi się, że Ojciec Powiatu jest tak zafascynowany „Wackiem z Barykad”, że chce go postawić na czele własnego komitetu wyborczego, by utrwalić sojusz ideowo – programowy, który przynosi takie wielkie korzyści, dla niektórych, i trwa w powiecie.
Idea jest nieskomplikowana i zawiera się w haśle: „Do żłoba!”. Program jest równie nieskomplikowany: „I żreć!

czwartek, 20 sierpnia 2009

Dwóch w jednym



Radny Marek Hołtra wygrał konkurs na stanowisko dyrektora Zakładu Gospodarki Komunalnej w Ścinawie. Od końca czerwca radny Hołtra pracował na rzecz tej firmy przygotowując program restrukturyzacji. Będzie dowodził 61 osobową załogą.

W rozmowie z radnym i dyrektorem w jednej osobie pozwoliłem sobie wyrazić pewną wątpliwość dotyczącą dalszego mocnego i korzystnego dla mieszkańców powiatu angażowania się w sprawy powiatu. Radny Marek Hołtra stwierdził, iż: „objęcie stanowiska dyrektora w ZGK absolutnie nie oznacza, iż sprawy naszego powiatowego samorządu zejdą na plan dalszy. Moje zaangażowanie w pracę samorządową będzie taki samo, jak przed wygraniem konkursu”.

Markowi Hołtrze życzę powodzenia na nowym stanowisku pracy i udowodnienia - po raz kolejny! -idiotom, że wiedzą i kompetencjami bije na łeb i szyję wielu „kolegów” z sali obrad naszego samorządu.

poniedziałek, 17 sierpnia 2009

Radni zadecydują

Mapa nr 1

W ostatnich dniach sierpnia odbędzie się sesja Rady Miejskiej Góry. Z wielu projektów uchwał, które zostaną przedstawione radnym, na szczególną uwagę z pewnością zasługuje projekt uchwały o zmianie planu zagospodarowania przestrzennego. Zmiana dotyczy przebiegu drogi, którą zamierza się zbudować w związku z powstaniem mostu w Ciechanowie.

Planiści z Wrocławia zafundowali nam most. To fakt. Faktem jest też, że pozostawiono nas samym sobie jeżeli chodzi o budowę dróg odciążających miasto od zwiększonego ruchu kołowego. Przejazd tirów ulicą Starogórską miałby katastrofalne następstwa dla położonych przy tej ulicy budynków, które w przygniatającej większości wzniesione zostały przed 1945 rokiem.
Wrocławskich decydentów to jednak nie interesuje i pozostawili nas z problemem na karku.
A problem jest bardzo duży. Pierwsi niebezpieczeństwo zwietrzyli mieszkańcy Starej Góry, którzy bez większych problemów wyobrazili sobie czekający ich koszmar w związku z wzmożonym ruchem samochodów, który będzie odbywał się przez ich miejscowość. W kwietniu sporządzili petycję w tej sprawie podpisaną przez 203 mieszkańców (na 408 zamieszkujących Starą Górę). O swoich zastrzeżeniach poinformowali władze samorządowe we Wrocławiu i Radę Miejską. Do dnia dzisiejszego z Wrocławia nie otrzymali żadnej odpowiedzi na swoje pismo.

Mieszkańców Starej Góry wsparła Unia Górowian. Przewodniczący UG – Zbigniew Józefiak - przygotował wariant drogi, która odciążyłaby Starą Górę. W czerwcu 2009 roku przekazał do redakcji „Przeglądu Górowskiego” artykuł na ten temat, który do dzisiaj nie został opublikowany.

Powróćmy jednak do projektu uchwały o zmianie w planie przestrzennego zagospodarowania dla miasta Góry. Zmiana ta dotyczy przebiegu planowanej drogi, której budowa ma zapobiec wzmożeniu ruchu na ulicy Starogórskiej. Burmistrz przedłoży Radzie Miejskiej projekt, który widzą Państwo na mapie nr 1. Mówiąc skrótowo ruch będzie przebiegał przez Starą Górę. Droga odciążająca ulicę Starogórską weźmie swój początek (jadąc od Starej Góry- od lewej strony) pomiędzy kapliczką a odwiertem gazowym. Następnie będzie podążała na północ – za działkami – i w odległości ok. 40 m od ogródków „Marzenie” i „Relaks”, wpinając się w drogę Góra – Jastrzębia.

Unia Górowian” proponowała inne rozwiązanie, którego przebieg ilustruje mapa nr 2. Ta ostania nie wymaga opisu, gdyż jest przejrzysta. Rozwiązanie proponowane przez „Unię Górowian” przedstawione jest w projekcie uchwały, ale zaopiniowane zostało negatywnie przez komisje Rady Miejskiej.
Ostateczna decyzja w sprawie przebiegu drogi odciążającej Górę będzie należała do radnych, którzy zadecydują o tym na sesji.

Mapa nr 2

niedziela, 16 sierpnia 2009

Zagadka z kluczem wiolinowym w tle


Co przedstwia zamieszczone zdjęcie i kim jest osoba - nazwisko - trzymająca dziecko na kolanach?
To nowa zagadka, ze szczególnym uwzględnieniem pana Jerseya, który bierze bardzo aktywny udział w rozwiązywaniu zagadek i jeszcze narzeka, że "słabo się staram" (niech go gęś kopnie!)
Odpowiedzi można umieszczać w "Górowskich opiniach".

Odpowiedzi z głowy czyli z niczego

Radny Marek Hołtra podczas ostatnie sesji Rady Powiatu zarzucił „Bukietową” gradem pytań. 11 sierpnia otrzymał na swoje pytania spory fragment tekstu, który niniejszym Państwu prezentuję. Kursywą zaznaczyłem moje drobne uwagi, jakie nasunęły mi się przy tej mało budującej lekturze.

1. "Czy Pani Starosta zwróciła się do swojego kolegi partyjnego redaktora naczelnego Macieja P. o zwrot środków samorządu. Wyrok potwierdza, że czasopismo było nielegalne, więc powinien zwrócić środki".
Odp: Wystąpiono do Sądu Rejonowego w Głogowie Wydział Karny o umożliwienie zapoznania się radcy prawnemu z zebranym w sprawie karnej materiałami dowodowymi w celu dogłębnego zapoznania się z nim i podjęcia właściwych decyzji w przedmiocie możliwości dochodzenia zwrotu środków finansowych. O ostatecznie podjętych działaniach zostanie Pan zawiadomiony po zakończeniu wskazanego wyżej postępowania.

Proszę zauważyć, iż ponownie „Bukietowa” zamierza „dogłębnie” z czymś się zapoznawać. Praktyka uczy, że gdy „Bukietowa” zaczyna używać słowa: „dogłębnie” (inne ulubione zwroty „Bukietowej”: „przeanalizujemy”, „zastanawiamy się”, rozważamy”, „analizujemy”), to w praktyce oznacza to, iż sprawa nie posunie się nawet o mikrometr do przodu.

2. „Jak pamiętam wniosek o pieniądze miał podpisać Maciej Papież i Wacław Berus (twierdził że podrobiono jego podpis); do Pana Komendanta prośba o wyjaśnienie „przestępstwo" było lub nie”.
Odp: Ustalenie czy na wniosku do Zarządu Powiatu Górowskiego o dofinansowanie Stowarzyszenia podpis Pana W. Berusa nie pochodzi od niego nie leży w kompetencji Zarządu Powiatu. Skoro Pan W. Berus, jak Pan twierdzi, kwestionuje swój podpis na wniosku to nikt inny tylko on osobiście winien wystąpić do organów zajmujących się ściganiem tego typu przestępstw. Zarząd Powiatu wykonuje zadania leżące w jego kompetencji, a wynikające z przepisów prawa, w tym prawa miejscowego.

Radny Hołtra za dużo wymaga od byłej partyjnej koleżanki Wacława Brusa. W tym miejscu rzec można: „Wart Pac pałaca a pałac Paca.

3. "Kto wymyślił 9 złotych i kto ponosi odpowiedzialność za niedoszacowanie, za brak policzenia skutków uchwały"?
Kwestia 9 złotych za punkt z uchwały Rady Powiatu nr XXVIII/! 26/09 została wyjaśniona w odpowiedzi na interpelację złożoną przez Pana podczas XXX sesji Rady Powiatu. Ponadto przedmiotowym zagadnieniem zajmowała się Komisja Rewizyjna Rady Powiatu w kontekście rozpatrywania wniosku o odwołanie Starosty Górowskiego.

Najwyraźniej „Bukietowa” nie rozumie znaczenia słowa: „wymyślił”. I nic w tym dziwnego, bo ona nie jest od „wymyślania”. I nie ma, co panie radny Hołtra żądać od tej bidulki „wymyślania” czegokolwiek. Te jej „wymyślanie” stanowczo za dużo nas kosztuje. Niech ona panie radny Hołtra lepiej już niczego nie „wymyśla”. Miej pan litość nad nami i tego pan od niej nie żądaj!

4. "Co z przyłączami mediów do strażnicy, ile to będzie trwało i kosztowało"?
Odp: Do budynku strażnicy dla KPPSP w Górze przy ul. Witosa wykonano już następujące przyłącza:
-przyłącze wodociągowe
-przyłącze kanalizacji sanitarnej
-przyłącze kanalizacji deszczowej
-przyłącze energetyczne
Do wykonania pozostały przyłącze gazowe oraz przyłącze telekomunikacyjne. Rozpoczęcie budowy przyłącza gazowego winno nastąpić w drugiej połowie sierpnia. Z informacji uzyskanych od przedstawiciela TP S.A. wynika, że przystąpiono do opracowywania projektu na budowę przyłącza telefonicznego. Zakładając półtoramiesięczny okres przygotowania dokumentacji budowa tego przyłącza może się rozpocząć na przełomie miesiąca września i października.
Koszty pozostałe do poniesienia przez Starostwo Powiatowe w Górze na budowę przyłączy kształtują się następująco:
-przyłącze energetyczne: 9 577,00zł
-przyłącze gazowe: 13 330,94zł
Koszty związane z realizacją przyłącza telekomunikacyjnego leżą w całości po stronie Telekomunikacji Polskiej S.A.

Z odpowiedzi „Bukietowej” jasno wynika, że nikt w ubiegłym roku nie wpadł na to, że strażnica będzie potrzebowała linii telefonicznej. Dowód: jak inaczej rozumieć stwierdzenie, że: „Zakładając półtoramiesięczny okres przygotowania dokumentacji budowa tego przyłącza może się rozpocząć na przełomie miesiąca września i października”. Można postawić pytanie: kto nie pomyślał? Ma ono jednak tę wadę, iż pytający nigdy nie otrzyma odpowiedzi (imię i nazwisko odpowiedzialnego), tak jak w przypadku autorstwa „9 zł za 1 punkt”. W tej kadencji nikt niczemu nie jest winien. Zło dzieje się samo rosnąc niczym kąkol.

5. „Pani Dyrektor SPZOZ pożyczyła 150 tyś. zł (dzisiaj -widać strajk szpitali w lubelskim). NFZ nie płaci nadwykonań. Moje pytanie: wydano kilkanaście tysięcy na program naprawczy Panu Gajkowskiemu. Jakie działania naprawcze wdrożono, jakie skutki finansowe spowodowało wdrożenie programu restrukturyzacyjnego”?

Odp: „ Zgodnie z pismem Dyrektor SPZOZ w Górze odpowiedź na interpelację zostanie
przygotowana do dnia 25.08.2009r
.”.

A teraz coś normalnego. „Bukietowa” nie udaje, że wie. W tym przypadku z czystym sumieniem może powiedzieć, że nie wie, bo nie zrobiono nic, z wyjątkiem wydania pieniędzy na program naprawczy. „Bukietowa” czeka na cud oddłużeniowy o wyobraża sobie, że czarna robotę (restrukturyzację) zrobią za nią: wiceminister Jakub Szulc, eurposeł Piotr Borys, którego wyborcze plakaty własnoręcznie - z wielkim oddaniem! - naklejała w gminie Niechlów, dwóch przypadkowo poznanych senatorów i Wacław Berus. To tajna broń „Bukietowej”. A jak spotka się jeszcze z ministrem zdrowia (przypadkowo, gdyby ten pomylił damską ubikację z męską), to Szpital mamy oddłużony na mur – beton!

sobota, 15 sierpnia 2009

Mocno na plusie


To, co Państwo widzą jest niepodważalnym faktem. Gmina Niechlów odnotowała w ciągu 10 lat wzrost liczby mieszkańców o 982 osoby. W liczbę 982 mieszkańców wliczone są również osoby, które czasowo przebywają na terenie tej gminy. W roku 1999 osób czasowo zamieszkujących teren gminy Niechlów, było 49. Na dzień 14 sierpnia 2009 r., było ich 143. Jeżeli nawet odejmiemy te 143 osoby, to okaże się, że w ciągu 10 lat w gminie przybyło 889 osób. Oznacza to, iż w stosunku do roku 1999 populacja w tej gminie zwiększyła się w roku 2009 o 20,8%. Można zauważyć, iż w żadnej z 22 miejscowości gminy Niechlów nie odnotowano spadku ilości mieszkańców.

W tabeli zamieszczone zostały dane statystyczne z 1939 roku. Gdy przeanalizujemy te dane to zauważymy, że tylko dwie miejscowości gminy Niechlów mają obecnie więcej ludności niż miały w roku 1939Niechlów i Naratów. Wyraźna jest również różnica w łącznej ilości mieszkańców 22 miejscowości przed wojną i obecnie. Różnica wynosi 3098 osób.
Powierzchnia gminy wynosi 151,89 km. kw. Gęstość zaludnienia na dzień 14 sierpnia 2009 r. - 34,89 osób/1 km kw (1999 - 28,42 osoby/1 km kw.).

Zagadka

Zdjęcia przedstawiają obóz Reichsarbeitsdienst (RAD -Służba Pracy Rzeszy), który istniał na terenie jednej z miejscowości powiatu górowskiego od 1 października 1936 roku.

Ja wiem, jaka to miejscowość, ale czy Państwo wiedzą?

Kilka słów o organizacji, która była właścicielem tego obozu (niem. lager). Była to masowa organizacja powstała w przystosowania obywatelskiego i wojskowego młodzieży w III Rzeszy, która w trakcie II wojny światowej wykonywała funkcje pomocnicze wobec Wehrmachtu. Celem organizacji miało być kształtowanie postaw młodzieży wobec państwa po przez pracę. Początkowo do organizacji wstępowali ochotnicy. W dniu 26 czerwca 1935 wprowadzono w III Rzeszy zarządzenie o obowiązku sześciomiesięcznej pracy na rzecz państwa, a obowiązek miał być wypełniony poprzez pracę w Reichsarbeitsdienst. Zarządzeniu temu podlegali mężczyźni w wieku od 18 do 25 lat, a od 1939 także kobiety.

Warto też wiedzieć, że w Polsce po II wojnie światowej, powstała organizacja bardzo przypominająca hitlerowską RAD. 25 lutego 1948 uchwalono ustawę o powszechnym obowiązku przysposobienia zawodowego, wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego młodzieży oraz o organizacji spraw kultury fizycznej i sportu. Wprowadzała obowiązek powszechnego przysposobienia zawodowego, wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego młodzieży Dla bezpośredniego kierownictwa powszechnym przysposobieniem młodzieży utworzono powszechną organizację przysposobienia zawodowego, wychowania fizycznego i przysposobienia wojskowego młodzieży „Służba Polsce”. Powszechny obowiązek przysposobienia zawodowego obejmował naukę, wykonywanie pracy okresowej (do 6 miesięcy) oraz wykonywanie pracy dorywczej, do 3 dni w ciągu miesiąca.



piątek, 14 sierpnia 2009

Skarbówka sprawdza "Reymonta"

O dawna mówiło się, iż działalnością Stowarzyszenia "Gminna Szkoła Reymontowska" interesuje się Urząd Kontroli Skarbowej we Wrocławiu. Ludzie różne rzeczy mówią, więc nie przywiązywałem do tego uwagi. Aż do dnia, w którym znalazłem materialny dowód potwierdzający ten fakt.

9 kwietnia 2009 r. Naczelnik I Wydziału Kontroli Środków Publicznych – Janina Czaban kieruje do sołtysa jednej z wsi położonej na terenie naszego powiatu pismo, w którym prosi o: „udzielenie wyjaśnień, czy Stowarzyszenie „Gminna Szkoła Reymontowska”, Witaszyce 10, 56 – 200 Góra (zwane dalej Stowarzyszeniem), korzystało w okresie od 1.01.2005 r. do 31.12.2005 r .na terenie wsi (z pewnych względów nazwę zmazałem) z pomieszczeń celem przeprowadzenia szkoleń.
Proszę wskazać:
- jaka była podstawa udostępnienia Stowarzyszeniu pomieszczeń, w których przeprowadzane były szkolenia,
- kto, gdzie i w jakich dniach i godzinach prowadził szkolenia,
- jaka była tematyka szkoleń organizowanych przez Stowarzyszenie,
- kto brał udział w w/w szkoleniach,
- czy szkolenia organizowane były tylko dla mieszkańców wsi (z pewnych względów nazwę zmazałem), czy innych,
- jakimi środkami transportu dowożeni byli uczestnicy w/w szkoleń.
Proszę o przedłożenie potwierdzonych za zgodność dokumentów potwierdzających wyjaśnienia w tej sprawie.
Proszę o potraktowanie sprawy jako pilnej.


Tyle z pisma UKS we Wrocławiu, którego najistotniejszy fragment Państwu zacytowałem.
W roku 2005 wg. wpisu w KRS w skład Zarządu Stowarzyszenia wchodzili: Beta Pona (przewodnicząca), Władysław Stanisławski (wiceprzewodniczący), Joanna Iwanicka, Wacław Berus, Jerzy Jakuczun, Jerzy Rutkowski (członkowie Zarządu (członkowie Zarządu) oraz Maciej Papież (sekretarz), Sławomir Szendryk (skarbnik).

Tyle faktów. O kontroli Stowarzyszenia przez UKS mówiło się od dawna. Jednak bez dowodów nie można było o tym pisać. W tym roku do sołtysów wielu wsi zaczęły przychodzić pisma o identycznej treści, którą Państwu przedstawiłem. Mówi się, że na terenie powiatu górowskiego ok. 20 sołtysów otrzymało takie pisma, ale trudno jest to w chwili obecnej sprawdzić. Na terenie jednej z gmin powiatu górowskiego podobno 4 sołtysów nie potwierdziło faktu odbycia jakiegokolwiek szkolenia.
Szkolenia te finansowane były ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska. Trwa sprawdzanie tematyki tych szkoleń i innych szczegółów. Sprawą zajmie się grupa radnych, którzy są zainteresowani wyjaśnieniem tej sprawy.

Przeminęło z wiatrem historii


Budynek widoczny na fotografii znajdował się w naszym mieście. Zbudowany został w w XIX wieku. Z powierzchni zniknął całkowicie w latach powojennych. Kto z Państwa wie gdzie się znajdował i jakim celom służył?

czwartek, 13 sierpnia 2009

Narodziny, śluby i nieuniknione

Na terenie powiatu górowskiego istnieją dwa urzędy stanu cywilnego: w Górze i Wąsoszu. USC w Górze obsługuje gminy - Górę i Niechlów, a wąsoski USCWąsosz i Jemielno. Zanim przystąpią Państwo do studiowania zawartości tabelki, muszą zapamiętać kilka rzeczy. Ilość zgonów oznacza, iż osoby te pożegnały się z tym światem w górowskim Szpitalu, który obsługuje wszystkie gminy naszego powiatu.

Urzędy Stanu Cywilnego posługują się pojęciem „rejestracji zdarzenia” „Zdarzeniem” są: zgon, narodziny, ślub. Jeżeli mieszkaniec z Góry kończy swój żywot np. w leszczyńskim szpitalu, to tamtejszy USC odnotowuje to „zdarzenie” u siebie a nasz USC jest o tym powiadamiany. To samo dotyczy narodzin i ślubów. Stąd też ilość „zdarzeń’, które zostały zarejestrowane przez dwa USC działające na terenie naszego powiatu nie musi dotyczyć tylko mieszkańców powiatu górowskiego.

Z tabelki widać, iż wzrosła ilość małżeństw zawartych w roku 2009 w stosunku do roku ubiegłego. Nieźle wyglądają też przyjścia na świat, bo wiadomo, że wiosną poczęć jest więcej (Imć Onufry Zagłoba mawiał: „wiosna to taka pora roku, że wiór do wióra afekt czuje”).
Z drugiej strony niepokojąco wzrosła też liczba zgonów. Ale w odróżnieniu od poczęć na to wpływu – niestety! – nie mamy.



Kierowniczce USC w Górze - Urszuli Szmydyńskiej oraz Katarzynie Smolarskiej z UMiG w Wąsoszu bardzo dziękuję za udostępnienie danych.

Wolno, ale do przodu

Wiceburmistrz Piotr Wołowicz poinformował mnie dzisiaj o postępach w sprawie budowy mostu w Ciechanowie. 20 sierpnia miały być otworzone wnioski przetargowe na realizację tej inwestycji. Z uwagi jednak na 80 zapytań, które do inwestora skierowali przystępujący do przetargu wykonawcy, termin ten zostanie przesunięty na 26 – 27 sierpnia. Jak stwierdził wiceburmistrz Piotr Wołowicz:komisja przetargowa będzie się nimi zajmowała non – stop tak, by wszelkie wątpliwości rozwiać w możliwie najkrótszym czasie”. Po około 2 tygodniach można oczekiwać wyłonienia wykonawcy. Dokumenty muszą być jednak przesłane do Urzędu Zamówień Publicznych i tam podane dalszej ocenie. Po sprawdzeniu dokumentów przez UZP zostanie podpisana umowa z wykonawcą mostu. Nastąpi to w drugiej połowie września.

Druga dobra wiadomość od wiceburmistrza.
Jeszcze w tym roku Urząd Marszałkowski chce wydać kwotę 10 mln zł, które przeznaczone zostaną na wykonanie odcinka 8-kilometrowej drogi biegnącej od mostu w kierunku naszego powiatu. Sporządozno niezbędne badania techniczne i szykowana jest oferta przetargowa.

Trzecia dobra wiadomość od wiceburmistrza.
Przygotowany jest przetarg na wykonanie dokumentacji obwodnicy omijającej Osetno.
Jak więc Państwo czytacie, sprawy mostu i drogi posuwają się do przodu, chociaż wolno. Most powstanie.
Na najbliższej sesji Rady Miejskiej przyjęte zostaną zmiany w naszym planie zagospodarowania przestrzennego dotyczące przebiegu obwodnicy Góry, która ma powstać w związku z budową mostu w Ciechanowie.

Swoją drogą, to dobrze, że wiceburmistrz Góry interesuje się postępami przy realizacji mostu w Ciechanowie. Sądzę, że powinien dostać jakiś dodatek od starościny, bo to jej służby wyręcza. Wystarczy zajrzeć na stronę Starostwa, by stwierdzić, że most im wisi i powiewa.

Inwestycyjny boom

W budżecie gminy Góra na rok 2009 przewidziano wydatki inwestycyjne na poziomie 10.083.322,23 zł. Na koniec lipca wykonanie wyniosło 3.183.305,76 zł., wraz z wydatkami niewygasającymi z roku 2008. Trzeba pamiętać o tym, że wiele umów jest podpisanych i trwa ich realizacja. Wykonawcy robią swoje i dopiero wraz z postępem prac dostarczają faktury za wykonane etapy inwestycji do gminy. Podana kwota wykonania dotyczy tylko prac już wykonanych. Nie ma zagrożenie, iż zaplanowane inwestycje nie zostaną wykonane.

12 sierpnia rozstrzygnięto przetarg na budowę Ośrodka Rewalidacyjno – Wychowawczego w Górze. Ośrodek znajduje się w Jastrzębiej, ale jest to budynek, który wybudowany został przed wojną i nie spełnia w chwili obecnej norm dla tego typu placówek.
W budżecie gminy Góra założono, iż koszt budowy nowego ośrodka będzie wynosił 4.953.296,47 zł. Po otwarciu ofert okazało się, że najkorzystniejszą ofertę złożyło Prywatne Przedsiębiorstwo Przygotowania i Realizacji Budownictwa „Kontrakt” – Kubiaczyk, Wasiek, sp. jaw. (Wilkowice). Firma ta zaoferowała wybudowanie ośrodka za kwotę 2.948.388,16 zł. Jeszcze w tym roku budynek ośrodka ma być postawiony w stanie surowym, a w roku przyszłym oddany do użytku. Powierzchnia budynku – 1000,1 m kw. Wynika z tego, iż 1 m kw. ośrodka będzie kosztował 2948,10 zł.
Na tę inwestycję otrzymaliśmy dofinansowanie w wysokości 2.376.530,40 zł. Niższy koszt wykonania inwestycji spowoduje zmniejszenie kwoty dofinansowania, ale równocześnie zmniejszy się udział środków gminy w realizacji tej inwestycji. W gminie trwają obliczenia ile będzie nas kosztowała ta inwestycja. Już teraz widać jednak, iż znacznie mniej niż zakładano.

W tym roku zrekultywowane zostanie nieczynne wysypisko śmieci w Glince. Wysypisko to czynne było w okresie od 1.12.1991 r. do 31.12.2006 roku. Miało powierzchnię 1,36 ha i założono, iż składowanych tam zostanie 83 tys. m sześciennych śmieci. Rekultywacja miała mieć miejsce już w 2007 roku. W budżecie gminy przewidziano wówczas na ten cel kwotę 159 tys. zł. Okazało się, iż dokumentacja dotycząca rekultywacji jest niepełna i sprawa przeciągnęła się do bieżącego roku.
Rozpisano przetarg na wykonanie rekultywacji. Wpłynęło 8 ofert od potencjalnych wykonawców. Rozpiętość cenowa ofert jest dość duża. Prawdopodobnie na rekultywację wydamy ok. 250 tys. zł. Warto dodać, iż kosztorys na to zadanie wynosił ok. 700 tys. zł.W następnym tygodniu nastąpi rozstrzygnięcie przetargu. Wysypisko ma być zrekultywowane do końca roku 2009.

W tym roku nastąpi również I etap budowy skate – parku. Do przetargu na wykonanie nawierzchni i drenażu przystąpił 1 wykonawca z Leszna. Koszt wykonania I etapu tej oczekiwanej przez młodzież inwestycji wyniesie 178 tys. zł. Warto dodać, iż udało się pozyskać na realizację tej inwestycji 20 tys. z fundacji KGHM. W roku przyszłym planowany jest zakup wyposażenia dla skate – parku i oddanie go do użytku.

Do przodu posuwają się sprawy związane z rewitalizacją śródmieścia Góry. Wyłoniono wykonawców dokumentacji dla tej inwestycji – „studium wykonalności”. Rewitalizacja podzielona jest na 3 etapy i dla każdego z nich konieczne jest opracowanie studium wykonalności. Najbardziej k0orzystną ofertę złożyło konsorcjum 3 firm:
- „Optima Menagement” sp. z o.o (Warszawa),
- „Optima” Robert Baca (Zawieś – powiat toruński, woj. kujawsko – pomorskie),
- Biuro Projektowo – Kapitałowe sp. cyw. – Katarzyna Nowak, Dariusz Gawlik (Kraków).
W budżecie gminy na dokumentację dotyczącą studium wykonalności przeznaczono 45 tys. zł. Konsorcjum wykona dokumentację na 3 etapy za kwotę 16.254 zł brutto (8.418 zł za każdy etap).

Nie udało się w dwóch przetargach sprzedać hotelu Cukrowni, który gmina nabyła w roku 2003 za 110 tys. zł. W I przetargu gmina chciała za ten budynek (z dużą zawartością azbestu) 400 tys. zł. Przetarg nie doszedł do skutku. W II przetargu żądaliśmy 360 tys., zł, ale nie było chętnego do nabycia nieruchomości. W chwili obecnej toczą się negocjacje z potencjalnym nabywcą na temat zbycia kłopotliwego obiektu.

Gmina Góra wsparła SP ZOZ kwotą 70 tys. zł bezzwrotnej dotacji. Straż Pożarna otrzymała od gminy 30 tys. zł., na zakup samochodu. Do budowy chodnika przy drodze Sławęcice – Glinka dołożyliśmy 200 tys. zł.

Most w Ciechanowie.
Cisza, jaka zapadła w sprawie budowy mostu w Ciechanowie sprzyja szerzeniu się przeróżnych niedorzeczności. Mówi się o tym, że z powodu kryzysu mostu nie będzie, bo nie ma pieniędzy. Inna wersja głosi, że zabrano pieniądze na nasz most, by wybudować most w Brzegu czy też w Głogowie.
Sytuacja z budową mostu w Ciechanowie wygląda na dzień dzisiejszy następująco. Od czerwca trwało 2 – etapowe postępowanie przetargowe. Po I etapie wyłoniono do dalszego postępowania 10 firm. Firmy odrzucone wniosły odwołania. To spowodowało, iż procedura się przeciągnęła. W chwili obecnej trwa ostatnia faza przetargu – składane są oferty cenowe.
W ciągu najbliższych dwóch tygodni poznamy wykonawcę mostu w Ciechanowie.

Pracownikom UMiG - Piotrowi Głowackiemu, Andrzejowi Popławskiemu, Sławomirowi Kirstowi, Markowi Balowskiemu - serdecznie dziękuję za udzielenie wyczerpujących informacji, które wykorzystane zostały w poście.

wtorek, 11 sierpnia 2009

Demograficzne wczoraj i dziś

W gminie Góra mieszkańców ubywa a w sąsiednim Wąsoszu przybywa. Poniżej widzą Państwo tabelkę z wykazem miejscowości tej gminy, w której zawarte są dane sprzed 10 lat i najnowsze. Aby zaspokoić swoją i Państwa, jak mniemam, ciekawość, w tabeli zamieściłem również dane sprzed 70 lat. Tylko w przypadku miejscowości Jawor i Podmieście nie udało mi się uzyskać danych na temat ilości ludności w 1939 roku.

Warto pamiętać, iż ówczesny kreis Guhrau istniał w innych granicach. Niemniej zebrane dane z 1939 roku wyraźnie wskazują, iż wsie były bardziej ludne. Wg dokonanych obliczeń w miejscowościach wiejskich, które ujęte są w tabeli mieszkało 7272 osoby, czyli nieco mniej niż obecnie w całej gminie Wąsosz (7713). Łatwo też zauważą Państwo, iż Wąsosz nie osiągnął jeszcze stanu ludności z 1939 roku (2968).

W 1939 roku ludność kreis Guhrau liczyła 39.028 osób. W Górze mieszkało wówczas 5648 osób. W trzecim mieście – Czerninie - mieszkało 840 osób. Razem w trzech ośrodkach miejskich mieszkało 9458 osób, czyli 24% mieszkańców kreis Guhrau.
31 grudnia 2007 roku powiat górowski miał 36.418 mieszkańców, z których 15.227 mieszkało w dwóch miastach – Górze i Wąsoszu (42%).

W gminie Wąsosz (acha! – gdyby ktoś chciał skorzystać z tamtejszego spływu kajakowego, to ostrzegam, że tak jak dzisiaj był nieczynny, tak i jutro (12 sierpnia) również nie ma po co się tam wybierać. Dzisiaj był znajomy i się naciął) 10 sierpnia 2009 r., w miejscowościach wiejskich mieszka 4815 osób (62,5% całej populacji gminy). Na 43 wsie w gminie Wąsosz 17 odnotowało spadek liczby ludności, w 3 nie zaszły zmiany demograficzne a w 23 nastąpił wzrost ilości mieszkańców.
Gmina Wąsosz ma powierzchnię 193,6 km kw., co daje zaludnienie 39,84 osoby na 1 km kw.



Niemiecka mapa okolic Wąsosza z 1940 roku.

sobota, 8 sierpnia 2009

Bełkot i ułomna pamięć

Niezawodna Anna Machowska z „Panoramy Leszczyńskiej” w ostatnim numerze tego tygodnika zaprezentowała tekst pod bardzo trafnym tytułem: „Sesja, która trąciła Mrożkiem”. W artykule znaleźć można opis ostatniej sesji Rady Powiatu, której przebieg opisałem Państwu szczegółowo wcześniej. Tekst jest bardzo dobry, co przyznaję zieleniejąc z zazdrości.
Produkuje się w nim „Bukietowa”, która sadzi takie oto kwiatki: „Bardzo łatwo odwołać starostę i radni chętnie to wykorzystują”. Ta głęboka myśl „Bukietowej” godna jest członkini pewnej zdechłej „partii”. Odwołać rzeczywiście jest łatwo pod warunkiem, że radni w swojej działalności kierują się:
- po pierwsze, interesem ogółu mieszkańców powiatu,
- po drugie, interesem ogółu mieszkańców powiatu,
- po trzecie, patrz po pierwsze i po drugie.

Warunkiem dodatkowym, by odwołanie było skuteczne, jest inteligencja radnych i ich zdolność do dostrzeżenia zła. Większość naszych radnych powiatowych jest ślepa jak nowo narodzone kocięta, a i z intelektem bywa bardzo różnie. U dużej części występuje znaczny deficyt.
Dołączmy do tego interesy własne, których realizacją są najbardziej zainteresowani i już mamy warunki, które uniemożliwiły skuteczne odwołanie „Bukietowej”.

Bukietowa” mówiąc, iż: „radni chętnie to (odwołanie – przypomnienie moje) wykorzystują” kreuje się na ofiarę. Nikt w ciągu nieomal jej 3 – letniej kadencji odwoływać "Bukietowej"nie próbował. To zwykła konfabulacja. Tylko, po co zmyśla?!

W następnym zdaniu znajdujemy wytłumaczenie. Czytamy tam: „Taka sytuacja nie wpływa dobrze na naszą pracę, bo człowiek czuje się cały czas jakby był na wojnie”. I już mamy jasność, o co w tych niedorzecznych pierdu – pierdu „Bukietowej” chodziło. To opozycja jest winna, że „Bukietowa” i ten jej Zarząd (powołany z nieznanych do dnia dzisiejszego przyczyn przez Władysława Stanisławskiego) nie pracuje. Opozycja wymyśliła 9 zł za punkt. Opozycja zaprzepaściła szansę na 1,7 mln zł na IV etap termomodernizacji Zespołu Szkół, opozycja zadłużyła powiat na 30 lat, to opozycja zmusiła Zarząd do finansowania nielegalnego „Biuletynu Regionalnego, to wredna opozycja nie daje zrestrukturyzować Szpitala, w myśl zamówionych przez Zarząd analiz i programów, za które zapłacono ciężkie pieniądze, to opozycja zmajstrowała deficyt budżetowy. A wszystko to przez to, że opozycja – wg „Bukietowej” – „chętnie” wykorzystują prawo do odwołania starościny. Biedactwo!


W dalszej części swoich żałosnych wywodów „Bukietowa” zasuwa Czytelnikom opowieści dziwnej treści o „zmarnowanej energii”, o tym, że: „nie żywi do nikogo urazy” oraz, że liczy na to, że: „uda się nam współpracować dla wspólnego dobra”. Nie wspomina jednak, nad czym mają pracować radni. Jakie są kierunki rozwoju naszego powiatowego samorządu. Bo jak na razie to jest od sesji do sesji, z miesiąca na miesiąc, od wysokiej wypłaty do kolejnej. Pomysłu na rozwój nie ma ani „Bukietowa” ani jej polityczny PapaWładysław Stanisławski.

Anna Machowska zamieściła też opinie radnych na temat odwołania „Bukietowej”. Poprosiła o wypowiedź – dla jaj chyba! – Annę Berus, która znana jest z zaangażowania w sprawy samorządowe będące dla niej tożsame z rodzinnymi (synowa zatrudniona w Starostwie). Radna, znana z licznych mów, interpelacji i zapytań podczas sesji (kiedyś podejrzewałem, że jest niemową, ale mówią, że rusza językiem i wydaje dźwięki, a to na radną z pewnej zdechłej „partii” wystarczy), opowiada Czytelnikom taką oto rzecz: „Celowo oddałem nieważny głos, to był jedyny sposób, aby publicznie zademonstrować mój stosunek do tej sprawy (odwołania).” Widać dużą polityczną zmyślność! A jaka kombinacja intelektualna! Klękajcie narody! A że przy okazji przyczyniła się do ośmieszenia swojej niegdyś partyjnej koleżanki „Bukietowej”? A co tam! Trzy głosy poparcia na 12? Jakiż to powód do wstydu?! („Dziękuję za okazane mi zaufanie” – „Bukietowa” po głosowaniu. I zapewniam Państwa, że słońce wcale a wcale nie świeciło jej na główkę). Taka to wdzięczność za zatrudnienie synowej!

Pytany o głos radny Hołtra stwierdził zgodnie z prawdą: „Do odwołania starosty nie doszło, bo nie było chętnych do objęcia funkcji starosty”.

Radny Paweł Niedźwiedź zaprezentował Czytelnikom taką opinię: „Szkoda, że głosowanie w takim wypadku jest tajne, bo wówczas najprawdopodobniej, co niektórzy zagłosowaliby zupełnie inaczej. Jak dla mnie cała sesja trąciła Mrożkiem. Absurdy można mnożyć, zirytowała mnie sytuacja, gdy radni ostentacyjnie wrzucali puste karty, dając tym samym innym znak, że wynik jest przesądzony.”
Radny Niedźwiedź nie dopowiedział jednej rzeczy. Wrzucali puste kartki lub się wstrzymywali, bo mieli w tym własny interes. W końcu poszli w samorządową politykę, by czynić dobro. Wszystkim, ale najpierw sobie i rodzinom.

Radny Marek Biernacki wypowiada się tak: „Nie żałuję ani tego, że złożyliśmy wniosek ani tego, że się pod nim podpisałem.” W kolejnym zdaniu robi sobie już żarty: „Być może uzmysłowi to całemu zarządowi, nie tylko starościnie, iż najwyższy czas zacząć pracę, a nie tylko trwać”.
Bardzo śmieszne! Bardzo! Szkoda tylko, że radny Biernacki nie podpowie zarządowi jak i co robić. Wszak oni pracują! Inaczej po prostu nie potrafią. To kres ich możliwości! Najwyższe obroty! Może w ich skrzyniach biegów trzeba wymienić olej? Ale gdzie go kupić? Ten, który mają wydaje się pochodzić z regeneracji.
Oddajmy z powrotem głos radnemu Biernackiemu: „W mojej opinii do odwołania nie doszło, bo niektórzy radni mają własny interes w tym, aby się nic nie zmieniło.”
I na koniec dodaje: „Bałaganem, który jest w powiecie, będą musiały zająć się osoby, które są za niego bezpośrednio odpowiedzialne.”

No, no! Walnął z grubej rury radny Biernacki. Efektowne to było, bez dwóch zdań. Tyle, że niepraktyczne. Kto ma się zająć? Jan Bondzior, który podczas każdej sesji zajęty jest milczeniem? Teresa Sibilak, którą oburza różnica zdań wśród radnych? Stefan -„Proszę ja Was” - Mrówka (ulubiony zwrot tego radnego), który wciąż żyje 1 – majowym pochodami i wspomnieniami swojej obecności na trybunie? A może radny Biernacki liczy na Annę Berus, która tak brzydzi się nepotyzmem? Nadziei nie można też pokładać w radnym Edwardzie Szendryku. Wszak nie wypada liczyć na kogoś, kto wraz ze wspólnikiem wisi od lat dla Szpitala ok. 55 tys. zł (bez karnych odsetek!).

Sądzę, że radny Biernacki troszkę musi się walnąć też we własną pierś. Wszak popierał to towarzystwo wraz z całym „Czasem na zmiany”. Może tak wypada zacząć od siebie i nie migać się od objęcia odpowiedzialnej funkcji, by pomóc posprzątać, po tych, których się niegdyś popierało.

Tu trzeba postawić pytanie zasadnicze. Czy winna jest tylko „Bukietowa” i Zarząd? Czy najbardziej odpowiedzialni są ci, którzy ją forowali, popierali i jeszcze – skrycie - popierają. Szkoda, że radny Biernacki nie zauważył, iż bardzo niejednoznacznie zachowali się podczas głosowania jego koledzy z „Czasu na zmiany”. W myśl słów radnego Biernackiego mieli oni: „własny interes w tym, aby się nic nie zmieniło.” Jak to jest z „Czasem na zmiany”? Zmienić się mieli tylko beneficjenci, by załatwić sobie małe co nieco?

Uwaga skierowana pod adresem radnego Biernackiego, dotyczy też radnego Pawła Niedźwiedzia. Na nim też ciąży odpowiedzialność za doprowadzenie powiatu w ślepy zaułek. Obaj panowie radni powinni zrobić rachunek sumienia i powiedzieć lokalnej społeczności: przepraszamy. Na niepamięć wyborców raczej bym nie liczył. Blogi nie płoną!

Na Władysława Stanisławskiego – jednego głównych winowajców – też bym nie liczył. W PSS fucha spokojna, suto płatna i praktycznie do emerytury w spokoju się dojedzie. A w Starostwie na dwoje babka wróżyła. Prezes nie poświęci się i firmy nie zostawi, bo jest tam niezbędny jak tlen.

Przyjdzie sprzątać nowej ekipie, o ile powiat przetrwa. Nie bardzo będzie czym, bo dzięki nieuzasadnionej durnej wierze, że: „Władek coś wymyśli” jesteśmy w takie oto sytuacji:
Ojciec pyta się córki:
- Kiedy wreszcie znajdziesz sobie męża?
- Nie potrzebny mi mąż. Mam wibrator.
Pewnego dnia córka wróciwszy z pracy, widzi na stole skaczący wibrator i z oburzeniem pyta się ojca:
- Tato, co Ty u licha robisz?
- Piję z zięciem!

czwartek, 6 sierpnia 2009

Gmina się kurczy

W naszej gminie, a szczególnie w Górze, panuje dość powszechna opinia o wyludnianiu się zarówno miejscowości wiejskich jak i miasta. Jak te dosyć powszechne przekonanie ma się do rzeczywistości mogą Państwo zobaczyć w tabeli. Mają tam Państwo wszystkie miejscowości naszej gminy i podana liczbę ludności. Można porównać liczbę osób zamieszkujących w danej miejscowości na dzień 30 czerwca 2009 roku ze stanem sprzed 10 lat.

Należy się Państwu kilka słów wyjaśnienia. W 1999 r. nie było Kłody Górowskiej, w tej pozycji zsumowałem liczbę ludności Kłody Małej i Kłody Wielkiej. W roku 1999 w Kłodzie Małej mieszkały 53 osoby a w Kłodzie Wielkiej 407. W tabeli nie znajdą również Państwo miejscowości Sędziwojowice. W zestawieniu z końca roku 1999 taka miejscowość występuje. W obręb miasta została ona włączona również w 1999 roku. Wówczas liczyła 32 mieszkańców, których dla przejrzystości tabeli doliczyłem do mieszkańców Góry.
W 1999 r., nie istniała w naszej gminie miejscowość Kietlinek. Nosiła ona wtedy nazwę Kietlów, która została zmieniona w kwietniu 2001 roku.
Na 43 miejscowości, które znajdują się na terenie naszej gminy aż 21 odnotowało spadek liczby ludności, dwie miejscowości utrzymały stan z roku 1999 a w 20 liczba mieszkańców się powiększyła. Warto też zauważyć, iż minimalnie zmieniła się ilość ludności mieszkającej w miejscowościach wiejskich. W roku 1999 mieszkało w nich 8507 mieszkańców a na koniec czerwca 2009 roku – 8504. Warte zauważenia są dodatnie zmiany ilości mieszkańców w miejscowościach wiejskich leżących w pobliżu Góry.

Analizę tabeli pozostawiam Państwu, bo od myślenia i wyciągania wniosków nikt Państwa nie zwolnił. Życzę przyjemnych przemyśleń.
Wiceburmistrzowi Piotrowi Wołowiczowi dziękuję za udostępnienie materiałów stanowiących podstawę do napisania tego postu.

Jałmużnicy wbrew własnej woli

Wysoka stopa bezrobocia i ogromna liczba ludzi, którym nie przysługuje prawo do zasiłku zmuszają wiele osób do korzystania z pomocy Ośrodka Pomocy Społecznej. W gminie Góra, w czerwcu, osób bezrobotnych, którym prawo do zasiłku nie przysługiwało było 1093. Dramatyczna sytuacja życiowa zmusza tych ludzi do zwrócenia się o pomoc, co dla wielu z nich niewątpliwie jest ciężkim przeżyciem.

W okresie od stycznia do czerwca 2009 roku OPS w Górze wydał 1615 decyzji (są to wszystkie świadczenia - tj własne i zlecone: zasiłki jednorazowe, zasiłki okresowe, zasiłki stałe i świadczenia opiekuńcze, dożywianie) o przyznaniu świadczenia. Decyzje te dotyczyły 997 rodzin, w których łącznie żyje 2830 osób.

Z tej liczby 120 osób otrzymało decyzje o przyznaniu zasiłku stałego i specjalistycznej opieki medycznej (są to zadania zlecone wykonywane przez OPS na zlecenie państwa). Pomoc taka okazała się niezbędna w przypadku 119 rodzin, w których zamieszkuje 198 osób.

W ramach zadań własnych gminy OPS wydał 1560 decyzji o przyznaniu zasiłków okresowych (płaci za nie budżet państwa), jednorazowych, usług opiekuńczych oraz dożywiania. Na mocy decyzji OPS z tych form pomocy korzystają członkowie 950 rodzin. W rodzinach tych żyje 2769 osób.

Rządowy program „Pomoc państwa w zakresie dożywiania” objął 804 dzieci oraz 187 osób dorosłych.

OPS wypłaca również świadczenia rodzinne. W czerwcu świadczenia takie pobierało 2040 rodzin. Od stycznia do czerwca 2009 roku OPS wypłacił 31.196 świadczeń rodzinnych.
Od 1 stycznia do 30 czerwca OPS wypłacił na różnorodne świadczenia kwotę 3.083.827 zł.

Jeżeli ilość osób korzystających – w różnych formach – z pomocy OPS zestawimy z liczbą mieszkańców naszej gminy, to wnioski są mało budujące. Z pomocy OPS w I półroczu skorzystało – bezpośrednio i pośrednio – 2830 osób, co daje 13,4% ogółu mieszkańców naszej gminy.
Uwaga: podanych liczb nie należy sumować, gdyż np. dwa różne świadczenia może otrzymywać ta sama osoba.
Pani kierowniczce OPS w Górze - Edycie Lisieckiej bardzo dziekuję za dostarczenie danych, bez których ten post by nie powstał.

środa, 5 sierpnia 2009

Strzyżono, golono i ...

Powróćmy, po raz ostatni, do sesji Rady Powiatu z 29 lipca. Wracamy do tej części, w której opozycja demolowała Zarząd i stojącą na jej czele „Bukietową”. Atak rozpoczął radny Marek Hołtra, który zasypał „Bukietową” gradem pytań.

- „Czy pani zwróci się do swojego kolegi Macieja Papieża o zwrot pieniędzy pobranych na wydawanie nielegalnego „Biuletynu Regionalnego?” – zadał pytanie radny Hołtra z pełną niewinności miną.

- „Na sali jest komendant policji. Czy wyjaśniona zostanie sprawa podpisu Wacława Berusa pod wnioskiem o dofinansowanie „Biuletynu Regionalnego. Przypominam, że radny Berus stwierdził, iż jego podpis sfałszowano” – kontynuował radny Hołtra a „Bukietowa” bladła i czerwieniała na przemian.

I leciało kolejne pytanie: „Wniosek SP ZOZ na środki unijne. Wniosek ten otrzymał 3 punkty na 30 możliwych. To jest miara staranności o publiczne pieniądze. Domagam się sprawdzenia zasadności wydatkowania ok. 20 tys. zł., na opracowanie tego wniosku.”

- „Czy odnalazł się już autor pomysłu podniesienia wartości 1 punktu na 9 zł?” – napierał radny Hołtra. Czym więcej padało pytań tym „Bukietowa” robiła większe oczy. Nawet pytań nie notowała. Była zaszokowana i – tradycyjnie – nieprzygotowana, by na jakiekolwiek pytanie odpowiedzieć. Tym bardziej, że pytania były konkretne a ona jako członkini pewnej zdechłej partii przywykła do głoszenia sloganów i opowiadania rzeczy, które dzieci oglądają około 19,00.

- „Kto ponosi odpowiedzialność za opóźnienia w podłączeniu do strażnicy mediów?" – nieubłaganie demolował Zarząd i „Bukietową” radny Hołtra.

- „Wydaliśmy kilkanaście tysięcy złotych na program naprawczy naszego Szpitala wykonany przez pana Gajkowskiego. Chcę się dowiedzieć, co z tego programu zostało wprowadzone? – rozkładał Zarząd i „Bukietową” na czynniki pierwsze radny Hołtra.

- „W jaki sposób Zarząd zamierza uzupełnić środki brakujące LO i ZS na działalność? – pruł sparciały Zarząd radny Hołtra. A Zarząd milczał i tylko coraz bardziej wbijał wzrok w blat stołu daremnie szukając tam natchnienia, bo w głowach Sahara.

- „W jaki sposób Zarząd chce zlikwidować deficyt budżetu oceniany na dzień dzisiejszy na ok. 2 mln zł?" – rzucał w intelektualną pustkę kolejne pytanie radny Hołtra.

- "Mamy spadek cen na nieruchomości i działki budowlane. Czy jest sens w chwili obecnej sprzedawać działkę za Szpitalem”? – dobijał prostą sztachetą, bez gwoździ, radny Hołtra wybrańców Władysława Stanisławskiego.

To tylko kilka pytań radnego Hołtry, które zdążyłem zanotować. Zauważyłem jednak, iż „Bukietowa” i wicestarosta Birecki wpatrywali się w radnego jakby był on jakimś ufoludkiem. Momentami miałem wrażenie, że nie widzą oni, o co są pytani i dlaczego im się zdaje pytania? Żaden z członków Zarządu nie zabrał głosu, by cokolwiek wyjaśnić.

Kiedy po pytaniach radnego Hołtry na sali obrad pozostały już tylko zgliszcza i sterczące kikuty bezlitośnie zburzonych iluzji, że bez bólu przetrwa się i tą sesję, do akcji przystąpił radny Kazimierz Bogucki.

Radnego Boguckiego interesowała jakość pracy naszych radców prawnych. „W ciągu dość krótkiego okresu czasu – stwierdził radny Bogucki – popełnione zostały 3 poważne błędy. Uchwałami musiał zajmować się nadzór prawny wojewody, który we wszystkich przypadkach wykazał, że nasi rady źle pracują. Z pism nadzoru prawnego wojewody wynika jasno, iż uchwały są przygotowywane niestarannie. To, co radcowie prawni zrobili w sprawie radnej Zygan – Zeid zakrawa na skandal. Po co mamy tych radców?” – dociekał radny Bogucki z wyraźnym wzburzeniem w głosie.

Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Do kontrataku poderwał się radczyni prawna Czesława Bręczewska (od 19 września 2008 roku obsługę prawną powierzono Kancelarii Radców Prawnych „Lex” z Głogowa – właściciele: Andrzej i Czesława Bręczewscy; mają oni umową na obsługę, która opiewa na kwotę 4880 zł brutto i jest zawarta na czas nieokreślony).
- „Pan nie ma prawa mnie oceniać!" – zakrzyknęła wzburzona. „Od oceniania mnie jest organ wykonawczy” – plotła androny. Następnie usiłowała wytłumaczyć radnym, że w sprawach o wygaszenie mandatu radnego są różne opinie różnych sądów. Radny Bogucki zauważył jednak zimno, że: „Nadzór wojewody dolnośląskiego nie podzielił jednak Pani opinii.”

Nerwowo nie wyrobił radny Podwiński i powiedział: „Jak tak dalej pójdzie, to nas pani po kątach będzie rozstawiać”. To zakończyło nie najwyższych lotów występ radczyni Czesława Bręczewska.

W swoim wystąpieniu radny Bogucki nawiązał do swojej rozmowy z radną Teresą Sibilak, która – jak wyjaśnił – miała do niego pretensje, że (uwaga!) „popisuje się na sesjach”. Wg radnej Sibilak większość spraw należy omawiać na nieformalnych spotkaniach i komisjach, by na sesji już nie było różnic.

Radna Sibilak najwyraźniej tęskni za Frontem Jedności Narodu (czyżby chciała być jego szefową?). Być może radna (bardzo słaba w tej roli, wprost beznadziejna!) Sibilak uważa, że na skutej ujawnienia różnic w poglądach radnych maluczcy się zdemoralizować.

Radna Sibilak poszła w zaparte i zaprzeczyła, że tak mówiła. Tłumaczyła, że nie o to jej chodziło i coś tam coś, ale jak zwykle nikt nie zrozumiał, o co radnej szło, i chyba ona też nie bardzo wiedziała. Na plus zapisać jej trzeba, że w ogóle się odezwała, bo zazwyczaj milczy, co stawia ją w jednym szeregu z Wielkim Niemową Sejmiku Dolnośląskiego Wacławem Berusem, Janem „Milczkiem” Bondziorem i połowicą Wacława BerusaAnną (z nadania Władysława Stanisławskiego wiceprzewodniczącą tej nieszczęsnej Rady Powiatu).

Tak, mniej więcej, przebiegała ta sesja. Dwóch opozycjonistów wali w ten Zarząd i „Bukietową” jak chcą i kiedy chcą. Robią to na: „dowolnie wybranym boku” i w każdym momencie, kiedy przyjdzie im na to ochota. Jest to początkowo zabawne, później robi się monotonne a na końcu już drażniące. To, że ten najbardziej nieudaczny w 10 letniej historii powiatu Zarząd w pełni na to zasługuje, jest rzeczą oczywistą. Ponieważ zakres cudów na świecie uległ wyczerpaniu nie liczmy na nań, gdyż zbyt duża grupa radnych jest za utrzymaniem tego bajzlu przy życiu.

A Zarząd ten i „Bukietowa” mają rozliczne sukcesy na koncie. Sukcesy te spisać możemy na rewersie znaczka pocztowi a i tak pozostania tam jeszcze miejsce na sporą nowelkę o najukochańszym Bobie Budowniczymszczęśliwym Papie tej kolacji.