czwartek, 27 września 2007

Kanibalizm finansowy


Robi nam się ciekawie, bardzo ciekawie. Jutro sesja w gminie, podczas której radni zamierzają chlasnąć burmistrzowi pensję o 1500 zł. Ojcowie miasta doszli do wniosku, że burmistrz jest zbyt mało wydajny, mówiąc oględnie. Ciekawe jak oni mierzą wydajność burmistrza? Tachograf burmistrzowi założyli i sprawdzają ile kilometrów dziennie robi? Papiery podpisane przez burmistrza ważą? Stopień zużycia fotela badają? Burmistrz też dłużny nie pozostaje w myśl zasady jednego z ojców politycznego miłosierdzia: "Oko za oko - ząb za ząb". I tak w ostatnim wydaniu "Przeglądu Górowskiego" przeczytać można wypowiedź burmistrza, który: "(...) podjął w ostatnich tygodniach zarządzenie (...), że komisje, których uczestnikami są radni są nieodpłatne". Burmistrz uzasadnił swoją decyzję w następujący sposób: "radny to funkcja społeczna, otrzymuje dietę i w ramach tej diety takie spotkania raz w roku, dwa razy czy pięć razy w roku, według konieczności takich komisji, powinny odbywać się nieodpłatnie. Dlaczego mamy płacić radnemu za to, że uczestniczy w komisji - to jest funkcja społeczna". To jest krok we właściwą stronę! Zresztą spoglądając na aktywność radnych podczas sesji zastanawiam się czy nie należałoby płacić im za wypowiedzi. Już nawet niekoniecznie sensowne, bo o to bardzo trudno, ale tak w ogóle. To zaprzeczy wrednym pogłoskom, że większość radnych traci po elekcji głos, i że nasza rada to niemowy. Są a jakby ich nie było, tacy dyskretni, a ile skromności! Można też powiązać aktywność na sesji z aprowizacją radnych. Jak powszechnie wiadomo podczas sesji można napić się kawy, herbatki, wody mineralnej i przegryźć to wszystko paluszkami. Ja bym radnym przyznawał napoje i paluszki tylko w przypadku aktywności podczas sesji. Jak mówił św. Paweł: "Kto nie pracuje, ten nie je!" I niech żre własne paluszki, a co? Zresztą podobne reformy należy wprowadzić w Radzie Powiatu, lustrzanej siostrze rady gminnej. Nie jest to rodzeństwo poczęte z najlepszego materiału genetycznego, ale zawsze mogło być gorzej. Chwalmy co mamy! Jutrzejsze posiedzenie Rady Gminy jawi się więc nam jako pojedynek purytanina T. Wrotkowskiego z równie purytańskimi radnymi, którzy nagle przypomnieli sobie, że burmistrz dużo zarabia. Ciekawe u którego okulisty byli, że tak nagle odzyskali wzrok? Gdybym był złośliwy, to napisałbym, że doktorem okulistyki jest wizja wakatu na stanowisku burmistrza.

środa, 26 września 2007

Beata z krainy czarów

Jak ja kocham swoich Czytelników! Ledwie wczoraj poprosiłem ich o pomoc i oto cud! Idę ulicą a tu nieznajomy wciska mi do kieszeni jakiś papier! Ja wystraszony larum już podnosić chciałem, pomocy wzywać, ale nieznajomy ów szepnął: "Na pohybel SamejBronce!". O!!! pomyślałem, w końcu jakiś normalny. Rozwijam pismo i co widzę? Pismo, które w sprawie Biuletynu Regionalnego" oraz "Życia Powiatu"
skierowała starościna Beata Pona do Komisji Rewizyjnej Rady Powiatu. Starościna poinformowała Komisję, że "realizacja wniosku Komisji dotycząca natychmiastowego wstrzymania finansowania w/w czasopism spowoduje ujemne konsekwencje prawne i co za tym idzie, finansowe dla Starostwa Powiatowego w Górze. Finansowanie wspomnianych wydawnictw odbywa się bowiem na podstawie umów cywilno - prawnych, które przewidują określone okresy wypowiedzenia, w wypadku Biuletynu Regionalnego wynosi on jeden miesiąc a wypadku Życia Powiatu trzy miesiące. Tak więc ewentualne wstrzymanie finansowania tych czasopism winno nastąpić za określonymi umowami okresami wypowiedzenia". W ten oto gładki sposób starościna spławia członków Komisji Rewizyjnej nie przejmując się kompletnie "Prawem prasowym". W art. 20 "Prawa prasowego" znajdujemy taki zapis: "Wydawanie dziennika lub czasopisma wymaga rejestracji w sądzie właściwym miejscowi dla siedziby wydawcy, zwanym dalej organem rejestracyjnym". Komisja Rewizyjna stwierdziła, iż żadne z wymienionych czasopism nie jest zarejestrowane w "organie rejestracyjnym" (Sąd Gospodarczy we Wrocławiu, ul. Grabiszyńska 269). Starościnie absolutnie to jednak nie przeszkadza i dalej z uporem godnym członka "SamejBronki" udaje, że czasopisma te są legalne. Nie robią na niej wrażenia nawet sankcje, które nakłada art. 45 "Prawa prasowego" w brzmieniu: "Kto wydaje dziennik lub czasopismo bez rejestracji lub zawieszone podlega grzywnie lub karze pozbawienia wolności. Starościna wie lepiej! W końcu nie od dziś wiadomo, że członkowie "SamejBronki" posiadają wiele walorów, z wyjątkiem intelektualnych. Polecając Beatę Ponę na starościnę powiatu Edward Szndryk powiedział: "Na to zaszczytne stanowisko Starosty Górowskiego proponuję Radną Beatę Pona. Pani Beata Pona jest znanym dyrektorem i dobrym menadżerem szkoły w Witoszycach. (I mogła tam pozostać! Komu to przeszkadzało!?)."Posiada merytoryczne przygotowanie, które będzie prawidłowo wykorzystywane do pełnienia tej funkcji i dla dobra mieszkańców powiatu". Aleś pan przesadził doktorze! "Beata Pona natomiast fantazjowała w bardzo niewyszukany sposób: "Jestem również absolwentką kursu dla rad nadzorczych, zdałam egzamin państwowy, w związku z tym mam pewne przygotowanie ekonomiczne, które będzie potrzebne do rozwiązania wielu problemów, które czekają mnie na tym stanowisku". No to już przesadziła jak widać po przytoczonym fragmencie jej pisma. Chyba, że to był kurs dla członków "SamejBronki". Jeżeli tak, to pardon! W tym samym wystąpieniu starościna stwierdziła: "Mottem mojego działania na co dzień jest: „zgoda buduje niezgoda rujnuje”. Jeżeli tak, to dlaczego nie zgadza się pani z "Prawem prasowym" (ta niezgoda panią i członków Zarządu Powiatu zrujnuje!) oraz "Komisją Rewizyjną stojącą na gruncie prawa? Przewodniczący Rady Powiatu złożył na tymże I posiedzeniu Rady Powiatu następującą deklarację: "Nie będziemy zwalniać ludzi, bo tak się powszechnie zaczyna mówić. Nie będziemy patrzeć na przynależność, będziemy patrzeć na to jak dany człowiek pracuje. Kryterium jest jedno przydatność na danym stanowisku pracy, rzetelność w wykonywaniu obowiązków zawodowych i lojalność wobec pracodawcy". No więc Panie Przewodniczący kryterium przydatności starościny jest już określone. Mówiąc bez ogródek: czym bardziej spoglądamy na jej działalność, tym bardziej ubywa i starościny, i działalności. Jeżeli idzie o lojalność, to jak widać starościna jest lojalna przede wszystkim wobec własnej partii. A czy za taką lojalność płacą jej podatnicy? Czy płacą jej za dbanie o interesy członków "SamejBronki Wacława Berusa oraz Macieja Papieża? Traktowanie starostwa jako folwarku tej idiotycznej partii ubliża nam wszystkim! Jest obciachem, że członkini tej formacji, w trakcie rozformowywania, zajmuje stanowisko starosty! Ten fakt zadaje mi inetelektualny ból! "CZAS NA ZMIANY PANIE PRZEWODNICZĄCY RADY POWIATU WŁADYSŁAWIE STANISŁAWSKI! Kończ Waść tą koalicję - wstydu nam oszczędź!

wtorek, 25 września 2007

Kriminal tango

Aby szanowni Czytelnicy w pełni zrozumieli moją dzisiejszą wypowiedź, należy cofnąć się do tekstu: "Dziennikarze sponsorowani". Opisane w tym tekście fakty mają bowiem swój ciąg dalszy, który dzisiaj przedstawiam. Będąc dzisiaj w Wydziale Komunikacji (potrzebowałem informacji na temat warunków rejestracji czołgu typu "Leopard", bo czasy niepewne) usłyszałem, że Komisja Rewizyjna Rady Powiatu w Górze potwierdziła zgłoszone przeze mnie zarzuty podczas sesji dnia 30 sierpnia br. Komisja w trakcie swoich prac stwierdziła, iż "Życie Powiatu" oraz "Biuletyn Regionalny" wydawane są niezgodnie z art. 27 ustawy "Prawo prasowe". W związku z powyższym są one narażone na sankcje wynikające z art. 49 tej ustawy, które to mówią o grzywnie i karze pozbawienia wolności na okres 1 roku. Później przebywając w toalecie usłyszałem jak dwóch nieznanych mi z barwy głosu pracowników starostwa, prowadziło dialog przy zagłuszarce (water - closet), opowiadając o tym, że Komisja Rewizyjna skierowała do Prokuratury Rejonowej w Głogowie oficjalne zawiadomienie o zaistnieniu podejrzenia popełnienia przestępstwa. Najuprzejmiej poproszono Prokuraturę o zbadanie sprawy. Anonimowi pracownicy starostwa udali się do swoich obowiązków i więcej nic szanowni Czytelnicy już nie słyszałem. W związku z powyższym bardzo proszę o najuprzejmiejsze życzliwe anonimy w powyższej sprawie, które pozwolą na rzucenie snopu światła rozjaśniającego mroki moje niewiedzy. Wszystkim informatorom z góry dziękuję.

niedziela, 23 września 2007

Sezon na leszcze

Wielkimi krokami zbliżają się wybory. Partie zbierają podpisy pod listami i wszystko staje się coraz bardziej jasne. Tak jasne, że aż czasami głowa boli i nóż sprężynowy się otwiera podczas czytania list osobników pragnących grzać poselskie ławy. Toteż i ja postanowiłem przedstawić Państwu listę kandydatów, by jako nowoczesny komunikator spełnić swoją obywatelską powinność. Niestety! Z ubolewaniem muszę stwierdzić, że nie dysponuję fotografiami kandydatów. Dlatego też w dzisiejszej prezentacji oryginały zastąpione zostały symbolami, które mają Państwu przybliżyć kandydatów i ich poglądy (mam nadzieję, że zamieszczona symbolika wiernie je oddaje) i reprezentowane przez nich partie polityczne. Sądzę, że dzisiejszy post zmobilizuje kandydatów do bardziej energicznych działań promocyjnych, tak aby elektorat mógł ich rozpoznać w każdym miejscu.
Zacznijmy od przedstawicieli partii pszenno - buraczanych. Takie mamy dwie. Pierwsza i najstarsza to PSL, czyli cywilizowana odmiana "SamejBronki". Wiadomo, że kondycja rolnictwa polskiego jest tragiczna. W celu polepszenia ciężkiego położenia polskiego chłopa na listach kochliwego i dzieciorobnego Waldka znaleźli się Jan Rewers (kandydat na posła) oraz Edward Szendryk aspirujący do senatu. Wiadomo, że obaj kandydaci parają się zawodem rolnika. Jan Rewers doradza rolnikom. W bieżącym sezonie zalecał siew śrubokrętów lewoskrętnych jako plonu mającego największe szanse na korzystny zbyt, co się sprawdziło, gdyż w narzędzie to zaopatrzyli się masowo posłowie rozwiązanego sejmu celem odkręcenia tabliczek ze swoimi nazwiskami z ław sejmowych. Kandydat na senatora, Edward Szendryk, rolnictwo traktuje jako hobby. Jako znaczący kułak powiatowy wydzierżawia posiadaną ziemię małorolnym w zamian za płody. Pobiera za to dziesięcinę. O prawie do pierwszej nocy na razie nie wspomina. Kolejna partia polna to "SamaBronka". W naszym okręgu startować będzie do sejmu małorolna (1,6 ha) Anna Berus. Ma wykształcenie rolnicze i chce reprezentować interesy tych wszystkich, którym nie chce się uprawiać ziemi, lecz politykę.
Kandydatem Platformy Obywatelskiej jest Piotr Iskra, który jak głosi wieść na samą myśl o kandydowaniu cały się rozjarza, świeci, migoce i błyska. Tak, tak! To duże wyróżnienie być na 11 pozycji! W chwili obecnej Piotr Iskra podobno wygląda tak:
Ludzie mówią, że kampania wyborcza tego kandydata będzie pełna fajerwerków i przebiegała pod bardzo wysokim napięciem połączonym z parciem i samozaparciem. Oby tylko oponenci nam Piotra nie zgasili.
PiS reprezentował będzie Kazimierz Bogucki. Kandyduje do sejmu i ma dość duże szanse. Wiadomo powszechnie, że PiS ma jedną twarz, która musi starczyć dla wszystkich. Twarz ta znana jest szeroko ...
W ten sposób kandydat PiS jest ogólnie znany i to powoduje, że jest on zwolniony z konieczności prezentowania własnego, osobistego wizerunku, który przed wielu laty wyrzeźbili mu pracowitej nocy rodzice.
Najbardziej tragicznie wygląda sytuacja w SLD. Na wyjazdowym posiedzeniu Biuro Polityczne nie mogło podjęć decyzji o wyjściu z konspiracji. Wynik głosowania 3:3. Zwołano więc Tajny Zjazd SLD powiatu górowskiego. Przybyli członkowie SLD nie przyjęli uchwały o wyjściu z konspiracji. Wynik głosowania - 4:4. W ten sposób w SLD jest pat. Wojewódzki zarząd tej partii zagroził, że zabierze im kanapę i cofnie przydział na herbatę "Ulung". Mówi się, że władze wojewódzkie przygotowały kandydata, który w dużym przybliżeniu wygląda tak:SLD spodziewa się, że jej nowa twarz przyciągnie wszystkich mających awersję do historii oraz sklerotyków. Ale nie ma się co dziwić, to też elektorat. Planuje się, że kampania wyborcza SLD będzie przebiegać pod hasłem: "Reaktywacja, czyli narodziny zombie". I tak niebłaganie zbliża się czas naszych kandydatów. Państwo widzą jak ja ciężko. pracuję, aby ich rozreklamować? Ciekaw jestem czy chociaż dziękuję usłyszę. Teraz idzie tylko o to, byśmy przeżyli czas przedwyborczy w zdrowiu psychicznym czego sobie i Czytelnikom życzę.

Reklama sponsorowana



Kandydat na senatora RP z okręgu kalisko - leszczyńskiego, Wielki Niemowa Sejmiku Dolnośląskiego -Wacław Berus.

czwartek, 20 września 2007

Ćwierkały wróbelki


Różne rzeczy ludzie opowiadają. Dzisiaj na przykład usłyszałem, że radny powiatowy Kazimierz Bogucki będzie startował w wyborach do Sejmu RP z listy PiS na 6 pozycji.Byłaby to duża niespodzianka, bardzo duża! To najwyższa pozycja na listach wyborczych spośród liczących się partii politycznych.
Inna wieść z ludu wyłowiona. Za ok. 10 dni do naszego zacnego grodu przybędzie numer 2 na liście wyborczej PO marszałek województwa dolnośląskiego Andrzej Łooooooooośś! Tenże sam szanowni Czytelnicy, który był z okazji wyborów samorządowych 2006, zapisał się w historii miasta jako osoba nie potrafiąca odmienić prawidłowo nazwy naszego miasta. Uparcie powtarzał wówczas: "W Górce". A w końcu profesor..., co podobno zobowiązuje.
Wieść gminna niesie, że odbędą się dwa spotkania z marszałkiem Łooooosiem: raz spotka się z górowskim biznesem i establishmentem; dwa: później z wybrańcami, którzy nie będą zadawali kłopotliwych pytań i owacją nagrodzą każdą, nawet bezsensowną, wypowiedź jego ekscelencji marszałka.
Zaplanowano jeszcze trzecie spotkanie nad Baryczą w rezerwacie przyrodniczym "Bagna Lubowskie", ale zostało odwołane.
Po mieście krążą pogłoski, iż połowę kredytu zaciągniętego dla ratowania szpitala diabli wzięli i przeżarli. Z kwoty 11 milionów zrobiło się 6, a kolejka wierzycieli zmalała o 0,04% wierzyciela. Czyli zgodnie z przewidywaniami wszystko idzie zgodnie z planem.
O godzinie 15,30 w Starostwie Powiatowym miało miejsce spotkanie koalicyjne (PO oraz "Samobronka - sojusz naturalny i niesprzeczny ze zdrowym rozsądkiem), podczas którego Cezar Wladisalao Stanislaskis nie zaszczycił swoim boskim spojrzeniem ani przez moment dyrektorki SP ZOZ w Górze, co oznacza, że jej kariera na tym stanowisku dobiega niechybnego końca. Tak przynajmniej ćwierkają wróbelki na kostnicy.
Podczas tego spotkania Cezar Wladislao raz tylko spojrzał na starościnę Ponę, co według znających obyczaje Cezara oznacza, że wyrok już zapadł, tylko egzekucję chwilowo odłożono. Cezar ponoć mruczał pod nosem: "Kartagina musi być zburzona". Tu wypada mi się zgodzić z Cezarem i zaproponować starościnie auto da fe.

PS.
Z braku lepszego zdjęcia skorzystałem z talentu miejscowego artysty, pragnącego zachować anonimowość, który zapisał swoją wizję artystyczną wywołaną hasłem: Łoooooooooośś.

wtorek, 18 września 2007

Życiorysy pozornie nieparalelne

Dwadzieścia wieków temu żył sobie w Imperium Romanum koń. Koń ten nosił nie pasujące do swojego pochodzenia imię Porcellus, które w przekładzie oznacza Prosiaczek. Historia pewnie zapomniałaby jego imię, gdyby nie kaprys władcy imperium - Kaliguli. Cezar ów miał charakter nieco oszołomski, jakbyśmy dzisiaj powiedzieli. Pragnąc ukazać ogrom swojej władzy mianował on Prosiaczka senatorem cesarstwa. Ponieważ w ławach senackich nie mógł zasiadać ktoś o tak prozaicznym imieniu zmienił koniowi imię na Incitatus. Senator Incitatus, czyli Chyży, wraz z wejściem w świat wielkiej polityki zaczął cieszyć się dobrobytem, który przecież jest przynależny elitom politycznym. Żłób kamienny zastąpiony został żłobem z kości słoniowej, gmach biura poselskiego (stajni) wykonany został z marmuru. Senator Chyży lubował się w biżuterii (zegarków wówczas nie znano), której miał bez liku. Siedziba senatora wyposażona została w meble, liczną rzeszę niewolników (asystentów) czuwających nad niezakłóconym niczym posłowaniem senatora Chyżego. W swoim marmurowym biurze poselskim senator przyjmował zaproszonych kolegów senatorów na uczty i polityczne dyskursy. Miał też senator Chyży żonę - kobyłę Penelopę. Historia niestety nie przekazała nam mów senatora Chyżego. Można więc założyć, iż senator Chyży był Wielkim Niemową Senatu Cesarstwa Rzymskiego.
Dwa tysiące lat później żyje sobie skromny rolnik z Grabowna - Wacław Berus. Nie mieszał się do polityki, siał, orał, doił wszystko, co dało się wydoić, dopuszczał knury do macior, buhaje do krów. I żyłby tak w znoju i gnoju, gdyby nie poczuł przemożnej chęci wejścia w świat elit. Zmusili go do tego siepacze Balcerowicza, którzy w nachalny sposób domagali się zwrotu kredytów zaciągniętych w bankach. Żywiciele naszej ojczyzny protestowali, blokowali drogi drobną i cięższą biżuterią rolną, wysypywali ziarno, cudze, na drogi, chłostali odszczepieńców. A ponieważ w podobnej sytuacji znalzało się wielu spośród tych, co według klechd ludowych "żywią i bronią", toteż wkrótce znalazł się Wacław Berus u wrót upragnionej władzy.
Wacław Berus został radnym Sejmiku Dolnośląskiego. Tam przeszedł do Historii z dwóch powodów. Raz, ale bardzo nieopatrznie, powierzono mu prowadzenie obrad tegoż sejmiku, co skończyło się skandalem, który rozwiązywać musiały największe wojewódzkie tuzy prawnicze. Dwa: radny Wacław Berus miał w zwyczaju nigdy nie zabierać głosu podczas obrad. W ten oto sposób został ogłoszony Wielkim Niemową Sejmiku Dolnośląskiego.
Wiadomość o kandydowaniu Wacława Berusa do senatu Rzeczpospolitej wywołała falę negatywnych komentarzy. Absolutnie niepotrzebnie! "Historia jest nauczycielką życia".

niedziela, 16 września 2007

Dotowanie dziennikarzy

Na ostatniej sesji Rady Powiatu z 30 sierpnia 2007 r. poruszyłem problem finansowania przez powiat dwóch czasopism. Decyzję o ich sponsorowaniu podjął Zarząd Powiatu jeszcze w ubiegłej kadencji. Wówczas to postanowiono, że "Życie Powiatu" (redaktor naczelny Paweł Wróblewski) będzie finansowane kwotą ok. 1300 złotych miesięcznie a "Biuletyn Regionalny" - popularnie zwany "berusówką", (pod. redakcją "wybitnego dziennikarza Wacława Berusa i Macieja Papieża - obaj członkowie "Samoobrony") będzie wspomagany kwotą 500 zł. Nowy Zarząd Powiatu podjął w lutym bieżącego roku decyzję o zwiększeniu pomocy do 2000 złotych miesięcznie plus VAT dla "Biuletynu Regionalnego". Nastąpiło to na wniosek członka Zarządu Powiatu radnego Tadeusza Podwińskiego (członka "Samoobrony") przy braku sprzeciwu ze strony pozostałych członków Zarządu:
1. Beaty Pony - starościny i członkini "Samoobrony";
2. Stefana Mrówki - radny powiatowy z okręgu wąsoskiego, startował z "Samorządu dla Mieszkańców";
3. Tadeusza Bireckiego - wicestarosty, w ostatnich wyborach samorządowych startował w barwach "Regionalnego Centrum Niezależnego" i przegrał uzyskując ok. 90 głosów;
4. Jana Sowy - radny powiatowy z okręgu Niechlów, startował z listy "Czas na zmiany".
Komisja Rewizyjna Rady Powiatu przesłała mi w związku z tym pismo następującej treści. Komisja Rewizyjna Rady Powiatu w Górze informuje, iż w związku z problemem poruszonym przez Pana na ostatniej sesji Rady Powiatu w Górze, a dotyczącym finansowania wydawnictw "Życie Powiatu" oraz "Biuletynu Regionalnego" przez Starostwo Powiatowe w Górze, komisja przeprowadziła kontrolę w dniach od 4 do 14 września 2007 r.
W wyniku kontroli został sporządzony protokół i w dniu dzisiejszym tj. 14.09.2007 r., przekazany staroście górowskiemu celem ustosunkowania się do zawartych w nim wniosków.
Niezależnie od wyjaśnień starosty komisja złoży zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez redakcję w/w wydawnictw, polegającego na naruszeniu ustawy prawo prasowe.

Wszystko wskazuje na to, że mleko się rozlało i....
W miarę spływania nowych informacji będziecie drodzy Czytelnicy informowani o przebiegu sprawy.

PS. Maciej Papież utracił pracę w "Panoramie Leszczyńskiej". Jak wiadomo, że "Samoobrona" jest czuła na ludzką krzywdę, więc postanowiła przyjść mu z pomocą, zapewniając (z kasy górowskiego starostwa) środki na życie godne członka "Samoobrony" (zgodnie ze wskazówkami wodza tego ugrupowania - A. Leppera).

środa, 12 września 2007

Internetowi mówią stanowcze NIE

A ja dzisiaj zauważyłem rzecz zatrważającą! Usiadłem do Internetu i zacząłem poszukiwać górowskich stron WWW naszych partii politycznych. I co? Nic! Po prostu lipa!!! Nie dziwię się, że strony internetowej nie ma "SamaBronka". Gdyby strona górowskiej "SamejBronki" istniała okazało by się, iż w "partii" tej nastąpił przewrót. Przewrót taki oznaczałby natomiast, że "SamaBronka" przestała być przytułkiem dla sprawnych intelektualnie inaczej oraz zwolenników edukacji opartej na "Bredzeniach zebranych Andrzeja Leppera", t. 1 - 3 (razem 16 stron do pokolorowania). Nie dziwi mnie, że górowski LPR nie ma swojej strony. Sieć jak powszechnie wiadomo jest wynalazkiem wrogów narodu polskiego, masonów, żydo - komuny, cyklistów. Celem Sieci jest deprawacja młodzieży polskiej poprzez pokazywanie im treści, których Ociec Dyrektor z Torunia osobiście nie akceptował. Zbyt dużo pokus czyha na członków LPR, niewinnych od poczęcia, często również intelektualnie. SLD, czy jak to tam teraz się zwie, też nie ma strony. Im akurat to ja się nie dziwię. Mają jedną twarz - Łolka K. Ta jedna twarz służy im zresztą bardzo często za różne części ciała. Np. jak Łolek wyjeżdża na przydługie wakacje to oni uważają, że on im pokazuje d..., a jak wraca z wakacji przed wyborami, to wtedy widzą twarz. W Górze zresztą SLD nie istnieje. Na jego miejscu pojawiła się formacja, która okazyjnie ogłasza się na forach internetowych skrótem: NLG. Skrót ów złośliwi tłumaczą jako: Nowoodmalowana Górowska Lewica, ja natomiat rozszyfrowuję go: Nieustające Gnicie Lewicy, co ma w moim zamyśle wymiar moblizujący dla jej członków do wyjścia z konspiracji, jako że zima idzie a w lasach zimno i mroźno będzie. Towarzysze, żal by dupa marzła! Najbardziej wstrząsnął i poraził mnie fakt, iż swoich stron internetowych nie posiadają partie aspirujące do rządu dusz na naszym terenie. Co prawda na stronach PiS Wrocław znajdziemy link do górowskiego jej przedstawieciela, ale nic z tego nie wynika. Niczego się nie dowiemy ani o strukturach powiatowych, siedzibie, warunkach przyjęcia w poczet członków, składek. No to jest po prostu porażające, jak mówi minister Ziobro. Porażające! powtórzę za ministrem. A gdyby strona istniała, to pobrałbym deklarację, wypełnił i odesłał drogą elektroniczną. I może bym nawet przyszedł na zebranie! Państwo widzą moją gotowość do poświęceń?! Ale zupełnie katastrofalnie poczułem się, gdy nie znalazłem strony internetowej Platformy Obywatelskiej! No to było porażające do szóstej potęgi! A Donald tyle mówi o niwelowaniu różnic technologicznych i cywilizacyjnych w Polsce! Widocznie oddani PO działacze naszej lokalnej mutacji tej partii nie słuchają Donalda. Albo są leniwi i nie chce im się niczego robić, bo uważają, że górowianie to internetowi analfabeci i nie potrafią ich znaleźć w Internecie. Ja tam bym na ich miejscu zastanowił się czy nam przypadkiem będzie chciało ich się szukać na listach wyborczych. Jak Kuba.... Jednym słowem w dziedzinie informatyzacji naszych czołowych i poślednich sił politycznych panuje stan popeliny, olewajstwa wyborców, lenistwa i niemożności. Zamiast świecić przykładem nasi politycy (mój Boże! jakim komplementem ich uraczyłem!) pokazują jak trwać w tradycji, tradycji kałamarza i gęsiego pióra. Musicie tylko Panowie uważać żeby nikt Wam atramentu nie wypił a piórka w pupę nie wsadził. Tak trzymać!

wtorek, 11 września 2007

Arytmetyka wyborcza

Zbliżające się wybory do Sejmu skłaniają do spojrzenia wstecz. Wybory z 2005 roku przyniosły w naszym powiecie zwycięstwo "SamejBronce", która uzyskała 28,88% głosów. Lokomotywą wyborczą tej formacji był Wacław Berus, który startował z 2 pozycji na liście. Na szczęście i dla nas i dla niego nie uzyskał on awansu społecznego i w posły nie poszedł. Zresztą nie wszyscy dostali amoku i nie dali się nabrać na wyborcze obiecanki "SamejBronki". Bardzo dobry wynik uzyskał kandydat PO Marek Biernacki. Startował on z 14 pozycji i w Górze uzyskał 499 głosów. Był to najlepszy wynik w ówczesnej kampanii. Platforma zdobyła wówczas 2 wynik w powiecie uzyskując 1512 głosów. Marek Biernacki zdobył w powiecie 690 głosów, co stanowiło 45,63% ogółu głosów oddanych na PO. To był bardzo dobry wynik jak na debiut człowieka młodego i obecnego w polityce od niedawna.
Byli i inni kandydaci wywodzący się z powiatu górowskiego. Kandydat PiS Marek Zagrobelny startując z 19 pozycji na liście zdobył poparcie 322 wyborców w powiecie. PiS zajął wówczas trzecią pozycję w wyborach na terenie powiatu górowskiego. O miejsce w parlamencie walczyli z listy SLD Cecylia Kwaśnica (12 poz. na liście), która w skali powiatu otrzymała 239 głosów (w gminie Góra 130). Na liście PSL znaleźli się Edward Szendryk (poz. na liście 9) otrzymując poparcie 316 wyborców w powiecie (w gminie Góra - 225 głosów) oraz 15 na liście Aniela Gągała (ogółem w powiecie 134 głosy, w gminie Góra 114). Wspomnieć należy też o listach tak egzotycznych komitetach wyborczych jak: KW "Dom Ojczysty", z ramienia którego startował Józef Bańkowski (125 głosów w powiecie) czy też Narodowe Odrodzenie Polski reprezentowane przez Tomasza Perka (22 głosy w powiecie).
Wybory 2007 przyniosą z całą pewnością inne wyniki. Na pewno afery zaszkodziły "SamejBronce".W naszym powiecie coraz głośniej mówi się o naszej miejscowej aferze, której kulisy poznamy do końca tygodnia. Wtajemniczeni twierdzą, iż zamieszani są w nią najbardziej prominentni działacze miejscowej "SamejBronki". Ujawnienie jej z całą pewnością nie przysłuży się tej partii w wyborach. Znamy na razie tylko dwóch kandydatów do parlamentarnych foteli. W zbliżających się wyborach główne role odegrają w powiecie PO i PiS. Czas "SamejBronki" dobiegł końca. Tzw. "lewica" uległa dekonstrukcji i z wolna staje się partią, dla której już nie trzeba narożnika, by jej członkowie mogli usiąść - wystarczy wersalka. PSL też istnieje w świadomości, ale jego nielicznych członków. LPR bez znaczenia z prostego powodu - nie ma chętnych na życie w cnocie.
Moje typy w na 21 pażdziernika: 1. PiS; 2. PO;
3. LiD (z dużymi startami do pierwszej dwójki). Posła na Sejm reprezentującego nasz powiat w tym sezonie się nie przewiduje.

Konie w boksach - bomba w górę!

W zbliżających się wyborach do Sejmu z ramienia Platformy Obywatelskiej wystartuje Piotr Iskra (11 pozycja na liści okręgowej). W boksie PiS - u wystąpi prawdopodobnie Kazimierz Bogucki (miejsce do najbliższej środy nieustalone). Który z kandydatów ma szansę na awans do Sejmu? Bukmacherzy rozpoczną przyjmowanie typów na dwa tygodnie przed gonitwą. Ciekawe, kto komu pogoni kota? Nie wiadomo jak przedstawia się sytuacja w "SamejBronce". Stajnia ta jest mocno zdewastowana przez prokuraturę, CBA i osobiście przez Zbigniewa Ziobrę. Być może wystartuje Wacław Berus. Wydaje się jednak, iż perszerony w tym sezonie nie będą hitem, chociaż prowadzenie ich do rzeźni, to lekka przesada.

piątek, 7 września 2007

Dzień Wazeliny

Smutny jakiś dzień dzisiaj mamy. Kabaret na Wiejskiej zamykają. Chłodno, dżdżyście, pochmurno. Pogoda wywołująca nastroje nostalgiczne za dniami bezpowrotnie minionymi. A wczoraj np. tak pięknie było, radośnie i nastrojowo. W Starostwie Powiatowym "Dzień Wazeliny" się odbył. Pięknie było! Pani starościna imieniny miała, a że imię jej z łaciny się wywodzi od "Beatus", co oznacza uszczęśliwiony, wzbogacony, bogaty a nawet błogi, toteż i nastrój wczorajszy w placówce powierzonej jej pieczy był podobny. Przybywali dostojni goście, wyfrakowani, wylizani, wyczesani, zlani wodą kolońską dźwigając w rękach bukiety kwiecia przeróżnego. W budynku unosił się miły zapach kawy zbożowej (bezkofeinowej), kaszanki na gorąco, cukrowej waty, tu i ówdzie dojrzeć można było na posadzce skwarki ze smalcu, plasterki ogórka kiszonego a nad wszystkim tym dominował zapach czosnku. Goście z widocznym wzruszeniem wkraczali do starostwa i na drżących nogach udawali się w celu złożenia homagium. Szczególnie wzruszający był moment składania życzeń jaśnie panującej Beatus I a mojej Dulcynei. Pracownicy podlegli jej panowaniu byli w o tyle lepszej sytuacji, iż genetycznie zaprogramowani są na automatyczne puszczanie wiązadeł kolanowych. Robią to gładko i nie odnosząc obrażeń. Inni z nijakim trudem czynili pokłon przy czym tu rwała kolka, tego i owego dopadał ischias, a starszych osobników - podagra.
Tego historycznego dnia, "Dnia Wazeliny" zanotowano na terenie powiatu górowskiego rekordowe obroty w sklepach drogeryjnych i aptekach. Wzmożony ruch wskutek czego już koło 13 wazelinę sprzedawano tylko po znajomości i dla wybranych.
Każdemu kto zawitał tego pięknego dnia w progi Starostwa Powiatowego porażał swym wyglądem Jan Bernard K., który ubrany był prosto od Coco Chanell. Wytworna, celowo wypłowiała pod pachami różowa koszula, z ozdobną nitką koloru czarnego na prawym rękawie oraz dwoma pochodzącymi z innych kolekcji guzikami.
Spodni na kantach wykrochmalone, mankiet prawidłowej wysokości - do kolan. Buty koloru czarnego, na "słoninie". Szkło okulara zaopatrzone w przeciwdeszczowe wycieraczki, które miały do spełnienia szalenie ważna rolę, gdyż to Jan Bernard K. odgrywał tego dnia rolę majordomusa, witając przybywających gości u progu. Służył mu do tego czerwony lizak. Po pewnym czasie z pod farby ukazał sie napis O R M O. Niektórzy z gości pamiętając stare dobre czasy wyciągnęli z onuc książeczki o takim samym napisie i serdecznie przywitali się z Janem Bernardem K.
Święto przebiegło w nastroju uroczystym i podniosłym. W zasadzie wszyscy się podnieśli o własnych siłach z wyjątkiem Tadeusza B., który jak zwykle pracowicie wypełniał zaległe formularze o przyznanie dotacji unijnej w roku 2001.
Ogólnie, kochani czytelnicy, jestem za przyjęciem na najbliższej Radzie Powiatu uchwały, która wprowadzi "Dzień Wazeliny" na stałe do kalendarza lokalnych świąt. Oczywiście będzie to wówczas wolny dzień od pracy i zamiast świętować tego typu imprezy w urzędzie, przeniesie się ją na parkiet w Arkadii. Oczywiście imprezy te są jak najbardziej bezalkoholowe!

środa, 5 września 2007

Ich dwoje





Muzeum widzę ogromne!

W "Panoramie Leszczyńskiej" z dnia 2 września ukazał się artykuł zatytułowany "Starosta studzi entuzjazm". Rzecz dotyczy inicjatywy przewodniczącego Stowarzyszenia "Unia Górowian" Zbigniewa Józefiaka utworzenia w willi gdzie obecnie znajduje się Powiatowy Urząd Pracy muzeum powiatowego. Pani starościna jest za a nawet bardzo za! Tak bardzo, że od razu stwierdza, że pod jej rządami kasy na to nie będzie, bo priorytetem jest dla niej ratowanie szpitala.
I oto jak w najczarniejszym śnie spełnia się hasło: cała kasa w ręce szpitala! Wzięty ostatnio kredyt w wysokości 11 mln będziemy spłacać przez 30. lat oraz zadłużenie szpitala - grubo ponad 40 mln, lekko licząc a ciężko spłacając.
Pod pomysłem utworzenia muzeum podpisuję się i to nawet z pogrubieniem. Utworzenie takiej placówki może spowodować powstanie regionalnego centrum naukowego, którego brak jest tak wyraźnie odczuwany. Czy w chwili obecnej mamy instytucję, w której gromadzone byłyby materiały dotyczące powiatu? Czy mamy miejsce, w którym odbywać się mogą konferencje naukowe poświęcone dziejom naszego powiatu? Czy mamy miejsce, gdzie dzieci i młodzież mogą poznawać przeszłość ziemi, która jest ich małą ojczyzną?
Pytania te były typowo retoryczne.
Największy plus pomysłu Zbigniewa Józefiaka polega na tym, że realizacja tego projektu może przełamać bierność, która w jakiś dziwny sposób opanowała naszą lokalną społeczność. Można dokonać tego tylko w jeden sposób: trzonem organizacyjnym tego przedsięwzięcia muszą być organizacje pozarządowe działające na naszym terenie. Uczestnictwo władz i radnych należy sprowadzić do niezbędnego minimum, bo wraz z nimi wkroczy polityka, zawiść, personalne spory. Wszystko to spowoduję, że ten szlachetny projekt trafi szlag!
Głęboko wierzę w to, że znajdą się ludzie wielkiego serca,kochający tą ziemię tak w Wąsoszu, Jemielnie, Niechlowie jak i Górze, którzy przystąpią do realizacji tego wielkiego zamierzenia. Idzie tylko o to, by stworzyć właściwą atmosferę wokół tej sprawy. Jest tu rola dla nas wszystkich.
Wbrew pani starościnie powiem tak: widzę ogromne szanse na realizację tego projektu. Szczęśliwie tak się składa, iż o przekazaniu budynku zadecyduje Rada Powiatu a tam "Samoobrona" jest w stanie szczątkowym.
Zresztą, kto z radnych, o ile będzie przy zdrowych zmysłach, zagłosuje przeciw?

Giełda przedwyborcza

Wyobraźcie sobie drodzy Czytelnicy następującą rozmowę pomiędzy dwoma pretendentami do stanowiska burmistrza w zbliżających się wyborach w naszym mieście.
Do pretendenta X przychodzi pretendent Y, który proponuje, iż zrezygnuje z ubiegania się o fotel burmistrza pod warunkiem, iż pretendent X po wygranych wyborach mianuje go swoim zastępcą. Pretendent X zgadza się, ale stawia warunek, iż Y musi znaleźć taką wyższą uczelnię, którą będzie w stanie ukończyć w ciągu najbliższych dwóch miesięcy.
Opisane zdarzenie jest autentyczne. Wchodzimy bowiem w okres gorączki przedwyborczej i pojawienia się giełdy kandydatów na fotel burmistrza.
Z pewnością niekwestionowanym liderem i kandydatem mającym największe szanse jest Irena Krzyszkiewicz, która wybory w roku 2006 przegrała niewielką ilością głosów. Wymieniany często jako kandydat Władysław Stanisławski nie będzie startował. Przypomnijmy, iż miał trzeci wynik wśród kandydatów.
Wśród poważnych kandydatów wymienia się Marka Hołtrę, który w ubiegłorocznych wyborach zajął czwartą pozycję. Pytanie brzmi: czy Marek Hołtra otrzyma poparcie górowskiego PiS-u i czy elektorat tej partii okaże się na tyle duży, aby mógł chociaż nawiązać równorzędną walkę z ciągle rosnącą popularnością Ireny Krzyszkiewicz.
Wieść gminna głosi, iż "Samoobrona" wystawi własnego kandydata. Ma nim być Ryszard Hołownia, właściciel "Harpolu" i radny gminny poprzedniej kadencji. Związek Ryszarda Hołowni z "Samoobroną" jest pocałunkiem śmierci dla tej kandydatury. I nie idzie tu o to, że partia ta jest w fazie "przed pochówkiem", ale o to, kiedy Wacław Berus tradycyjnie Ryszarda Hołownię "kiwnie", tak jak "kiwnął" Marka Hołtrę w 2002 roku i Irenę Krzyszkiewicz w 2006.
Aspiracje do fotela burmistrza sygnalizuje Bronisław Barna. Wydaje się, ze chce wystartować jako kandydat niezależny.
A teraz zadanie dla Państwa. Pomiędzy którymi kandydatami miała miejsce przytoczona na wstępie rozmowa?

poniedziałek, 3 września 2007

Moja Dulcynea

Ciężko przychodzi mi polemika z kobietami. Być może dlatego, że słabo znam się na gotowaniu, kosmetykach i innych atrybutach z natury rzeczy stanowiących domenę lepszej połowy gatunku Homo sapiens jak to uważają same kobiety a potwierdzają przeróżni uczeni i filozofowie, przeważnie pantoflarze zresztą.
Innego jednak wymiaru nabiera polemika z kobietą pełniącą wysoką funkcję. Z taką sytuacją spotykam się, kiedy dochodzi do dyskusji pomiędzy mną a boską, cudowną i czarującą Beata Poną, moją najukochańszą starościną powiatu.
Proszę mi wierzyć: serce mnie boli, gdy muszę spytać o coś panią starościnę. Bo to jest tak: pytam i drżę każdym milimetrem swojego grzesznego ciała na myśl o tym, iż mogę boginie mojego serca rozgniewać. Wówczas moje platoniczne zamiary legnąć mogą w gruzach a w moim sercu pozostaną tylko dymiące zgliszcza i ruiny.
Pytać jednak muszę, aby osiągnąć zamierzony cel. A celem mym jest wykazanie całemu światu, iż pani starościna Beata Pona jest jak najbardziej godna bycia w tym czasie i miejscu tym kim jest! To jednak osiągnąć mogę tylko przez ukazywanie intelektualnych przewag mojej Dulcynei nade mną - skromnym i niegodnym służyć jej za podnóżek pismakiem.
Pani starościna jest zresztą kobietą na wskroś nowoczesną. Już na początku swojego światłego panowania oświadczyła w wywiadzie, że seksafera w "Samoobronie" nie powoduje u niej dyskomforu (w odróżnieniu od zacofanej Anety K.). To lubię! Ten postmodernizm, liberalizm obyczajowy i zrozumienie roli kobiety w partii pani starościny - "Samoobronie"!
Pani starościna ma również właściwości telepatyczne. 30 sierpnia mówiła na sesji, że wszystkie dane o jakie pytałem, są na stronie www.powiatgora.pl I rzeczywiście były! Tyle że dzień później! Mieliśmy tutaj przykład futurologii stosowanej. Hura!
A jaka urocza jest pani starościna na sesjach! Prawie w ogóle się nie odzywa! Skromna, delikatnie popija kawusię i zagryza paluszkami. Jeżeli idzie o sesję, to żadnych zastrzeżeń - tania w utrzymaniu a i też sesji nie przedłuża, mówiąc o czymś. W końcu pani starościna wie, że prawdziwą politykę robi się podczas posiedzeń Zarządu Powiatu, gdzie postronni nie mają wstępu a i radni nie bardzo garną się do czytania rękopisów z tych posiedzeń.
Kończąc powiem tak: pani starościna Beata Pona, obiekt moich westchnień o charakterze czysto intelektualnym, jest ozdobą naszej Rady Powiatu, ale wraz z pobieraną pensją jednocześnie najdroższą. Piękno musi kosztować!

Nie pobiesiadowałem!


Wczoraj, dzisiaj zadawano mi pytania: po co mi to wszystko? Po jakiego diabła narażam się wszystkim dookoła... i nic z tego nie mam. Jak to nie mam? Mam tę satysfakcję, że wypełniam po prostu swój obywatelski obowiązek, nie pozostając obojętnym na to, co mnie wkurza i denerwuje. Po drugie, to mnie szalenie bawi! I ostatnie: nie lubię jak głupota stroi się w piórka mądrości, nadyma, puszy i opowiada przeróżne popierdółki. Zresztą postępując w ten sposób, łamię zalecenia lekarza, który twierdzi, że zetknięcie się przeze mnie z objawami najoczywistszej głupoty może wywołać moje zejście z tego padołu. Ale raz się żyje. Zresztą do życia jestem nieszczególnie przywiązany - mogę żyć i 350 lat. Ponadto jestem gotów ponieść najcięższe ofiary - radnych i urzędników u nas pod dostatkiem!
Lubię też wiedzieć! Czy Państwo wiedzą jak okropne cierpienie może wywoływać brak zaspokojenie łaknienia wiedzy? Człowiek budzi się i łaknie informacji. Bywnąłem więc to tu, to ówdzie jak np. na ostatniej sesji Rady Powiatu.
Tego dnia łaknienie miałem wielosmakowe. A to to, a to owo. Zainteresowało mnie np. jakie ma plany radny powiatowy i członek Zarządu Powiatu, wielce czcigodny Tadeusz Podwiński, reprezentując powiat górowski w Dolnośląskiej Izbie Turystyki. Z wrodzoną sobie skromnością, nieśmiałością i szacunkiem należnym członkowi tak wybitnej partii jak "Samoobrona", skierowałem najpokorniejsze zapytanie - jakie cele ma ta organizacja? co robi on na rzecz promocji powiatu górowskiego? I gdy cały drżący sądziłem, że już za chwilę, za moment, część mojego łaknienia zostanie zaspokojona i stanę sie syty pośród głodnych, okazało się ze wymieniony radny nie jest skłonny dopuścić mnie do stołu biesiadnego. Egoista! Sam napasiony wiedzą nie zechciał się nią ze mną podzielić! I to pomimo najuprzejmniejszej zachęty ze strony pana Przewodniczącego, który aksamitnym i łagodnym głosem zachęcał pana Tadeusza Podwińskiego do wynurzeń!
Wiadomo jest powszechnie, że godnie, profesjonalnie i bezinteresownie tylko radny z ramienia "Samoobrony" mógł nas reprezentować. Któż, jak nie pan radny Tadeusz Podwiński ma podróżnicze doświadczenie? Ileż on partii zwiedził! Nie było takiej, której by odpuścił. Zapalony turysta polityczny.
I tu rysuje się między nami pewne podobieństwo mentalne, tyle że z dwóch różnych biegunów. Pan radny Tadeusz Podwiński jest na biegunie dodatnim - jemu zawsze i wszystko musi wyjść na plus a mi zawsze wiaterek w oczy...