wtorek, 11 marca 2008

Zarządu dzień powszedni

Trwają prace Zarządu Powiatu nad budżetem. Dnia 17 stycznia 2008 roku członkowie tego wielce szacownego gremium z właściwą sobie troską pochylili się nad zmianami w finansach na bieżący rok. Ustalono, iż zaciągnięty zostanie kredyt, który posłuży do:

1. wykupu obligacji w latach 2008 - 11 w kwocie 6,2 mln zł;

2. spłatę kredytu inwestycyjnego w 2008 roku w kwocie 1,6 mln zł;

3. spłatę zaciągniętej pożyczki na sfinansowanie deficytu budżetu, który wystąpił w roku 2007 w kwocie 200 tys. zł;

4. kwotę dwóch milionów postanowiono przeznaczyć na "nieprzewidywane wyższe wydatki majątkowe i bieżące budżetu w II półroczu 2008 roku".

Bardzo interesująco wyglądała dyskusja nad założeniami budżetu: "Członkowie Zarządu rozważali pozytywne i negatywne strony przedstawionych projektów uchwał. Przedstawione rozwiązanie daje poczucie zabezpieczenia pewności i ciągłości funkcjonowania powiatu, stąd też członkowie Zarządu Powiatu zdając sobie sprawę, iż są to trudne decyzje, nie wnieśli uwag co do projektów uchwał".

Z protokołu posiedzenia Zarządu wynika, że w trudnej kredytowej materii jego członkowie nie mieli nic do powiedzenia. Powodem tego była nie nieznajomość tematu, jakby złośliwi chcieli to skomentować, ale fakt: "iż są to trudne decyzje". Uchwała zapewne narodziła się sama niczym zloty samorodek. Dyskusji i uwag nie było, bo trzeba byłoby odnieść się krytycznie do efektów pozorowanego rządzenia, które uprawia Zarząd powiatu od 15 miesięcy. Do perfekcji opanował on trudną sztukę uników i podejmowania jakichkolwiek konkretnych decyzji. Decyzje i owszem Zarząd podejmuje. Przyjrzyjmy się jednej z nich. Tego samego dnia 17 stycznia Zarząd Powiatu przypomina sobie, iż na wcześniejszym posiedzeniu podjął decyzję, która zobowiązywała Wydział Rozwoju Gospodarczego i Promocji do przygotowania konkursu na prowadzenie gazety powiatowej w terminie do dnia 31 marca 2008 roku. Podczas posiedzenia w dniu 5 lutym Zarząd Powiatu po "przeprowadzonej dyskusji podjęli decyzję o odstąpieniu od wydawania gazety". Powód? Wyjaśnienie odnajdziemy w protokole z dnia 28 lutego, z którego to dowiadujemy się, iż: "Agencja Promocyjna Echo Paweł Wróblewski przedłożył propozycję nowej współpracy z Gazetą Życie Powiatu. Podjęcie decyzji przełożono na następne posiedzenie Zarządu".

I tak historia zatoczyła koło. Jak człowiek natyrał się, by oszczędzić samorządowych, a więc naszych pieniędzy, na nachalną propagandę prowadzoną na rzecz Zarządu Powiatu na łamach tej "gazety", to tu już kombinują jak powtórzyć numer. Sam fakt złożenia oferty przez Pawła Wróblewskiego jest wysoce niestosowny. Co jest bowiem esencją dziennikarstwa? Niezależność! Jak można być niezależnym jeżeli bierze się od kogoś kasę? Jak można dobroczyńcę skrytykować? Nie wypada, bo kasę szlag trafi! I jest się wówczas na smyczy, którą dobrodziej może sobie dowolnie skracać. Z drugiej strony "Prawo Prasowe" nie przewiduje takiej sytuacji, w której teksty zwane "sponsorowanymi" nie są oznaczone jako "sponsorowane". Czy nie głupio będzie, kiedy nad wywiadem z "Bukietową" ukaże się nadtytuł: "Tekst sponsorowany"? Taki wywiad nie ma żadnej wartości, bo wiadomo, iż "Bukietowa" będzie pytana o to, o co chce być pytana. Taki układ jest po prostu chory! Ja nie mam nic przeciw dawaniu do gazet płatnych ogłoszeń o np. zbyciu nieruchomości, ale jestem wrogiem kupowania sobie dziennikarzy i ich przychylnych opinii za nasze samorządowe pieniądze. Jeżeli idzie o ogłoszenia, to powinno być jasno określone jaka jest cena za 1 cm kw. powierzchni i wówczas proszę bardzo.

Jeżeli natomiast czcigodni członkowie Zarządu chcą, by opiewać ich dokonania i heroiczne czyny, to niech to robią za własne pieniążki. Nie będę miał nic przeciwko temu. Wówczas nawet Stefan Mrówka może snuć opowieści jak będąc sekretarzem PZPR w Wąsoszu był równocześnie w solidarnościowej konspiracji. Jan Sowa może wówczas również opowiadać o swoich przeogromnych zasługach w dziele ratowania szpitala, gdy był członkiem Zarządu w latach 2002 - 2006. Oczywiście z puentą, iż nie był rozumiany, bo on: "nad poziomy wzlata". Tadeusz Birecki może cierpiącym głosem opowiadać, jak to były starosta Sławomir Rutecki zmusił go, by był dyrektorem wydziału, gdzie bezpośrednio zatrudniona była jego córka, co jest sprzeczne z ustawą i za co powinno się beknąć. I wszystko to przeczytam bez zdziwienia i oburzenia, bo za ich to pieniądze banialuki te drukowane będą. Natomiast próbie kupowania sobie prasy za pieniądze samorządu, a więc nasze, trzeba powiedzieć: NIE! To jest tak prostackie, tak głupie i ordynarne, że aż się dziwię członkom Zarządu, że tego nie widzą. Mam nadzieję, że dostrzeże to Rada Powiatu.

PS.

Przypominam, iż przeciwko Pawłowi Wróblewskiemu lubińska Prokuratura Rejonowa prowadzi śledztwo w sprawie nielegalnego wydawania "Życia Powiatu".

Brak komentarzy: