
Przybyli na obrady pracownicy naszego szpitala nie żałowali gorzkich słów władzy. Mówiono o oczekiwaniach na decyzje w sprawie szpitala, których od lat nie można się doczekać. Wytykano doraźność działań, brak długofalowego programu działania dla szpitala, wypominano sobie zaszłości historyczne, co było szczególnie zabawne. Historię chciał przypominać Przewodniczący, co wywoływało widoczną panikę w oczach dwóch członków obecnego Zarządu: Jana Sowy i Stefana Mrówki. Ten pierwszy, i tak już krótki, skrócił się z obawy jeszcze bardziej, natomiast drugi spocił się tak, że całe plecy w marynarce miał mokre. Najwyraźniej to im nie pasowało, albowiem mogłoby się wydać, że będąc członkami Zarządu w ubiegłej kadencji zbijali gruszki zamiast pracować. Zresztą nie oznacza to, że w tej kadencji pracują. Starym zwyczajem siedzą na sesji i milczą z pokorą i wdzięcznością pobierając za te milczenie dietę w wysokości ok. 1200 (nie podlega podatkowi), jaka przysługuje członkom Zarządu.
Dość aktywna na sesji była "Bukietowa", która aż paliła się do wygłaszania mów. A gdy licznie przybyły pielęgniarki nie chciały jej słuchać, krzyczała na nie. Każde wystąpienie "Bukietowej" wywoływało widoczne przerażenie Przewodniczącego. W końcu doszło do takiej sytuacji, iż "Bukietowa" trzymała dwa paluszki w górze sygnalizując chęć zabrania głosu a Boski Przewodniczący udawał, iż tego nie widzi. I słusznie! Nikt z opozycji nie robi takiego spustoszenia w szeregach rządzącej koalicji, jak "Bukietowa". Każda jej wypowiedź może mieć dla rządzących nieobliczalne wprost konsekwencje. Jego Doskonałość Przewodniczący wie o tym i zapobiegał temu, jak potrafił najskuteczniej.
Z sesji wyniosłem następujące wrażenia. Nie ma żadnego realnego programu oddłużenia szpitala czy też koncepcji zmiany zasad jego funkcjonowania. Firma "Galileo", w której pokładano na dzieję na znalezienie inwestora wyrażającego chęć zakupu obligacji emitowanych przez powiat - chętnego nie znalazła. Nie ma również określonego terminu na jego znalezienie. Tak więc oczekiwanie na inwestora zaczyna przypominać oczekiwanie na cud. Jeden cud już był - w Kanie Galilejskiej - i nic nie wskazuje, by coś podobnego wydarzyło się u nas. Szpitalowi - wg dyrektor Czesławy Młodawskiej - pieniędzy wystarczy do maja na pewno, a może uda się przetrwać do czerwca. Co potem? Wiadomo - ostatni gasi światło, a klucze od szpitala kładzie na biurku "Bufetowej".
Jedyną alternatywę, jaką ma obecny Zarząd Powiatu, jest oferta Baranowskiego, który chce wydzierżawić szpital na 25 lat, z zagwarantowanym prawem pierwokupu, lub kupić szpital. W tej sytuacji oferta ta jest jedyną opcją, która może być realna i zapobiec katastrofie, jaka może nastąpić w czerwcu/lipcu. Ton pisma zawierającego ofertę świadczy o tym, ze rozmowy prowadzone z Baranowskim miały charakter negocjacji. Oferent bywał w szpitalu, dostawał dokumenty i rozmawiał z "Bukietową". W efekcie Starostwo Powiatowe otrzymało ofertę, o którą absolutnie nie prosiło. Od 10 stycznia fakt wpłynięcia ofert był starannie ukrywany. Sądzę, iż nasi decydenci zdają sobie sprawę z tego, iż tak naprawdę jesteśmy przyparci do muru, bo przez 15 miesięcy swoich rządów nie wypracowali żadnego pomysłu na przekształcenie szpitala. To jest bezpowrotnie stracony czas a jedyną koncepcją był jedenastomilionowy kredyt, który właśnie się kończy.
Widmo społecznego niezadowolenia w przypadku zamknięcia szpitala, przed którym drży obecna władza, spowodowało, iż podjęto rozmowy z Baranowskim. Ma on być ostatnią deską ratunku w przypadku katastrofy. Postawieni możemy być wobec takiego dylematu: Baranowski albo szpitala nie ma. A czas goni, czas pracuje na korzyść Baranowskiego a nie na naszą. Wielce realna staje się taka sytuacja, gdy to my będziemy prosili Baranowskiego, by raczył ratować szpital. I będziemy krzyczeli: Zbawiciel! Zbawiciel! - tyle, że psia jego mać, z Leszna. I narodzi się obraz górowian - nieudaczników, którzy nie potrafili sami poradzić sobie z własnym problemem. Klękajcie narody! (x)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz