Dzisiaj odbyła się sesja Rady Powiatu, która poświęcona była głównie budżetowi powiatu na rok 2009. Ze strony radnych tworzących koalicję nie było żadnych pytań i wątpliwości. Stadko to kierując się niechęcią do myślenia i o nic nie pytając, podniosło grzecznie rączęta głosując za. Za przyjęciem budżetu był również radny Tadeusz Podwiński, który jak ma zły humor kontestuje koalicję. Dzisiaj miał dobry humor więc poparł budżet bez zastrzeżeń. Radni opozycyjni w osobach Marka Hołtry i Kazimierza Boguckiego poinformowali zebranych, iż będą głosowali przeciw budżetowi, bo są przeciw drastycznym cięciom w oświacie. Radny Bogucki oświadczył, iż nie może głosować za budżetem w tym kształcie, gdyż nie wie, jakie naprawdę są potrzeby oświaty. Zarzucił „Bukietowej”, że nie doprowadziła do spotkania radnych z dyrektorami szkół, by radni mieli możliwość poznania ich rzeczywistych potrzeb. Za przyjęciem budżetu było 9 radnych, przeciw – 2, a wstrzymali się od głosu: Marek Biernacki, Paweł Niedźwiedź, Grażyna Zygan – Zeid i Jan Kalinowski.
Drugim punktem obrad był wybór nowego wiceprzewodniczącego rady na opróżnione miejsce przez Marka Biernackiego. Radny Marek Hołtra zgłosił radnego Tadeusza Podwińskiego. Radny Podwiński nie wyraził zgody na kandydowanie. Kolejną kandydaturę zgłosiła „Bukietowa”, która zaproponowała radną Annę Berus. W tym momencie napadł mnie atak śmiechu, bo pomyślałem, że się przesłyszałem. Okazało się jednak, że to nie omam, ale okrutna rzeczywistość. Wciąż nie mogłem powstrzymać się od śmiechu, ale stanowcza interwencja Boskiego Przewodniczącego Boba Budowniczego doprowadziła mnie do jako takiej równowagi. Rozpoczęto żmudną procedurę głosowania. Rada 9 głosami wybrała członkinię „SamejBronki” na swoją wiceprzewodniczącą. Kilka słów o nowej wiceprzewodniczącej. Na sesjach się nie odzywa, idąc tym samym w ślady swojego męża Wacława, który znany jest jako Wielki Niemowa Sejmiku Dolnośląskiego. Nigdy o nic nie pyta, nie składa interpelacji. Takim postępowaniem w pełni wpisuje się rządzącą koalicję, której zaangażowania w sprawy samorządowe zarzucić nie można. Wszystko inne tak, ale troski o nasz samorząd z całą pewnością nie. W miesiącu styczniu 2009 roku rodzina Berusów odniosła spory sukces. Ich synowa – Rosanna – znalazła zatrudnienie w wydziale promocji starostwa. Po dzisiejszym wyborze rzec można, że rodzina Wacka Berusa jest już w starostwie nieomal w komplecie. Chodzą słuchy, że planuje się utworzenie kolejnego stanowiska – woźnego. Warunkiem podstawowym konkursu ma być dwukrotne pełnienie funkcji radnego sejmiku wojewódzkiego. Ciekawe, kto zostanie przysłowiowym cieciem?
Muszę też Państwu powiedzieć, że w swoim wystąpieniu przeprosiłem za swój głośny śmiech Czcigodnego Boba Budowniczego. Stwierdziłem, że na swoje usprawiedliwienie mam to, iż wybraliśmy przedstawicielkę partii malwersantów, oszustów i być może gwałcicieli, i to mnie w jakiś sposób tłumaczy. Nawiązując do historii starożytnej, stwierdziłem, że jeżeli cesarz Kaligula mianował senatorem konia … . W tym miejscu Wielki Przewodniczący Bob Budowniczy przerwał mi rezygnując z dalszych przeprosin.
Ciekawie zrobiło się w punkcie dotyczącym interpelacji i zapytań radnych. Wyjaśniano sprawę ślimaczącego się niemiłosiernie postępowania w sprawie nielegalnego wydawania tuby propagandowej „SamejBronki” – „Biuletynu Regionalnego”. Pisałem niedawno o tym. Ze swojej strony poinformowałem radnych o krokach poczynionych przeze mnie. O żółwim tempie poinformowałem prokuratura krajowego oraz jednego z senatorów PO. Prokurator Beata Piotrowska w dzisiejszej rozmowie telefonicznej poinformowała mnie, iż dokumenty sprawy znajdują się w Głogowie a postępowanie w tej sprawie zakończy się do końca lutego.
Na sesji pojawiła się również sprawa muzeum ziemi górowskiej, które zgodnie z uchwałą tejże rady ma być tworzone od 1 stycznia tego roku. Radny Marek Biernacki spytał Zarząd o tymczasowe pomieszczenia dla muzeum. Ciężar odpowiedzi wziął na swoje barki wicestarosta Tadeusz „Urodzony Dyrektor” Birecki. Z emfazą i namaszczeniem w głosie przemówił. Słowa cedził, ważył i nimi się osobiście delektował. Z najwyższym zdziwieniem część zebranych skonstatowała po chwili, że „Urodzony Dyrektor” mówi, ale z mowy tej absolutnie nic nie wynika. W ględzeniu „Urodzonego Dyrektora” nie było treści, ale nie ma w tym nic nadzwyczajnego. „Urodzonego Dyrektora” tłumaczy jego przeszłość, w której to mowa – trawa była w cenie. I to dziedzictwo mu pozostało. Można się bowiem Państwo wyleczyć z kiły, ale z pezetpeerowskiej nowomowy nigdy. Udało się z tej mowy wyłowić dwa fakty. Muzeum na tymczasową siedzibę otrzyma dwa pomieszczenia w Sanepidzie na ul. Hirszfelda, ale nie od razu, bo trzeba je odmalować. Będzie ogłoszony konkurs na stanowisko pełnomocnika muzeum w organizacji (pół etatu), ale w przyszłości. Obecny na sali wiceprzewodniczący społecznego komitetu, który tworzy muzeum – Zbigniew Józefiak – stwierdził, iż w sprawie muzeum nic się nie dzieje, dopóki członkowie społecznego komitetu się nie odezwą. Zarząd obiecał sporządzić harmonogram działań w sprawie utworzenia muzeum – kontynuował Zbigniew Józefiak – ale do dnia dzisiejszego takiego harmonogramu nie uzyskaliśmy. Mówca zarzucił również Zarządowi, że traktuje on muzeum jako „niechciane dziecko”. „Urodzony Dyrektor” coś bąkał, stękał, ale do akcji wkroczył radny Biernacki, który poprosił o podanie konkretnego terminu przekazani pomieszczeń dla społecznego komitetu tworzenia muzeum. „Urodzony Dyrektor” znowu zaczął nawijać niczym świstak z reklamy, ale pytania nie zrozumiał i dalej daty nie podawał. A Biernacki naciskał, bo wyczuł łatwy łup. Naciskać zaczął też Przewodniczący Bob Budowniczy, ale „Urodzony Dyrektor” dalej nie bardzo pojmował o co chodzi. Błąd radnego Biernackiego i Przewodniczącego polegał na tym, iż mówili za szybko jak na możliwości przyswajania sobie tekstu przez „Urodzonego Dyrektora”. W tym przypadku tekst trzeba powtarzać dwa razy i to bardzo wolno. Nawyk ten ma swoje korzenie w PZPR, gdzie towarzyszom tłumaczono tak dług,o aż nie powtórzyli wiernie i w całości. Swoją drogą jak słucham Bireckiego, to się nie dziwię, że tzw. „socjalizm” w Polsce upadł. Postawię też tezę, że to nie Wałęsa obalił komunę, ale Birecki, Mrówka i jemu podobni. Odnoszę wrażenie, że oni są zdolni popsuć nawet metalową kulkę.
W trakcie wymiany zdań o muzeum zabrała głos nieoceniona "Bukietowa". Zawsze, gdy mowa o górowskim muzeum, widzi ona olbrzymie wydatki. Tym razem 600 tys. zł, z tego 300 tys. zł na ochronę, bo tyle wydaje Środa Śląska. Nie powiedziała, że muzeum w tej miejscowości ma tzw. skarb średzki, którego ochrona kosztuje. A zapomniała powiedzieć, że taki Rawicz wydaje tylko 200 tys. zł. W Górze przynajmniej na początku nawet taka suma nie będzie potrzebna.
I tak sesja przeleciała. Zarząd przetrwał kolejny miesiąc, „Bukietowa” czeka na cud oddłużenia, reszta radnych koalicyjnych też czeka, ale na to kiedy diety wpłyną na konto. Radni opozycyjni mają ubaw po pachy. Granica śmieszności dzisiaj bowiem została przekroczona. Bawi się nawet Bob Budowniczy, który zmontował nam to żenujące widowisko. Bawię się i ja. Tyle, że jakoś mi smutno. A Państwo dobrze się bawią?
środa, 21 stycznia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz