piątek, 20 lutego 2009

No i dupa!

Ujawniono w końcu „plan B”, z którym Zarząd Powiatu wiązał takie ogromne nadzieje. Już pierwszy rzut oka na tę niespełnioną nadzieję pozwala zauważyć, iż „nie dla psa kiełbasa”. Warunkiem skorzystania z pomocy naszego kochanego państwa jest przekształcenie dotychczasowego Samodzielnego Publicznego Zakładu Opieki Zdrowotnej w spółkę prawa handlowego.
Program zakłada, że samorządy, które będą przekształcały szpitale w spółki prawa handlowego i spełnią wymagane warunki, m.in. sporządzą plan restrukturyzacji, otrzymają pomoc z budżetu państwa.
Nas to jednak nie dotyczy. W sytuacji, do jakiej doprowadziła finanse powiatu rządząca koalicja z namaszczenia Władysława Stanisławskiego, w grę nie wchodzi żadna opcja. Budżet naszego powiatu na rok 2009 ok. 33 mln zł. Koalicja Władysława Stanisławskiego zaciągnęła latem 2007 roku kredyt w wysokości 13 mln zł, który gładko został skonsumowany. Poszedł on na spłatę niewielkiej części długów naszego Szpitala. Zaciągnięcie kredytu obciążyło powiat, ale nie poprawiło sytuacji Szpitala w sposób znaczący. Wciąż np. Szpital nie płaci ZUS-u za swoich pracowników. 30 września 2008 roku zadłużenie Szpitala wynosiło 44 mln zł. Ciekawe jest to, iż stan zadłużenia na ostatni dzień grudnia 2007 roku wynosił ok. 40 mln zł. Jak więc łatwo można zauważyć, w ciągu dziewięciu miesięcy zadłużenie wzrosło o ok. 4 mln i to pomimo wziętego kredytu.
Dlaczego „plan B” nie jest dla nas? Pierwszy powód to poziom zadłużenia Szpitala, który przekracza budżet powiatu o 11 mln zł. Spółka prawa handlowego utworzona na miejsce zlikwidowanego SP ZOZ nie może mieć zadłużenia. „Plan B” stwierdza wyraźnie, że długi zadłużonego szpitala bierze na swoje barki organ założycielski, czyli w naszym przypadku samorząd powiatowy. Ale jak wziąć, skoro ustawa o finansach publicznych wyraźnie stwierdza, iż zadłużenie samorządu nie może przekroczyć 60% budżetu? Ta sama ustawa stwierdza też, że poziom obsługi długu nie może być większy niż 15% w stosunku do dochodów jednostki samorządu terytorialnego. W tej chwili poziom ten wynosi dla naszego samorządu powiatowego – 13,57%. Natomiast poziom długu do dochodu kształtuje się na poziomie 31,61%. Wyobraźmy sobie, że bierzemy dług Szpitala w wysokości 44 mln na siebie i mamy „po zawodach”. Tylko dług Szpitala daje nam 75% relację stosunku długu do dochodu. Komisarz murowany!
Z „planem B” jest i inny problem. By przekształcić szpital trzeba wziąć kredyt albo mieć własne środki, bo „plan B” przewiduje system dotacji nie za długi do zapłacenia, ale za długi zapłacone. To wówczas będzie uruchomiana dotacja. Zresztą, nikt nie obiecuje, że zwrot będzie 100-procentowy. Tak dobrze to nie będzie, bo kwota przeznaczona na oddłużenie stopniała – niczym dzisiejszy śnieg – z 2,7 mld zł do 1,17 mld.
Droga do uzyskania umorzenia części należności nie jest ani prosta, ani też łatwa. Mogą Państwo przekonać się o tym na stronach: http://www.mz.gov.pl/wwwmz/index?mr=m111111&ms=&ml=pl&mi=&mx=0&mt=&my=&ma=012218.
Cudu oddłużeniowego nie będzie. Koniec marzeń Zarządu, który sądził, że jest zwolniony od myślenia i rozwiązywania problemów. Pieniążki się ślicznie brało, ale o przyszłości nie myślało. Ale to nie Zarząd jest najbardziej winny. Przypomnę tylko Państwu, że w styczniu 2007 roku podczas posiedzenia tego godnego politowania gremium jego członkowie stwierdzili: „nie chcemy spółki prawa handlowego”. I tu wykazywali daleko idącą konsekwencję. Zorganizowali sobie coś na kształt „szkoły uników”. I udawali, że szykują się do utworzenia spółki (nawet tam coś przy niej pogmerali, ale jak oni się za coś wezmą to wiadomo, że tylko wstyd i pośmiewisko z tego wyniknie). Więc tworzyli spółkę, tworzyli, tworzyli … i tworzą dalej. Tyle, ze jest to spółka z nieograniczoną nieodpowiedzialnością.
Musimy jednak przypomnieć kto stał i stoi za tę spółką. Stworzył ją Władysław Stanisławski. Jemu inteligencja i etyka nie zabraniała wejść w spółkę z „SamąBronką”, niemniej durnowatym PSL – em, nieudacznymi elementami z dyplomami po Wieczorowym Uniwersytecie Marksizmu- Leninizmu. To Jego Wielkości absolutnie nie przeszkadzało. W praniu okazało się jednak, że wieść gminna o nadprzyrodzonych umiejętnościach, wiedzy ekonomicznej i każdej innej Władysława Stanisławskiego to zwykła ludowa bajka. Po dwóch latach sprawowania władzy szydło wyszło z worka: rzekomy król jest nagi jak święty turecki. A jego wielbiciele świecą gołymi dupami.
Kosztowna jest ta likwidacja mitu, z którym żyła część górowskiego społeczeństwa i wszyscy radni koalicyjni („Władziu coś wymyśli!”).
Tandetna koalicja założona przez Władysława Stanisławskiego niczego nie wymyśli, bo nikt w niej nie jest zdolny do myślenia, czego dowiodło oczekiwanie na „cud oddłużeniowy”. Kret lepiej widzi rzeczywistość niż Zarząd swoją genetycznie uwarunkowaną nieudolność. Toteż należy się teraz spodziewać oczekiwania na kolejny „cud”. Tym cudem byłaby rezygnacja członków Zarządu z pełnionych funkcji. Wszak ich polityka poniosła klęskę. Ale tego „cudu” nie będzie. Bo przecież 1200 zł żal!

1 komentarz:

koster pisze...

Czy ci ludzie posiadają elementarne poczucie wstydu i odrobinę HONORU?
Jak mogą spojrzeć w oczy swoim dzieciom, znajomym,rodzinie?
Tak, przyznanie się do błędów cechuje tylko ludzi WIELKICH!
W Górze takich jest tylko kilku!