Jak informują nas środki masowego przekazu górowska policja odnotowała w ostatnich dniach ogromny sukces. Przyfilowano starszego pana na handlu spirytusem. Gość wpadł na gorącym uczynku. Wpadł nie tylko on. W misternie splecione sieci policyjnej zasadzki wplątał się również 16 – letni młodzian, który nabył jedną flaszkę tego płynu. Jest to oczywiście wysoce naganne, że starszy pan sprzedał alkohol nieletniemu. Wiadomo powszechnie, że nasza młodzież pierwsze piwo i kieliszek czegoś mocniejszego zażywa dopiero po ukończeniu 18 – go roku życia. Nie ma bowiem innej możliwości, bo prawo jest tu twarde i surowe. Starszy pan odpowie za swój niegodny jego wieku czyn przed obliczem Temidy, która jak wiadomo sądzi z przepaską na oczach na znak bezstronności. Nie ukrywam, że jestem poruszony całą tą sprawą. Ciul z dziadkiem, ale gdzie teraz kupić coś mocniejszego w środku tygodnia? Zaspokojenie tej potrzeby będzie przychodziło z trudem a i stanie się kosztowniejsze, bo handlujący pokątnie doliczą sobie marżę za ryzyko. A to odbije się na naszych portfelach. Z tym pokątnym handlem alkoholem też jest zresztą problem. Służę przykładem. Trzech kumpli zechciało coś wypić. Godzina 23,30 – nic nie jest czynne. Pozostaje dziadek lub babcia. Wiadomo, że na metę idzie się pojedynczo, bo handlujący może się zlęknąć większej ilości ludzi. Zresztą, po co człowieka stresować bez potrzeby i tak prowadzi wysoce ryzykowny tryb życia. Idzie więc jeden i kupuje. A na mecie ceny płynne! Raz trzydzieści złotych,. Innym razem trzydzieści pięć. A bywa, że więcej. Wraca taki gość z zakupu i trzeba się rozliczyć. Ile?! – z niedowierzaniem pytają kumple. I już powstaje kłopot i rodzi się nieporozumienie towarzyskie. Można i po ryju wyłapać jak biesiadny kolega rodem lub obyczajami z Pyrlandii się wywodzi. A przecież na mecie paragonu nie dają. I weź udowodnij swoją niewinność?! Z metami jest jeszcze ten kłopot, że ani zapitki tam kupić nie można, ni kęsa zagrychy nie dostaniesz a o lulkach tytoniu to już nie wspomnę. W ten sposób upada nam kultura picia. Ale nie tylko. Wiadomo bowiem, że na czczo pić nie jest zdrowo. Raz, że szybko łamie, a dwa – wątroba strasznie w dupę dostaje. A jak wiadomo to powoduje liczne choroby. I tu proszę Państwa pozwolę sobie zauważyć, iż uderza to nas wszystkich po kieszeni, bo Narodowy Fundusz Zdrowia kasy na leczenie za dużo nie ma. Do czego zmierzam? A do tego, że uchwała naszej rady gminy o ograniczeniu godzin sprzedaży trunków wyskokowych rąbie w finanse tegoż NFZ. Sami sobie uszczuplamy kasę na leczenie innych chorób, które nie są wywołane skutkami ubocznymi ograniczonej prohibicji w naszym zacnym mieście. To bardzo nierozsądne i krótkowzroczne.
Powróćmy jednak do 16 – latka. Wpadł jak śliwka w kompot! Z drugiej strony to zdziwiony jestem. Tak mało lat a już taki mocny trunek. Jak byłem w jego wieku to czysty spirytus przy spożyciu mnie strasznie otrząchał. Piłem bez przyjemności. Dopiero jedna zacna kobiecina prowadząca metę zganiła mnie mówiąc: „mały, ty zapijaj, bo w twoim wieku ty się jeszcze rozwijasz, to i owo ci jeszcze rośnie i witaminek potrzebujesz”. I od tego czasu zawsze dostawałem kompocik z czeresienek. I przestało mnie otrząchać.
Oczywiście nie polecam młodzieży picia i kupowania spirytusiku – tudzież innych trunków. Wiadomo, że prawo im tego zabrania. Na razie niech piją lemoniadę, ale niegazowaną, bo od tych bąbelków z oranżady to same kłopoty ma nasza dzielna policja w dni wolne od pracy i nauki.
Wiadomo, że człowiek nie wielbłąd i napić się musi. Zacząłem odczuwać pragnienie.
piątek, 27 lutego 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz