20 lipca odbędzie się sesja nadzwyczajna Rady Powiatu. Temat obrad jest jeden. Złożony zostanie wniosek o odwołanie oskarżonej, starosty powiatu górowskiego – Beaty P. Do dzisiaj wniosek o zwołanie sesji nadzwyczajnej podpisało 5 radnych: Jan Sowa, Tadeusz Podwiński, Marek Hołtra, Marek Biernacki, Paweł Niedźwiedź. Tyle podpisów wystarczy, by złożyć wniosek. Aby go jednak przegłosować i odwołać oskarżoną, starościnę powiatu górowskiego Beatę P. niezbędne jest, by wniosek o jej odwołanie uzyskał 9 głosów. Głosowanie wniosku odbędzie się nie wcześniej niż po 30 dniach od chwili jego przyjęcia na sesji Rady Powiatu. Można oczekiwać, iż sesja odbędzie się pod koniec sierpnia i uwolni nas od wstydu, jakim jest pozostawanie na stanowisku starosty powiatu górowskiego oskarżonej Beaty P.
Chociaż niekoniecznie. Oto bowiem okazuje się, że pomimo dobrowolnego poddania się karze przez oskarżoną, starościnę powiatu górowskiego Beatę P, niektórzy radni niechętnie widzą jej odwołanie. Podczas zamkniętego spotkania radnych członek Zarządu Powiatu – Stefan Mrówka apelował, by poczekać na wyrok. Wg tegoż radnego dopóki nie ma wyroku oskarżona, starosta powiatu górowskiego, Beata P. jest niewinna a więc nie ma powodów jej odwoływać. Argument, iż oskarżona, starościna powiatu górowskiego Beata P., dobrowolnie przyznała się do zarzucanych jej czynów fałszowania podpisów do radnego Stefana Mrówki nie przemawia.
Przypadek radnego Mrówki, który z etatowego funkcjonariusza aparatu PZPR w latach osiemdziesiątych (I sekretarz Komitetu Miejsko – Gminnego w Wąsoszu) stał się szczerym wyznawcą demokracji jest pouczający. Oto miłośnik i wyznawca totalitaryzmu stał się szczerym wielbicielem demokracji i związanej z nią praworządności. To duży sukces naszej transformacji. I nawet bym w to uwierzył, gdyby nie to, że po prostu nie wierzę. Stefan Mrówka wie bowiem, iż w nowym Zarządzie Powiatu nie będzie dla niego miejsca. A to łączy się ze zmniejszeniem dochodów z 1200 zł miesięcznie (nie podlegających obowiązkowi podatkowemu!) do 670 zł (również nie podlegających obowiązkowi podatkowemu). I stąd radny Mrówka bronił będzie oskarżonej, starościny powiatu górowskiego Beaty P., jak niegdyś bronił socjalizmu i bratniego sojuszu z niezwyciężonym Sojuzem na czele i “wiecznie żywym Leninem”. Nawrócenia na demokrację w przypadku radnego Mrówki wycenić można na ok. 500 zł miesięcznie.
Podobnie dzielnie walczy o utrzymanie na stołku członka Zarządu Powiatu radna Teresa Sibilak. Z ramienia tegoż organu od 31 maja br., pełni ona funkcję pełnomocnika Zarządu ds. likwidacji SP ZOZ w Górze. Ktoś z Państwa może spytać o jej kwalifikacje do pełnienia tej funkcji. Nie mnie oceniać. Powiem tylko, iż jej szczytowym osiągnięciem było przekonywanie radnych, iż z chwilą przyjęcia uchwały o likwidacji SP ZOZ, banki przestaną naliczać nam karne odsetki od zadłużenia. Ta śmiała i nowatorska myśl może równać się tylko z pomysłem szefa pewnej zdechłej partii, który wydumał sobie kiedyś “procenty ujemne” (bank miał odliczać odsetki od wziętego przez rolnika kredytu i sam je regulować).
Państwo nie rozumieją? Ja też nie! Wobec tak głębokiej myśli rozum ludzki jest bezbronny. Radna Sibila dorabia więc sobie do skromnej emerytury (ponad 3000 zł miesięcznie) w Zarządzie (1200 zł miesięcznie nie podlegające opodatkowaniu) i również zdaje sobie sprawę, że to ostatnie chwile, by dorobić sobie do tej głodowej emerytury. Jej, i jej twórczych, wybiegających poza XXI wiek, myśli ekonomicznych nowi członkowie Zarządu na pewno nie zrozumieją.
A jeżeli jesteśmy przy SP ZOZ, to powiedzmy również coś na ten temat. Podczas zamkniętego spotkania z radnymi oskarżona, starosta powiatu górowskiego, Beata P., przyznała, że Rada Nadzorcza spółki, która przejmuje szpital nie istnieje. Okazało się bowiem, iż: “ludzie, których tam wybrano nie mogą tam z różnych względów być”. I tak oto, to, o czym mówił Edward Kowalczuk, mówiłem i pisałem ja, stało się dla oskarżonej, starościny powiatu górowskiego, Beaty P., faktem po 3 miesiącach, z okładem.
Mamy więc taką sytuację, iż jest prezes spółki, ale nie ma Rady Nadzorczej. Dlaczego się tak stało? Bo nie mogło inaczej! Wspólna praca oskarżonej, starościny powiatu górowskiego, Beaty P. oraz pełnomocnika ds. likwidacji szpital Teresy Sibilak nie mogły przynieść innego efektu. Z sumowania dwóch zer nic nie wyniknie.
Trzecim obrońcą oskarżonej, starościny powiatu górowskiego Beaty P., jest Edward Szendryk. Na zamkniętym spotkaniu radnych Edward Szendryk kwilił: “wy nas od początku atakujecie”. Edward Szendryk liczył na nieograniczony kredyt zaufania dla rządzącej ekipy. Szkoda jednak, iż nie wymienił osiągnięć tejże ekipy. Bo gdyby zaczął wymieniać, to zamknięte spotkanie radnych ciągnęłoby się do dzisiaj. Tyle, że przebiegałoby w śmiertelnej ciszy. Edward Szendryk nie zauważył, że ekipa ta nie ma żadnych osiągnięć. Chociaż dla Szendryka ma jedno. Ta ekipa nigdy nie ścignęła jego i jego wspólnika za dług wobec szpitala. Ale po co być drobiazgowym i wypominać te głupie 50 tys. zł (bez karnych odsetek). Szendryk również będzie popierał oskarżoną, starościnę powiatu górowskiego Beatę P., choćby do końca świata, i jeszcze dzień dłużej. Ma Szndryk coś wspólnego z oskarżoną, starościną powiatu górowskiego Beatą P. Ona tak się nadaje na to stanowisko, jak on jest punktualny. I tu podobieństwo się kończy, chociaż widzę dużą zbieżność intelektów.
Jasna pozostaje postawa radnej Anny Berus. Ta oskarżonej, starościnie powiatu górowskiego Beacie P. zginąć nie da. W końcu to jej mąż – Wacław Berus – wraz z Władysławm Stanisławskim, powołali do politycznego bytu oskarżoną, starościnę powiatu górowskiego Beatę P.
I jest to ich największy sukces. A co jest sukcesem Anny i Wacława Berusa dla nas musi okazać się klęską. Inaczej być nie może.
Wielce zagadkowa pozostaje natomiast postawa Przewodniczącego Władysława Stanisławskiego. Jak wspomniałem, to on wraz z Wacławm Berusem, stworzył oskarżoną, starościnę powiatu górowskiego Beatę P.
Postawa Przewodniczącego jest jednak niejasna. Nie widać jego dążenia, by pozbyć się oskarżonej, starosty powiatu górowskiego, Beaty P. Można raczej odnieść wrażenie, iż Przewodniczący chętnie uchowałby ten „wstyd” aż do zbliżających się wyborów samorządowych. Jemu również przyznanie się oskarżonej, starosty powiatu górowskiego, Beaty P. w niczym nie przeszkadza. Nie wywołuje w nim refleksji na temat strat moralnych, które wywołuje pozostawanie oskarżonej, starosty powiatu górowskiego Beaty P. na tym zaszczytnym stanowisku. A każdy kolejny dzień jej trwania wywołuje pytania o normy etyczne, które powinny obowiązywać wszystkich, ale szczególnie ludzi ze „świecznika”.
A w tej chwili wisi w powietrzu kolejny skandal związany z oskarżoną, starościną powiatu górowskiego Beatą P. Radni zdobyli dowody na pobieranie przez oskarżoną, starościnę powiatu górowskiego Beatę P. podwójnych delegacji. Miało to mieć miejsce w okresie, gdy namaszczona ona została na przewodniczącą Rady Nadzorczej Polskiego Radia Wrocław. Brała delegację i stąd i stamtąd. I szykuje się kolejne doniesienie do właściwych organów. A za tym pójdzie kolejna porcja wstydu. I znowu znajdziemy się na pierwszych stronach gazet i w czołówce wiadomości. Po co nam to? Komu na tym zależy?
Problem jest bardziej złożony. Bo skoro mówimy o odpowiedzialności, to nie możemy zapomnieć o odpowiedzialności tych, którzy oskarżoną, starościnę powiatu górowskiego Beatę P. popierali przez nieomal 4 lata. To oni zmajstrowali nam ten wstyd. I przyzwoitość, poczucie odpowiedzialności, przyznanie się do błędu nakazywałoby wyciągniecie z tego wniosków. Nie można udawać, że nic się nie stało. Wysocy protektorzy oskarżonej, starościny powiatu górowskiego Beaty P. też powinni przeprosić nas za swój upór i stawianie na konia, który nie okazał się szlachetnym rumakiem, lecz zwykłą szkapą. I to na dodatek nie sympatyczną i godną pożałowania „naszą szkapą”.
wtorek, 13 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz