27 maja odbyło się posiedzenie Rady Społecznej SP ZOZ w Górze. Tematy posiedzenia były dwa. Pierwszym i najważniejszym tematem obrad było zaopiniowanie przez członków RS uchwały Zarządu Powiatu w sprawie przesunięcia daty likwidacji SP ZOZ z 30 maja na 30 czerwca 2011 roku.
Już na początku obrad pojawiły się pewne problemy dotyczące ważności zebrania. Chodziło o liczbę członków RS. W myśl statutu RS ma liczyć 9 członków. By wydać opinię zgodną z prawem na sali obrad musi się znajdować minimum 6 członków tego gremium. Tymczasem zebrało się ich jedynie czterech przystąpiono więc do ściągania w trybie pilnym i awaryjnym, ale tylko jednego członka.
W tym momencie pomiędzy starostą Piotrem Wołowiczem, który z tytułu pełnionej funkcji jest przewodniczącym RS a Edwardem Kowalczukiem powstał spór o ilość członków RS. Starosta Wołowicz twierdził, że członków RS jest 8 i dlatego dla ważności podejmowanych decyzji wystarczy 5 osób obecnych na sali. Edward Kowalczuk upierał się przy swoim wobec powyższego przewodniczący RS – Piotr Wołowicz udał się na konsultacje w tej sprawie.
Po powrocie przyznał rację Edwardowi Kowalczukowi. Okazało się, iż realnie członków RS jest 8. Sytuacja ta powstała w momencie, gdy obecny starosta przestał być przedstawicielem gminy Góra w RS a gmina Góra nie desygnowała nikogo na jego miejsce. Nie mniej do prawomocności podejmowanych decyzji potrzebne było quorum w ilości 6 obecnych członków RS na sali. W tej sytuacji na posiedzenie zawezwano jeszcze jednego członka RS, który przybył po dość długiej chwili i można było rozpocząć obrady.
Rozpoczęto debatę nad zmianą daty likwidacji szpitala. Dyrektorka Czesława Młodawska poinformowała zebranych o przyczynach przesunięcia terminu likwidacji.
Dyrektorka i jednocześnie likwidator SP ZOZ poinformowała, iż nie ma możliwości, by do końca maja zakończyć proces likwidacji SP ZOZ. Wynikało to m.in. z tego, iż jeszcze w maju SP ZOZ miał obowiązujący kontrakt z NFZ na opiekę świąteczną i ambulatoryjną. Faktury z tytułu udzielonych świadczeń należy przesyłać do dnia 3 czerwca.
W czerwcu SP ZOZ w likwidacji nie będzie prowadził już r5achunku bankowego, który zostanie zamknięty. Nastąpi również wykreślenie SP ZOZ w likwidacji z rejestru wojewody dolnośląskiego a następnie z Krajowego Rejestru Sądowego. Fizyczne zakończenie likwidacji zakończy się w momencie sporządzenia sprawozdania finansowego, przekazania dokumentacji medycznej do spółki a pozostałej dokumentacji do starostwa.
Dyrektorka Czesława Młodawska powiedziała również, iż przed sądami toczą się dwie sprawy o błędy w sztuce lekarskiej, do których mogło dojść na terenie naszego szpitala. Jedna z tych spraw pochodzi z 2001 roku a druga z 2010 (ta ostatnia dobędzie się 3 czerwca w Sądzie Okręgowym w Legnicy). W przypadku uznania przez sąd argumentów powodów odszkodowania będzie musiało wypłacić starostwo. Za pierwszy błąd lekarski powód domaga się 150.000 zł a w drugim przypadku 100.000 zł.
Dyrektorka Czesława Młodawska powiedziała, iż proces likwidacji szpitala jest możliwy na 95% do końca czerwca. Równocześnie stwierdził, iż do tej daty z całą pewnością nie uda się wszystkiego zakończyć i pewne sprawy będą się ciągnęły jeszcze przez kilka dni lipca.
Głos zabrał Edward Kowalczuk.
Członek SP ZOZ z ramienia gminy Wąsosz stwierdził, iż dyrektorka z likwidacją powinna zdążyć do 30 czerwca. Opóźnienia w likwidacji Edward Kowalczuk złożył na karb zmian, które się w szpitalu dokonały np. zmiany na stanowisku prezesa spółki. Edward Kowalczuk potwierdził swoje zastrzeżenia dotyczące biernej roli starostwa podczas procesu likwidacji SP ZOZ. „Przy likwidacji była obecna dyrektorka, która teraz odejdzie a różne sprawy będą jeszcze się ciągnęły. Sprawy z komornikami, to już starosta będzie musiał załatwiać. Gładko miały przechodzić do spółki kontrakty” – kontynuował Edward Kowalczuk – „tak nas zapewniano. A już spółka nie mam kontraktu na pogotowie, co powoduje, że szpital jest zagrożony. Bez starań starostwa i prezesa u władz NFZ we Wrocławiu, bez starań u wojewody nic nie zrobimy” – kontynuował.
„Sprawa wygląda tak, że NFZ zależy na fizycznej likwidacji takich szpitali, jak nasz”. Następnie Edward Kowalczuk zwrócił się do starosty z pytaniem: „Co miało wpływ na to, że nie mamy kontraktu na pogotowie?”
Starosta Piotr Wołowicz odpowiedział, że nie znamy oferty złożonej przez „Nasz Szpital”, bo NFZ jej nie udostępnia. Stwierdził, iż trudno znaleźć przyczyny.
Dyrektorka Czesława Młodawska stwierdziła, iż NFZ rozpisał konkurs, do którego może przystąpić każdy podmiot, nawet spoza województwa.
Edward Kowalczuk nie zgodził się ze starostą i powiedział, iż nie jest prawdą, że oferta „Naszego Szpitala” jest tajemnicą. „Trzeba zwrócić się do odpowiednich władz panie starosto, bo zawsze jest możliwość dowiedzenia się, jakie warunki lepiej od nas spełniała konkurencja. Znacie drogę do wojewody i tam trzeba się udać. Ponieśliśmy wiele wyrzeczeń, by ten szpital nadal istniał. Przystąpiliśmy do „planu B”, tak, jak to rząd chce. Więc nasz argument jest poważny. Ja bym to zrozumiał, gdyby w naszym szpitalu były jakieś karygodne zaniedbania, ale takich nie było”.
„Najgorsze jest to, że stworzono precedens. Może wkrótce być tak, że oddział ginekologiczno – położniczy również gdzieś przejdzie. Wyrwa w murze jest już zrobiona, bo przegrano kontrakt. Jestem od 13 lat w Radzie Społecznej SP ZOZ. I od kiedy jestem pamiętam, że ludzie na stołkach dyrektorskich, którzy przychodzili do nas z zewnątrz szkodzili temu szpitalowi. To byli szkodnicy! Czy w Górze nie było odpowiedniego człowieka na funkcję prezesa spółki? W utracie kontraktu jest duża wina prezesa spółki, bo wyraźnie mu nie zależało”.
Następnie Edward Kowalczuk zwrócił się do starosty z pytaniem o analizę skutków utraty kontraktu na pogotowie. W odpowiedzi usłyszał z ust starosty, iż: „prezes to na Radzie Powiatu przedstawi”.
Edward Kowalczuk ripostował: „Tu nie trzeba wielkich analiz. Są sprawozdania finansowe. Co tam, prezes będzie mówi, to … (machnięciem reki zakończył Edward Kowalczuk swój wywód).
Kolejne pytanie Edward Kowalczuk skierował pod adresem starosty. Interesowała go sprawa kontraktów zawartych z lekarzami. A dokładnie czy ich wysokość została na poprzednim poziomie czy też doszło do ich obniżenia.
Starosta Piotr Wołowicz poinformował, że podpisano kontrakty na okres od 1 do 15 maja. Zrobiła to jeszcze dyrektorka Czesława Młodawska, która pełniła wówczas funkcję prezesa spółki. W tej chwili nowy prezes podpisał kontrakty na okres od 16 do 31 maja.
W tym momencie Edward Kowalczuk zwrócił się do starosty z prośbą o konkrety. Interesowało go czy kontrakty są na takim samym czy tez niższym poziomie. „Konkretnie proszę panie starosto … „.
Z wypowiedzi starosty wynikało, że coś tam się zmieniło, ale tak naprawdę niewiele. Strata poinformował, że podniesiony zostanie kapitał spółki do 500.000 zł.
Ponownie głos zabrał Edward Kowalczuk, który stwierdził, że koniecznie trzeba przejrzeć kontrakty i doprowadzić do zmniejszenia kosztów funkcjonowania szpitala. Stwierdził on: „Przyjęło się, że to lekarze maja mieć pieniądze, kontrakty i dyżury”. W tym momencie zwrócił się do dyrektorki z pytaniem: „ile lekarze w naszym szpitalu mają za dyżury?” „Czesława Młodawska odpowiedziała: „1500 zł z dyżur”.
Głos zabrał Edward Kowalczuk, który swoje słowa skierował do starosty: „Jak Rada Powiatu będzie chciała panu zabrać 500 zł, to pan przestanie być starostą?” Odpowiedzi nie usłyszeliśmy.
Edward Kowalczuk swoim zgrabnym pytaniem nawiązał do ciągle pokutującej opinii, iż obniżenie wysokości kontraktów z lekarzami doprowadzi do ich rezygnacji z pracy. Bo od dłuzsego czasu część napływowej kadry lekarskiej trym nas szantażuje. I to działa!
W tym momencie Edward Kowalczuk opowiedział o swoim pobycie w górowskim szpitalu, gdy był chory. Lekarz, który miał dyżur nawet nie chciał oglądnąć jego rany w nodze. Opatrunek zrobiła pacjentowi Edwardowi siostra a rano lekarz pochwalił pacjenta, ze ten dał sobie sam radę.
Edwarda Kowalczuka interesował również problem zapewnienia środków na wypłaty dla pracowników szpitala. Jak wiadomo może dojść do sytuacji, w której fundusz przez miesiąc czy dwa nie będzie jeszcze płacił spółce za wykonem przez nią usługi medyczne.
Starosta Piotr Wołowicz stwierdził, iż spółce pieniądze na wypłatę pożyczy starostwo. Ta odpowiedź nie zadowoliła pytającego. W związku z tym zapytał: „Czy spółka wystąpiła do NFZ o wypłacanie zaliczki w kwocie 1/12 miesięcznego kontraktu, bo taka możliwość istnieje? Starosta nie potrafił na to pytanie udzielić precyzyjnej odpowiedzi. Powiedział jedynie, iż o taka zaliczkę będzie można wystąpić od 1 czerwca.
Przystąpiono do głosowania projektu uchwały. Za przedłużeniem procesu likwidacji szpitala do dnia 30 czerwca 2011 roku byli wszyscy (6) członków RS SPZOZ.
Wszyscy członkowie tego gremium pozytywnie zaopiniowali zakup drobnego sprzętu medycznego, który zakupiony zostanie z dotacji bezzwrotnej udzielonej naszemu szpitalowi przez Polską Miedź. By być w zgodzie z prawdą, to należy stwierdzić, iż 30.000 zł dotacji zawdzięczamy staraniom dyrektorki Czesławy Młodawskiej.
Na koniec Edward Kowalczuk dopytywał się o kroki, jakie zostaną podjęte w sprawie przejęcia kontraktu na pogotowie przez Wschowę. Starosta zapewnił, iż będzie odwołanie od tej decyzji, na które mamy 7 dni od daty ogłoszenia wyników konkursu (termin upływa dzisiaj).
W trakcie dyskusji i dociekania nad przyczynami utraty przez nasz szpital kontraktu na pogotowie, starosta Piotr Wołowicz zaczął snuć bardzo dziwne rozważania. Mówił coś o „środowiskach” na terenie Góry, które nie chcą istnienia szpitala w Górze. Wspomniał coś również o bieżącym informowaniu Wschowy na temat tego, co dzieje się w naszym szpitalu. Z tej mowy nie popartej najmniejszym nawet śladem dowodów wynikało, że był jakiś przeciek do Wschowy, który spowodował, że konkurencja złożyła lepszą od nas ofertę.
Ponieważ wiek, w którym wierzyłem w krasnoludki i inne dziwożony, jak też w to, że platforma nadaje się do rządzenia minął (niestety!) bezpowrotnie musiałem zabrać głos.
A sprawa wygląda tak. Treść oferty składanej do NFZ znają w naszym szpitalu dwie osoby: dyrektor placówki oraz informatyk, który wprowadza dane do komputera i przesyła drogą elektroniczną do NFZ we Wrocławiu.
Jeżeli już mamy mówić o jakichś „środowiskach” powiedziałem panu staroście, to mówmy konkretnie, bo tylko te dwie osoby znały treść i wartość naszej oferty. Jeżeli te osoby wykluczymy, to znaczy, że przyczyn należy szukać we Wrocławiu a nie mówić o jakiś niedookreślonych środowiskach”.
Ja rozumiem, że utrata kontraktu, to bolesne dla Zarządu Powiatu, ale „miały gały, co chciały”. Trzeba było dreptać wokół sprawy, bo informacje o przymierzaniu się do pogotowia przez Wschowę nie były żadną nowością! Sam informowałem o tym wicestarostę ponad 2 miesiące temu. Gdy wszystko było jeszcze w powijakach. Ale widocznie pokładano nadmierną wiarę w „chody” we Wrocławiu. W sumie okazało się, że „chody” dla NFZ znaczą tyle, co nic. A my wszyscy przekonaliśmy się, iż wyborcze obietnice pana starosty, to bajki z mchu i paproci.