Głośno zrobiło się o platformerskim spadochroniarzu, który ma zostać prezesem rozpoczynającej od 1 maja działalność spółki pn. Powiatowe Centrum Opieki Zdrowotnej. Spółka ta jest w 100% własnością powiatu górowskiego i będzie działała na bazie likwidowanego szpitala.
Na stanowisko prezesa spółki rozpisano konkurs, który nie przyniósł rozstrzygnięcia, bo do objęcia tej funkcji pretendowały osoby bardzo przypadkowe.
Była wśród kandydatur osoba spoza naszego powiatu, którą popierały władze wrocławskiej PO. Ba! Popierały ją nawet wyższe władze. Mowa tu o nijakim panu Stypie, którego imienia nie pomną. Kandydat ten okazał się jednak niezjadliwy a program przez niego przedstawiony zatytułować można „Bujanie w obłokach”.
Ktoś jednak nie odpuścił sobie myśli, że prezesem spółki musi zostać spadochroniarz. I jest taka kandydatura. Skoczek nazywa się Piotr Rykowski. Osoba ta jest silnie promowana przez starostę Piotra Wołowicza.
Kim, jest ów skoczek?
„Specjalista Farmacji z dużym doświadczeniem w sprawach obrotu lekami w aptekach otwartych i szpitalnych, przez wiele lat związany z Miedziowym Centrum Zdrowia przy KGHM Polska Miedź S.A. oraz Narodowym Funduszem Zdrowia, początkowo jako Naczelnik Wydziału Gospodarki Lekami Dolnośląskiego Oddziału NFZ we Wrocławiu, następnie Centrali NFZ w Warszawie. Wieloletni Honorowy Dawca Krwi. Członek Przyjaciół Misji Oblackich Polskiej Prowincji Oblatów Maryi Niepokalanej”.
Tak skrótowo prezentuje się spadochroniarz w Internecie.
Szukając dalej danych na temat spadochroniarza starosty Piotra Wołowicza znaleźć można informację, iż wybraniec starosty Piotra Wołowicza pracował przez okres od 1998 – 2006 roku w 9 miejscach. Państwo to sami sobie prześledzą w Internecie. Z życiorysu wynika, że w końcu założył własną firmę, której jest dyrektorem - Communication Alliance.
Firma ta sprzedaje gadulstwo, czyli organizuje szkolenia i konferencje.
Podkreślić należy, że wybraniec starosty Piotra Wołowicza swoje doświadczenie zawodowe zdobywał nie kierując szpitalami, ale w aptekach.
Spadochroniarz był ponadto zatrudniony w Narodowym Funduszu Zdrowia w Warszawie, gdzie przez półtora roku zajmował się różnorodnymi programami onkologicznymi. W NFZ Dolnośląski - Odział Wojewódzki we Wrocławiu - był naczelnik wydziału gospodarki lekami.
Ulubieniec starosty ma więc doświadczenie, ale w farmacji. A czy my szukamy kierownika apteki przyszpitalnej? My szukamy fachowca od zarządzania spółką ze szczególnym uwzględnieniem szpitala. A na tym polu doświadczenie pupila starosty jest zerowe.
Skąd się wzięła ta kandydatura, która pojawiła się pomimo tego, że nie rozpisano nowego konkursu na stanowisko prezesa?
Wg oficjalnej wersji kandydat – spadochroniarz przesłał swoją ofertę (której nikt nie oczekiwał, bo nie ogłaszano nowego konkursu) do starostwa i stąd pojawił się niczym królik z cylindra.
W tę opowiastkę Państwo oczywiście uwierzycie dobrze się przy tym bawiąc.
W wyborach do sejmiku dolnośląskiego wybraniec starosty Piotra Wołowicza startował z list SLD. Sukcesu nie odniósł, bo otrzymał 553 głosy, czyli 0,29% ważnych głosów oddanych w okręgu wyborczym nr 1 we Wrocławiu.
Pewnie niewielki sukces odniosło SLD, które otrzymało 4 mandaty i weszło po wyborach w koalicję z PO w sejmiku.
Być może jest tak, że starosta Piotr Wołowicz usłyszał we wrocławskiej PO propozycję z tych nie do odrzucenia, albo sugestię, iż: „dobrze by było”, by znaleźć fuchę dla sprzymierzeńca koalicjanta.
W takich sytuacjach człowiek dobrze wychowany i dbający o interes powiatu odpowiedziałby „poszli wy w chuj!”, trzasnął drzwiami i wrócił do domu.
Rasowy polityk tak postąpić nie może. Bo rasowy polityk wie, że aby zrobić polityczną karierę sugestie władz zwierzchnich należy wypełniać bez szemrania i zbędnej zwłoki. Polityczna rasówka wie też, że nade wszystko cenić należy własną partię, jej wodzów, wizję własnej kariery. I w takim przypadku nie liczy się to, że protegowany nie ma kwalifikacji, bo w życiu nie zarządzał szpitalem czy nawet niewielką przychodnią.
Można rzec, że na ołtarzu interesów partii polityczna rasówka w ofierze złoży wszystko, bo obecny etap politycznej kariery jest tylko drobnym epizodem w dalszym marszu po władzę.
A że źle to się może skończyć, to już nie jego problem. Ten problem pozostawi dla następców i potencjalnych pacjentów upadającej z hukiem spółki. Przy takiej beztrosce starosty Piotra Wołowicza i „doświadczeniu” w zarządzaniu szpitalem spadochroniarza, mamy to bankowo.
piątek, 29 kwietnia 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz