czwartek, 28 stycznia 2010
Niemiecka kontra
Jedną z miejscowości, które sowieci chcieli bardzo szybki zająć była Ścinawa, gdzie znajdował się 60 tonowy most.
Wchodzący w skład sowieckiego 10 Korpusu Pancernego batalion czołgów dowodzony przez majora Szotina, 25 stycznia o świcie zdobył przez zaskoczenie most w Ścinawie. Popełnił jednak błąd uderzając natychmiast na Ścinawę, bez zapewnienia dostatecznej osłony tyłom. Dowódca batalionu został wkrótce ciężko ranny, co wprowadziło dezorganizację w działaniach jego oddziału. Nie zdążyły obsadzić mostu główne siły 62 Brygady, które nadeszły z opóźnieniem. Wykorzystując tę sytuację Niemcy wysadzili most w powietrze.
Wobec niekorzystnego dla Wehrmachtu przebiegu walk dowództwo niemieckie postanowiło przeprowadzić kontratak, który odrzuciłby wojska sowieckie od Ścinawy. W tym celu Niemcy wykorzystali „wędrujące kotły” (wandernden Kassel), które przebijały się również do przepraw przez Odrę, by przeprawić się na prawy brzeg Odry. Liczba żołnierzy, którzy znajdują się w „wędrujących kotłach” oceniana jest na ok. 100 tysięcy. Dowodził nimi general der Panzertruppen Walter K. Nehring.
Niemieckie „wędrujące kotły” rozpoczęły realizację zadań postawionych przez dowództwo grupy armii „Środek”. Działania rozpoczęto 28 stycznia (niedziela) o 7.30.
Przeprowadzenie ataku przez Niemców stało się możliwe dzięki zaopatrzeniu z powietrza, które zostało specjalnie w tym celu zorganizowane. W tym celu Niemcy zgromadzili w Żaganiu sporą ilość samolotów transportowych w arach mającej tam lotnisko Luftflotte 6.
Nacierający na prawym skrzydle XXIV korpus pancerny generała Nehringa z podległą 16 dywizją pancerną wzmocnioną 74 pułkiem grenadierów pancernych z 19 dywizji pancernej, po przeprawie na lewy brzeg Odry przez most w Bełczu Wielkim, rozpoczął działania zaczepne na kierunku Orsk – Chobienia.
Korpus pancerny „Grossdeutschland” generała von Sauckena mający nacierać na lewym skrzydle, między Baryczą a Odrą, z zadaniem odcięcia od wschodu sowieckich przyczółków odbił 28 stycznia, po krótkotrwałych walkach Górę.
Nacierająca na prawym skrzydle dywizja pancerno - spadochronowa 1 Fallschirm – Panzer – Division „Herman Göring” odbiła Osetno, wychodząc w rejon dyslokacji sowieckiego sztabu 76 korpusu piechoty 3 armii (sam sztab zajmował renesansowy pałac w Osetnie). Pod koniec dnia, w efekcie ciężkich walk, dywizja uchwyciła przeprawę na Baryczy pod Osetnem i zajęła Chorągwice.
Nacierająca na lewym skrzydle dywizja grenadierów pancernych „Brandenburg” wyszła nad Barycz w pasie Ryczeń - Wierzowice Małe. Czołowe oddziały otrzymały zadanie zdobycia przeprawy przez rzekę. Jednostka atakująca most w Ryczeniu wpadła w przygotowaną przez jednostki sowieckiego 76 korpusu 3 armii gwardii zasadzkę i z dużymi stratami zmuszona została do wycofania się. Oddziały dywizji „Brandenburg” (2 pułk) rozpoczęły walkę o Ryczeń - silny punkt oporu wojsk radzieckich.
Główną rolę w obronie miejscowości odgrywał zamek, zdobyty dopiero po sprowadzeniu baterii haubic 120 mm, które rozniosły go w pył.
W rejonie Wierzowic, po dwóch godzinach walk, oddziały Panzer – Grenadier Division „Brandenburg” zdobyły przeprawę przez Barycz i przeprawili się w rejon ryczeńskiego lasu. Część wojsk (2 batalion 2 pułku) nacierała przez las w kierunku nie istniejącej dziś wsi Przemyślany, a część na Wierzowice Nowe i Gąsior - miejscowość również dziś nie istniejącą.
Po zaciętych walkach i stracie kilku czołgów Rosjanie wycofali się na południe, w głąb ryczeńskiego lasu.
Zaistniała dla wojsk sowieckich bardzo groźna sytuacja, która zmusiła dowództwo sowieckie do zdecydowanych posunięć. Dowódca 4 armii pancernej skierował w rejon walk wszystkie odwodowe, rozmieszczone w rejonie Zdzisławice - Majówka - Lubów jednostki: 49 brygadę zmotoryzowaną, 93 samodzielną brygadę pancerną, 22 brygadę artylerii pancernej i jednostki artylerii armijnej (w tym 23 pułk artylerii rakietowej – „katiusze”).
Dowódca 13 armii skierował na zagrożony kierunek, pozostający w II rzucie 24 korpus w składzie 280 i 395 dywizji piechoty, zawracając jednocześnie wysunięte na zachód dywizje 76 korpusu. Dowódca 3 armii gwardii zdecydowanie przyspieszył działanie 21 korpusu i 25 samodzielnego korpusu pancernego.
Jednostki te po osiągnięciu rejonu Leszna miały dokonać zwrotu na południe i uderzyć na tyły wojsk niemieckich. Oba te zgrupowania koncentrycznymi uderzeniami z południa i północy miały powstrzymać ataki na prawe skrzydło wojsk sowieckich w rejonie przyczółków, uniemożliwić przeprawę przez Odrę a w efekcie okrążyć i zniszczyć siły „wędrującego kotła”.
120 sowiecki Korpus Piechoty oraz 25 Korpus Pancerny zostają natychmiast skierowane w rejon Góry z zadaniem odparcia Niemców. Ponownego zajęcia Góry dokonują 28 stycznia oddziały 76. Korpusu Piechoty Armii, którymi dowodzi generał – porucznik M. Gołuchow. Po zdobyciu Góry oddziały forsują z marszu Odrę we wsi Radoszyce.
W trakcie walk o Osetno i Luboszyce 29 stycznia Niemcy ponoszą bardzo duże straty. Lotnictwo sowieckie dokonuje tam licznych nalotów i bombardowań. Sowieci odbijają Ryczeń. Próba niemieckiego kontruderzenia załamuje się. Następuje wycofanie się wojsk niemieckich w poszukiwaniu miejsca do przejścia Odry. Główna przeprawa ocalałych w walkach w rejonie Góry wojsk niemieckich ma miejsce w Bełczu Wielkim, 16 km od Głogowa. Część z tych oddziałów dociera do Głogowa i bierze udział w obronie „Festung Glogau”.
Wojska niemieckie nie przekroczyły rubieży Zdzisławice, Majówka, Lubów, Chorągwice, Irządze, Luboszyce, a działania, w tym rejonie zakończyły się 31 stycznia.
Wg źródeł sowieckich (które historycy uważająca mocno przesadzone) w walkach w okolicach Góry zginęło ok. 13 tys. Niemców a 2,8 tys. wzięto do niewoli. Zniszczonych zostało 50 czołgów i dział szturmowych, 81 transporterów opancerzonych, 109 dział.
Strat sowieckich nie znamy Pewne pojęcie o ich wielkości daje cmentarz żołnierzy sowieckich w Górze. Jest tam pochowanych ok. 1500 żołnierzy, którzy zginęli w trakcie walk w Górze i jej okolicach.
Sowiecki marszałek Iwan Koniew, który dowodził I Frontem Ukraińskim tak wspomina walki w rejonie naszego miasta:
„Wspominam o tym z goryczą, ponieważ muszę stwierdzić, że 3 Armia Gwardii oraz 4 Armii Pancernej nie udało się do końca zrealizować tego zadania. Niemcy wykonali manewr i przeszli do zaplanowanego przez nas uderzenia. Niemniej jednak wojska nasze zdołały początkowo okrążyć, a później zniszczyć, w rejonie Góry ok. 15000 hitlerowskich żołnierzy, ale pozostali, chociaż z dużymi stratami, przeprawili się na zachodni brzeg Odry.”
Co działo się w tych dniach w naszym mieście? – już jutro.
wtorek, 26 stycznia 2010
Ostatnie dni Guhrau
Za dwa dni będziemy obchodzili 55 rocznicę zajęcia naszego miasta przez wojska sowieckie. Data 28 stycznia związana jest z komunikatem wojennym Naczelnego Dowództwa Armii Radzieckiej:
„Na północ i północny – zachód od Rawicza wojska radzieckie opanowały na terytorium Polski miasta: Gostyń, Leszno i Poniec oraz na terytorium Niemiec miasto Górę (Guhrau).”
We wspomnieniach ówczesnych mieszkańców miasta znajdziemy jednak inną datę pojawienia się żołnierzy sowieckich na ulicach naszego miasta.
Książka „Heimatbuch des Kreises Guhrau/Schlesien” zawiera m.in. wspomnienia Gűntera Raspersa, który był mieszkańcem Góry. Czytamy tam: „Góra, niedziela 21 stycznia 1945 roku. (…) Kto tej niedzieli stwierdziłby, że 23 stycznia, a więc pojutrze, pierwszy sowiecki czołg wjedzie kamienistą drogą do naszego miasteczka, tego nie uznano by z pewnością za normalnego, być może nawet by go zamknięto.”
21 stycznia ok. godz. 16 mieszkańcy Góry usłyszeli głos dobiegający z głośnika umieszczonego na balkonie rausza: „że jutro, tj. w poniedziałek, do godziny 10,00 miasto ma być opróżnione.”
Rozpoczęła się ewakuacja mieszkańców Góry.
Po ich wyjeździe w mieście pozostał tylko Volkssturm, któremu dowodził leśniczy rewirowy – Klatte. We wspomnieniach czytamy: „Główna kwatera tej kompanii mieściła się w rauszu. Oprócz Volkssturmu w Górze stacjonowała też jedna niewielka jednostka Wehrmachtu. Jej zadaniem było pilnowanie magazynu części zamiennych i zakładu remontowego Luftwaffe na Bahnhofsstrase (obecna ulica Dworcowa), a w razie konieczności to i strategicznie istotne dokumenty mieli wysadzić w powietrze. W piwnicy ratuszowej, w ratuszu i w „Drei Kronem” (hotel ten znajdował się w rynku i bezpośrednio przylegał do rausza) był wielki ruch, wiecznie ktoś przychodził i odchodził. W międzyczasie przeciekło też, że w przeciągu kilku godzin Ruski może wejść do Góry! Góra stała się miastem frontowym (…).
We wtorek 23 stycznia 1945 roku kompania Volkssturmu ustawia się w szeregu przed ratuszem. Rozkaz do wymarszu w kierunku wieży ciśnień na Berwaldzie (Oberwald – tak ówcześni górowanie nazywali las, który znajduje się za basenem i wodociągami). Góra miała zostać oddana Rosjanom bez walki.
Gdy kompania dotarła do wieży ciśnień i znajdowała się na ścieżce w kierunku Oberwaldu, mężczyźni usłyszeli detonacje dobiegające z gazowni i magazynów części zamiennych znajdujących się w mieście. To oddział Wehrmachtu wykonał swoje zadanie.
Specjalna jednostka z oddziału szturmowego wróciła jeszcze przez Oberwald do miasta. Później, w Osetnie Wielkim, dołączyli oni z powrotem do Volkssturmu. 23 stycznia 1945 roku jednostka ta zobaczyła pierwszy sowiecki czołg w Górze. Czołg ten skręcał z kamienistej drogi koło Turka na Breslauer Strasie (dzisiejsza ulica Wrocławska). Tam się zatrzymał i część załogi wysiadła. Jeden strzał w tamtym kierunku nakłonił Sowietów do schronienia się w rynsztoku. A kompania Volkssturmu w tym samym czasie dalej maszerowała."
Dokąd maszerowała kompania Vilksstrumu? – o tym jutro!
poniedziałek, 25 stycznia 2010
Zaglądną pod podszewkę
Komisja obradowała pod przewodnictwem Bronisława Barny. W posiedzeniu uczestniczyli członkowie komisji: Aniela Gągała, Maria Muszyńska, Alicja Penar, Tomasz Górski. W posiedzeniu nie wzięli udziału członkowie komisji: Henryk Drozdowski oraz Lucyna Wilkiewicz.
Na obrady zaproszony został naczelnik Wydziału Planowania i Rozwoju – Piotr Głowacki, który odczytał radnym długą listę przetargów o wartości powyżej 14.000 euro, przeprowadzonych przez UMiG w 2009 roku.
Spośród tej listy radni mieli dokonać wyboru przetargów i inwestycji, które chcieliby skontrolować w 2010 r.
Na liście inwestycji, które komisja będzie kontrolowała w roku bieżącym znalazły się:
- wydatki związane z budową drogi dojazdowej do gruntów rolnych w miejscowości Osetno,
- oczyszczalnia ścieków przy szkole podstawowej w Ślubowi,
- przetarg na budowę ośrodka rehabilitacyjnego dla dzieci na osiedlu K. Wielkiego,
- sprawdzenie wykonania zaleceń pokontrolnych w Domu Kultury,
- sprawdzenie zasadności wysokości opłat pobieranych na naszym cmentarzu komunalnym,
- sprawdzenie prawidłowości sprzedaży mienia komunalnego w latach 2006 – 09.
O ile pierwsze cztery punkty zaproponowane na warszta Komisji Rewizyjnej nie wzbudziły większej dyskusji, o tyle dwa ostatnie wywołały ożywiony dyskurs.
Radni potwierdzili fakt, iż ceny pobierane za pochówek budzą ogromne niezadowolenie ludzi, których smutna, życiowa konieczność zmusza do skorzystania z usług „Tekomu”, zarządzajacego cmentarzem. Podawano przykłady: wynajęcie kaplicy na mszę – 300 zł, za wjazd firmy pogrzebowej na cmentarz – 400 zł. W chwili obecnej wysokość zasiłku pogrzebowego płaconego przez ZUS wynosi 5960 zł, i jak stwierdzono: „ludziom nic nie zostaje, nawet na skromną stypę”.
Podano przykład, iż np. na cmentarzu w Ślubowie nie ma takich opłat i tam: „ludziom zostają pieniądze”. Członkowie komisji ochoczo przystali na to, by sprawdzić przyczyny tak wysokich opłat związanych z pogrzebem, bo jak podkreślali: „ludzi to bardzo boli”.
Nieco odmienne emocje towarzyszyły tematowi przeprowadzenia powtórnej kontroli prawidłowości w zbywaniu mienia komunalnego za lata 2006 – 09. Propozycję przeprowadzenie – ponownego – takiej kontroli wysunął radny Bronisław Barna. Na uwagę kilku radnych, iż: „to już kontrolowaliśmy” odpowiedział: „tak, ale radni mają wątpliwości”.
Radna Aniela Gągała zaproponowała, by wątpiący radni: "napisali skargę na pracę komisji i wyjaśnili, w stosunku do czego mają wątpliwości”. Ta propozycja nie spotkała się z uznaniem przewodniczącego komisji Barny, który nadal obstawał przy swoim.
Radna Aniela Gągała zwróciła uwagę, iż: „kontrolowaliśmy papiery i wszystko było w porządku. Po co więc ponownie młócić powietrze?” Z jej stanowiskiem zgodziła się radna Alicja Penar.
W głosowaniu 3 radnych opowiedziało się za przyjęciem przedstawionego powyżej planu pracy. Dwóch radnych wstrzymało się od głosy argumentując swoją postawę słowami: „bylibyśmy za, ale po co ta powtórna kontrola sprzedaży mienia komunalnego?”
Na tym posiedzenie komisji zakończono.
Z całą pewnością Komisja Rewizyjna jest niezbędna, by samorządowcy dobrze wywiązywali się ze swojej funkcji kontrolerów poczynań władzy. Szkoda jednak, że opinia publiczna nie jest informowana o wynikach przeprowadzanych kontroli.
Na sali obrad usłyszałem, że w Domu Kultury przeprowadzono kontrolę. A kto zna jej wyniki? Nie mam tu na myśli wąskiej grupy „uprzywilejowanych”, którzy coś tam wiedzą, bo coś czytali, wiedzieli lub usłyszeli. Z takiego stawiana sprawy – niejawności dokumentów z kontroli Komisji Rewizyjnej – rodzą się plotki i niedopowiedzenia, które w złym świetle stawiają zarówno jednostki kontrolowane, jak też burmistrza. To robi „złą krew” i stanowi znakomitą platformę do rozsiewania półprawd, zmyśleń i kłamstw.
Pragnę Państwu przypomnieć, iż nie ma podstaw prawnych do zatajanie wyników kontroli. Nie zataja ich NIK, Regionalna Izba Obrachunkowa. Więc z czego u nas robi się tajemnicę?
Sądzę, że przewodniczący Komisji Rewizyjnej powinien sam zadbać o to, by z wynikami kontroli mogła zapoznać się opinia społeczna. To jej się należy, bo to z Państwa podatków opłacani są zarówno przewodniczący wszystkich komisji, jak i szeregowi radni. Samorząd transparentny, to nie kaprys, to norma w demokracji. Wszystko, co jest utajnione i ukrywane świadczy o głupocie tych, którzy to robią. To patologia, która w demokracji nie może mieć miejsca.
piątek, 22 stycznia 2010
Śmigła w chmurach
Bardzo ciekawe posiedzenie Komisji Gospodarki Komunalnej miało miejsce dzisiaj w UMiG. Głównym punktem obrad było zaopiniowanie projektu uchwały: „w sprawie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego Farma Wiatrowa Góra – Zachód”.
Powrócił bowiem – nigdy nie przerwany – temat budowy w naszej gminie fermy wiatrowej.
Na posiedzenie komisji przybyli przedstawiciele Biura Usług Inwestycyjnych „Domrel”, która to firma zajmuje się tę inwestycją.
Uczestnikom posiedzenia komisji problematykę elektrowni wiatrowych przybliżył mgr inż. Michał Wiśniewski pełniący funkcję kierownika projektu Farma Wiatrowa Góra – Zachód.
Kierownik projektu przedstawił prezentację, która zawierała podstawowe informacje na temat elektrowni wiatrowych i energii uzyskiwanej z tego odnawialnego źródła.
„Domrel” obecny jest w „wietrznej branży” od 7 lat. W tym czasie przeprowadził na terenie Polski projekty, w efekcie których pozyskuje się z energii wiatru ok. 1000 MW. W roku 2009 zrealizowano projekty, które dostarczyły energię o mocy 52,5 MW. „Domrel” ściśle współpracuje z międzynarodową firmą WPD GmbH, która jest właścicielem elektrowni wiatrowych o łącznej mocy ponad 1600 MW.
Farma Wiatrowa Góra – Zachód ma być wyposażona w dwie elektrownie wiatrowe. Moc pojedynczej elektrowni – 2,5 MW. Ilość produkowanej przez jeden wiatrak energii elektrycznej wystarcza do zasilenia w energię ok. 3,5 tys. mieszkań.
Uczestnicy posiedzenia komisji poznali też więcej szczegółów technicznych. Wysokość elektrowni wiatrowej do piasty śmigła będzie wynosiła ok. 100 m. Maksymalna wysokość wraz ze śmigłem nie będzie przekraczała 150 m. Wyprodukowana energia przesyłana będzie podziemnymi liniami kablowymi do elektroenergetycznej 110/20 kV w Górze (pomiędzy Górą a Starą Górą).
Wieża elektrowni wiatrowej wykonana jest ze stali i składa się z 5 segmentów, z których każdy ma wymiary od 13 do 25 metrów. Jeden element -= w zależności od długości – może ważyć od 35 do 60 ton.
Na wieży umocowana jest gondola, w której znajduje się maszynownia z przekładnią. Generator elektrowni wiatrowej waży 86 ton. Piasta śmigła i owiewka ważą ok. 25 ton. Wirnik ma trzy łopaty. Każda łopata wirnika ma długość 48,6 m. Każde śmigło ma masę 9 ton.
Referujący przedstawił również szacunki dotyczące rocznej produkcji energii elektrycznej. Szacuje się, że 1 elektrownia wiatrowa wyprodukuje rocznie ok. 6,5 tys. MW. W stosunku do elektrowni w Górze szacunek zakłada, iż wyprodukowane zostanie na ok. 13 tyś. MWh. Tę ilość energii elektrycznej wyprodukowanej przez elektrownię wiatrową porównano z efektem, jaki wywołuje w środowisku elektrownia opalana węglem.
I tak; w przypadku wytworzenie takiej samej ilości energii przez elektrownię węglową do atmosfery dostało by się:
- 9 kiloton ton dwutlenku węgla,
- 72 tony dwutlenku siarki,
- 55 ton tlenków azotu,
- 640 ton pyłów.
Po omówieniu sprawy dwóch elektrowni wiatrowych, które mają stać się początkiem inwestycji w elektrownie wiatrowe na większą skalę na terenie naszej gminy, kierownik projektu Michał Wiśniewski, opowiedział o projekcie Park Wiatrowy Góra.
W Parku Wiatrowym Góra planowane jest umieszczenie kolejnych 10 elektrowni wiatrowych. Każda z nich ma mieć moc 2,5 MW.
Łączna moc wszystkich zespołów w Parku Wiatrowym Góra ma wynieść 25 MW. Konstrukcje mają identyczne parametry, jak te opisane przeze mnie powyżej.
Z Parkiem Wiatrowym Góra jest tylko jeden problem. Jego powstanie uzależnione jest od zaistnienia w Górze dwustronnego zasilania w energię elektryczną. Istniejące transformatory nie saw stanie przyjąć tak dużej mocy. Po przedstawieniu prezentacji nadszedł czas na zadawanie pytań przez radnych. Ich serię rozpoczął radny i przewodniczący komisji Andrzej Rogala.
Spytał, czy robiono bilans energetyczny dla Góry. W odpowiedzi usłyszał, iż o to trzeba spytać operatora, czyli spółkę Enea. W tym momencie powróciła sprawa dwustronnego zasilania naszego miasta. Jak stwierdził Michał Wiśniewski: „rozmowy z Eneą są bardzo trudne. Nasz firma wysunęła nawet propozycję, iż może partycypować w kosztach budowy drugiej nitki zasilania. Ze strony Enei usłyszeliśmy, iż firma planuje taką inwestycję w ciągu najbliższych 6 lat. Nie przedstawiono nam jednak żadnych dokumentów, które by taki zamiar potwierdzały.”
Radną Marię Muszyńską interesowała powierzchnia zajmowana przez wiatraki. W odpowiedzi usłyszała, iż wielkość działki zajmowanej pod postawienie jednego wiatraka waha się w granicach 2000 m kw. do 3600 m kw.
Kolejny problem podniesiony przez radną Muszyńską dotyczył warunków atmosferycznych na naszym terenie. Radnej chodziło o badania siły wiatru i częstotliwości jego wiania. W odpowiedzi usłyszeliśmy, iż przeprowadzono badania na naszym terenie i są one korzystne dla projektu. Wbrew dość powszechnym opinią elektrownia wiatrowa nie potrzebuje silnych wiatrów, by funkcjonować. Wystarczy, że wiatr wieje z prędkością 2,5 do 3 m/s i już śmigło się kręci. Jest to siła wiatru, której my praktycznie nie odczuwamy. Należy też pamiętać o tym, że wraz ze wzrostem wysokości rośnie siła wiatru (co 10 m o 0,2m/s). Na wysokości 100 m wiatr wieje z prędkością 6 do 6,2 m/s. Michał Wiśniewski nie ukrywał też, że pełną moc wiatrak ma przy sile wiatru 12 – 12,5m/s. Wg przeprowadzonych badań na naszym terenie, pełną mocą elektrownie wiatrowe będą pracowały tylko 5 do 6 tygodni w roku. A mimo to, ta inwestycja się opłaci.
Mówiono również o starych typach elektrowni, które – jak donosiła prasa – są przywożone na teren Polski i montowane. Kierownik projektu zapewnił, iż w ich przypadku nie zachodzi tak możliwość. „Domrel” zakupi najnowocześniejsze elektrownie firmy General Electric. Są one produkowane od 2 lat i jest to najnowocześniejsza technologia.
Radna Muszyńska zastanawiała się czy firma nie wycofa się zostawiając zdegradowane środowisko. Tu również kierownik projektu wyjaśnił, iż nie ma takich zamiarów. „Na inwestycje zaciągamy kredyty, a to oznacza, że w grę nie wchodzi przerwanie prac, gdyż każdy bank zażąda w takim przypadku zwrotu kredytu.”
Padło pytanie o koszt postawienia jednego wiatraka. Usłyszeliśmy wyjaśnienie, iż wiatrak kosztuje ok. 13 – 15 mln zł. Do tej kwoty trzeba doliczyć koszty związane z tworzeniem infrastruktury (drogi dojazdowe, położenie przewodów pod ziemią, opłaty za przyłącze, itp.). Razem koszt uruchomienia wiatraka zamyka się kwotą ok. 30 mln zł.
Zgoła inne rzeczy interesowały radnego Wacława Grzebielucha. Radny zainteresował się wiarygodnością ocen oddziaływania wiatraków na środowisko naturalne, w tym ornitologiczne w świetle przeprowadzonych analiz. Radny podkreślił przy tym, iż wiatraki staną w miejscach gdzie znajdują się trasy przelotowe ptactwa wędrownego. Zan9iepokojenie radnego wywołał fakt, iż w omawianej zmianie planu zagospodarowania przestrzennego podniesiono dopuszczalną wysokość wiatraków do 210 metrów.
Do pytania radnego Grzebielucha odniósł się autor zmian w planie zagospodarowania przestrzennego – Marek Kaźmierczak.
Stwierdził on, że zmiana taka podyktowana jest postępem technologicznym, jaki notujemy w nowyc h konstrukcjach wiatraków. Są one coraz wyższe i dlatego dokonano też zmiany dopuszczalnej wysokości wiatraka, by nie trzeba tego było robić za dwa – trzy lata.
„Analizy wpływu na środowisko sporządzane były na każdym etapie planowania farmy wiatrowej. Badania przeprowadzali fachowcy z Instytutu Ochrony Środowiska, którzy są autorytetami w tej dziedzinie. Wypowiedział się również Dyrektor Ochrony Środowiska we Wrocławiu. Swoje zdanie przedstawił też Sanepid. Nikt nie wniósł zastrzeżeń.”
Radny Grzebieluch podjął też inny wątek związany z odnawialnym źródłami energii. „Nie jestem przeciw elektrownią wiatrowym, biogazownią czy też panelami słonecznymi. Chodzi mi o to, by zacząć te alternatywne źródła pozyskiwania energii stosować w naszej gminie. Mamy zaplanowany remont przedszkola. Czy nie można pomyśleć o zainstalowaniu tam paneli? Budujemy budynek socjalny. To dobrze. Ale czy nie byłoby warto pomyśleć o biogazowni? Jeżeli te rzeczy są dobrze zrobione, na niezłym poziomie technologicznym, to nic nie śmierdzi. A na pewno będzie w mieście mniej śmierdzącego zimą i jesienią dymu z kominów. Nie zapominajmy, że ekologia będzie coraz ważniejsza.”
Do pytań radnego Wacława Grzebielucha ustosunkował się wiceburmistrz Piotr Wołowicz. Przypomniał on sobie i radnym, że uchwała w sprawie wykorzystywanie przez gminę odnawialnych źródeł energii istnieje. Została uchwalona w 2001 lub 2002 roku i zapomniana. Należałoby do niej powrócić i dokonać jej aktualizacji. Ale to już mogą zrobić Państwo radni – przypomniał wiceburmistrz.
Pytano również o korzyści, jakie gmina będzie miała z istnienia na jej terenie elektrowni wiatrowej. Do gminnej kasy będzie wpływało rocznie ok. 60 - 70 tys. zł rocznie z tytułu podatku od budynków. Tyle za jedną elektrownię. Nic nie kosztowała nas zmiana planu zagospodarowania przestrzennego. Za to zapłacił „Domrel”. Nie musimy dokonywać wykupu gruntów pod tę inwestycję, gdyż „Domrel” będzie dzierżawił ziemię od jej dotychczasowych właścicieli.
W głosowaniu nad projektem uchwały 5 radnych opowiedziało się za, 2 wstrzymało. Nikt nie był przeciwny.
Wg przedstawicieli „Domrelu”, Farma Wiatrowa Góra – Zachód zbudowana zostanie do końca II kwartału 2011 roku.
środa, 20 stycznia 2010
Jedni mądrzeją - inni głupieją
W zasadzie Wydział Promocji i Pozyskiwania Funduszy w swoim dwuosobowym składzie powinien umieć sam zrobić stronę. Ale nie potrafi. I stąd konkurs. Szkoda tylko, że nie nagłośniony. Konkurs skierowany jest - o dziwo! – tylko do uczniów LO i Zespołu Szkół. To mnie osobiście dziwi, bo znam wielu gimnazjalistów, którzy też potrafią niezłą witrynkę internetową zrobić.
Zarząd Powiatu przychylił się do prośby pełniącego funkcję dyrektora Wydziału Pozyskiwania Funduszy i Promocji od lat ponad 10 – Ludwika Skoczylasa – i przyznał kasę na nagrodę. Tak więc młodzi przyjaciele „tysiączek” jest do wzięcia. I tu moja prośba: zróbcie tę stronę, bo jak patrzę na te badziewie, to mnie szlag trafia (badziewie jest pod adresem: www.powiatgora.pl
W dziele uzupełniania strony nie liczcie jednak na Wydział Promocji i Pozyskiwania Funduszy. Pracownicy tegoż wydziału nie mają głowy do tego typu spraw. Taki np. Jan Kanicki zajmuje się donosami. I tak np. doniósł na mnie (serdecznie informuję, iż …) Kanalia spotyka się z dyrektorem Wydziału Oświaty i z nim rozmawia, przez co są przecieki z tego, co w Starostwie się dzieje.
Jak Państwo widzą, jak zwykle winien jest Kanalia. Wiem, że bez obecności Kanalii stwarzać pozory, że coś się robi byłoby łatwiej, ale Kanalia żyje (niestety!) i pogłoski o jego śmiertelnym zejściu są grubo przesadzone, i jeszcze długo, długo, długo, nie na czasie.
Pełniący Obowiązki Dyrektora Rekordzisty (chyba w skali samorządu powiatowego w całym kraju!) też powinien nabrać pokory i zadać sobie pytanie: „co ja tutaj robię?” Wszak najdroższy dyrektor już dawno powinien się „kapnąć”, że nic tu nie robi! (tylko bierze pensje).
Bo co oni tam robią? Dożynki powiatowe – raz w roku, a i to współudział. Mieli wydać album o powiecie górowskim. Wydali? A skąd! Czasu im zbrakło. I z wyjątkiem dożynek w roku 2009 niczego nie zrobili.
I był pomysł, by podporządkować to Towarzystwo Unikania Robót dyrektorowi Wydziału Oświaty. Rozważano to na Zarządzie Powiatu. Mowa o tym była też na Komisji Budżetu Finansów i Gospodarki.
Podczas posiedzenie Zarządu Powiatu wniosek przeszedł jednogłośnie. Ale okazuje się, że upływ czasu stępia niektórym członkom Zarządu nie tylko pamięć, ale i zdrowy rozsądek. Podczas posiedzenia Zarządu Powiatu 7 stycznia 2010 roku członek Zarządu Jan Sowa wypowiedział następującą kwestię: „Pan J. Sowa zgłosił wniosek, by nie dokonywać żadnych zmian w Regulaminie Organizacyjnym Starostwa z uwagi na funkcjonowanie obecnego samorządu przez jeszcze około `10 miesięcy.”
Proszę zauważyć, iż członek Zarządu Jan Sowa nie kwestionuje zasadności zmiany. On mówi tylko, iż nieudacznicy powinni przetrwać jeszcze 10 miesięcy i w formie spadku przypaść następcą. A za co będą brali kasę za te 10 pozostałych miesięcy? Tego radny Sowa nie mówi.
Padł też i inny wniosek. Głupi, jak ci, którzy go złożyli.
W protokole czytamy: „Komisja Oświaty, Kultury i Sportu" zaopiniowała projekt uchwały Rady Powiatu w sprawie Regulaminu Organizacyjnego Starostwa Powiatowego. Komisja zwróciła się z prośbą o rozważenie możliwości, by do obecnego Wydziału Pozyskiwania Funduszy i Promocji włączyć samodzielne stanowisko ds. współpracy z organizacjami pozarządowymi, bądź druga możliwość, by w Wydziale Edukacji (sic! - moje) utworzyć Referat Promocji.”
O co toczył się spór? Osobą, o którą toczy się spór jest samodzielnym pracownikiem ds. organizacji pozarządowych. Jest nią małżonką sekretarza Platformy Obywatelskiej w Górze – Agnieszka Ochman – Iskra. Wiem, że i członkom organizacji pozarządowych ze zdziwienia opadały szczęki, bo narodziło się pytanie: „a kto to jest?!”
A jest to nieporozumienie, które stworzono, by scementować sojusz PO z pewną zdechłą partią, na poziomie powiatu. Chłopcy z PO tak się wówczas sprostytuowali, że brali wszystko, co im w łapki wpadło. Wziął Marek Biernacki, to czemu miał nie posiąść i Piotr Iskra?
A co kurwa?! W końcu dorwaliśmy się do koryta!
Ale zaszła sytuacja niezręczna. Agnieszkę Iskrę – Ochman chciano podporządkować dyrektorowi Wydziału Oświaty. Więc Marek Biernacki dawaj do boju! I zaczyna się kombinacja. Przekształcić owszem, ale tak, by Agnieszka Ochman – Iskra uszczerbku nie doznała. I zaczyna się tandetna gmatwanina, kombinacje, podchody, wybiegi, mącenie wody.
Marek Biernacki jest sympatycznym gościem, ale jako Marek Biernacki. Jako radny Marek Biernacki jest po prostu nie do przyjęcia. Osobiście go lubię, ale osobiście. I piwa, i wódki się z nim napiję, ale z Markiem Biernackim (teraz chyba już się nie napijemy). Z radnym Markiem Biernackim nie idzie zrobić niczego. I to pomimo moich wielu prób.
Najgorsze jednak jest to, że nawet opozycja dostroiła się do tego typu „myślenia”. Oto radny Kazimierz Bogucki, również apelował podczas posiedzenia Komisji Budżetu, Finansów i Gospodarki o wysłuchanie skazanych na władzę dyrektora Wydziału Oświaty (straszny człowiek! Wymaga roboty, a nie na to my się godzili!), by wysłuchać skazanych i zgłębić powody ich nieróbstwa. Jednym słowem: radny Bogucki proponuje złożenie szczerej samokrytyki za cenę dalszego nieróbstwa.
Tu już nawet nie tylko szczęka opada, ale i fiut nie chce się podnosić.
I tak to leci w naszym samorządzie powiatowym. Popierdoliło się wszystko - wszystkim. Ogólne ocipienie nastało. Jak rządzący nieudacznicy na mecie chcą coś zmienić na lepsze, to opozycja – nie! A ja, chociaż znają Państwo mój drastycznie negatywny stosunek do Zarządu Powiatu, mówię: nie ośmieszajcie się Panowie! Od czasu do czasu i „Bukietowa” może mieć rację!
P.S.
Chyba dam na msze, by do opozycji powrócił rozum. I dam też na drugą: by Marek Biernacki się odgłupił.
Początek
Już w ubiegłym roku burmistrz Irena Krzyszkiewicz zapowiedziała budowę budynku, w którym znajdowały się będą mieszkania socjalne. Pozycję taką zapisano w budżecie na rok 2010. Wartość inwestycji zaplanowano na 1.300.000 zł. W ubiegłym roku wykonano też dokumentację niezbędną do postawienia budynku. W chwili obecnej trwają starania o uzyskanie pozwolenia budowlanego, które zostanie wydane w ciągu kilku najbliższych dni.
Lokalizacja budynku socjalnego – ul. Lipowa (działki 1206/1 i 2107/1)
Projekt budowlany przewiduje wybudowanie 12 mieszkań jednorodzinnych o różnej wielkości powierzchni.
Najmniejsze mieszkania będą miały powierzchnię 29 m kw. Mieszkanie takie składało się będzie z:
- pokoju z aneksem kuchennym (podłoga – panele podłogowe) o pow. 20,25 m kw.,
- łazienki (podłoga – płytki ceramiczne) o pow. 3,25 m kw.,
- korytarza (podłoga płytki ceramiczne) o pow. 2,65 m kw.,
- pomieszczenia gospodarczego (podłoga płytki ceramiczne) o pow. 2,85 m kw.
W budynku będą znajdowały się dwa taki mieszkania.
Projekt przewiduje budowę 8 mieszkań dwupokojowych, z których każde będzie miało pow. 38,95 m kw.
Dwupokojowe mieszkanie składało się będzie z:
- pokoju z aneksem kuchennym o pow. 27,85 m kw.,
- pokoju o pow. 2,65 m kw.,
- łazienki o pow. 4,80 m kw.,
- korytarza o pow. 3,20 m kw.,
- pomieszczenia gospodarczego o pow. 2,55 m kw.
Podłogi w pomieszczeniach zostaną wyłożone panelami i płytkami ceramicznymi, tak jak w przypadku powyżej.
Przewiduje się również budowę 2 mieszkań dwupokojowych o powierzchni 49,35 m kw.
Parametry takiego mieszkania:
- pokój z aneksem kuchennym o pow. 27,85 m kw.,
- pokój o pow. 10,95 m kw.,
- łazienka o pow. 4,80 m kw.,
- korytarz o pow. 3,20 m kw.,
- pomieszczenie gospodarcze o pow. 2,55 m kw.
Budynek wybudowany ma zostać tradycyjną technologią. Wzniesiony będzie z pustaków ceramicznych P+W o szerokości 44 cm., bez konieczności wykonywania izolacji termicznej. Budynek nie będzie podpiwniczony. Zastosowany zostanie strop prefabrykowany typu Teriva.
Obiekt będzie miał dach dwuspadowy o konstrukcji drewnianej. Więźba drewniana będzie miała układ jętkowo – płatwiowy, i kryta będzie blachą dachową na łatach lub deskowaniu. Drzwi wewnętrzne drewniane, okna PCV lub również drewniane.
Budynek przyłączony zostanie do sieci wodno kanalizacyjnej i sieci energetycznej. Mieszkania będą wyposażone w piece kuchenne, które będą miały wężownice na paliwo stałe.
Projekt budowlany opracowany jest na 3 segmenty. W każdym z segmentów ma znajdować się 12 mieszkań. Pozwolenie budowlane ważne jest przez 3 lata. Można więc się spodziewać, iż co roku będzie budowany jedne segment, w którym będzie 12 mieszkań socjalnych.
poniedziałek, 18 stycznia 2010
Brakujące kamyczki do mozaiki
Trzeba powiedzieć, że album inwestycyjny wypada dobrze (może i lepiej niż dobrze, ale trzeba uważać, bo ludzie mają słabe charaktery i we łbach może im się poprzewracać). Rządzący mają się czym pochwalić, co widać na zdjęciach i w tabelkach.
Uważna lektura zamieszczonych danych pozwoli Państwu na samodzielne wyrobienie sobie opinii na ten temat. Zresztą, zawsze mogło być lepiej, ale też zawsze mogło być gorzej.
Skarbnikowi Markowi Balowskiemu oraz naczelnikowi Wojciechowi Domańskiemu bardzo dziękuję za okazaną mi pomoc przy zbieraniu niezbędnych materiałów i udzielaniu wyjaśnień. Bez ich udziału te posty nie miałyby szans na powstanie.
Jest to sztandarowy punkt programu burmistrz Ireny Krzyszkiewicz i jej ekipy. Zakładano, że prace przy realizacji wielu inwestycji, które są związane z rewitalizacją rozpoczną się już w roku 2009. Była to jednak płonna nadzieja. Okazało się, że w trakcie składania dokumentów wprowadzano kolejne zmiany, co powodowało, iż przystąpienie do realizacji rewitalizacji przesuwało się w czasie. Nie było to zjawisko odosobnione. Żadne z miast naszego województwa nie otrzymało jeszcze pieniędzy na ten cel.
A jest się o co bić. Łącznie na ten cel planowane dofinansowanie z Regionalnego Programu Operacyjnego ma opiewać na kwotę 5.237.098,71 zł. Są to dla nas ogromne pieniądze, których nie będziemy musieli zwracać.
Rządząca ekipa nie spała i przygotowała wszystkie dokumenty niezbędne do rozpoczęcia inwestycji związanych z rewitalizacją.
Na pewno w tym roku rozpoczniemy inwestycje związane z programem rewitalizacji. Najprawdopodobniej już w lutym od będzie się ocena złożonych wniosków. Tak więc w czasie gdy trawka się zazieleni rozpoczną się prace w obrębie naszego starego miasta, które odmienią jego nie najpiękniejsze teraz oblicze.
PODSTREFA EKONOMICZNA