poniedziałek, 25 lutego 2008
Narodziny gwiazdy
Zadebiutowała nam dzisiaj w "Elce" nowa pani burmistrz - Irena Krzyszkiewicz. W tym miejscu składam Irenie Krzyszkiewicz gratualcje z powodu wyboru na burmistrza, bo od dzisiaj jest ona i moim burmistrzem. Przyznać muszę szczerze, że nie jest to burmistrz z mojej bajki, ale jak powiedział pewien amerykański kongresmen, którego wyborcy nie wybrali ponownie: "Wyborcy dokonali wyboru. Sukinsyny!" I w ten sposób na czele powiatu i gminy mamy dwie nauczycielki, co pocieszające nie jest.
Nowa burmistrz w wywiadzie dla "Elki" stwierdziła, iż "Najważniejsza sprawa to uporządkowanie sytuacji finansowej gminy, która jest bardzo zła." Jeżeli sytuacja gminy jest bardzo zła, to co można powiedzieć o sytuacji finansowej powiatu, któremu przewodzi koleżanka po fachu, czyli też nauczycielka Beata "Bukietowa" Pona? Nie można zapominać, iż nowa burmistrz ma swój niezaprzeczalny wkład w utrzymywanie przy życiu obecnej koalicji udającej, iż potrafi ona rządzić powiatem. Spoiwem tej koalicji, w skład której wchodzi dwóch aparatczyków zeszłej z tego świata PZPR, jedna dezerterka z "SamejBronki" oraz członek najbardziej obrotowej partii, czyli PSL, jest "Czas na zmiany". "Czas na zmiany" jest ugrupowaniem, do którego jej szefowa - Irena Krzyszkiewicz - się podczas wyborów nie przyznawała. I słusznie! Zmian nijakich nie było i hasełko okazało się pustym i nic nie znaczącym frazesem. I zmian dalej nie będzie. Burmistrz - elekt Irena Krzyszkiewicz w "elce" tak dziś nawijała: "Zapewnia, że w urzędzie nie będzie czystek, ale dokona analizy pracy urzędników". Ta wypowiedź rozśmieszyła mnie do łez. Teraz będzie się przyglądać a jako radna nie miała czasu i okazji?! Na zebraniach wiejskich nie słyszała dwóch nieprzerwanie pojawiających się nazwisk naczelników wydziałów, którzy wkurzają ludzi na dzień dobry? Ja słyszałem a burmistrz Irena Krzyszkiewicz nie!
Następny wybuch niczym niepanowanego śmiechu ogarnął mnie po usłyszenie następującej informacji: "Na pewno zaś powoła zastępcę. Jak mówi, ma już kandydata, ale nie podaje jego nazwiska. Jeszcze z nim nie rozmawiałam". Oto szczęśliwy człowiek! Jeszcze nie wie, że został namaszczony! Jak nie rozmawiała, to skąd wie, że on chce?! Niektóre nauczycielki mają jednak dużo wdzieku i uroku. A jaki zamęt we łbie potrafią zrobić! Pół urzędu już wie, kto będzie wickiem, ale kandydat jeszcze nie! To jest poooorrrraaaażżżżaaajjjjąąącccceee! A jak się nie zgodzi? Ta opcja odpada zupełnie, bo kobiecie się nie odmawia. Jeszcze na dodatek kobiecie, która jest burmistrzem?!
Tak ogolnie jestem zadowolony z wyborów. Będę miał o czym pisać, bo burmistrzyni już debiutując udowadnia, iż tematów mi nie zabraknie. Państwo będą mieli co czytać, bo ja jestem jak to dziecko z dowcipu o nauczycielce:
"Mówi nauczycielka:
- W mojej klasie, dzieci są bardzo muzykalne. Wszystkie grają mi na nerwach".
niedziela, 24 lutego 2008
Nieoficjalne wyniki wyborów
Obwód nr 1 - Aleja Jagiellonów, os. Kazimierza Wielkiego
Marek Hołtra - 107, Irena Krzyszkiewicz - 232
Obwód nr 2 - ul. Korczaka i ul. Piastów
Marek Hołtra - 120, Irena Krzyszkiewicz - 208
Obwód nr 3 - Dąbrówki, Dworcowa, os. Mieszka I, Poznańska itd.
Marek Hołtra - 150, Irena Krzyszkiewicz - 214
Obwód nr 4 - śródmieście Góry
Marek Hołtra - 183, Irena Krzyszkiewicz - 314
Obwód nr 5 - Wrocławska i ulice wokół Urzędu Miejskiego
Marek Hołtra - 141, Irena Krzyszkiewicz - 173
Obwód nr 6 - Głogowska, Leśna, Przylesie, Starogórska i in.
Marek Hołtra - 230, Irena Krzyszkiewicz - 327
Obwód nr 7 - osiedle Reja i okoliczne ulice
Marek Hołtra - 140, Irena Krzyszkiewicz - 260
Obwód nr 8 - Glinka i okoliczne miejscowości
Marek Hołtra - 37, Irena Krzyszkiewicz - 71
Obwód nr 9 - Witoszyce i okoliczne miejscowości
Marek Hołtra - 138, Irena Krzyszkiewicz - 125
Obwód nr 10 - Czernina i okoliczne miejscowości
Marek Hołtra - 74, Irena Krzyszkiewicz - 551
Obwód nr 11 - Kłoda Górowska i okoliczne miejscowości
Marek Hołtra - 192, Irena Krzyszkiewicz - 173
Obwód nr 12 - Grabowno i okoliczne miejscowości
Marek Hołtra - 77, Irena Krzyszkiewicz - 52
Obwód nr 13 - Osetno i okoliczne miejscowości
Marek Hołtra - 60, Irena Krzyszkiewicz - 132
Obwód nr 14 - Stara Góra i okoliczne miejscowości
Marek Hołtra - 53, Irena Krzyszkiewicz - 101
Obwód nr 15 - szpital
Marek Hołtra - 2, Irena Krzyszkiewicz - 1
Ogółem: Marek Hołtra - 1738 (37%), Irena Krzyszkiewicz - 2900 (63%).
Jak nam oświadczył, pragnący zachować anonimowość, członek sztabu wyborczego M. Hołtry - od jutra zaczynamy kampanię wyborczą przed wyborami w 2010 r.
piątek, 22 lutego 2008
Nasz cyrk powiatowy
Wróćmy jednak do naszego szpitala. Starościna Beata Pona stwierdziła, iż : "wpłynęła oferta od Ventriculusa, jednak, jak powiedziała, to jedna z wielu propozycji, ale to tylko jedna z wielu, jakie wpłynęły do zarządu. Zdaniem starosty z ofertą powinien najpierw zapoznać się zarząd, dlatego nie przekazano jej jeszcze radnym". Głupota bezdenna. Idiotyzm w krystalicznej postaci. Wszyscy radni są równi i ustawami mają zapewniony równy dostęp do dokumentów. Ubaw zacznie sie wówczas, gdy poprosi się starościnę o pokazanie tych kilku ofert. Patrzcie Państwo jakie cuda: nikt nie zgłaszał zapytania ofertowego a oferty wpływają?!
Skoro tak, to ja też pozwolę sobie złożyć ofertę. Oferuję się na własny koszt wysłać cały Zarząd rakietą w niekończącą się podróż do kresu wszechświata. Druga oferta jest dla Przewodniczącego i Ireny Krzyszkiewicz. Ponieważ Państwo to jednak inny format intelektualny i z byle kim postponować sie nie możecie, proponuję więc wystartowanie Przewodniczącego na szefa ONZ a Irenie Krzyszkiewicz na "Miss Wszechświata w latach 2008 - i po kres czasu".(x)
czwartek, 21 lutego 2008
Debata na niby
Dzisiejsza radiowa debata pretendentów do fotela burmistrza Góry, którą transmitowała "Elka", pozostawiła niedosyt. Trwała zbyt krótko a zadawane kandydatom pytania miały charakter standardowy. Irena Krzyszkiewicz w sposób płynny i wyuczony nieomal na pamięć posługiwała się ogólnikami, które z równym powodzeniem można stosować podczas debaty wyborczej startując np. na funkcję radnego, i to obojętnie jakiego organu samorządowego. Wypowiedzi Ireny Krzyszkiewicz nacechowane były pewnym dydaktyzmem.
Marek Hołtra miał zbyt aksamitny i cichy głos, jak na człowieka aspirującego do sprawowania najważniejszej funkcji w gminie. Mówił mniej niż jego szanowna kontrkandydatka, ale w znacznie większym stopniu operował konkretami. O ile Irena Krzyszkiewicz w odpowiedzi na pytanie o motywy skłaniające ją do ubiegania się o stanowisko burmistrza zalała słuchaczy swoistą odmianą nowomowy, o tyle jej konkurent krótko i precyzyjnie wymienił pięć punktów swojego programu. Szkoda, ze nie rozwinął swoich myśli i nie poświęcił więcej czasu na chociażby skrótowe omówienie każdego punktu. Kandydaci mieli prawo zadać sobie po jednym pytaniu. Irena Krzyszkiewicz spytała swojego rywala o jego ocenę budżetu gminy, który został przyjęty, i porównanie go z budżetem proponowanym przez byłego burmistrza Tadeusza Wrotkowskiego. W odpowiedzi usłyszała, iż przecież tak naprawdę budżet zwany umownie "budżetem Wrotkowskiego" był budżetem Rady Miejskiej, gdyż Tadeusz Wrotkowski dawno utracił większość w Radzie. Z kolei Marek Hołtra spytał Irenę Krzyszkiewicz o motywy odmowy odbycia debaty w Górze. Tłumaczyła się napiętymi terminami oraz tym, iż debatę taką odbyła w 2006 r. Co pozostanie w pamięci z tej debaty? Myślę, że ten moment, kiedy Irena Krzyszkiewicz dość cierpko stwierdziła, iż podczas wyborów w 2006 r Marek Hołtra ją popierał a obecnie... . W odpowiedzi usłyszała, iż nie dotrzymała wówczas umowy. Czyżby sprawdzały się słowa piosenki: "Nie wierz nigdy... .
Dla jasności sytuacji mogę już dzisiaj powiedzieć, to o czym wie niewielu. Irena Krzyszkiewicz mogła być jedynym kandydatem na fotel burmistrza. Marek Hołtra był gotów zrezygnować z kandydowania pod warunkiem, iż Irena Krzyszkiewicz wycofa swoich ludzi z koalicji, która udaje, że umie rządzić powiatem. Dla jasności sytuacji dodam, iż Marek Hołtra nie aspirował wówczas do funkcji starosty czy też wicestarosty. Propozycja została odrzucona przez Irenę Krzyszkiewicz, która najwyraźniej gra o wszystko. Rodzi się tylko pytanie: czy zdoła to przetrawić? Czy też ani ona ani jej ludzie w grze va banque zamiast kasy otrzymają od wyborców śliczny egzotyczny owoc - figę. Gorzkie plony tej koalicji przyjdzie zbierać nam, mieszkańcom powiatu, przez wiele lat.
Oceniając debatę powiem tak: była zbyt krótka, niewiele wniosła do posiadanej przez nas wiedzy na temat zasadności aspiracji obu kandydatów. Marek Hołtra swój chrzest bojowy przejdzie w najbliższy piątek podczas spotkania z wyborcami w górowskim Domu Kultury. Spotkania górowian z Ireną Krzyszkiewicz nie będzie. Szkoda, że Irena Krzyszkiewicz, kobieta medialna i otrzaskana w spotkaniach publicznych, nie zmierzy się ze swoim rywalem. To jest dla górowian gorzkie i niesprawiedliwe. Od kandydatów na burmistrza wymagajmy szacunku dla siebie - wyborców i jednocześnie mieszkańców tego miasta. (x)
środa, 20 lutego 2008
Akcesoria budowlane
Od pewnego czasu po Górze krążyły pogłoski dotyczące możliwości przejęcia przez znanego leszczyńskiego lekarza szpitala w Górze. Wieści tych nie traktowałem poważnie, gdyż wszyscy wiedzieli, iż przygotowywana jest oferta emisji akcji SP ZOZ w Górze, która ma oddłużyć szpital. Wczoraj wieczorem okazało się jednak, iż to, co brałem za pogłoskę, jest realne. Ryszard Baranowski - znany lekarz z Leszna - złożył ofertę wobec naszego szpitala. Bardzo dziwne jest to, iż Starostwo Powiatowe w Górze nie ogłaszało konkursu ofert w stosunku do naszego szpitala a oferta wpłynęła. Nie zrobiła tego również dyrekcja SP ZOZ. Dzisiaj radni Rady Powiatu, Kazimierz Bogucki oraz Marek Hołtra, próbowali dowiedzieć się czegoś bliższego na ten temat. W tym celu udali się do Starostwa, by wiedzy i oświecenia zaczerpnąć ze źródła mądrości wszelakiej - starościny Beaty "Bukietowej" Pony. Naiwnie sądzili, iż jako radnym przysługuje im pełen dostęp do informacji i dokumentów. I tu się Panowie pomylili! Starościna odmówiła im dostępu do dokumentów. I miała rację! Nie będzie byle radny powiatowy wścibiał nosa w różne sprawy! Żądać dokumentów, które widział Zarząd (organ wykonawczy Rady Powiatu) i jeszcze nie zajął w tej sprawie światłego stanowiska, to bezgraniczna bezczelność! Kazimierz Bogucki i Marek Hołtra nie rozumieją, że ich misją ma być posłuszne podnoszenie ręki za każdą decyzją Zarządu a nie zadawanie pytań. Niech ci szaleńcy biorą przykład z radnych np. Marka Biernackiego, Pawła Niedźwiedzia, Jana "Milczka" Bondziora, którzy nigdy o nic nie pytają. A oni - niedowiarki - nie ufają zbiorowej mądrości Zarządu, który w akcie twórczej kreacji wydumał Jego Ekscelencja Władysław Stanisławski.
Ponieważ krynica wiedzy wszelakiej - starościna Beata Pona - nie zrosiła radnych powiatowych rosą wiedzy, udali się oni z niczym do swoich "świątyń dumania".
O faktach tych zostałem poinformowany przez dźwięki tam - tamów oraz indiańskie znaki dymne. W celu zasięgnięcia informacji na ten temat ośmieliłem się zadzwonić do Najpromienniejszego Przewodniczącego Rady Powiatu. Z wielką nieśmiałością i obawą, cichym i słabowitym głosem, zapytałem Jego Słoneczność o tę sprawę. W odpowiedzi usłyszałem, iż sprawę zna on tylko ze słyszenia. Wówczas ogarnęła mnie zgroza! Ktoś knuje za plecami Najjaśniejszego - pomyślałem ze wzrastającym przerażeniem i włos stanął mi dęba na głowie! Biada nieszczęsnym! Kres ich jest bliski! I oczami wyobraźni swojej widziałem, jak Boski Przewodniczący wykorzystując ostatni lot "mądrej sowy", siedząc na jej grzbiecie, razi - niczym Zeus Gromowładny - mrówkowszczyznę, bireckowszczyznę i ponowszczyznę. Gniew Boskiego Promienistego jest bowiem straszliwy i każdy kto się nań narazi padnie niczym zboża łan pod sierpem (byli towarzysze Stefan Mrówka i Tadeusz Birecki dodaliby z lubością i emfazą w głosie "i młotem!"). Podczas pierwszej rozmowy z Najwyższym Autorytetem nie dowiedziałem się niczego istotnego. Toteż drżącym głosem i z ogromną nieśmiałością zaproponowałem Najbardziej Oświeconemu Spośród Oświeconych, iż nawiążę z Nim ponowny kontakt za 60. minut, które On poświęci rozwikłaniu tej dziwnej sprawy.
Po godzinie drżącymi z emocji i nieśmiałości palcami ponownie (po ósmym podejściu!)odważyłem się (ile mnie to kosztowało?)nawiązać łączność telefoniczną z Boskim Przewodniczącym. I już po pierwszych Jego słowach wpadłem w osłupienie. O bogowie na wysokim Olimpie! Wy, którzy dzierżycie losy tego świata w dłoniach swoich - niegodni tego jesteście! Blaskomiotny Przewodniczący poinformował mnie (aż strach pisać!), że Beata Pona - starościna (niestety!) - naszego powiatu odmówiła Jego Ogromności dostępu do dokumentów! Zgroza! Skandal! Bogowie?! Wy nie grzmicie?! Jak można tak spostponować Wielkiego Kreatora, któremu chleb i omastę do niego zawdzięczają członkowie Zarządu?! To On nadał im, mizernym postaciom, drugi wymiar - mieli długość a dostali od Grande Kraetore jeszcze szerokość, wyrażoną w dostępie do powiatowego korytka.
Kiedy to usłyszałem, omal że nie oddałem ducha. Zgubieni jesteśmy! - pomyślałem. Dotąd Jego Światłość panowała nad sytuacją, ale teraz to już najlepszym wyjściem byłby potop. Niewdzięcznicy zbuntowali się przeciw Jego Doskonałości! Doskonałości, która ich powołała do życia pomimo ich mniej niż przeciętności. Toteż poradziłem Boskiemu Przewodniczącemu, by gonił ich na cztery wiatry oraz wspomniałem coś o gadzinie wyhodowanej na własnej piersi. Emanacja Doskonałości spokojnym głosem oświadczył mi, iż on podchodzi do sprawy spokojnie. Każdy ma prawo złożyć ofertę, nawet o to nieproszony. Jego Wielkość mówił też dość długo o naturze ludzkiej, co przełożyłem na mowę prostą i zrozumiałą dla ogółu: są ludzie i parapety, ale żeby urodzić się klamką?
Grupa radnych, którzy pomimo konstruowania przez Zarząd biegu wzwyż z przeszkodami, chce znać prawdę, szykuje wniosek o zwołanie sesji nadzwyczajnej poświęconej ofercie złożonej przez Ryszarda Baranowskiego. Idealiści! W tym sezonie siedzi się cicho, bo rządzi Platforma Obywatelska, a jak wiadomo od czasów niejakiej Sawickiej: "przy służbie zdrowia też się będzie kręcić lody". Patrzcie Państwo: jeszcze zimno i chłodno a już są u nas amatorzy na te lody. (x)
wtorek, 19 lutego 2008
niedziela, 17 lutego 2008
Nie ma czasu dla wyborców?
Wczoraj zadałem publicznie pytanie - czy odbędzie się debata między pretendentami do fotela burmistrza? Sztab wyborczy Marka Hołtry czeka na odpowiedź, a ja już ją otrzymałem. Nie ma jak siła internetu! W sobotę pani Irena Krzyszkiewicz spotkała się z wyborcami w Kruszyńcu. Przed spotkaniem poinformowała mnie, że debaty między kandydatami nie będzie, ponieważ ... - uwaga! - .. nie ma czasu. Ma tak napięty kalendarz wyborczy, że nie wygospodaruje jednego dnia na to, żeby publicznie podyskutować z Markiem Hołtrą.
Zapewne spotka w jakiejś miejscowości z 10 lub 11 ... no dobrze 13 wyborcami. Woli ich niż wyborców z Czerniny, bo w tej miejscowości Marek Hołtra zamierzał dyskutować. Nasuwa mi się jedno słowo - lekceważenie, tyle że nie wiem, czy konkurenta do funkcji burmistrza, czy wyborców, a może lekceważenie wszystkich.
A szkoda! Liczyłem na spotkanie wyborcze w Górze naszej drogiej kandydatki do objęcia stanowiska burmistrza. Na razie się nie doczekałem, a finisz kampanii wyborczej tuż, tuż ... Muszę za nią jeździć po wsiach naszej gminy, żeby samemu zadać pytanie a i posłuchać o co inni pytają. W najbliższym czasie o tym napiszę. Przy okazji poznaję uroki naszej przepięknej gminy, za co dziękuję w tym miejscu naszej drogiej dyrektorce Liceum Ogólnokształcącego. Podróże kształcą!
sobota, 16 lutego 2008
Czy będzie debata?
Z informacji, jaką uzyskałem z obozu kandydata na burmistrza Góry - Marka Hołtry - wynika, iż w czwartek 14 lutego złożono jego kontrkandydatce propozycję odbycia debaty publicznej w Górze. Pismo w tej sprawie dostarczono pełnomocnikowi kandydatki Ireny Krzyszkiewicz - Andrzejowi Rogali. Propozycja nie określa terminu, zakresu dyskusji ani też tematyki spotkania. Pełnomocnik wyborczy Marka Hołtry - Kazimierz Bogucki, oświadczył, że do dnia dzisiejszego Andrzej Rogala nie nawiązał z nim kontaktu w celu uzgodnienia szczegółów proponowanego spotkania wyborczego.
Nie dupa jest dla papieru toaletowego, ale ...
Dzisiaj garść najnowszych wydarzeń, których opisać Państwu nie mogłem z braku czasu. Tydzień przebiegł jak zwykle, czyli mało ciekawie. Nuda, po prostu nuda.
12 lutego odbyło się posiedzenie Komisji Rolnictwa, Leśnictwa i Gospodarki Nieruchomościami Rady Powiatu. Zwołał je Jan "Milczek" Bondzior, który nie tak dawno został z łapanki wzięty na szefa Komisji Rewizyjnej. Po rozpoczęciu obrad okazało się ,że "Milczek" nie miał prawa zwoływania posiedzenia, ponieważ z chwilą objęcia funkcji przewodniczącego Komisji Rewizyjnej musiał zrezygnować z przewodniczenia Komisji Rolnictwa itd. Zarządzono 10-sekundową przerwę i posiedzenie zwołał ponownie wiceprzewodniczący tej komisji Jan Sowa, który w swoich rodzinnych, niechlowskich stronach, zwany jest "Drwalem" bądź "Mądrą Sową". W porządku obrad znalazła się między innymi sprawa utworzenia Powiatowego Muzeum Ziemi Górowskiej. To, że rządząca koalicja: "Czas na zmiany" (szefowa - Irena Krzyszkiewicz), Regionalne Centrum Niezależnych (szef - Władysław Stanisławski) oraz nie dobite jeszcze resztki SLD żadnego muzeum nie chcą, było jasne od początku. By jednak nie narażać się opinii publicznej należało coś wymyśleć, czymś zamknąć buźki oponentom. I wymyślono! W celu zagmatwania sprawy na posiedzenie komisji przybył nieodzowny w takich sytuacjach wicestarosta Tadeusz "Urodzony Dyrektor" Birecki. Zabrał głos i mówił, mówił, mówił, mówił... . A mowa jego była równie zrozumiała i interesująca jak przemówienie Władysława Gomułki. Jedyne co zrozumiałem to fakt, iż Zarząd Powiatu jest za muzeum, ale bez wskazywania jego siedziby. Obecny na sali radny powiatowy Marek Hołtra starał się wytłumaczyć członkom Zarządu, iż wskazanie na budynek po Powiatowym Urzędzie Pracy nie jest jednoznaczne z uruchomieniem w nim muzeum. Marek Hołtra wskazywał, iż nie należy niweczyć energii ludzi, którzy chcą włączyć się do tworzenie muzeum, zbierania eksponatów, szukania funduszy. Kandydat na burmistrza mówił o potrzebie posiadania przez grupę inicjującą powstanie muzeum pomieszczeń, gdzie będą oni mogli inwentaryzować zbiory, spotykać się i równocześnie sformalizować swoją działalność, by starać się o fundusze na tworzenie tego muzeum. Ale gdzie tam! Członkowie komisji wyszli z założenia, iż są za utworzeniem muzeum, ale bez wskazania miejsca jego lokalizacji. Jan "Drwal" Sowa zaproponował, aby odkupić od osoby prywatnej obiekt i tam utworzyć muzeum. Jeden członek wspólnoty samorządowej - obecny na sali - zwrócił "Drwalowi" uwagę, iż Starostwo Powiatowe jest już właściwie bankrutem, więc nie ma pieniędzy na taki zakup. Jan "Drwal" Sowa pominął tę uwagę głuchym, nieomal puszczańskim milczeniem. Radna Teresa Sibilak zaproponowała, by zamiast muzeum włączyć się do prac jakiejś grupy służącej pisaniu przeróżnych strategii i od tego pisania muzeum samo powstanie. A przecież nie idzie tu o "Muzeum Wypisanych Wkładów i Odcisków Od Siedzenie na Dupie", lecz o nasze muzeum - Powiatowe Muzeum Ziemi Górowskiej.
Można rzec tak: obecni na posiedzeniu komisji radni wykazali wielkie zrozumienie dla społecznej inicjatywy. Jak Państwo widzą, oni nas rozumieją, popierają i też chcą coś zrobić. Problem tkwi w tym, że nie wiedzą: jak? Zafundowali nam - łaskawcy - wirtualne muzeum, czyli takie, które nie ma siedziby, nie ma eksponatów, ale ma uchwałę o jego powołaniu. I to jest szczyt ich możliwości! I głupoty zarazem. Dostaliśmy do ręki mgłę i z niej to mamy tworzyć muzeum. Z tej mgły budować mury i wystawiać w nich eksponaty. To jest tak, jakby dostać stanowisko wicestarosty bez wskazania, gdzie się nim będzie.
I jeszcze słów kilka do wiadomości Jana "Drwala" Sowy. Naucz się pan ustawy o samorządzie. Pańska przygłupawa uwaga o tym, iż ja mam pana informować o chęci przybycia na posiedzenia komisji stanowi Himalaje niewiedzy o samorządzie i roli, jaką pan masz obowiązek wypełniać wobec mnie - członka wspólnoty samorządowej. To pan masz obowiązek informowania nas wszystkich - członków wspólnoty samorządowej - o zamiarze odbycia posiedzenia komisji. I masz pan z radością i dziką rozkoszą cieszyć się, kiedy ktoś z nas przyjdzie na posiedzenie komisji, której pan tak nieudolnie przewodniczysz. I niech pan sobie zapamięta: nie dupa jest dla papieru toaletowego, ale na odwrót.
piątek, 15 lutego 2008
Co ma wisieć nie utonie
W dniu dzisiejszym otrzymałem z Prokuratury Rejonowej w Głogowie pismo dotyczące wszczętych kroków w sprawie mojego zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez Zarząd Powiatu.
Oto treść pisma:
Zgodnie z decyzją Prokuratury Okręgowej w Legnicy, wyrażoną w piśmie z dnia 28 stycznia bieżącego roku -sygn. I Ko 30/08, w ślad za aktami głównymi i podręcznymi postępowania 2 Ds.1473/07 tutejszej Prokuratury, w załączeniu uprzejmie przedstawiam pismo, złożone w przedmiotowej sprawie przez Roberta Mazulewicz, a w celu wykorzystania w prowadzonym przez Waszą Prokuraturę postępowaniu – sygn. 5 Ds.29/08.
Postępowanie prowadzone przez Prokuraturę w Lubinie prowadzone jest na wniosek Komisji Rewizyjnej (w składzie: Marek Hołtra, Paweł Niedźwiedź, Kazimierz Bogucki) Rady Powiatu, która skierowała do Prokuratury zawiadomienie o niezarejestrowaniu dwóch czasopism: "Życia Powiatu" i "Biuletynu Regionalnego". Czasopisma te finansowane były z funduszy Starostwa Powiatowego w Górze. Zastanawiającym jest fakt, iż Prokurator Okręgowy zadecydował o przeniesieniu postępowania z Głogowa do Lubina.
czwartek, 14 lutego 2008
Wolność słowa w sądzie
poniedziałek, 11 lutego 2008
Odgrzewane kotlety
Pimo ma charakter kuriozalny. Jego twórca nie zadał sobie trudu zapoznania się z ustawą o samorządzie, która w art. 23. 1 powiada: Radny obowiązany jest kierować się dobrem wspólnoty samorządowej gminy. Radny utrzymuje stałą więź z mieszkańcami oraz ich organizacjami, a w szczególności przyjmuje zgłaszane przez mieszkańców gminy postulaty i przedstawia je organom gminy do rozpatrzenia, nie jest jednak związany instrukcjami wyborców.
Jak więc widać przewodniczący StUG wnosi nieuzasadnione pretensje do obojga radnych. Gdyby nawet chcieli stosować się do światłych wskazań unito - górowian, to nie mogli, bo byliby na bakier z prawem. O sumieniu już nie wspomnę. Zapyta ktoś: po co ten cały hałas? No właśnie - po co?
Radnych Lucynę Wilkiewicz i Jana Kanickiego skreślono z list członków tego szacownego stowarzyszenia 11 maja 2007 roku. Fakt ten podano do publicznej wiadomości i informacja o nim znajduje się na ubożuchnej stronie internetowej unito - górowian: www.uniagorowian.cba.pl
Dlaczego więc odgrzewa się ten kotlecik? Wszem i wobec wiadomo, że 24 stycznia 2008 roku stowarzyszenie to poparło Irenę Krzyszkiewicz w zbliżających się wyborach na burmistrza. Wszyscy zainteresowani wiedzą również, iż radni Lucyna Wilkiewicz i Jan Kanicki są w opozycji w stosunku do "rządzącej opozycji". Cytowane pismo wpłynęło do UMiG dnia 4 lutego. Płynie stąd prosty wniosek, iż unito - górowianie - w ten niemądry sposób - chcą coś ugrać. Tylko co? Z całą pewnością jest to klasyczna podlizucha wobec popieranej kandydatki. Jakoś wcześniej nie przyszło unito - górowianom do głowy wysyłanie podobnego pisma do Rady Miejskiej. Mieli czas na powiadomienie o tym np. "Panoramy Leszczyńskiej", ale nie Rady Miejskiej. Powszechnie wiadomym jest, iż stowarzyszenie to jest bardzo prężnie działającą organizacją. Spójrzcie Państwo na strony internetowe. Od wnoszonych inicjatyw aż ich buzie bolą. Robota w stowarzyszeniu wre! Jej najwyższym przejawem jest nacisk na budowę skate parku. W budżecie na ten rok zapisano aż 10 tyś zł na ten cel. Zapomniano dodać, iż za te pieniądze można wybudować skate - park, ale dla krasnoludków. A jakie zainteresowanie sprawami publicznymi! Proszę sprawdzić na ich stronie internetowej. Np. do dzisiaj nie znajdziecie tam Państwo informacji o zebraniu, na którym poparto kandydatkę na fotel burmistrza i dlaczego ją poparto, czyli czym ich przekonała do swojej kandydatury. Zresztą jest jasne i proste, iż poparcie StUG gwarantuje wyborczy sukces, jak amen w pacierzu nad grobem. Moc tego stowarzyszenia jest porażająca! Gdyby tylko mogli wytwarzać wodę święconą, to wskrzeszenie św. Łazarza byłoby betką w porównaniu z osiągnięciami StuG.
Złośliwi mówią, iż 18 stycznia 2008 roku współwłaściciel firmy "Geos", czyli pan Zbigniew Józefiak, wygrał przetarg na obsługę geodezyjną gminy Góra na kwotę ok. 8 tysięcy złotych. Ja bym jednak przestrzegał wszystkich przed łączeniem z sobą tych spraw, bo może to grozić prokuratorem i tiurma murowana! Tego szeptacze nie mówcie, bo i tak nikt wam nie uwierzy. A i ja temu nie wierzę. Zbigniew Józefiak, to człowiek przyzwoity. Nieomal zawsze. Ten jeden raz, gdy 24 stycznia 2008 roku, około godziny 15 mówił mi, iż jest zwolennikiem neutralności kierowanego przez siebie stowarzyszenia w zbliżających się wyborach, a o godzinie 20 takiego poparcia udzielono - zupełnie się nie liczy. Jego cnota pozostaje w stanie idealnie nienaruszonym.
piątek, 8 lutego 2008
Lektura na weekend
Pozwalam sobie zaprezentować swoje pismo, które skierowałem do prokuratury w Głogowie. Myślę, że ta lektura przynajmniej niektórym uprzyjemni najbliższe dni i da im powód do myślenia.
Góra, dnia 07-02-2008 r.
Prokuratura Rejonowa
w Głogowie
ZAWIADOMIENIE
Niniejszym zawiadamiam, o możliwości popełnienia przestępstwa przez Zarząd Powiatu Górowskiego w składzie ;
Beata Pona – Starościna
Tadeusz Birecki – Wicestarosta
Stefan Mrówka – członek zarządu
Jana Sowa – członek zarządu
Tadeusz Podwiński – ówczesny członek zarządu.
Wyżej wymienieni członkowie zarządu finansowali z budżetu powiatowego dwa czasopisma: „Biuletyn Regionalny” i „Życie Powiatu”. Po moim wystąpieniu na Sesji Rady Powiatu, w lipcu ubiegłego roku, sprawą zainteresowała się komisja rewizyjna Rady Powiatu, która po zebraniu dokumentów wykazała, że czasopisma te nie były zarejestrowane w sądzie, w myśl prawa prasowego. Ukazywały się nielegalnie, co zagrożone jest sankcjami karnymi. „Biuletyn Regionalny”, który od listopada ubiegłego roku znikł z rynku prasowego, był organem prasowym Samoobrony, do której należała wówczas starościna Pona oraz członek zarządu T. Podwiński. „Życie Powiatu” ukazuje się do dnia dzisiejszego i ostatnią wpłatę z budżetu samorządowego uzyskało w miesiącu styczniu 2008 r.
Wielokrotnie pytana przeze mnie starościna B. Pona o przyczynę dalszego finansowania gazety, z którą zawarto umowę bez dołożenia należytej staranności polegającej na sprawdzenia podstaw prawnych jej funkcjonowania, odpowiadała iż nie można zerwać umowy gdyż grożą za to sankcje finansowe.
Jestem zdumiony i zbulwersowany faktem, iż w sprawie tej prowadzono dochodzenie – KPP - w Górze i do dnia dzisiejszego nie ma wyników.
czwartek, 7 lutego 2008
Młot na czarownice
Podobają mi się w akcie oskarżenia takie zwroty jak: utrata zaufania, piastowanie danego stanowiska, obniżanie jego autorytetu. Całe życie sądziłem, że piastuje się dzieci. Tadeusz Birecki piastuje stanowisko. I teraz już wiem, że z tego piastowania jako piastuna bierze się jego dziecinne stanowisko w sprawie np. nielegalnego finansowania nielegalnych gazet (nigdy słowa krytyki za te nieprawne wydatki Starostwa Powiatowego), czy też bardzo niskich stawek medycznej firmy Temed (do budynku dopłacamy, bo ..., no bo co wicestarosto górowski?), zaniechania wobec Chemeko - System (dlaczego jako funkcjonariusz publiczny nigdy nie złożył Pan zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa? Mecenas Rojek - mówi to coś Panu?). Ale postawmy się w sytuacji wicestarosty, który piastuje stanowisko. Wszak piastun dzieci naparzać nie może. Prawdziwe jest również stwierdzenie wicestarosty dotyczące danego stanowiska. Stanowisko rzeczywiście dał mu były wicestarosta Jerzy Maćkowski, który by umościć miejsce dla SLD - owskiego działacza wywalił z pracy Marka Hołtrę. Tu rzeczywiście ma Pan rację. Panu dano stanowisko bez oglądania się na to, czy Pan sobie z nim poradzi. Od 15 miesięcy sprawuje Pan nadzór nad oświatą. I nie udźwignął Pan oświaty! Nie udźwignął! Mówi się o tym na komisjach, o konieczności przeprowadzenia konkursu na to stanowisko, bo pod Pana rządami Pan oświatą się zajmuje, czyli Nikt. Ma Pan również rację co do utraty zaufania. Jeżeli idzie o mnie,, to ja Pana nigdy nie darzyłem ani jakąkolwiek sympatią, ani też szacunkiem. Ja Pana po prostu nigdy nie lubiłem, a jedynie tolerowałem. Zresztą komarów i kleszczy też nie lubię, co powinno Pana nieco pocieszyć. Ilekroć się Pan odezwie mam nieodparte wrażenie, że słyszę głos zza świata, który upadł i oby sie nigdy nie odrodził. Pan jest żywym reliktem tamtych złych czasów, czasów, gdy karano za wolne słowo i nieskrępowaną myśl. Pana osoba jako wicestarosty powiatu górowskiego ubliża mojej inteligencji i poczuciu politycznej estetyki. Jeżeli natomiast chodzi o słowo autorytet, to radzę Panu zaglądniecie do słownika i wolne przeczytanie (koniecznie ze zrozumieniem!) objaśnienie do tego hasła. Jeżeli uważa Pan, że autorytet złączony jest nierozłącznie z piastowaniem danego stanowiska, to czy np. małpa mianowana na Pana miejsce (to trzeba by było rozważyć - rachunek zysków i strat przeprowadzić) zasługiwałaby na to, bym ja mówił jej np. dzień dobry?
Musimy jednak jakoś nasze sądowe sprawy wyrównać, toteż, by nie być Panu i udającemu, że rządzi Zarządowi Powiatu , nic winien, przygotowałem też miłą niespodziankę, o której więcej jutro.
poniedziałek, 4 lutego 2008
Zadanie dla Herkulesów
Do Czytelników
Z góry jestem wdzięczny.
piątek, 1 lutego 2008
Jak wynagradzamy intelekt?
Spróbujmy wyobrazić sobie te pieniądze w skali miesiąca. Szeregowy radny zarabia - statystycznie - w ciągu 30. dniowego miesiąca - 22,333 zł codziennie (wliczając niedzielę i święta). Radny i przewodniczący komisji w jednej osobie - licząc tak samo - otrzymuje dziennie - 27,333 zł. Taką sama kwotę "zdobywają" codziennie dwaj wiceprzewodniczący. Przewodniczący Rady Powiatu zarabia codziennie 46,666 zł. Ten ma jednak trochę szerszy zakres obowiązków. Obecnemu Przewodniczącemu nie ma czego zazdrościć. Bierze tylko dietę a tyrać musi za wszystkich: starościnę, wicestarostę, członków Zarządu. Lekko nie ma! Zresztą - jakie pieniądze mogą Mu wynagrodzić ten rumieniec wstydu, jaki wypełza na jego oblicze, gdy któryś z nich się odezwie?
Na ostatniej sesji wyszło jednak "szydło z worka". Okazało się, że w miesiącu styczniu 2008 roku obradowała tylko jedna komisja. Komisja Finansów, Budżetu i Gospodarki - o niej to mowa - zebrała się aż dwa razy. I w ten sposób jej przewodniczący - Paweł Niedźwiedź - stał się nieomal tytanem pracy, jeżeli porówna się "pracowitość" przewodniczących innych komisji. Aby ukazać Państwu miarę poświęceń przewodniczącego Pawła Niedźwiedzia zestawię następujące cyfry. Uczestnicząc w obu posiedzeniach komisji zsumowałem łączny czas ich trwania. Razem obradowano 2 godziny. Potem uczestniczono w sesji, która trwała również dwie godziny. Razem daje to cztery godziny. Podzielmy to przez wysokość diety radnego Pawła Niedźwiedzia: 820 : 4 = 205. Radny i przewodniczący komisji zarabiał dnia 31 stycznia 205 zł na godzinę podczas wypełniania swojego mandatu radnego. A teraz weźmy innego przewodniczącego komisji - Jan "Milczek" Bondzior. Nie zwołał komisji, na czele której pozwolił się postawić. Na sesji przesiedział milcząc jak "ciemna mogiła" 2 godziny. Pobiera dietę w wysokości 820 zł. Liczymy: 820 : 2 = 410. I tak oto Jan "Milczek" Bondzior bez wysiłku i pracy własnego intelektu zarabiał na godzinę 410 zł.
Proszę zauważyć, iż spośród pięciu komisji (Komisji Rewizyjnej nie liczę, bo 31 stycznia nie istniała a i dalsze jej istnienie jest pod znakiem zapytania), żadna nie uważała za stosowne zebrać się i wydać opinii na temat uchwały, która po uszy zadłuża powiat. Taka jest miara zainteresowania większości radnych problemami naszego powiatu. Nie przeszkadza im to jednak pobierać diet. Jak wysokość tych diet ma się do wnoszonego przez nich wkładu pracy na rzecz naszej wspólnoty samorządowej? Odwrotnie proporcjonalnie! Gdybyśmy tak np. przeliczyli każde słowo wypowiedziane przez naszych tuzów - radnych a następnie podzielili to przez ilość wziętej kasy, to okazałoby się, że bardzo mądre jest powiedzenie "milczenie jest złotem a mowa srebrem". Muszą Państwo zdać sobie sprawę, że szeregowy radny powiatowy, rocznie, z tytułu pobieranych diet osiąga dodatkowy dochód w wysokości 8040 zł. Przewodniczący komisji - 9840 zł. Jako baczny obserwator poczynań naszych włodarzy powiatu bywam na komisjach. Powiem tak. Często komisje "obradują" ad hoc. Zbierają się na 7 - 15 minut przed sesja i opiniują - niemal zawsze jednogłośnie - projekt uchwały. I tak naprawdę moje wyliczenia są i tak na wyrost. Jeżeli nawet komisja obraduje taki szmat czasu jak 15 minut, to i tak przewodniczącemu tej komisji wychodzi stawka 10 zł/godzinę. Jeżeli Państwo mi nie wierzą - jest ktoś odważny? - to niech Państwo zaglądną do protokołów posiedzeń tych komisji, które zamieszczone są na stronie: powiatgora.pl. Na tej stronie jest zakładka BIP (Biuletyn Informacji Publicznej). Proszę otworzyć sobie taki protokół, postawić przed oczętami zegarek, powiedzieć: start, przeczytać i spojrzeć na zegarek. Uwaga: jeżeli mają Państwo w domu wrażliwe dzieci proszę dać im na kino. Koniecznie!
Druga na bieżni
Brak zdjęć dokumentujących to doniosłe wydarzenie nie jest wynikiem mojej złej woli. Wczoraj i dzisiaj oficjalnie oświadczałem członkom komitetu wyborczego Ireny Krzyszkiewicz swoją gotowość do uczestniczenia w tej doniosłej chwili. Postawiłem jako warunek powiadomienie mnie z godzinnym wyprzedzeniem o fakcie. Nikt z mojej oferty nie skorzystał.