poniedziałek, 4 lutego 2008

Zadanie dla Herkulesów

Na ostatnim posiedzeniu Komisji Finansów, Budżetu i Gospodarki starościna Beata Pona rzuciła bardzo ważką i pełną głębi intelektualnej myśl: "Co dwie głowy, to nie jedna". W ferworze dyskusji nie znaleziono jednak czasu na pogłębioną analizę znaczenia zdania i kontekstu w jakim zostało ono wypowiedziane. Starościna owo zdanie rzuciła podczas omawiania projektu nowego regulaminu organizacyjnego starostwa, w którym przewidziano 9 dyrektorów i 2 samodzielnych pracowników z kierowniczymi uprawnieniami. Po dogłębnej analizie sądzę jednak, że intencje starościny były szersze. Wszem i wobec jest wiadomym, iż obecny Zarząd Powiatu nie potrafi sobie dać rady z licznymi problemami, jakie trapią nasz powiat. Nie można powiedzieć, że się nie starają. Starają! Jakże, by nie! Chodzi jednak o to, że nawet gdyby bardzo się starali, to niewiele z tego wyniknie, bo tzw. "moce przerobowe" mają na wyczerpaniu. Ostatnio obserwowałem wicestarostę Tadeusza Bireckiego. Oczy zapuchnięte, czerwone. A to wyraźnie wskazuje, że na rezerwie jedzie. Jak w samochodzie. Ze starościną też nie lepiej. W uzasadnieniu o zwolnieniu Tadeusza Wrotkowskiego napisano, że likwiduje się stanowisko geodety powiatowego. Tak widzicie Państwo ciąży jej władza, że zapomniała, iż stanowisko to jest dla powiatu obligatoryjne i tworzone mocą sejmowej ustawy i tylko mocą sejmu możliwe jest jego zniesienie. Dzisiaj zresztą odbywa się rozprawa z powództwa T. Wrotkowskiego, który zażądał przywrócenia do pracy. Widać, że i starościnę i jej zastępcę - prawnika podobno - władza znużyła i zużyła. I w tym kontekście należy rozumieć słowa starościny: "Co dwie głowy, to nie jedna". Idzie o to, by dobrać i starościnie i wicestaroście pomocników. Tak przynajmniej sobie kombinuję. Do starościny dobrać starościnę lub starostę, którego będzie się nazywać starostą bis. Tak samo z wicestarostą. I wtedy rzeczywiście przekonamy się, że "co dwie głowy, to nie jedna". Wiem, że koszt tego będzie duży, jeżeli rzeczywiście postaramy się o "głowy" a nie ping - pongi głowy udające. Będzie też problem ze znalezieniem chętnych, bo przecież bisy nie będą mogły chwalić się sukcesami. Cały splendor i sława, gdy zacznie się polepszać i cokolwiek robić, spadnie na dotychczasowych włodarzy. Ludzie oczy będą przecierali ze zdumienia. Cud! - lud zacznie krzyczeć. Opozycja przestanie pyszczyć, bo sprawy w końcu pójdą we właściwym kierunku. Starościna - wicestarosta w końcu pracują, i to jak z nut! - więc czego się będą czepiali? Tylko z bisami może być - powtarzam - problem. Pensje trzeba będzie im dać takie z górnej półki. Bo dzisiaj jest tak, że starościna ma tam te nędzne i niewarte wspomnienia jakieś 7 tysiączków z hakiem. Wicestarosta trochę mniej. A jeżeli chcemy mieć "głowy", o których powiedziała starościna, to "głową" trzeba będzie lepiej zapłacić. Duża pensja podstawowa, dodatek szkodliwy (z tytułu kontaktu z niektórymi radnymi), wstydliwe (ludzie wciąż pamiętają, że starościna była w "SamejBronce" a wicestarosta aktywnym działaczem PZPR i SLD - takie pamiętliwe cholery są!). Tak, że nie będzie łatwo znaleźć amatorów na takich niewdzięcznych posadach, bo "głowy" narobią się jak cholera. Jest przy czym tyrać! Dwanaście prac Herkulesa, to nic w porównaniu z tym, co ich będzie czekało w starostwie.

Brak komentarzy: