Powróćmy, po raz ostatni, do sesji Rady Powiatu z 29 lipca. Wracamy do tej części, w której opozycja demolowała Zarząd i stojącą na jej czele „Bukietową”. Atak rozpoczął radny Marek Hołtra, który zasypał „Bukietową” gradem pytań.
- „Czy pani zwróci się do swojego kolegi Macieja Papieża o zwrot pieniędzy pobranych na wydawanie nielegalnego „Biuletynu Regionalnego?” – zadał pytanie radny Hołtra z pełną niewinności miną.
- „Na sali jest komendant policji. Czy wyjaśniona zostanie sprawa podpisu Wacława Berusa pod wnioskiem o dofinansowanie „Biuletynu Regionalnego. Przypominam, że radny Berus stwierdził, iż jego podpis sfałszowano” – kontynuował radny Hołtra a „Bukietowa” bladła i czerwieniała na przemian.
I leciało kolejne pytanie: „Wniosek SP ZOZ na środki unijne. Wniosek ten otrzymał 3 punkty na 30 możliwych. To jest miara staranności o publiczne pieniądze. Domagam się sprawdzenia zasadności wydatkowania ok. 20 tys. zł., na opracowanie tego wniosku.”
- „Czy odnalazł się już autor pomysłu podniesienia wartości 1 punktu na 9 zł?” – napierał radny Hołtra. Czym więcej padało pytań tym „Bukietowa” robiła większe oczy. Nawet pytań nie notowała. Była zaszokowana i – tradycyjnie – nieprzygotowana, by na jakiekolwiek pytanie odpowiedzieć. Tym bardziej, że pytania były konkretne a ona jako członkini pewnej zdechłej partii przywykła do głoszenia sloganów i opowiadania rzeczy, które dzieci oglądają około 19,00.
- „Kto ponosi odpowiedzialność za opóźnienia w podłączeniu do strażnicy mediów?" – nieubłaganie demolował Zarząd i „Bukietową” radny Hołtra.
- „Wydaliśmy kilkanaście tysięcy złotych na program naprawczy naszego Szpitala wykonany przez pana Gajkowskiego. Chcę się dowiedzieć, co z tego programu zostało wprowadzone? – rozkładał Zarząd i „Bukietową” na czynniki pierwsze radny Hołtra.
- „W jaki sposób Zarząd zamierza uzupełnić środki brakujące LO i ZS na działalność? – pruł sparciały Zarząd radny Hołtra. A Zarząd milczał i tylko coraz bardziej wbijał wzrok w blat stołu daremnie szukając tam natchnienia, bo w głowach Sahara.
- „W jaki sposób Zarząd chce zlikwidować deficyt budżetu oceniany na dzień dzisiejszy na ok. 2 mln zł?" – rzucał w intelektualną pustkę kolejne pytanie radny Hołtra.
- "Mamy spadek cen na nieruchomości i działki budowlane. Czy jest sens w chwili obecnej sprzedawać działkę za Szpitalem”? – dobijał prostą sztachetą, bez gwoździ, radny Hołtra wybrańców Władysława Stanisławskiego.
To tylko kilka pytań radnego Hołtry, które zdążyłem zanotować. Zauważyłem jednak, iż „Bukietowa” i wicestarosta Birecki wpatrywali się w radnego jakby był on jakimś ufoludkiem. Momentami miałem wrażenie, że nie widzą oni, o co są pytani i dlaczego im się zdaje pytania? Żaden z członków Zarządu nie zabrał głosu, by cokolwiek wyjaśnić.
Kiedy po pytaniach radnego Hołtry na sali obrad pozostały już tylko zgliszcza i sterczące kikuty bezlitośnie zburzonych iluzji, że bez bólu przetrwa się i tą sesję, do akcji przystąpił radny Kazimierz Bogucki.
Radnego Boguckiego interesowała jakość pracy naszych radców prawnych. „W ciągu dość krótkiego okresu czasu – stwierdził radny Bogucki – popełnione zostały 3 poważne błędy. Uchwałami musiał zajmować się nadzór prawny wojewody, który we wszystkich przypadkach wykazał, że nasi rady źle pracują. Z pism nadzoru prawnego wojewody wynika jasno, iż uchwały są przygotowywane niestarannie. To, co radcowie prawni zrobili w sprawie radnej Zygan – Zeid zakrawa na skandal. Po co mamy tych radców?” – dociekał radny Bogucki z wyraźnym wzburzeniem w głosie.
Na odpowiedź nie musiał długo czekać. Do kontrataku poderwał się radczyni prawna Czesława Bręczewska (od 19 września 2008 roku obsługę prawną powierzono Kancelarii Radców Prawnych „Lex” z Głogowa – właściciele: Andrzej i Czesława Bręczewscy; mają oni umową na obsługę, która opiewa na kwotę 4880 zł brutto i jest zawarta na czas nieokreślony).
- „Pan nie ma prawa mnie oceniać!" – zakrzyknęła wzburzona. „Od oceniania mnie jest organ wykonawczy” – plotła androny. Następnie usiłowała wytłumaczyć radnym, że w sprawach o wygaszenie mandatu radnego są różne opinie różnych sądów. Radny Bogucki zauważył jednak zimno, że: „Nadzór wojewody dolnośląskiego nie podzielił jednak Pani opinii.”
Nerwowo nie wyrobił radny Podwiński i powiedział: „Jak tak dalej pójdzie, to nas pani po kątach będzie rozstawiać”. To zakończyło nie najwyższych lotów występ radczyni Czesława Bręczewska.
W swoim wystąpieniu radny Bogucki nawiązał do swojej rozmowy z radną Teresą Sibilak, która – jak wyjaśnił – miała do niego pretensje, że (uwaga!) „popisuje się na sesjach”. Wg radnej Sibilak większość spraw należy omawiać na nieformalnych spotkaniach i komisjach, by na sesji już nie było różnic.
Radna Sibilak najwyraźniej tęskni za Frontem Jedności Narodu (czyżby chciała być jego szefową?). Być może radna (bardzo słaba w tej roli, wprost beznadziejna!) Sibilak uważa, że na skutej ujawnienia różnic w poglądach radnych maluczcy się zdemoralizować.
Radna Sibilak poszła w zaparte i zaprzeczyła, że tak mówiła. Tłumaczyła, że nie o to jej chodziło i coś tam coś, ale jak zwykle nikt nie zrozumiał, o co radnej szło, i chyba ona też nie bardzo wiedziała. Na plus zapisać jej trzeba, że w ogóle się odezwała, bo zazwyczaj milczy, co stawia ją w jednym szeregu z Wielkim Niemową Sejmiku Dolnośląskiego Wacławem Berusem, Janem „Milczkiem” Bondziorem i połowicą Wacława Berusa – Anną (z nadania Władysława Stanisławskiego wiceprzewodniczącą tej nieszczęsnej Rady Powiatu).
Tak, mniej więcej, przebiegała ta sesja. Dwóch opozycjonistów wali w ten Zarząd i „Bukietową” jak chcą i kiedy chcą. Robią to na: „dowolnie wybranym boku” i w każdym momencie, kiedy przyjdzie im na to ochota. Jest to początkowo zabawne, później robi się monotonne a na końcu już drażniące. To, że ten najbardziej nieudaczny w 10 letniej historii powiatu Zarząd w pełni na to zasługuje, jest rzeczą oczywistą. Ponieważ zakres cudów na świecie uległ wyczerpaniu nie liczmy na nań, gdyż zbyt duża grupa radnych jest za utrzymaniem tego bajzlu przy życiu.
A Zarząd ten i „Bukietowa” mają rozliczne sukcesy na koncie. Sukcesy te spisać możemy na rewersie znaczka pocztowi a i tak pozostania tam jeszcze miejsce na sporą nowelkę o najukochańszym Bobie Budowniczym – szczęśliwym Papie tej kolacji.
środa, 5 sierpnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz