Przyroda jest tak skonstruowana, że po lecie jest jesień a po niej zima. Wydawać by się mogło, że takie stwierdzenie jest truizmem, bo jego oczywistość jest jasna dla wszystkich. Niestety, okazuje się, że nie dla wszystkich.
W placówce oświatowej podległej naszemu powiatowi nie jest to oczywiste dla dyrekcji. Mowa tu o naszym Liceum Ogólnokształcącym, który ma zaszczyt kierować dyrektorka Małgorzata Patrzykąt.
Latem z sieci centralnego ogrzewania spuszczono wodę. Ktoś spyta: dlaczego? Nie wiadomo. I narodził się problem. Centralne ogrzewanie w tej placówce jest wiekowe. Ono pamięta najprawdopodobniej Bieruta, a być może i Adolfa. Spuszczono wodę a następnie z powrotem napuszczono ją do sieci. I stało się to,. Co się stać musiało. Wszelkie zanieczyszczenia w trakcie odwodnienia kaloryferów straciły swoją przylepność do metalu i stały się wolne niczym elektrony. Ten cały syf zanieczyścił zawory i kryzy. W rezultacie znaczna część grzejników przestała grzać.
Kiedy temperatura na dworze była jeszcze w miarę dodatnia nic złego się nie działo. Ale zima ma to do siebie, że minusik na termometrze raz jest mniejszy a raz większy.
Przy większym minusiku w termometrze skutki niedziałających kaloryferów dały się we znaki uczniom LO. W klasach zaczęło wiać chłodem.
Uczniowie szybko dostosowali się do zimna. Siedzieli na lekcjach w kurtkach, czapkach i rękawiczkach. A siedzieć w klasach nie powinni, bo poniżej 14 stopni w plusie lekcje nie powinny się odbywać. Ponieważ młodzież mamy wspaniałą i żądną wiedzy, to w chłodzie pochłaniała ona przekazywaną jej wiedzę zbytnio się nie buntując.
Jest też prawdą, że uczniowie pytali nauczycieli dlaczego w szkole jest zimno i co się robi w tym kierunku aby było ciepło. Z relacji uczniów jasno wynika, że członkowie dostojnego grona pedagogicznego nie wiedzieli dlaczego jest zimni i co się robi w kierunku zmienienia tego fatalnego stanu rzeczy. Najczęstszą odpowiedzią ciała pedagogicznego było: „A co ja mogę zrobić?” I nie robiono nic. Próbną maturę pisali uczniowie w kurtkach.
Wyjaśnijmy więc uczniom i nieświadomemu gronu pedagogicznemu dlaczego jest zimno. Zimno w Liceum Ogólnokształcącym jest dlatego, że sprawę zawaliła dyrektorka tej placówki Małgorzata Patrzykąt. Ona i tylko ona.
Władze starostwa o sytuacji na froncie cieplnym w LO dowiedziały się w czwartek (2 grudnia). I nie poinformowała ich o tym dyrektorka Małgorzata Patrzykątowa, ale wieść gminna.
4 grudnia miał odbyć się kolejny ogólnopolski konkurs „Adamus”. No i zaczęła się trwoga! Władze przybędą, goście się zjadą a w auli zimno, jak w psiarni. Wstyd będzie! Toteż chcąc uniknąć kompromitacji zwrócono się do firmy z naglącą prośbą o natychmiastową wymianę kaloryferów w auli. Zwrócono się o interwencję na trzy dni przed „Adamusem”! Tu należy pochwalić dyrekcję, że nie na godzinę przed!
Firma odmówiła, bo nie dość, że nie miała wolnych mocy przerobowych, to również na grzejniki trzeba było czekać około tygodnia. Na dokładkę firmie tej dyrekcja LO nie zapłaciła jeszcze rachunku za poprzednią robotę – ok. 5000 zł.
Sprawa się rypła. By uniknąć kompromitacji podczas „Adamusa” ściągnięto dmuchawę, która dmuchała ciepełko. Dmuchawa nadmuchała. Teraz czas na wydmuchanie nieudolnej dyrektorki LO Małgorzaty Patrzykąt. Nie może być tak, że dyrektorka naraża zdrowie młodzieży, bo nie umie zarządzać szkołą, nie wie jakie pory roku po sobie następują.
Nie po to Państwo płacicie podatki, by dyrektorka LO Małgorzata Patrzykąt brała dyrektorską pensję nie potrafią być sprawną dyrektorką. Ją po prostu trzeba spuścić, by wszyscy uświadomili sobie, że czas nieodpowiedzialności się skończył. I nie o to chodzi, że dyrektorka Małgorzata Patrzykątowa ma wysokie notowania w pewnych kręgach władzy. Chodzi o to, że nieudolność musi być ukarana, choćby była najwyżej notowana.
wtorek, 7 grudnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz