piątek, 31 października 2008

Na posterunku

Nie udało nam się dowiedzieć, co o rezygnacji Biernackiego myśli starosta Beata Pona, dzisiaj ma urlop” – poinformowała nas „elka”. Zaniepokojony sytuacją, w której głowa koalicji (w rozsypce) nie przebywa w pracy pognałem jak szalony sprawdzić czy też gmach starostwa tkwi jeszcze na swoim miejscu. Wiadomo powszechnie, że jak nie ma kota, to lęgną się gryzonie, a te zeżreć wszystko potrafią. Szczególnie te spod znaku paskowanych ciuli. Zbliżam się ja proszę Państwa do starostwa i cóż widzę? Widzę brykę „Bukietowej”.Kamień mi z serca spada. Jest! – wykrzykuję w duchu, ale myślę sobie, że jak już tu jestem, to zaglądnę i sprawdzę, jak toczy się codzienna żmudna i pełna poświęceń praca naszych urzędników powiatowych pod batutą „Bukietowej”. Wchodzę sobie do pokoju nr 30 i grzecznie proszę o wydanie mi „Protokołów Mądrości Wszelakich” czyli inaczej mówiąc protokołów z posiedzeń naszego czcigodnego Zarządu Powiatu. Zawsze jestem ciekaw o czym ojczulkowie perorowali i usilnie poszukuję śladów myśli i pomysłów, które padać powinny podczas tych posiedzeń. Powiem Państwu, że to praca syzyfowa, bo na najmniejszy ślad myślenia i pomysłów dotąd – rok! rok z okładem! – wpaść mi się nie udało. Więc biorę makulaturę i cóż widzą moje przepiękne oczęta?! O godzinie 14,05 zjawia się „Bukietowa”, która jest na urlopie – wg radia „elki”. Zuch dziewczę! – pomyślałem sobie. Wzięła urlop a tyra! A jaka skromna przy tym! Nie pochwaliła się dziennikarce z „elki”, że pomimo urlopu jest w pracy.
Starościna „dzień dobry” mi zasuwa a ja grzeczniutko podniósłszy lewy i prawy pośladek jednocześnie dygam, jak na kulturalnego Kanalię przystało. Widzę jednak, że starościna ma jakąś sprawę do pani, która mi makulaturę wzorcowo przygotowała więc opuszczam pomieszczenie i udaję się ku wyjściu z budynku. I już mam wychodzić kiedy naprzeciw mnie wyrasta radny Powiatowy Tadeusz Podwiński. Rozmawiamy sobie o pogodzie, zbliżającym się święcie, prognozach wzrostu gospodarki w skali makroekonomicznej, stopach dyskontowych i kursie jena w stosunku do rubla. O polityce nie rozmawiamy, bo jak wiadomo ja się na niej absolutnie nie znam. Gaworzymy, gaworzymy, gaworzymy … . Aż zebrało mi się na odwagę i walę prosto z mosty:
- Panie Tadeuszu, ale proszę mi tak szczerze powiedzieć, jak czekista czekiście, czy pan należy jeszcze do … (tu trzy razy splunąłem za prawe ramięi dwa razy się przeżegnałem – raz po katolicku a drugi po grecku i z wielkim obrzydzeniem wypowiedziałem) … „SamejBronki”?
- O!, panie Kanalio nie! Już od dawna nie!
Wzruszenie mnie ogarnęło, głos mi się załamał (ze szczęścia) i tak mówię do Tadeusza:
- Pójdź drobiażdżku mój w moje ramiona! Nawróciłeś się! Z drogi grzechu zszedłeś a więc masz szansę na zbawienie. Uściskaliśmy się serdecznie, pół holu łzami serdecznymi zalaliśmy i świat się stał piękniejszy. Duma rozpierała mi serce. Jeszcze jeden błądzący powrócił do rodziny normalnych. Hosanna!
Rozstaliśmy się i kiedy już wychodzić miałem słyszę stuk, stuk, stuk. Patrzę a „:Bukietowa” do limuzyny maszeruje. Myślę sobie – uwiecznię kobiecinę, bo może to jeden z ostatnich jej odjazdów spod tego gmachu. Ludziska coś tam o jej odwołaniu czy też rezygnacji mówią, ale co mi do tego? Ja na polityce się nie znam i mogole tym się nie interesuję. Ale dla udokumentowania istnienia (chociaż wstydliwego) „Bukietowej”, dla historii, która ma być „nauczycielką życia” niech pozostanie jej zdjęcie w archiwach, jako przestroga dla przyszłych pokoleń. I tak też się stało, jak Państwo widzicie.

Brak komentarzy: