„Przyznaję, że zaskoczyła mnie ta rezygnacja, a jeszcze bardziej argumentacja. Do tej pory Marek Biernacki był w koalicji i głosował za większością uchwał proponowanych przez ten zarząd” – mówi W. Stanisławski. Tak oto komentuje Władysław Stanisławski rezygnację wiceprzewodniczącego i byłego koalicjanta. Muszę przyznać, że ja również jestem zdziwiony. Moje zdziwienie ma swoje uzasadnienie w zdziwieniu Przewodniczącego. Używając języka dobitnego i dla wszystkich zrozumiałego, nazwę rzecz po imieniu: Przewodniczący Rady Powiatu Władysław Stanisławski rżnie wariata na całego. To już jest nawet nie tylko, że niesmaczne, ale żałośnie śmiesznie.
Cofnijmy się do lipca 2007 roku. Odbywa się sesja Rady Powiatu, na której koalicja ma przegłosować kredyt w wysokości 11 mln zł dla Szpitala. Część koalicjantów nie bardzo wierzy w sens zaciągania kredytu. Na sali obrad widać wahanie. Marek Biernacki wyczuwa nastrój sali i prosi Przewodniczącego o ogłoszenie 5 – minutowej przerwy w obradach. Koalicjanci udają się na II piętro do pokoju nr 33. Tam Władysław Stanisławski zapewnia swoich radnych, iż należy zagłosować za kredytem. Stwierdza, iż za 2 do 3 miesięcy przygotowany zostanie program restrukturyzacji Szpitala i te pieniądze są właśnie na ten cel. Zastrzega się również, iż nie pozwoli, by kredyt został „przejedzony”. Te argumenty przekonują radnych koalicji. Podczas głosowania wszyscy radni koalicji głosują za kredytem.
Ten sam miesiąc i rok. Gabinet prezesa PSS „Społem” Władysława Stanisławskiego. Informuję Przewodniczącego, iż zarówno „Życie Powiatu”, jak i „Biuletyn Regionalny” w świetle przepisów prawa wydawane są nielegalnie . Przewodniczący słucha mnie z uwagą i przyznaje rację. Najbliższa sesja Rady Powiatu. Informuje Radę Powiatu o tych faktach. Przewodniczący ze stoickim spokojem informuje Radę, że nie jest już członkiem Stowarzyszenia Szkoła Reymontowska, która to organizacja udzielała swojego szyldu „Biuletynowi Regionalnemu”, będącego tubą propagandową „SamejBronki”. Słucham w najwyższym zdumieniu i dowiaduję się, że rezygnacja nosi datę o jeden dzień późniejszą od mojej wizyty u Przewodniczącego.
Minął rok. Odbywa się posiedzenie Komisji Finansów. Omawiana jest dodatkowa transza kredytu dla Szpitala, którą radni przegłosowali na wcześniejszej sesji. Na sesji tej Przewodniczący był nieobecny z powodu choroby. Władysław Stanisławski zabiera głos i oświadcza, że gdyby on był obecny na sesji, to głosowałby przeciw zwiększeniu puli kredytu. Na sali osłupienie. Marek Biernacki blednie. Drugi obecny na posiedzeniu radny koalicyjny Paweł Niedźwiedź patrzy z niedowierzaniem na Przewodniczącego. Kończy się posiedzenie. Obaj koalicjanci nie mogą wyjść z szoku po tej wypowiedzi. Staje się jasne, że Władysław Stanisławski dokonuje zwrotu w swojej polityce.
24 października. Gabinet prezesa „PSS” Społem. Idę do Przewodniczącego w sprawach nie związanych z polityką. Temat podejmuje Przewodniczący. Dziękuje mi za interwencję w sprawie strażnicy, bo jak stwierdza: „oni w tym roku, by jeszcze tego nawet nie zaczęli”. Informuje mnie, że dokumentacja dotycząca budowy strażnicy jest pełna błędów i niekompletna. Opowiada o ciągłych wyjazdach pracowników wydziału budownictwa do projektanta w Gliwicach, których celem jest naprawienie błędów. Mówi mi o rzeczach, które są mi doskonale znane. Traktuję to jako wyraz dobrej woli Przewodniczącego. Zgadzamy się, że p.o. Andrzej Samborski i wicestarosta Tadeusz Birecki odpowiadają za ten stan rzeczy i obaj za to powinni beknąć. Przewodniczący głośno rozważa warianty. „Poproszę Bireckiego, to odejdzie…” – popadam w zdumienie. Przypominam sobie, iż osoba Bireckiego stała się powodem niedojścia do skutku całkiem innej koalicji. To właśnie forowanie tej osoby spowodowało, że mądrzejsza część Rady jest w opozycji. Nie zgadzali się na człowieka, który niczego nie wnosił do pracy samorządu. Czas pokazał, że mieli rację. Przez głowę przelatuje mi myśl, że w końcu Stanisławski coś zrozumiał. Dalszy ciąg rozmowy jest jeszcze ciekawszy. Przewodniczący głośno rozważa osoby, na które można liczyć. I tu rozczarowanie. Padają nazwiska: Sowa, Mrówka. Walę prosto z mostu: „ale oni nic nie umieją i już pokazali co potrafią”. W odpowiedzi słyszę: „ale to są Robercie głosy”. Stygnę i przez myśl przelatuje mi: „chuj z takimi głosami”. Przewodniczący jeszcze raz wbija mnie w zdumienie oświadczając: „mam tego dość i chcę zrezygnować z funkcji”. Równocześnie zaskakuje mnie informacją, iż „cztery razy proponowałem funkcję wicestarosty dla Pawła Niedźwiedzia, który odmówił”. Pytam kogo miałby zastąpić Niedźwiedź. W odpowiedzi słyszę, że Bireckiego. Ze śmiechem odpowiadam, że nie dziwię się, że odmawia, bo to gówno a nie zaszczyt z kimś takim pracować. Podkreśla, że nie ma na to co się dzieje w starostwie żadnego wpływu. Stygnę w entuzjazmie do końca, bo wiem, że robi mnie w balona. Wiem wystarczająco dużo od byłych koalicjantów, by mu ufać.
Mecz z „Orlą” Wąsosz. Na meczu obecny jest Paweł Niedźwiedź. Po meczu pytam go o „cztery propozycje objęcia funkcji wicestarosty”. Paweł patrzy na mnie coraz większymi oczami. „Jakie cztery? Raz proponował!” – pada zdecydowana odpowiedź.
Kiedy? – pytam. „Na wiosnę” – odpowiada Paweł i już wiem, że mówi prawdę. Opowiada mi, że wyłgał się mówiąc, że może zostać, ale bez Sowy i Mrówki w Zarządzie. Na to Przewodniczący nie przystał.
Dlaczego zdecydowałem się o tym napisać? Z bardzo prostego i prozaicznego powodu. Przewodniczący robi publice wodę z mózgu. Tworzy wirtualny świat, który nie istnieje. A reality show, które stworzył, odgrywa role decydującą. Proszę przyjąć za pewnik, że za wszystkimi decyzjami stoi Władysław Stanisławski. Żadna decyzja zapadająca w Starostwie nie zapada bez wiedzy i aprobaty Władysława Stanisławskiego. To jest pewnik, tak oczywisty, jak śmierć każdego z nas. O tym powiedzieli również byli koalicjanci, których Władysław Stanisławski najpierw zwiódł a potem zawiódł.
Nie raz i nie dwa czytali Państwo na tej stronie kpiny, które urządzałem sobie z Marka Biernackiego. Muszę coś wyjaśnić. Marek jest i będzie moim dobrym kolegom. Przywalałem Markowi za to, że nie myśli samodzielnie, ale daje sobą kierować innym. Zresztą, przywalę każdemu kto samorząd będzie traktował niepoważnie. I nic w tym momencie nie ma do rzeczy moja sympatia dla X czy Y lub jej brak. Wszyscy będą traktowani równo. Marek – jak wielu innych – był zapatrzony w Stanisławskiego. Menadżer, ekonomista, ma łeb – to najczęstsze opinie, których wysłuchuje się o Przewodniczącym. Również Marek – i inni - dali się ponieść tej wierze. Muszę też uderzyć się we własną pierś – ja również przez pół roku (2006/07) ufałem, iż pomimo oczywistej słabości koalicji, „Władzio coś wymyśli”. Dzisiaj wiem co fałszywy idol może wydumać. Z tego dumania nic dobrego dla nas nie wyniknie. Dzisiaj już wiem, że miłość własna, chorobliwie wybujałe ego „Władzia” i wszechogarniająca żądza władzy stanowią przyczynę wszystkich naszych porażek w ostatnich dwóch latach. To rozczarowanie jest bolesne, ale ożywcze dla umysłu. Żal tylko, że tak długo kładliśmy głowy pod fałszywą ewangelię.
wtorek, 4 listopada 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Robert, lepiej późno niż wcale. Tak postrzegają politykę nasi "eletarni" a ja nie mam już ochoty mówić, pisać "... a nie mówiłem!!!???"
Dzięki za napisanie tego tekstu. U mnie masz odpust i czyste konto.
Prześlij komentarz