Posiedzenie Zarządu Powiatu z dnia 15.10.2008 r. Przedstawiam Państwu poniżej protokół z tego posiedzenia. Oczywiście określenie „protokół” jest na wyrost. To zwykłe śmieci i nic ponadto. Prawo nakazuje sporządzać protokoły z posiedzeń tego organu, to się sporządza. A że jebał go pies?! A co to ma za znaczenie? Sztuka odwalona i tylko malkontenci mogą wymagać czegoś więcej. Proszę spojrzeć uczestników nasiadówki. Widnieją tam nazwiska: Edward Gaitkowski, Stanisław Dobrzycki i Władysław Stanisławski.
To pierwsze nazwisko niczego Państwu nie mówi. Mgr inż. Edward Gaitkowski i Stanisław Dobrzycki są autorami „Programu naprawczego SP ZOZ w Górze”. Ten pierwszy jest dyrektorem szpitala powiatowego w Wyrzysku. Umowa na wykonanie programu, która starostwo z nim podpisało, opiewała na kwotę 10 tys. zł brutto i zawarta została 29 kwietnia.
Stanisław Dobrzycki jest z Puszczykowa. Z nim również zawarto umowę na wykonanie takiej samej fuchy, tyle że 6 maja. Kwota za tę robotę jest identyczna. „Program …” otrzymaliśmy 29 września a zapłaciliśmy za niego 21 października 2008 roku. Nie rozumiem tylko jednego – po co dwie identyczne umowy na tę samą robotę?
A teraz proszę przeanalizować ten dokument. Gotowi? No to zrobimy quiz. Pytanie 1 – co robili na posiedzeniu Zarządu mgr inż. Edward Gaitkowski, Stanisław Dobrzycki i Władysław Stanisławski? Odpowiedź znajdujemy w 1 punkcie. Tylko czy to jest odpowiedź? Rodzi się też kilka pytań. Dlaczego np. na posiedzenie Zarządu nie zaproszono przewodniczącej Komisji Zdrowia i Opieki Społecznej Grażyny Zygan – Zeid? Pani doktor z pewnością byłaby zainteresowana zadaniem kilku pytań autorowi opracowania, ponieważ jest osobą kompetentną i jakichś tam Sów, Mrózków i Bireckich na kilogram jej ślicznej żywej wagi wchodzi na pudy – z okładem. Ale problem polega na tym, iż urocza pani Grażyna nie ma na stoliku nocnym portretu Przewodniczącego i na noc nie zapala Mu kadzidełka. A na przykład taki Stefan Mrówka ma landsztafcik o wymiarach 2 na 2 m, który umieścił nad swoim łożem małżeńskim, poniżej innego dzieła sztuki prezentującego „Jelenia w tańcu godowym na rykowisku tuż przed odstrzeleniem przez towarzyszy z KW PZPR w Lesznie, MO, SB i ORMO” (prezent od Ministra Kultury i Sztuki z okresu PRL –u). Ja tam tego nie widziałem, ale w Wąsoszu tak mówią.
Proszę zauważyć, że w posiedzeniu Zarządu Powiatu nie uczestniczyli również przedstawiciele związków zawodowych ze Szpitala, którzy już wcześniej zgłaszali różnie niedociągnięcia i nieprawdziwe dane dotyczące naszego Szpitala zawarte w „Programie naprawczym …”. I rzecz najdziwniejsza. W posiedzeniu nie brała również udziału dyrektorka Szpitala Czesława Młodawska. Jakim więc cudem i kto zreferował zagadnienia dotyczące „analizy sytuacji ekonomiczno – organizacyjnej SP ZOZ w Górze, kompletny program naprawczy jednostki wraz z harmonogramem wdrażania”. Władysław Stanisławski? Pona? Gaitkowski? Przecież to nie oni będą wdrażać ten program. A czy radni nie mieli prawa do spotkania z autorami opracowania i zadania im kilku pytań. Zwoływano radnych z bardziej błahych powodów. A teraz nie zaproszono? Ktoś z Państwa wie dlaczego?! Ja wiem! I powiem! W wała nas wszystkich robią i bezczelnie w oczy jeszcze się śmieją! A co mówi statut powiatu o protokołach z posiedzeń Zarządu? Paragraf 61. p. 1 statutu stwierdza: „Z posiedzeń Zarządu sporządza się protokół”. „Protokół” mamy” Punkt 3: „Protokół z posiedzenia Zarządu powinien dokładnie odzwierciedlać przebieg posiedzenia, a zwłaszcza przebieg dyskusji nad rozstrzygnięciami podejmowanymi przez zarząd”. Ktoś z Państwa widzi tu jakąś dyskusję?
To podejście jest co najmniej dziwne. Najpierw prosi się opozycję, by ta wzięła współodpowiedzialność za restrukturyzację Szpitala, ale kiedy jest okazja, by o stanie naszego Szpitala porozmawiać z fachowcami, którzy mają na sprawę bezstronne spojrzenie takiego spotkania się nie organizuje. Dostęp mają tylko wybrani.
Chodzi zapewne o to, by później czarować radnych, że podczas spotkania fachowcy bardzo wysoko ocenili np. poprawę sytuacji w Szpitalu. O tym, że Szpitalowi szykują się trzy procesy sądowe z pozwów pacjentów, raczej się nie mówi.
Powróćmy do Statutu. To już nie pierwsza bitwa toczona przeze mnie o przestrzeganie statutu. Pisałem do Stanisławskiego, zwracałem uwagę na ten problem na sesjach. Bez skutku. Przewodniczący kiwał ze zrozumieniem głową, prosił Zarząd o wzięcie tego pod uwagę, zapewniał o pełnym zrozumieniu. Wszystko to był kamuflaż, bo Przewodniczący jest ostatnią osobą w tym samorządzie, która chciałaby jawności w życiu publicznym. Nie dałoby się wówczas stawiać zasłon dymnych w postaci: „ja nie wiedziałem”, „pierwsze słyszę”, „mówili mi, ale inaczej”. Swoją drogą można zauważyć, że Przewodniczący nasz statut olewa. Przecież go zna, stoi na czele Rady i z tego tytułu winien jest stać na straży zapisów statutu. Chyba, że … chyba, że Przewodniczący nie czyta protokołów z posiedzeń Zarządu, co by go dyskwalifikowało do pełnienia jakichkolwiek funkcji. Nie wspomnę tu o roli głównego dyrygenta tej dętej orkiestry koalicyjnej na zdezelowane puzony i rudą mandolinę bez strun.
Sądzę, że obecnie i na przyszłość musi obowiązywać pewna zasada. Przewodniczącego należy trzymać z daleka od decydowania o losach powiatu, bo czym się to skończy, tylko idiota nie widzi. I jak tak sobie już przemyślałem to wszystko, to sądzę, że Przewodniczący powinien karierę polityczną zacząć od początku. Jestem przekonany, że już dojrzał do stanie się członkiem „SamejBronki”. Mowa tu oczywiści nie o ukończeniu lat 18, ale o nabraniu pewnych cech charakterystycznych dla członków tej żałosnej bandy. Mam tu na myśli przekonanie o własnej wielkości i poczuciu, że cała reszta jest głupia. Ten poziom Przewodniczący już dawno przekroczył.
środa, 5 listopada 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Przewodniczącemu.
Wstyd.... a co to takiego?
To pojęcie -
defraudacja totalna.
Wypadło ze słownika polskiego.
Dziś dla wielu,
podobnie jak honor, to sprawa ... marginalna.
Prześlij komentarz