wtorek, 8 marca 2011

Posucha na prezesurę

O godz. 9,30 odbył się w starostwie powiatowym konkurs na prezesa spółki Powiatowe Centrum Opieki Zdrowotnej w Górze, która ma przejąć działalność medyczną po zlikwidowanym z dniem 30 kwietnia 2011 r. Przypomnieć należy, iż spółka będzie w 100% własnością powiatu górowskiego.


Informowałem Państwa, iż do konkursu przystąpiły dwie osoby – Wiesław Pluta oraz Ryszard Stypa.

Konkurs miała rozstrzygnąć komisja w składzie: starosta – Piotr Wołowicz, wicestarosta – Paweł Niedźwiedź, członkowie Zarządu Powiatu – Marek Biernacki, Piotr First, Marek Hołtra. W skład komisji konkursowej weszli również członkowie Rady Nadzorczej spółki: Andrzej Rogala, Leszek Lechowski, Stanisław Ciebień. W składzie tego gremium znalazł się również wspólny przedstawiciel związków zawodowych działających na terenie SP ZOZ – Dariusz Piniuta.

Jako pierwszy spotkał się z komisją kandydat na prezesa Wiesław Pluta. Znają Państwo opracowaną przez niego koncepcję a podczas prezentacji nie przedstawił nic poza tym, co zawarł w 44 linijkach tego, co tak na wyrost, ale z czystej uprzejmości, nazwałem „koncepcją”. Kandydat miał pretensję o „wyciek” jego „koncepcji” do wiadomości publicznej. Zdrożnego w tym nic nie ma, bo „koncepcja” przedostała się do wiadomości publicznej długo po otwarciu kopert. Gdyby nastąpiło to przed, a to inna broszka.

Kolejnym kandydatem, który (z opóźnieniem) stawił się przed komisją był Ryszard Stypa. Jego tzw. koncepcję z grubsza też Państwo poznali. Kandydat nigdy nie pracował w szpitalu o czym się teraz dowiedziałem. Stąd już można zrozumieć skąd te przykłady o współpracy z zagranicznymi, renomowany mi ośrodkami medycznymi. Kandydat po prostu jest z innej bajki, która do naszej tak pasuje, jak Doda do klasztoru.
Jednak by być sprawiedliwym i obiektywnym muszę przytoczyć opinię jednego z członków Zarządu, którego poprosiłem o porównanie kandydatów. Stwierdził on: "Muszę przyznać, że pan Stypa wypadł lepiej od pana Pluty". Poprosiłem o uzasadnienie, które brzmiało: "Nikt mówiący na tychmisat po panu Plucie nie może wypaść gorzej od niego".

Komisja obradowała aż do godziny 13,30. W rezultacie obrad nie wyłoniono dzisiaj prezesa spółki. Wybór prezesa zawisł więc w próżni.

Spółka ma prezesa, bo jest nim Czesława Młodawska, która jest również dyrektorem SP ZOZ w likwidacji i likwidatorem tegoż SP ZOZ w likwidacji. Ten absurd ciągnie się już od maja 2010 roku i wciąż jest aktualny.

A nieaktualna jest oficjalna strona internetowa SP ZOZ. Tam ostatnia modyfikacja miała miejsce 26 kwietnia 2010 roku. To się nazywa marketing! Ale nie ma się co spieszyć. Można stronę uzupełnić w 1 rocznicę ostatniej aktualizacji. Akademię z tej okazji zrobić, mowę wygłosić i przy okazji poprosić powiat o niedużą pożyczkę, np. 3 mln zł. Wszak tego dnia efekt wytężonej pracy będzie widział cały świat!

Wróćmy jednak do szpitala. Czas goni. Prezesa z prawdziwego zdarzenia ani widu ani słychu. Może się zdarzyć też i tak, że prezesem zostanie obecna pani prezes. Wszak tak najwygodniej a i ból głowy mniejszy. Może jakoś to będzie?

Dobrze się jednak stało, że dzisiaj nie podjęto decyzji w akcie bezbrzeżnej rozpaczy. Kolejny „spadochroniarz” byłby nie do przełknięcia. Przypomnę, że na tych cichociemnych” nigdy nasz szpital dobrze nie wychodził.

Któż jeszcze pamięta dyrektora Grzegorza Skowrona, który przyszedł tu z namaszczenia SLD? Miał być wybitnym menadżerem i znakomitym dyrektorem. A kim się okazał? Miernotą, która nie przyjeżdżała do pracy, uciekała przed umówionym spotkaniem przez kotłownię, a na koniec przestała poznawać starostę Sławomira Ruteckiego na ulicy. Wszczęto nawet poszukiwania za tym „wybitnym” menadżerem. Ale rozpłynął się bez śladu.

Kolejne lewicowe rozdanie, to osoba Joanna Książek Sztoff. Wyprowadzona ze szpitala kasa – ok. 200 tys. zł, których to pieniędzy nigdy nie zobaczyliśmy. Wówczas szpital był na krawędzi zaniechania działalności.

A czy teraz wszyscy są zadowoleni z działalności występującej w trzech osobach omnipotentenej dyrektorki z Głogowa? Widocznie nie, skoro szukają (li?) prezesa.

Szpital jest największym wezwaniem dla obecnie rządzącej koalicji. I można założyć w ciemno, że nie bardzo ta koalicja wie, jak się z tym kukułczym jajkiem podrzuconym przez poprzednie ekipy, które za wszelka cenę chciały tylko spokojnie rządzić, zmierzyć.

A prawda jest taka, że by z tym problemem się zmierzyć należy mieć w dupie politykę i własną popularność. Tego nie da się naprawić bezboleśnie. I to z bólem dla każdej ze stron.

Brak komentarzy: