środa, 2 stycznia 2008

In flagranti

Radiu "Elka" wywiadu udzieliła asystentka Przewodniczącego Władysława Stanisławskiego ds. wręczania kwiatów, którą prosty lud zdążył już ochrzcić mianem "Bukietowej". Madam "Bukietowa", która usiłuje również być starościnąnaszego powiatu, stwierdziła: "W przyszłym roku zapłacona zostanie pierwsza rata związana z poręczeniem kredytu dla szpitala jest to kwota 750 tysięcy złotych. Spłata wszelkich zobowiązań z tytułu kredytów przekroczy kwotę 3 mln 500 tysięcy złotych - stąd ograniczenia inwestycyjne. Będziemy się starali zdobywać środki zewnętrze a jednocześnie szukać oszczędności w tych funduszach, które mamy". Jednoczesnie madam "Bukietowa" tchnie optymizmem, co do rozwoju powiatu, stanu dróg i perspektyw (własnych). Optymizm "Bukietowej" szanowni Państwo jest w pełni uzasadniony. Zarząd przy tym poziomie zadłużenia jest zwolniony z myślenia o inwestycjach (oj! durny ty Robercik, durny! - a kiedy to Zarząd myślał?!). Zarząd będzie obsługiwał dług. Dług jest koszmarnym dziedzictwem poprzedniego Zarządu. Kto w nim był z obecnego Zarządu? (Milcz chamie, to było dawno, tego się nie przypomina!) Oprócz tego sesje mogą odbywać się rzadziej. O czym debatować jak nie ma kasy?! Ot, spotkamy się, przesuniemy kasę z jednej mniejszej dziury w drugą większą, potem powtórzymy manewr i... byle do wiosny! A wiosną... . A wiosną, jak już kasy nie będzie na nic, też źle nie będzie! Zakwitną łąki, pojawi się urocze kwiecie - polnym zwane. Prosty lud prawi, że z powodu braku kasy w naszym starostwie narodził się pomysł połączenia imienin Beaty i Władysława. Władysław, jako starszy wiekiem i na dodatek polityczny tata i polityczna mama "Bukietowej" zgodził się w swojej łaskawości na to, by "Bukietowa" przeniosła swoje imieniny na 27 czerwca. W nowym kalendarzu - podobno! - te dwa imiona połączone są nierozerwalną czcionką typu "New romantic". W ten oto sposób w pełni czerwca, gdy kwiecia polnego będzie pod dostatkiem a w kasie starostwa pustki, jak u pańszczyźnianego chłopa na przednówku, będzie mogło odbyć się święto "WładoBeatowe". Przewodniczący wraz z "Bukietową" - asystentką ds. wręczania bukietów - udadzą się o poranku na łąki powiatowe. Tam brodząc w porannej rosie będą zrywali kwiecie wszelakie celem wzajemnego wręczenia go sobie podaczas zwykłego jubelku jaki takim dniom towarzyszy. Państwo sobie to wyobrażają? Nie?! To pomogę. Świt blady, który rozjaśniają pierwsze promyki czerwcowego słońca. Z polnej drogi w stronę łąk zmierzają wyżej wymienieni. Nieco z tyłu postępują asystenci - wiceprzewodniczący Rady Powiatu Marek Biernacki oraz drugi wice Edward Szendryk. Pierwsza para przystępuje do zrywania kwiecia - kaczeńce, maki, bławatki, chabry modre - ulegają sile ich dłoni. Zerwane kwiecie podają asystentom, którzy przyjmują je z wdzięcznością, uległością i pełnym oddaniem. I tak brną przez łąki, pola, lasy (chyba się zagalopowałem) a asystenci uginają się pod ciężarem zebranego kwiecia. Kiedy już zerwali wystarczającą ilość, która daje im pewność, że obadarują się wzajemnie w wymiarze imponującym, kończą swoje zbożne dzieło. Nucą przy tym piosonki pradawne. Przewodniczący falsetem śpiewa światu pradawny przebój: "Prząśniczkę" w nieco zmienionej wersji: "O kręć się ma Beatko, bączku mój". "Bukietowa" zaś nuci romantyczną pieśń "Mydełko fa, to Władek i ja" Wszelka zwierzyna cichnie w lesie. Skowronki robią się blade z zazdrości dla tak niespotykanego talentu tych dwojga. Ale nagle harmonię tego cudownego poranka przerywa pojawienie się Zła. Oto spod muchomora wyłania się tajemniczy Obcy. Zastygłym z zaskoczenia kwiaciarzom przedstawia się mówiąc: "Komornik sądowy rewiru..." "Bukietowa" mdleje. Przewodniczący wkłada do ust orzecha laskowego i mówi: "Wiewiórka jestem". Asystent Bierncki zamienia się w wypatroszony katalizator. Szendryk udaje puchacza. Szlag trafił sielankę. Jakże chwile szczęścia są ulotne i kruche.

Brak komentarzy: