piątek, 5 czerwca 2009

Dzisiaj w promocji - Stasiu Huskowski!



Blado, bladziutko wygląda u nas kampania wyborcza do Parlamentu europejskiego. Prawie zero aktywności kandydatów. Nikt nas nie odwiedził, nie próbował przekonywać do swojej osoby, kompetencji i przydatności, by na tę furę kasy, którą tam płacą, zasłużyć.

Jedna tylko partia i jej kandydaci raczyli zauważyć nasze miasto i zaszczycić nas chociaż swoimi podobiznami. Mowa oczywiście o Platformie Obywatelskiej, której dolnośląskie jest bastionem ciesząc się ponad 60% poparciem.
W naszym mieście można zauważyć wizerunki dwóch kandydatów tej partii: Piotra Borysa oraz Stanisława Huskowskiego.

Plakaty Piotra Borysa mają niewielki rozmiar i w oczy przechodniom się nie rzucają. Umieszczone skromnie w witrynach kilku sklepów giną pośród obwieszczeń i ogłoszeń nie mających nic wspólnego z eurowyborami.

Stanisław Huskowski na tle Piotra Borysa wygląda imponująco! Ogromne plansze z bardzo udanym zdjęciem promują byłego prezydenta stolicy Dolnego Śląska. Trzeba przyznać, iż kandydat jest fotogeniczny i zdjęcie jest bardzo udane. Patrząc na nie ma się gościowi ochotę zaufać. Szkoda tylko, że to zaufanie musi być w 100% kredytowane, bo Stanisław Huskowski też nie znalazł czasu dla górowian. Aż żal! Zacny to człowiek i dobry kompan do rozmów, nawet tych prowadzonych na luzie. Wiem coś o tym, bo w ubiegłym roku spotkałem się z nim w małym gronie.

Nie o to jednak chodzi w tym poście. Idzie o to, że nasi regionalni politycy traktują nas mało poważnie. Bywają u nas rzadko, spotykają się z bardzo wąskim gronem tutejszych partyjnych działaczy. Lud nie ma do nich dostępu (niegodny?), i żyją w nierzeczywistym świecie, pełnym wyobrażeń o tym, jak im się wydaje, że jest a nie, jak jest rzeczywiście.

Powróćmy jednak do kampanii na naszym terenie. Plansze Huskowskiego zaimponowały mi pod względem ich profesjonalnego wykonania i sposobu zamocowania. Trzeba przyznać, że górowskie PO dobrze wytypowało miejsca, w których wizerunki popieranego przez nich kandydata się znalazły. Sposób mocowania jest pełen elegancji i pomysłowości. Obeszło się bez drutów, sznurków i pędzla z klejem. I wszystko to wygląda bardzo efektownie.

Sprawiła się też ekipa, która plansze kandydata rozstawiła szybko i prawie niezauważalnie dla widzów. Chłopców z PO przydybałem na gorącym uczynku podczas ich pracy. Uzbrojeni w wysoce specjalistyczny sprzęt z oddaniem, godnym wyrzucenia „Bukietowej” ze stanowiska, stawiali plansze swojego kandydata. Bez wyróżniania jednego z nich muszę powiedzieć, że ten wyższy i szerszy bardziej się narobił. Jego mikry kolega widać było, że wprawy nie ma, ale kalkuluje – jak zrobić a się nie narobić!

Wyższy i większy power miał! Raz czy dwa tak głęboko się wrył, że mikry łopata musiał odkopywać nóżkę od stojaka. Na trzy sztychówki zszedł niżej poziomu!
A jacy dokładni byli! Laserem piony i poziomy sprawdzali, bo jak mówili: „żeby się nikt nie czepiał, że kandydat ma odchył w lewo czy w prawo! On jest samo centrum!!”
Na moją uwagę, że pieski mogą kandydata obsikiwać, bo przecież to zwierzaki politycznie niewyrobione odrzekli zgodnym chórem: „Kandydat nie relikwia. A jak będą obsikiwać, to i dobrze. Pies do złego człowieka nie podejdzie, ale obszczeka. Lepiej nich sobie siknie niż ma warczeć, jak na takiego jednego, kurduplowatego, na którego jeżył się w Łodzi”.

Fakt – pomyślałem. Psy wrednego wyczują na odległość i za cholerę nie podejdą. Następnego dnia sprawdziłem teorię wielkiego i mikrego. Pieski sikały radośnie merdając ogonkami.

Swój chłop ten Stachu – pomyślałem.





Brak komentarzy: