niedziela, 23 grudnia 2007

Totumfaccy



Wskazanie przez wojewodę dolnośląskiego kandydata na komisarza gminy Góra jest początkiem kampanii wyborczej. Dla mieszkańców naszej gminy nie ma większego znaczenia kto będzie komisarzem. Sprawa ta ma jednak kapitalne znaczenie dla przynajmniej jednego kandydata na burmistrza. Piotr Wołowicz, jak pisałem wcześniej, jest szefem powiatowych struktur Platformy. Partia ta w samorządzie gminy wchodzi w skład "Czasu na zmiany", który jako Komitet Wyborczy jeszcze rok temu forował na stanowisko burmistrza Irenę Krzyszkiewicz. Dla przypomnienia: jego trzon stanowiła Platforma i osoby związane towarzysko z liderkom. Nominacja Piotra Wołowicza na stanowisko komisarza da więc "Czasowi na zmiany" realne instrumenty sprawowania władzy w okresie wyborczym. Z całą pewnością komisarz nie będzie bezstronny, bo nie w tym celu dołożono wszelkich możliwych starań, by to on a nie np. bardzo sprawny administrator sekretarz Tadeusz Otto otrzymał taką nominację. Szło tu o to, że Tadeusz Otto nie dałby się wmanipulować w przedwyborcze manewry. Przypatrzmy się sytuacji w Radzie Miejskiej. "Rządząca opozycja" - pod wodzą Ireny Krzyszkiewicz - ma większość. Wygrywa głosowania jak chce i kiedy chce. Przepadają nawet sensowne projekty uchwał, które i tak wrócą pod obrady i zostaną przyjęte po kosmetycznych zabiegach, ale już jako mądre i przemyślane propozycje "opozycji rządzącej". Chodzi o to, by przywłaszczyć sobie projekty uchwał będące efektem pracy ekipy Tadeusza Wrotkowskigo, ale tak, by wyborcy kojarzyli te uchwały nie z poprzednią ekipą lecz obecną. "Czas na zmiany" znajduje się w chwili obecnej w koalicji z niedobitkami z "Samoobrony" oraz tymi radnymi, których pragnień i życzeń nie spełnił Tadeusz Wrotkowski. Jest to koalicja przypadkowa a jedynym jej spoiwem jest niechęć do byłego burmistrza. Koalicjanci nie mają programu z wyjątkiem wyjątkowej żądzy objęcia władzy. Za poparcie wkrótce wystawią rachunek. Wiedzą, że swoje żądania będą musieli przedstawić jak najszybciej, jeszcze przed wyborami, bo po nich wybrany w wyborach powszechnych burmistrz wcale nie będzie musiał się z nimi liczyć. I już w tej chwili tak się dzieje. Proszę popatrzeć na przełożone głosowanie nad likwidacją Straży Miejskiej, która zbiera tak niepochlebne opinie. Oddalenie tej uchwały to zapewnienie sobie jednego głosu w Radzie Miejskiej.
Zagadkowa pozostaje rezygnacja przewodniczącego Rady Miejskiej Adama Mazura z pełnionej funkcji. Nie bardzo chce mi się w nią wierzyć, bo rezygnacji na piśmie nie ma. Rodzi się pytanie: kto na jego miejsce? Krążą pogłoski, iż następcą ma być Irena Krzyszkiewicz, która będzie równocześnie kandydowała na burmistrza. W ten sposób cała władza znajdzie się rękach "Czasu na zmiany" i ogromnie zmaleje rola Rady Miejskiej. Sądzę jednak, iż Adam Mazur przemyśli swoją decyzję, gdyż jego rezygnacja oznacza dla niego marginalizację. A na to chyba pozwolić sobie nie może jeżeli myśli o politycznej przyszłości.
Można założyć, iż wybory na burmistrza odbędą się dość szybko (minimum ustawowe to 45 dni). Będzie na tym zależało "rządzącej opozycji". Wbrew pozorom czas nie gra na ich korzyść. Część koalicjantów będzie nasilała żądania, których spełnienie może okazać się politycznym samobójstwem. I rzecz ostatnia: sprawowanie władzy zużywa i pozbawia atutów. Wyborcy mogą powiedzieć "sprawdzam" i blef ujrzy światło dzienne.

Brak komentarzy: