środa, 31 grudnia 2008

Kalejdoskop sesyjny

Ostatnia sesja Rady Powiatu w tym roku przebiegła w sposób spokojny i nie obfitowała w żadne niespodzianki. W programie sesji znalazły się punkty dotyczące: zmian w budżecie (zrujnowanym!) powiatu, przeznaczenia środków z PFRON w roku 2008, przyjęcie regulaminu określającego warunki przyznawania nauczycielom wszelakich dodatków. W porządku obrad znalazły się również punkty dotyczące przyjęcia uchwały w sprawie współpracy naszego powiatu z organizacjami pozarządowymi na rok 2009 oraz inne – pomniejszej rangi – pierdoły.
Nudno było – tak można określić przebieg sesji. Ględziła – jak zawsze – „Bukietowa”, Bob Budowniczy czujnie kontrolował przebieg sesji, by nie doszło do jakowejś dysharmonii, która mogłaby ujawnić nieporadność jego koalicji. Były wiceprzewodniczący Marek Biernacki zmienił miejsce zasiadania w radzie. Przesiadł się dość niefortunnie, bo grzeje siedzenie koło byłego – na szczęście – I sekretarza PZPR Stefana Mrówki. A Paweł Niedźwiedź tak bardzo do zachęcał, by usiadł kolo niego! To jednak nieważne, bo towarzysz Stefan był tak szczęśliwy jakby odbierał defiladę 1 – majową. Gdyby nie uszy, to tow. Stefan miałby uśmiech dookoła głowy.
I tak to sobie sesja leciała. Radni glosowali w ciemno, bo z percepcją materiałów sesyjnych kiepsko. Zresztą, maja rację! Kto za marne 670 zł miesięcznie – nieopodatkowane – ślęczałby nad kartkami zadrukowanymi literkami o formacie 12. Przecież prościej podnieść rękę i zagłosować, chociaż nie bardzo wie się nad czym. Ale, kto to liczy?! Z wyjątkiem Kanali.
Fajnie było w momencie kiedy głosowano nad wyborem członków speckomisji, która powołana została dla przeprowadzenia kontroli okresowej i sprawdzającej w SP ZOZ. Na giełdzie kandydatów pojawiły się nazwiska tytanów myśli, czynu i intelektu. Członkami speckomisji zostali: Jan „Mądra” Sowa, Towarzysz Stefan Mrówka, św. Edward od dwóch złotych za metr kwadratowy Szendryk, Tadeusz Podwiński i Teresa Sibilak. Komisja będzie badała działalność SP ZOZ w Górze pod przeróżnymi kątami pod warunkiem, że nie będą to kąty proste.
Miałem wątpliwą przyjemność wystąpić przed Radą Powiatu. Poinformowałem Zarząd i radnych, iż trwa praktyka ociągania się ze sporządzeniem wypisu z naszego Szpitala. Jako przykład podałem przypadek szanownego pana G., który przebywał w naszym Szpitalu do 27 listopada 2008 roku. W tym dniu został wypisany, ale wypis otrzymał 30 grudnia. Ten doniosły akt otrzymał córka pana G., który z trudem porusza się o własnych siłach a na dodatek mieszka poza Górą. Rzecz jasna Bob Budowniczy wszystko to zanotował a ja nie kryłem swojego rozbawienia z tego tytułu. Dlaczego? Bo to jest część rytuału, który pielęgnuje nasz ukochany Bob Budowniczy. Bob notuje skrupulatnie i daje do zrozumienia, że sprawa jest najwyższej wagi i on osobiście się nią zainteresuje. I Bob, i ja, wiemy, że to gra pozorów, która uwieść ma sprawnych intelektualnie inaczej (np. Mrówkę, Sowę, „Bukietowa”).To taki pusty gest Boba Budowniczego mający świadczyć o jego najgłębszym zainteresowaniu problemami mieszkańców naszej ziemi górowskiej. Za tym pustym gestem nie idą jednak czyny. Sprawa przeciągania wypisów pacjentów z naszego Szpitala związana jest z jednym nazwiskiem – Jerzy Gliński – ordynator oddziału wewnętrznego. Ja Jerzemu Glińskiemu nie współczuję, bo włos mu z głowy - chociaż powinna cała – nie spadnie. Zarząd ma w dupie pacjentów Szpitala, bo Zarząd Powiatu wydumany przez Boba Budowniczego jest niezdolny do jakiejkolwiek kopulacji, a już broń Panie – intelektualnej. Dla Boba Budowniczego to jest właśnie największy atut tego Zarządu.
Poinformowałem też Boba Budowniczego, iż pan Kazimierz Bodnar do dnia dzisiejszego nie otrzymał przeprosin ze strony Szpitala za obcesowe potraktowanie jego matki. Działając na podstawie upoważnienia pana Kazimierza, stwierdziłem, że „Kaziowi wiszą przeprosiny”. Bob Budowniczy niezmiernie się rozsierdził i poprosił mnie o używanie słów „cenzuralnych”. Wówczas objaśniłem Bobowi Budowniczemu, że wyrażam się jak najbardziej cenzuralnie, bo i tak złagodziłem wymowę słów drogiego – do niedawna – sponsora Szpitala. Drogi Kazimierz wyraził się bardziej dosadnie. Jak? Wy mnie chcecie wsadzić za używanie słów powszechnie uważanych za obelżywe?! Prowokatorzy nieszczęśni! Na lep wrogów nieskrępowanego słowa i rozumu nie dam się złapać. A Kaziu rzekł tak … . No i zapomniałem!
Potem zadałem kolejne pytanie, które dotyczyło kwestii zadłużenia naszego Szpitala w ZUS. „Bukietowa” zaczęła swoim odwiecznym zwyczajem zwodzić mnie z odpowiedzią, ale po trzykrotnym pytaniu: „ile?” odpowiedziała z uśmiechem na twarzy: „dwadzieścia milionów”. Nawiasem mówiąc: ile milionów długu trzeba, by zgasić ten sztandarowy uśmiech „SamejBronki”?
W kolejnym pytaniu spytałem o sprawę wysypiska śmieci w Rudnej Wielkiej. „Chemeko – System” żąda od nas kolosalnego odszkodowania z tytułu zwłoki w oddaniu do użytku tego śmietniska. W odpowiedzi usłyszałem, iż sprawa jest w sądzie. Ta wyczerpująca i tchnąca głębią intelektualna odpowiedź wydała mi się wyczerpująca. Zdałem bowiem sobie sprawę, że „Bukietowa” nie wydusi z siebie nic więcej, z wyjątkiem własnego ducha.
Na koniec był szampan i życzenia. Ja niektórym radnym życzyłem, by: „w Nowym Roku szlag trafił Zarząd Powiatu”. Tego życzę i Państwu, i sobie.

Brak komentarzy: