środa, 17 grudnia 2008

Ręce precz!

Niniejszy tekst jest zapożyczeniem z wydawanego przez górowski PiS biuletynu „Fakty Górowskie”. Część wytłuszczona jest z tego wydawnictwa. Poniżej – pod tekstem - jest moja obrona radnego Jana Sowy.

"Czy zastanawialiście się kiedyś Państwo nad kulisami wykonywania mandatu przez radnego rady powiatu przez Pana Jana Sowę? Jest on również nieetatowym członkiem zarządu powiatu oraz etatowym pracownikiem Urzędu Gminy Niechlów, zajmującym wysokie stanowisko za równie wysoka pensję.

Pan Jan Sowa uzyskując mandat radnego, został obdarzony mandatem zaufania mieszkańców Gminy Niechlów. Stał się zatem osoba publiczną. Nie oznacza to, że powinien posiadać tylko przywileje, że może się zachowywać w myśl starego przysłowia: „Hulaj dusza, piekła nie ma”. Radny sowa startował do wyborów z listy Komitetu Wyborczego „Czas na zmiany”. Nazwa komitetu jest bardzo wymowna. I cóż z tego? Dla Pana Radnego i jego rodziny to bardzo wiele, a dla wyborców? Arogancja władzy.
Warto jednak poznać trochę prawdy na temat posiedzeń Rady Powiatu, Zarządu i Komisji, w których uczestniczy Pan Radny Sowa. Posiedzenia te mianowicie odbywają się w godzinach pracy Urzędu Gminy Niechlów. Zatem Pan Radny nie wykonuje w tym czasie obowiązków wynikających ze stosunku pracy. Za pracę „społeczną” (członka zarządu powiatu, radnego powiatowego) otrzymuje godziwą zapłatę (prawie 1300 zł), nie angażując zupełnie swojego prywatnego czasu. Odpowiecie Państwo, iż jest to zgodne z prawem. Oczywiście z prawem nie należy polemizować. Tak Prawo na to pozwala! Odwołać się jednak trzeba do strony etycznej (moralnej) Pana Radnego. Czy w porządku jest brać podwójną pensję za z jeden czas pracy? Czy w myśl nazwy „Czas na zmiany” nie powinno się wprowadzić poprawnego obyczaju wszelkich posiedzeń społecznych „za pieniądze”, po skończonym dniu pracy? Nie będzie to jednocześnie stanowiło przeszkody w wykonywaniu obowiązków służbowych.
Warto podkreślić fakt, iż taki obyczaj jest powszechnie stosowaną normą w ościennych województwach. Proszę nie starać się w tym miejscu wyjaśniać, że wszystko jest w porządku, że gmina Niechlów funkcjonuje sprawnie. Jeśli tak jest, to stanowisko pracy, na którym jest zatrudniony Pan Jan Sowa jest zbędne. Po prostu Pan Radny bierze pensję za darmo, a podatnicy ponoszą ten niepotrzebny koszt. Jest to wymowny akcent w kontekście ludzi bezrobotnych.
Równie nieciekawie przedstawia się praca Pana Radnego jako członka Zarządu Powiatu. Bo czymże może się pochwalić? Upadającym szpitalem? Ciągle zadłużającym się starostwem? Żadnych osiągnięć. I na koniec puenta: „Do zarządzania potrzebna jest wiedza, a nie tylko chęć pozyskiwania dla siebie środków finansowych. Czas amatorszczyzny minął bezpowrotnie razem z upadkiem PRL – u. Aktualnie potrzebny jest profesjonalizm”.

Anonimowy autor tego artykułu całkowicie mija się z rzeczywistością. W tym miejscu będę bronił Jana Sowy jak Jaruzelski socjalizmu z niewiadomo jaka mordą. Jan Sowa nie jest po to, by zaiwaniać po godzinach pracy. Jan Sowa jest po to, by w godzinach wielu prac gromadzić wartość dodaną, kumulować ją i się dorabiać. Jak się Anonimowi to nie podoba, to niech ma pretensje do wyborców. Wyborcy bowiem to zaakceptowali. Tak Jan Sowa postępował zawsze. Nie po to Jan Sowa jest w PSL, by różnić się czymś od swoich partyjnych kamratów. Wiadomo powszechnie, że PSL to sitwa z ogromnym parciem do koryta. Taka ich natura i koniec. Kropka.
Nie można wymagać od Jana Sowy znajomości zasad etyki, bo to nieetyczne. Etyka Jan Sowy jest zbudowana na trwałych podstawach. Zięć konserwuje alarmy np. na „Arkadii” a córka miała apetyt na bycie dyrektorem wydziału oświaty w starostwie. To są główne filary etyki radnego Jana Sowy.
Jeżeli natomiast chodzi o urząd gminy w Niechlowie to nieobecność Jana Sowy w godzinach pracy absolutnie wójtowi nie przeszkadza. Czy Jan Sowa jest czy go nie ma –praca wre. Wróbelki z Niechlowa ćwierkają nawet, że bez Jana Sowy słowo praca nabiera właściwego znaczenia. W tym miejscu wykazałem niezbicie, że atak na Jana Sowę jest bezpodstawny, złośliwy i pozbawiony rzeczowej argumentacji.
Jeżeli natomiast chodzi o Zarząd Powiatu to anonimowy autor też nie ma racji. Jan Sowa pobiera wynagrodzenie za sam fakt zaszczycania nas swoją obecnością w tym organie. Nie po to Bob Budowniczy wskazał na Jana Sowę swoim łaskawym palcem, by zaczął on poczuwać się do obowiązku myślenia. W tym miejscu należy też dodać, że myślenie w wykonaniu Jana Sowy może być dla jego wątłego organizmu zabójcze. W trosce o jego zdrowie Bob Budowniczy absolutnie tego nie wymaga. Zresztą, sam Bob Budowniczy od kiedy ma romans – polityczny oczywiście – z „SamąBronką” też porzucił te brewerie, które zwie się myśleniem. Ten trud powierzył i scedował na Wacława Berusa, który wykorzystuje nijakiego Leppera do procesu myślenia.
Osobiście bardzo lubię Jana Sowę. Szczególnie od tego momentu kiedy podczas przerwy w obradach sesji zaproponował mi bliższy kontakt ze swoim butem. Szczery chłop! Jak nie ma silnego argumentu w obronie swoich racji to się ma argument siły. Prosty człowiek – proste obyczaje.
Nie jest niczym niezwykłym fakt odbywania posiedzeń Zarządu Powiatu we wczesnych godzinach porannych. Szacowne grono zbiera się wcześniej, bo i wcześnie spać chodzi. Szkoda, że już się nie rozmnażają! Klonowanie jednak nie wykluczone.
Reasumując, należy stwierdzić, iż anonimowy autor artykułu kompletnie nie ma racji. Wykazałem to niezbicie stając w obronnie Jana Sowy. Rzecz całą skwitować można krótko: „wiedziały gały co brały”. I nie ma się co czepiać Jana Sowy. Jest sobą i taki pozostanie. Należy jednak – dla dobra naszego i Jana Sowy – wybić mu pomysł startowania w jakichkolwiek wyborach. Sadzę, że gdy go się nie wybierze, nie wybierze się też Boba Budowniczego (całkowicie nieprzydatny na kolejnych etapach rozwoju), przepadnie również Stefan Mrówka, św. Edward od 2 zł za m kwadratowy, to oni sobie dadzą radę. Oni zorganizują się wówczas w stowarzyszenie o wdzięcznej nazwie „Stowarzyszenie Nieudaczników”. I to będzie cudowna chwila, bo w końcu zwycięży prawda.

Brak komentarzy: