środa, 11 marca 2009

"Wspólny Dom"?

Powróćmy do naszego najświeższego „bohatera”, czyli prezesa SM „Wspólny Dom” w Górze. Sprawa jego „półwyższego” wykształcenia z wolna zaczyna się klarować i nabierać rumieńców. Dzięki życzliwym ludziom udało mi się dowiedzieć, iż Jerzy Żywicki ma na pewno (bo i to nie było pewne na 100%) zawód mechanizatora rolnictwa. Nauki w tym kierunku pobierał on w dwuletniej pomaturalnej szkole, która swą siedzibę miała w miejscowości Grodków, woj. opolskie. Po ukończeniu tej szkoły, której zaliczenie żadną miarą nie może dawać prawa do określania swojego poziomu wykształcenia na poziomie „półwyższym”, obecny prezes pracował w Spółdzielczych Kółkach Rolniczych. Przez cały okres lat 70 – tych i 80 – tych nie odnajduje się wzmianek, by podejmował naukę. Pierwsze niejasne wzmianki – wymagające dalszych badań – znajdujemy dopiero u zarania lat 90 – tych. Wspomina się wówczas o jakiejś uczelni w Legnicy, gdzie Żywicki próbował poprzez naukę wyjść z gęstego mroku niewiedzy i niekompetencji. Rzekomo miał mu pomagać w tym zamieszkały tam kolega (S.P), z którym razem działali w latach młodości w Powiatowym Zarządzie Związku Młodzieży Socjalistycznej. Nie wiemy jak zakończyła się ta próba. Kolejne podejście zaliczył Żywicki na politologię wykładaną na Uniwersytecie w Poznaniu. Był to rok 1991. Z całą pewnością wiemy, że próba ta zakończył się fiaskiem.
To tyle na temat „półwyższego” wykształcenia prezesa.

Powróćmy do spółdzielni. Jak Państwo wiedzą wśród jej członków znajduje się grupa ludzi, którym rządy prezesa się nie podobają. I nic w tym dziwnego. Mamy demokrację i żaden prezes nie musi się każdemu podobać. Czytając jednak korespondencję jaką wymieniali oni ze spółdzielnią dochodzę do przekonania, że ma to swoje mocne podstawy.
Oto fragment pisma radcy prawnego zatrudnionego w tej spółdzielni do jednego z jej członków: „Treść Pana zapytania odnośnie wskazania adresu sądu, do którego powinien Pan skierować pismo celem zaskarżenia uchwał organów spółdzielni należy uznać jako nagabywanie i niepotrzebne mnożenie korespondencji, zwłaszcza w kontekście skierowanego już przez Pana do Sądu Okręgowego w Legnicy pozwu o uchylenie uchwał organów spółdzielni”. Agnieszka Michalak – tenże radca prawny, który podpisał przytoczony fragment pisma - najwyraźniej zapomniała o brzmieniu 1 paragrafu ustawy o spółdzielczości mieszkaniowej: - „Celem spółdzielni mieszkaniowej, zwanej dalej "spółdzielnią", jest zaspokajanie potrzeb mieszkaniowych i innych potrzeb członków oraz ich rodzin, przez dostarczanie członkom samodzielnych lokali mieszkalnych lub domów jednorodzinnych, a także lokali o innym przeznaczeniu”. Trzeba tu dodać, że radca prawny jest na etacie spółdzielni i zarabia 1400 zł miesięcznie brutto. Rocznie radca kosztuje członków spółdzielni 16800 zł. I to na ich rzecz ma świadczyć usługi, albowiem nie ma spółdzielni bez członków. Jak nie ma członków – nie ma etatu i kasa nie leci. Ale radca prawny Agnieszka Michalak o tym zapomniała. Proszę też zwrócić uwagę na ton pisma radczyni prawnej. Kluczowe jest tu zwrot: „należy uznać jako nagabywanie i niepotrzebne mnożenie korespondencji”. Osobiście odczułbym to jako pogróżkę, która ma mnie skłonić do zaprzestania „mnożenia korespondencji”, bo uznane to zostać może za: „nagabywanie”. Pani radczyni najwyraźniej nie zdaje sobie sprawy z tego, że zarówno ona, jak i cały zarząd spółdzielni, są dla członków tejże spółdzielni. To pociąga za sobą też inne konsekwencje. Trzeba być miłym i uprzejmym dla każdego, choćby najbardziej upierdliwego, spółdzielcy, bo to z jego i innych spółdzielców się żyje. Radczyni prawna Agnieszka Michalak zapomniała również o kodeksie etycznym obowiązującym radców prawnych. Ów kodeks powiada tak: „Obowiązkiem radcy prawnego jest przestrzeganie norm moralnych, szacunek dla praw człowieka oraz dbanie o godność zawodu". Prawo każdego człowieka do wyczerpującej informacji zawarte jest też w szeregu ustaw, z Konstytucją RP włącznie.

Można zrozumieć niechęć radczyni prawnej do udzielania wyczerpujących odpowiedzi spółdzielcy. Wiadomo, że kto bezpośrednio zatrudnia i płaci – ten wymaga. Ale i ten problem rozstrzyga przywoływany wielokrotnie kodeks zasad etycznych: „W przypadku kolizji interesu obsługiwanej jednostki z prawami człowieka, obywatela albo pracownika, radca prawny obowiązany jest kierować się przepisami prawa, a w razie braku normy prawnej - zasadą sprawiedliwości i własnym sumieniem”. I na koniec gwóźdź do trumny: „Przy wykonywaniu zawodu radca prawny obowiązany jest zawsze kierować się prawem; żadne okoliczności pozaprawne, nie mające bezpośredniego związku z obiektywnie ocenionym stanem faktycznym sprawy, albo wyrażone przez kogokolwiek polecenia, czy wskazówki, nie zwalniają radcy prawnego z obowiązku rzetelnego i uczciwego wykonywania czynności zawodowych”.

Odpowiedź, jaką uzyskał spółdzielca od swojego radcy prawnego (bo przypomnę to on mu również płaci), można uznać za żenującą i upokarzającą. W świetle zasad etycznych, które rzekomo mają obowiązywać tę grupę zawodową (Te zasady! – bez nich życie byłoby łatwiejsze, ale bardziej kurewskie), jest niedopuszczalna.
Jak Państwo widzą SM „Wspólny Dom” nie jest domem dla swoich wszystkich spółdzielców, którzy płacą za pensje prezesa, zarządu, radcy prawnego. A skoro płacą – mają prawo wymagać. I nie ma tu nic do rzeczy czy to się władzą spółdzielni podoba czy też nie. To jest rzecz marginalna i niewarta nawet wzmianki. Prezes spółdzielni – jak mu się to nie podoba – może poszukać innej pracy. Z „półwyższym” przyjmą go w każdym Powiatowym Urzędzie Pracy i wpiszą do rejestru. Szanowna radczyni powinna poszukać porady duchowej z zakresu etyki obowiązującej w jej fachu. A spółdzielcy powinni sobie uświadomić, że to nie oni są klientami władz spółdzielni, ale odwrotnie.
Temat ten jeszcze pociągniemy. Oj, pociągniemy!

1 komentarz:

alka pisze...

Proszę również zobaczyć jak potrafił ten Prezes ułożyć sobie Radę Nadzorczą,która zgadza się na sponsoring z funduszu Kulturalno-Oświatowego. Jest to kwota 15000 złotych. Jeżeli ma tak dobre serce to niech da ze swojej 6 tysięcznej pensji. Co na to Pan Oberg nowy członek Rady Nadzorczej odwieczny przeciwnik Pana Prezesa. Jaki ten Grześ zrobił się „układowy” nie do poznania.