środa, 8 kwietnia 2009

"Kukułcze jajko"

Druga część spotkania okazała się katastrofą. Oto niespodziewanie dla wszystkich inicjatywę postanowiła wziąć na swój język „Bukietowa”. I zaczął się cyrk!

Już w pierwszych słowach zapytała burmistrza Zbigniewa Stuczyka czy podtrzymuje swoją deklarację w sprawie współfinansowania muzeum. Burmistrz Stuczyk milczał długą chwilę. „Bukietowa” postanowiła chwycić „byka za rogi” i orzekła, iż jego milczenie oznacza zgodę. Usłyszeliśmy w odpowiedzi: „milczenie nie oznacza zgody”. To było preludium do dalszych wystąpień.

Wójt Jan Głuszko powiedział: „czujemy lekki niesmak, bo zapraszają nas, byśmy dali pieniądze a my chcemy współdecydować”. Następnie wójtowie i burmistrz przypuścili gremialny atak na pomysł, by musieli dokładać się do wynajmu pomieszczeń pod tymczasową siedzibę muzeum. Jan Głuszko stwierdził, iż: „Starostwo posiada mienie komunalne, w którym może znaleźć siedzibę muzeum w organizacji, a więc nie widzi powodów, by płacić za czynsz „Sanepidowi”.

I tu zaczęły się schody! Najpierw w osłupienie popadł przewodniczący komitetu społecznego Grzegorz Trojanek, który wyraźnie zaskoczony pytał o jaki czynsz chodzi? Kolejnym zdziwionym był wiceprzewodniczący tegoż samego ciała Zbigniew Józefiak. Zdziwienie zebranych wywoływały kolejne wypowiedzi „Bukietowej”, która oświadczyła, iż na wynajem pomieszczeń w „Sanepidzie bardzo nalegał komitet organizacyjny! Członkom tegoż gremium dech w piersiach zaparło!

Prawda wygląda tak, iż przedstawiciele społecznego komitetu pierwotnie wskazali jako tymczasową siedzibę pomieszczenia w „starej przychodni”. Już wówczas wiadomo było, iż „Temed” się stamtąd wyprowadzi. Później, ze strony wicestarosty Bireckiego, pojawiła się sugestia, by rozważyć możliwość innego miejsca – II – e piętro w „Sanepidzie”. Nie chcąc eskalować konfliktu komitet społeczny doszedł do wniosku, iż trzeba brać, co dają, bo goni nas czas. I wzięliśmy! Wspominano wówczas o opłatach za prąd, wodę i ścieki. Nikt nie wspomniał, iż będzie nieco inaczej. Nie chodzi tu tylko o media, ale w cenę użyczenia (bo jak się dzisiaj dowiedziałem jest to użyczenie) wchodzi też części opłat, które trzeba ponosić z tytułu udziału w nieruchomości.
Głos zabrał burmistrz Stuczyk, który w słowach dobitnych i wolno cedzonych rzekł: „Byłem na jednym spotkaniu. Obiecałem pomoc finansową i to podtrzymuję. Idea utworzenia muzeum jest jak najbardziej słuszna i nie ma, co z nią dyskutować”. Dalej mówił: „Przysłuchuję się rozmowie stron – Starostwa Powiatowego i społecznej i nadal podtrzymuję deklarację pomocy finansowej. Uważam jednak – kontynuował - że numerem jeden w sprawie dofinansowania powinna być gmina Góra. Numerem dwa – gmina Wąsosz”. Głos burmistrza Stuczyka zyskał wyraźną aprobatę wójtów.

Kolejnym mówcą był skarbnik gminy Marek Balowski. Przekazał on od burmistrz Ireny Krzyszkiewicz deklarację wsparcia finansowego dla muzeum. Stwierdził jednocześnie, iż nie może podać konkretnej kwoty, bo nikt z władz Starostwa nie sprecyzował finansowych oczekiwań wobec gminy Góra. „Nie znamy kosztów, nie wiemy, na co mamy łożyć”.

Jego wystąpienie wsparł Jan Głuszko, który stwierdził: „iż sprawa utworzenia muzeum w budynku na Podwalu (obecnie mieści się tam PUP) jest odległa”. I tu wyszedł naprzeciw oczekiwaniom „Bukietowej”, która od razu zachwyciła się tą myślą i lotnie (jak na członkinię „SamejBronki” przystało) podchwyciła popiskując z radości.
Można pomyśleć o budynku po łaźni” – rzekła – „bo tam można się od razu przeprowadzić”. Scena jak z „Potopu SienkiewiczaZagłoba darowuje Inflanty! Na sali nie ma burmistrz Ireny Krzyszkiewicz, w której władaniu znajduje się ten budynek, a „Bukietowa” ze swadą i radością dysponuje nie swoim mieniem.
Skarbnika gminy – Marka Balowskiego - zamurowało!

A „Bukietowa” dalej trajlowała: „Jeżeli chodzi o PUP, to on w najbliższym czasie się nie wyprowadzi, bo nie mamy środków na remont pomieszczeń w „starej przychodni. Zwracałam się do posła Dudy i ministra pracy o pomoc w tej sprawie. Szukają dla nas pieniędzy na ten cel”. Ręce opadły nawet mi, który zahartowany jestem w znoszeniu głupot plecionych przez „Bukietową”. Nie wytrzymałem i słodkim głosem spytałem: „ O konieczności dostosowania PUP do przepisów mówi się od trzech lat. Co Zarząd zrobił przez te nieomal trzy lata, by znaleźć środki? Pytanie pozostało bez odpowiedzi.

Ten występBukietowej” odebrał nawet najtwardszym chęć do dalszej dyskusji. Wszyscy zaczęli rozmawiać ze wszystkimi. Spostrzegł to dyrektor powiatowej oświaty – Sławomir Bączewski – który by przerwać ten bezsens zakończył spotkanie informując, iż zostanie powołana Rada Programowa, która zajmie się ustaleniem profilu muzeum. W skład Rady wejdą przedstawiciele wszystkich samorządów i społecznego komitetu. Zamknięcie tej części „obrad” wszyscy przyjęli z ogromną ulgą.

Zawsze twierdziłem, iż idea utworzenia muzeum jest tej władzy wybitnie nie na rękę. Wczorajsze spotkanie w całej rozciągłości potwierdziło moje przypuszczenia. Ta władza będzie robiła wszystko, by muzeum nie powstało. Już wczoraj chciała podrzucić te niewygodne dla niej „kukułcze jajkoburmistrz Irenie Krzyszkiewicz.

Ta władza nie rozumie aspiracji i marzeń górowian.

Ta władza z poważna miną debatuje nad budową boiska asfaltowego i nawet nie zauważa, jaka jest przy tym śmieszna i żałosna.
Każde zdanie wypowiadane przez „Bukietową” kompromituje Nas, mieszkańców powiatu górowskiego.

Obserwowałem wczoraj Władysława Stanisławskiego. Z każdym zdaniem wypowiadanym przez „Bukietową spuszczał coraz niżej głowę i zmieniał się na twarzy. Nie wytrzymał do końca spotkania. Wyszedł.

Czy Władysław Stanisławski wypił wczoraj swój kielich goryczy do dna?

Wystąpienia „Bukietowej” już dawno mnie nie bawią. Zastanawiam się: komu służy przedłużanie tej hecy?

Brak komentarzy: