wtorek, 28 kwietnia 2009

Wiatr od wschodu

Dzisiejsza sesja Rady Powiatu była tradycyjnie nudna i przebiegała w ekspresowym tempie. Radni – tradycyjnie! – nie mieli pytań i wątpliwości. To już tradycja, że obrady odbywają się w konwencji: „wszystko wiemy – o nic nie pytamy”. Z tego zdania prawdziwa jest tylko druga część.

Smutny to widok, gdy siedzi się na sali i w kilkunastu głowach nie rodzą się najmniejsze wątpliwości. Tu chciałbym przypomnieć, iż nie za milczenie radni biorą diety.
Uchwała o udzieleniu absolutorium przeszła bez jednego pytania. Na obecnych podczas obrad 11 radnych 9 zagłosowała za a 2 radnych się wstrzymało.
Z innych poruszanych spraw „Bukietowa” próbowała powiedzieć coś konkretnego o „planie B”, który od 27 kwietnia można już wprowadzać w życie. Ględziła, ględziła, ględziła i tradycyjnie nic nie powiedziała. To już norma.
A aż się prosiło, by w odpowiedzi na jej stwierdzenia, iż nasz Szpital ma „dobre wskaźniki” spytać – jakie? Niestety, nikt nie spytał.

Gwoździem programu była uchwała o wygaszeniu mandatu radnej Grażyny Zygan – Zeid. Przewodniczący z emfazą i głębokim skupieniem odczytał pismo od wojewody dolnośląskiego z dnia 30 marca, w którym znalazło się takie sformułowanie: „zgodnie z otrzymanymi informacjami”. Z treści pisma wynikało – zgodnie z prawem – że radna Grażyna Zygan – Zeid nie może pełnić funkcja radnej, gdyż prowadzi działalność gospodarczą, wykorzystując mienie powiatu. Wszystko to jest zgodne z prawdą i o czym pisałem w poście: „Kowal zawinił – konia powiesili!”

Przystąpiono do głosowania projektu uchwały. Za uchwałą było 5 radnych (Władysław Stanisławski, Jan Sowa, Stefan Mrówka, Beata Pona, Teresa Sibilak), przeciw również pięciu: Marek Hołtra, Paweł Niedźwiedź, Marek Biernacki, Jan Bandzior, Jan Kalinowski. Od głosu wstrzymał się radny Tadeusz Podwiński. Ten wynik głosowania spowodował, iż uchwała poległa. W ciągu miesiąca Rada będzie tę uchwałę głosowała raz jeszcze. Jeżeli i wówczas uchwała padnie, to decyzję o wygaszeniu mandatu podejmie z mocy prawa wojewoda.

Dalej punkty obrad leciały po punktach – nikt nie pytał, nikt nie miał wątpliwości, nikt nie był niczego ciekaw – i dobrnięto do punktu: "wolne głosy w wnioski”.
Ponieważ nie uważam się za człowieka, który wszystko wie, więc postanowiłem poprosić Przewodniczącego Władysława Stanisławskiego o wyjaśnienie jego roli w sprawie wygaszenia mandatu radnej.
W tym miejscu należy powrócić do wspomnianego powyżej postu: "Kowal zawinił – konia powiesili”.
Szło mi o to, że radna nigdy nie ukrywała w oświadczeniach majątkowych faktu dzierżawy budynku od Starostwa. I już pal licho taki drobiazg, że Starostwo dopiero 29 kwietna 2008 r., dostało oficjalną informację, iż ten budynek stanowi jego własność. Chciałem jedynie, by Przewodniczący w swej arcymądrości wyjaśnił mi rzecz następującą: co zrobił, by w okresie od 29 kwietnia 2008 roku do 29 lipca 2008 roku w sprawie wygaszenia mandatu radnej Zygan – Zeid?
Do niego to bowiem należy stwierdzanie tego typu uchybień przy okazji sprawdzania zgodności oświadczeń majątkowych radnych, co odbywa się każdego roku do dnia 30 października
Wszak obowiązujące prawo stanowi, iż osoba taka musi albo przestać dzierżawić mienie Starostwa, albo przestać pełnić funkcję radnej.

Nasz nieoceniony skarb powiatowy, kwintesencja wszelkiej mądrości, jasność naszych oczu, ojciec naszej małej ojczyzny, dobroczyńca i twórca rzeczy, które już istnieją i jeszcze nie istnieją, w odpowiedzi wysłał mi do tłumaczenia zawiłości swojego postępowanie radczynię prawną. Kobieta ta, której imienia i nazwiska nie pomnę, mówiła o wszystkim tylko nie o tym, co mnie interesował. Toteż, gdy zakończyła swoje wywody – godne uszów członków „SamejBronki” – raz jeszcze próbowałem zapytać przezacnego Wodza rządzącej koalicji o meritum sprawy. Bardzo pożądałem wiedzy na temat powodów, iż już w październiku 2008 roku Najjaśniejszy i Najłaskawszy Pan Przewodniczący nie wykazał nieprawidłowości.

Nie dane mi jednak było usłyszeć wytłumaczenia! Zniknęła gdzieś łaskawość Przewodniczącego, pragnienie dochodzenia do prawdy, wyjaśniania niejasności i przestrzeganie zasad dyskusji w demokracji. Najjaśniejsze Panisko zabroniło mi pytać i zamknęło sesję.

Złośliwi powiedzą, że Majestat wystraszył się prawdy? A ja odpowiem: - bzdura! Nie mógł wystraszyć się prawdy, bo już od dawna żyje on w świecie fikcji i złudzeń, które w swojej mózgownicy przyjmuje za rzeczywistość.

Złośliwi powiedzą, że Wielce Oświecony w trosce o własną dupę uniknął drażliwego tematu? Bzdura! – odpowiadam ja. Przemądry Przewodniczący za nic ma tę część ciała, bo po 2,5 latach rządów, licznych zapowiedziach, obietnicach bez pokrycia i różnych innych cyrkach, nie wie już, w którym miejscu jego szlachetnego ciała ta część się w danej chwili znajduje.

Złośliwi powiedzą – może miał coś do ukrycia? Brednia! – odpowiem. Wszak już od dawna widać i słychać, że Majestat jest goły niczym święty turecki.

Wszystkie te domniemania o kant dupy rozbić możemy! Najłaskawszemu Panu we łbie się po prostu pokickało! Samodzierżawie mu po łepetynie chodzi.

Sądzę, że prawdziwą przyczyną takiego a nie innego zachowania wobec mnie na dzisiejszej sesji były …. wiatry!
Państwo zauważyli, że ostatnio mocno wieje? A wiatr skąd wieje? Od wschodu! Z Białorusi! I zaszkodził Najcnotliwszemu pośród cnotliwych! Łukaszenkowskich ideałów do głowy nawiał!
Po zakończeniu sesji uścisnęliśmy sobie dłonie a ja z głęboki wzruszeniem podziękowałem Majestatowi, iż przybliżył nas do Białorusi. I kiedy to rzekłem w oczach Najzacniejszego i Najsprawiedliwszego ujrzałem ogniki radości. Tak jakbym zapowiedział spełnienia jego najskrytszych marzeń.
I wówczas przypomniałem sobie taką miczurinowską myśl: „to się nie może udać” – jak mawiał do siebie ten uczony szczepiąc gruszę przeciw wściekliźnie.

Brak komentarzy: