Weźmy dla przykładu zrobienia takich zakupów. Jak się ma kasę rzecz wygląda na lekką, łatwą i przyjemną. Pozory jednak mylą.
W niedzielę udałem się w celu dokonania zakupów, by spożyć kolację. Jako lokalny patriota wybrałem oczywiście naszą rodzimą placówkę handlową. Z półki zdjąłem krojony chleb (2 zł), a pani ze stoiska mięsnego zważyła mi 21 dkg pasztetu.
Udałem się do kasy celem uiszczenia należności za zakupiony towar. Kasjerka błyskawicznie mnie obsłużyła i podała kwotę do zapłaty: 6,16 zł.
Już wiedziałem, że coś jest nie tak. Ale dałem kasjerce szansę. Podniosłem do swych ocząt 21 dekagramowy kawałek pasztetu, uniosłem nieco okulary, by szkła nie mąciły mi jasności i wyrazistości druku i przeczytałem: „cytrynowa”. Następnie wymownie spojrzałem na panią kasjerkę, zapłaciłem i wolnym krokiem podążyłem ku wyjściu z placówki handlowej.
Progu jednak nie przekroczyłem.
Powróciłem do kasy i spytałem czy policzono mi na pewno za to, co kupiłem. Szanowna kierowniczka sklepu wydała dyspozycję, bym udał się z jej pracownikiem do stoiska masarniczego. Zakup przeważono raz jeszcze, nabito prawidłowy kod i okazało się, że przepłaciłbym o ponad 2,50 zł. Dokonano szybkich obliczeń, wypłacono mi różnicę.
Zapomniano tylko o jednym drobnym słowie: przepraszam. Powiedziałem szanownemu personelowi to, co miałem powiedzieć. Zachowanie pań, było przynajmniej dziwne. Miały do mnie pretensję, że mówię o tym głośno. „Po co pan krzyczy?!” i „Nic wielkiego się nie stało!” .Przyznają Państwo, że taka postawa może człowieka doprowadzić do furii.
Nie pierwszy raz „wygięto” mnie w sklepie tej sieci. Ongiś kupiłem 2 opakowania ogórków kiszonych a zapłaciłem za 5. Wówczas opuściłem sklep, więc nie mogłem rościć pretensji. Teraz byłem odrobinę bardziej przezorny.
Zauważyłem też, iż w sklepach tej sieci robi się taki niewinny z pozoru numer. Człowiek kupuje, np. 0,5 kg kiełbasy. Ta wędlina ma to do siebie, iż często znajduje się tam niejadalna końcóweczka, której bezpiecznie jest raczej nie spożywać. Pani waży towar z końcóweczką, następnie zdejmuje z wagi, odcina tę mało strawną część, zawija i wręcza klientowi. Ktoś powie, że w tym wyraża się troska personelu o zdrowie klienta. Tu się zgodzę. Pytam jednak: która waga towaru jest netto, a która brutto? Wydaje mi się, iż wciąż kupujemy netto.
Zalecam Państwu, by w feworze przedświątecznych zakupów poświęcić nieco więcej uwagi temu, co kupujemy i ile za to płacimy. Bo przy braku należytej koncentracji święta mogą Państwa kosztować zbyt wiele, a świadomość tego może popsuć smak wielkanocnego jajeczka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz