wtorek, 7 kwietnia 2009

Uważaj na na swoje pieniądze

Życie pełne jest niemiłych duszy i ciału niespodzianek. Wciąż trzeba zachowywać czujność, by nie stać się łatwym łupem dla przeróżnych amatorów łatwych zwycięstw.
Weźmy dla przykładu zrobienia takich zakupów. Jak się ma kasę rzecz wygląda na lekką, łatwą i przyjemną. Pozory jednak mylą.

W niedzielę udałem się w celu dokonania zakupów, by spożyć kolację. Jako lokalny patriota wybrałem oczywiście naszą rodzimą placówkę handlową. Z półki zdjąłem krojony chleb (2 zł), a pani ze stoiska mięsnego zważyła mi 21 dkg pasztetu.
Udałem się do kasy celem uiszczenia należności za zakupiony towar. Kasjerka błyskawicznie mnie obsłużyła i podała kwotę do zapłaty: 6,16 zł.

Już wiedziałem, że coś jest nie tak. Ale dałem kasjerce szansę. Podniosłem do swych ocząt 21 dekagramowy kawałek pasztetu, uniosłem nieco okulary, by szkła nie mąciły mi jasności i wyrazistości druku i przeczytałem: „cytrynowa”. Następnie wymownie spojrzałem na panią kasjerkę, zapłaciłem i wolnym krokiem podążyłem ku wyjściu z placówki handlowej.
Progu jednak nie przekroczyłem.

Corpus delicti

Powróciłem do kasy i spytałem czy policzono mi na pewno za to, co kupiłem. Szanowna kierowniczka sklepu wydała dyspozycję, bym udał się z jej pracownikiem do stoiska masarniczego. Zakup przeważono raz jeszcze, nabito prawidłowy kod i okazało się, że przepłaciłbym o ponad 2,50 zł. Dokonano szybkich obliczeń, wypłacono mi różnicę.

Zapomniano tylko o jednym drobnym słowie: przepraszam. Powiedziałem szanownemu personelowi to, co miałem powiedzieć. Zachowanie pań, było przynajmniej dziwne. Miały do mnie pretensję, że mówię o tym głośno. „Po co pan krzyczy?!” i „Nic wielkiego się nie stało!” .Przyznają Państwo, że taka postawa może człowieka doprowadzić do furii.

Nie pierwszy raz „wygięto” mnie w sklepie tej sieci. Ongiś kupiłem 2 opakowania ogórków kiszonych a zapłaciłem za 5. Wówczas opuściłem sklep, więc nie mogłem rościć pretensji. Teraz byłem odrobinę bardziej przezorny.

Zauważyłem też, iż w sklepach tej sieci robi się taki niewinny z pozoru numer. Człowiek kupuje, np. 0,5 kg kiełbasy. Ta wędlina ma to do siebie, iż często znajduje się tam niejadalna końcóweczka, której bezpiecznie jest raczej nie spożywać. Pani waży towar z końcóweczką, następnie zdejmuje z wagi, odcina tę mało strawną część, zawija i wręcza klientowi. Ktoś powie, że w tym wyraża się troska personelu o zdrowie klienta. Tu się zgodzę. Pytam jednak: która waga towaru jest netto, a która brutto? Wydaje mi się, iż wciąż kupujemy netto.

Zalecam Państwu, by w feworze przedświątecznych zakupów poświęcić nieco więcej uwagi temu, co kupujemy i ile za to płacimy. Bo przy braku należytej koncentracji święta mogą Państwa kosztować zbyt wiele, a świadomość tego może popsuć smak wielkanocnego jajeczka.

Brak komentarzy: