czwartek, 7 października 2010

Umysł zainfekowany

Odmawiając wczoraj otwarcia nadzwyczajnej sesji Rady Powiatu przewodniczący tego organu wbił sobie własnoręcznie gwóźdź do politycznej trumny, do której uroczyście i z pełna powagą złożą go radni powiatowi 13 października.

Władysław Stanisławski wskoczył wczoraj nie w swoje buty i ubrał się w nie ten garnitur. Kiedy radny Marek Biernacki zarzucił Stanisławskiemu, iż „postąpił pan bezprawnie” nasza Krynica Wiedzy Wszelakiej, Powiatowa Alfa i Omega szeroko się uśmiechnął i rzekł: „I co pan mi zrobisz? Podajcie mnie do nadzoru prawnego wojewody”.

„Mówisz – masz!” I to o co się prosił Stanisławski stało się faktem. Jeszcze wczoraj radni wysłali faksem do nadzoru prawnego wojewody dolnośląskiego wszystkie dokumenty, które towarzyszą sesji. Dołączyli do dokumentacji krótkie pismo, w którym zwracali się z prośbą szybkie wydanie opinii w sprawie odmowy otwarcia sesji przez Stanisławskiego.

Nadzór prawny wojewody stanął na wysokości zadania i dzisiaj przesłał swoją opinię na temat wczorajszych wydarzeń.

Opinia jest miażdżąca dla Władysława Stanisławskiego. Niech w treść opinii nadzoru prawnego wojewody wczytają się pilnie ci wszyscy, którzy na różnych forach internetowych tak gorąco wyrażają swoje uznanie dla człowieka łamiącego prawo. Kładziecie głowę pod fałszywą Ewangelię!


Wczoraj Stanisławski widząc, że los dotychczasowego Zarządu, jego autorskiego Zarządu, jest przesądzony, nadużył prawa. Dokładnie – uzurpował sobie prawo, które absolutnie mu nie przysługiwało. I jeżeli sądzicie Państwo, iż Stanisławski w trosce o powiat obawiał się „dwuwładzy” (jak to sam zainteresowany tłumaczy), to ja powiem otwartym tekstem: dajecie się zwieść gładkim bajdom Stanisławskiego.

Kiedy jesienią ubiegłego roku „afera reymontowska” zaczęła wychodzić na światło dzienne kilku radnych powiatowych spotkało się ze Stanisławskim. Oczekiwali oni, iż Stanisławski przeprowadzi rekonstrukcję Zarządu Powiatu i przyczyni się do odwołania starościny Beaty P. z zajmowanej przez nią funkcji. Jako kandydata na jej miejsce proponowali wicestarostę Tadeusz Bireckiego. Więcej! Zostawiali wolna rękę Stanisławskiemu w wyborze kandydata na tę funkcję! Z góry deklarowali, że wybrana przez niego osobę poprą w głosowaniu. Stanisławski ze zrozumieniem przyjmował te sugestie, kiwał potakująco głową, podzielał niepokój o dobre imię powiatu i wrzał świętym oburzeniem nad postępkami „Bukietowej”. Mijały dni, tygodnie, miesiące i radni nadal byli zwodzeni czczymi obietnicami Stanisławskiego.

Na skutek takiego zachowania zaufanie radnych do osoby przewodniczącego topniało niczym szklanka szkockiej z sodą przed biednym skacowanym człowiekiem. Wśród radnych odezwały się głosy, iż Stanisławski zwyczajnie ich kantuje i zwodzi. A prezes PSS – u siedział w swoim orlim gnieździe na placu Bolesława Chrobrego i stamtąd władczym palcem zakończonym pazurem władał powiatem i naszymi losami. Towarzyszyła mu przy tym wirusy: Pychy, Samozadowolenia, Bufonady.

I na skutek takiej postawy o naszym starostwie oraz „ Bukietowej” zaczęły trąbić środki masowego przekazu, co chluby nam nie przyniosło. Ale Stanisławski niczym Książe Niezłomny bronił jej i osłaniał własną piersią. Wszak zawsze musi być tak jak on zamyśli. On panisko gębą całą! Import z Wielkopolski, Pyralandii po naszemu.

I cóż tu się dalej rozwodzić nad fenomenem Stanisławskiego. Okazało się, że idol i totem dla wielu górowian okazał się zwykłym nieudacznikiem jako przewodniczący Rady. A może nie jest niedouczony w tej dziedzinie, tylko na złość wszystkim raz jeszcze postawił na swoim, by wirusy Pychy, Samozadowolenia i Bufonady miały na czym żerować. Tak z potrzeby niezaspokojonej miłości własnej. Freud pewnie sprowadził by rzecz całą do domniemania zaistnienia „kompleksu małego prącia”. Ale Zygmunt wszystko widział przez pryzmat czterech liter. Ja stawiam na chorą ambicję.

Brak komentarzy: