Strasznie się dzisiaj ubawiłem. Opowiedziano mi bardzo śmieszną historyjkę dotyczącą prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Wspólny Dom” – Jerzego Żywickiego.
4 marca 2009 roku przed Sądem Okręgowym w Legnicy (Wydział Cywilny) odbyła się rozprawa, której przedmiotem było żądanie grupy członków Spółdzielni Mieszkaniowej „Wspólny Dom” sprowadzające się do uchylenia przez sąd: „uchwał podjętych na Walnym Zgromadzeniu Członków” tej spółdzielni. Kwestionowane uchwały podjęto w czerwcu 2008 roku.
Spółdzielnię reprezentował podczas rozprawy prezes Żywicki i radca prawny. Sędzia zadawał wszystkim uczestnikom rozprawy standardowe pytania: wiek, miejsce pracy, miejsce zamieszkania. Na te pytanie musiał również odpowiedzieć Żywicki. Kiedy padło pytanie o wykształcenie, wśród obecnych wybuchła konsternacja. Najpierw Żywicki odpowiedział, iż jest „mechanizatorem rolnictwa”. Sędzia wyjaśnił prezesowi spółdzielni, że to nie jest wykształcenie a zawód. By pomóc mu w ogarnięciu tego – jak widać – trudnego i niezrozumiałego dla prezesa tematu sędzia wyliczał: „podstawowe, zawodowe, średnie, wyższe … W odpowiedzi prezes stwierdził: „półwyższe!”, tylko powaga, jaką cieszy się Wysoki Sąd, zapobiegła eksplozji śmiechu na sądowej sali. Prezes błysnął! Ale błysnął w sposób zwyczajowy dla byłych funkcjonariuszy PZPR. Wielu z nich bowiem sądzi, iż Wieczorowy Uniwersytet Marksizmu i Leninizmu był jakąś uczelnią, po ukończeniu której można sobie przypisać chociaż połowę wyższych studiów. W końcu nasiedzieli się i nacierpieli słuchając „opowieści dziwnej treści”. A kimnąć nie było jak! Towarzysz wyższej rangi mógł przyuważyć i do PGR – u zesłać na poniewierkę.
Z tym wykształceniem byłego towarzysza Żywickiego jest jednak pewien problem i niejasność. Obejmując w 1992 roku fotel prezesa SM „Wspólny Dom” oświadczył on, iż ma dokumenty poświadczające posiadanie przez niego wyższego wykształcenia. Rzecz miała miejsce w obecności kilku osób, które dobrze to pamiętają. Później jednak cała sprawa tegoż wyższego – aczkolwiek niewidzialnego – wyższego wykształcenia pokryła się grubym tumanem niepamięci.
Sądzę, że sprawa ta wymaga ostatecznego wyjaśnienia. Z drugiej strony - ja w to wyższe wykształcenie prezesa spółdzielni bardzo wątpię. Wystarczy posłuchać w jak toporny sposób buduje on zdania, a jak ubogi jest jego zasób słownictwa, jak ograniczona jest jego wiedza. „Mówi” okrągłymi komunałami, które na ludziach mniej obytych mogą sprawiać wrażenie, iż mają do czynienia z człowiekiem na jakimś poziomie intelektualnym, ale jest to tylko ułuda. Poziom myślenia wyniósł z PZPR a to chluby nie przynosi. Z drugiej strony współczuję spółdzielcom, których prezes publicznie deklaruje, iż ma wykształcenie „półwyższe”. Prezesuje za 6000 zł brutto, która to kwota pochodzi z opłat wnoszonych przez ok. 1000 członków spółdzielni. A tu taki obciach: „półwyższe”! Można się za prezesa wstydu najeść. Oj, można!
Młodsi Czytelnicy nie wiedzą kto zacz ta persona, którą z takim zaangażowaniem i zimną obojętnością podaję do konsumpcji. Może i słyszeli coś od rodziców, że np. I sekretarzem PZPR był w Jemielnie.
Tak, tak! To ta sama osoba, która ongiś była wiceburmistrzem Góry na nawet przez nieomal rok sprawowała funkcje burmistrza zastępując burmistrza przebywającego na bezpłatnym urlopie. Rządy Jerzego Żywickiego niczym szczególnym się nie upamiętniły, bo też i predyspozycji i należytych umiejętności oraz wiedzy tenże Żywicki nie posiadał. Dla mieszkańców Góry to stracony czas, ale dla Żywickiego niezła pensja. Prawdą jest, iż próbował walczyć w wyborach 2002 roku o fotel burmistrza, ale ze sceny zmiótł go Tadeusz Wrotkowski. Ponownie zamarzyły się Żywickiemu migdały w 2006 roku. I wówczas otrzymał omłoty i przepadł w wyborach. Zszedł dzięki kartce wyborczej ze świata polityki.
Muszę Państwu wyznać, że nawet zapomniałem o jego istnieniu. Zaszył się w SM, do której powrócił po wyborczej klęsce roku 2002 i tam prezesował i prezesuje do dnia dzisiejszego. To jego „prezesowanie” nie podoba się dość dużej grupie ponad liczącej ponad 1000 członków spółdzielni. Czasy teraz takie, że ludzie kontestują nawet prezesów spółdzielni. A prezes SM „Wspólny Dom” zaliczany jest do „prezesów betonowych”. Dla mniej zorientowanych wyjaśnienie: w swoim czasie PZPR nie wiedząc co zrobić ze swoimi działaczami, którzy na powierzonym odcinku pracy partyjnej się notorycznie nie sprawdzali, powierzała im inne „odpowiedzialne stanowisko”. Najmniej szkód czynili w spółdzielczości, toteż tam ich upychano. (Wysyłano też w ambasadory w Mongolii, ale tam była ograniczona ilość miejsc.) Stąd właśnie tak duża liczba politycznych mumii z dawno minionej przeszłości znajduje się w spółdzielczości.
Dzisiejszy – wstępny! – opis fragmentów drogi życiowej prezesa Żywickiego stanowi wstęp do rozwinięcia tematu w najbliższych dniach. W kolejnych odsłonach przedstawię Państwu powody, dla których część spółdzielców ma Żywickiego „powyżej gardła”.
piątek, 6 marca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
Drodzy Spółdzielcy, to nie wszystko, co zafundował nam Pan Prezes będąc Burmistrzem. Na osiedlu Kazimierza Wielkiego zafundował mieszkańcom opłatę za oświetlenie osiedla. Bagatela była to suma w tamtym czasie 1500 złotych miesięcznie, obecnie znacznie większa ze względu na wzrost ceny za energię. Przysłużył nam się "prawda". Wówczas zapomniał, że jest członkiem spółdzielni "Wspólny Dom", ale gdy dostał "kopa" o stołku powrotnym nie zapomniał. Patrzcie jakie podwyżki funduje nam członkom i kasę sobie.
Nalezy takze wspomnieć o tym, iż chociazby droga dojazdowa na Osiedlu Kazimierza Wielkiego rok w rok jest "łatana", "klejona", etc.
Kilkaset rodzin płaci haracz SM Wspolny Dom, ktorej to jegomość prezesuje i co z tego mamy ? Okrągłe NIC.
Takie cuda ktorych winno nie być, mozna mnożyć....chociazby ciepłą wodę ktora nie jest ciepła, ktorej kolor caly rok jest brunatny, letnie kaloryfery w zimie.. itp..
Chyba pora z tym skonczyc.
Prześlij komentarz