Radnych powiatowych zbulwersowała sprawa budowy strażnicy i nierozliczenia się za wykonana pracę z wykonawcą. Dzięki radnemu Markowi Hołtrze radni poznali treść skrytego przed nimi „Raportu dla starosty powiatowego w Górze”, który dotyczył: „ustalenia prawidłowości realizacji inwestycji pn.: Budowa Strażnicy dla Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Górze”. Dokument ten wykonany został na polecenie starosty i starannie ukryty przed wzrokiem osób niepożądanych czyli radnych powiatowych. Sporządzono go i przedstawiono staroście 10 listopada 2009 roku.
Pozostawmy na razie jego treść a zajmijmy się innym dokumentem, który również utajniono i radnym nie przedstawiono.
W miesiącach maj – lipiec 2009 roku „kompleksową kontrolę gospodarki finansowej powiatu górowskiego „ przeprowadzili kontrolerzy z Regionalnej Izby Obrachunkowej we Wrocławiu. Pozostawili po sobie „Protokół” liczący 38 stron (nie licząc załączników). Dokument ten został podpisany przez starostę powiatu górowskiego – Beatę Ponę 24 lipca 2009 roku.
Na stronach 24 do 28 znajduje się opis realizacji tej inwestycji. Oprócz drobnych uchybień inspektorzy RIO odnotowali liczne wady w kosztorysie inwestycji. Czytamy: „Przy ustaleniu wartości inwestycji nie ujęto kosztów w wysokości 109.797 zł z czego:
- 21.177 zł na przyłącze energetyczne,
- 3020 zł na tymczasowe przyłącze wodociągowe,
- 16.000 zł na przyłącze gazowe,
- 69.600 zł na nadzór inwestorski i autorski.”
Dalej czytamy w protokole: „Robót dodatkowych nie ujętych w kosztorysie inwestorskim w kwocie 460.000 zł:
- masztu antenowego: 60.000 zł,
- zmiany poziomu 0,00 budynku, co wiąże się z koniecznością poniesienia gruntu wokół budynku o ok. 60 cm,
- budowy stacji transformatorowej: 100.000 zł,
- zmiany systemy wykończenia elewacji budynku: 100.000 zł,
dodatkowo nie doliczając wartości wyposażenia budynku strażnicy w kwocie 700.000 zł (sprzętu i wyposażenia) oraz wzrostu cen o 0,5% co daje kwotę wzrostu 31.830 zł.”
By wyjaśnić te zagadki inspektorzy RIO zwrócili się o wyjaśnienia do p.o. dyrektora wydziału budownictwa Andrzeja Samborskiego. W odpowiedzi usłyszeli: „nie przewidziano budowy stacji transformatorowej ponieważ informacja o konieczności jej budowy dotarła do Starostwa 19 grudnia 2007 roku czyli na jeden dzień przed oddaniem projektu przez biuro projektowe”. (…) „Maszt antenowy nie został ujęty w kosztorysie przez niedopatrzenie na etapie przygotowania inwestycji, natomiast podniesienie poziomu 0,00 – projektant przewidział w projekcie budowlanym poziom 0,00 budynku na wysokości 88,46 m n.p.m.; w trakcie wytyczania obiektu w terenie okazało się, że posadzka budynku znajduje się 20 cm poniżej drogi (ul. Witosa) dlatego ustalono, że konieczne jest podniesienie poziomu o 55 cm, tj. do rzędnej 89,01 m n.p.m., dzięki czemu posadzka znajdzie się 30 cm ponad poziomem drogi”.
W podsumowaniu czytamy: „Odnosząc się do złożonych wyjaśnień należy stwierdzić, że w związku z prowadzeniem zadania przez straż Pożarną (beneficjenta), Wojewodę Dolnośląskiego (płatnika) oraz Starostwo Powiatowe (wykonawcę) na skutek nieprawidłowego przepływu informacji na etapie planowania inwestycji nie przewidziano wszystkich istotnych elementów zadania (budowy masztu oraz stacji transformatorowej).”
A teraz powróćmy do oświadczeń starosty górowskiego Beaty Pony, która twierdzi, iż o problemach ze strażnicą dowiedziała się dopiero we wrześniu – październiku. Przypominam, iż protokół RIO, który tu Państwu tak hojnie cytuję podpisała ona własnoręcznie 24 lipca 2009 roku.
Tak więc widać wyraźnie, że Beata Pona kłamie twierdząc, że o problemach dowiedziała się jesienią. Wiedziała wcześniej, znacznie wcześniej, chyba, że założymy, iż nie była w stanie ogarnąć intelektualnie 38 stron protokołu. Tej możliwości też wykluczyć nie możemy, bo starostą została ona w okresie przynależności do pewnej zdechłej partii, której nazwy tu nie wymienię, by Państwu nie psuć nastroju.
A teraz zajmijmy się protokołami z posiedzeń Zarządu Powiatu. Zarząd Powiatu – jak wynika z protokołów – nigdy nie obradował nad problemami związanymi z budową strażnicy. Nie znajdziecie Państwo najmniejszego zapisu dyskusji o tych problemach, które winny stać się przedmiotem owocnych i wytężonych obrad tego gremium. Zarząd tym się nie przejmował, bo i po co?
Na deser zacytuję Państwu kilka fragmentów „Raportu”, o którym wspomniałem na wstępie.
Czytamy tam: „Ze zgromadzonych dokumentów wynika, iż Starosta nabrał podejrzeń co do rzetelności dokumentacji tej inwestycji i zlecił niniejsze opracowanie celem dokonania kontroli wstępnej w wydziale budownictwa”.
I co zastano w tym wydziale? Kontrolujący zarzucił wydziałowi budownictwa brak: „uregulowań (wytycznych) standaryzujących zasady gromadzenie dokumentacji” co powoduje: „nieprawidłowy przepływ informacji wewnątrz urzędu. Nadto ma miejsce sytuacja, gdzie występuje brak dokumentów związanych z protokołami od nr 6 do nr 9 (dotyczą umów konieczności sporządzonych w celu przeprowadzenie dodatkowych prac przy strażnicy – przyp. moje), tj., specyfikacji i wyceny robót. Z wyjaśnień uzyskanych w wydziale budownictwa, m.in. od kierownika wydziału, wynika jednoznacznie, że objęte tymi protokołami roboty już zostały wykonane pomimo braku akceptacji inwestora.”
A teraz hit! Czytamy: „Prowadzący postępowanie nie otrzymał natomiast wyjaśnienia, kto podjął decyzję o wykonaniu tych prac i polecił to wykonawcy, nie mając zapewnionych w budżecie projektu środków na finansowanie tych prac”.
Też próbowałem na sesji się o to dowiedzieć, ale bezskutecznie. To zresztą nie pierwszy raz nie ma autora pomysłu. Pamiętacie Państwo awanturę „9 zł za 1 punkt”? Wówczas też nie udało się wykryć sprawcy/sprawców. To już taka tradycja się narodziła, że winnych absolutnie nie ma. Jest to zgodne z powiedzeniem Mrożka: „mleko kwaśnieje, bo… krasnoludki do niego nasikały”.
Zagadkę kto podejmował decyzje udało się rozwikłać podczas posiedzenia komisji finansów. Wykonawca bez wahania stwierdził, iż prace kazali mu kontynuować wicestarosta i dyrektor wydziału budownictwa.
Ale i „Raport” poszukuje winnych. I ich wskazuje: „(…) w zakresie dotyczącym inwestycji budowa strażnicy dla KP PSP w Górze bezpośrednia kontrola inwestycji sprawowana jest przez kierownika wydziału budownictwa, zaś nadzór spoczywa, zgodnie ze schematem organizacyjnym urzędu, na wicestaroście, któremu ten wydział służbowo podlega”.
A że taka kontrola jest iluzoryczna dowidzi kolejny zapis z „Protokołu”: „W toku prowadzonego postępowania, Starosta wydał polecenie służbowe (Nr OR-0513-1/154/09) dyrektorowi wydziału budownictwa celem uzupełnienia dokumentacji w terminie do 9.11.2009 r, co nie nastąpiło”.
Niewykonanie polecenia służbowego powoduje określone skutki prawne. Próbowałem się dowiedzieć podczas sesji, czy wobec tej jawnej grandy wyciągnięto wobec winnego jakieś konsekwencje. Odpowiedziała mi głucha cisza. Hulaj dusza, piekła nie ma!
W uwagach końcowych zamieszczonych w „Raporcie” czytamy: „(…) można stwierdzić, że powstałe nieprawidłowości wynikają (w rozumieniu rutyny) z niechlujstwa w postępowaniu polegającym na:
- braku przejrzystego systemu ewidencji dokumentów w sprawie,
- wątpliwej skuteczności kontroli wewnętrznej w pionie wicestarosty.”
To tyle z treści „Raportu”, z którego przepisałem tylko te najbardziej pikantne szczegóły.
Ktoś z Państwa powie, że zamówienie tego dokumentu przez Ponę dobrze o niej świadczy, bo próbowała dojść do prawdy. A prawda jest taka, że dokument ten zamówiono, gdy jasne się stało, że wojewoda więcej pieniędzy nie da. I otrzymano pismo w tej sprawie 5 listopada 2009 roku. Zobaczono wówczas, że kompromitacja zbliża się wielkimi krokami. Trzeba szukać winnych. Ale gdzie? I wymyślono, że winny jest wykonawca, bo wykonał prace, które nakazał mu wykonać inwestor. Ale wykonawca chce pieniądze, ot przykrość. Więc wymyślono sobie, że trzeba sprawę jakoś przeciągnąć czasie, bo może się władzom wojewódzkim odmieni i sypną groszem.
A winni są! I to jak na dłoni! Wskazuje ich „Raport”. Ale jak ukarać swoich, jak Zarząd nie jest bez winy, bo olewał całą sprawę i nigdy nad nią nie dyskutował w myśl zasady: „po nas choćby potop”. No i mamy aferę, ale jak apeluje Pona: „nie szukajmy winnych!” I słusznie. Pod ręka są jeszcze krasnoludki.
piątek, 7 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz