wtorek, 18 maja 2010

Tango w rytmie Edward

Dzisiaj odbyło się posiedzenie Rady Społecznej SP ZOZ w Górze. Początek spotkania wyznaczono na godzinę 9,00. Jeszcze po wyznaczonej godzinie spotkania sala ziała przeraźliwymi pustkami. Było kilka osób, ale te nie dawały gwarancji, że odbędzie się jakakolwiek dyskusja. W te dostojne grono jedyny element myśli i życia zawsze wprowadza były przewodniczący Rady Powiatu i członek Rady Społecznej – Edward Kowalczuk. Toteż ze zgrozą i żalem odnotowałem brak jego osoby na sali.

I już miałem opuścić salę obrad, bo wiedziałem, że obrady zakończą się w ciągu 15 minut, bez dyskusji i pytań, gdy pojawił się Edward Kowalczuk, którego osobiście Wąsoszowi zazdroszczę, bo nasza gmina kimś podobnym pochwalić się nie może. Powiem więcej; Edward Kowalczuk zjadłby 85% naszych radnych gminnych i nawet by nie zauważył, że już coś przekąsił. Ale do rzeczy.
Rozpoczęły się obrady dostojnego gremium. Przewodniczyła spotkaniu Pona. Zaczęła ona od zapoznania członków RS z procesem legislacyjnym dotyczącym wyrażenia akceptacji przez wojewodę i samorządy gminne wchodzące w skład powiatu górowskiego na likwidację SP ZOZ w Górze.


I tak okazało się, że wojewoda dolnośląski nie ma nic przeciwko likwidacji SP ZOZ w Górze i przekształcenia go w spółkę prawa handlowego. Nie ma w tym nic dziwnego, bo wojewoda jest z PO, a i plan B urodziły mózgi z tej samej partii. Pona wyjaśniła, że rady gmin Jemielna, Góry, Niechlowa wydały pozytywna opinię w sprawie likwidacji SP ZOZ. Negatywną opinię wyraziła Rada Miejska w Wąsoszu.


Przewodnicząca spotkaniu Pona poinformowała również zebranych z opiniami związków zawodowych działających na terenie SP ZOZ, czyli szpitala. Tylko dwa związki zawodowe zdecydowały się zaopiniować projekt uchwały o likwidacji SP ZOZ. Ale też nie bez zastrzeżeń.
Zastrzeżenia te odnosiły się do § 4 projektu uchwały o likwidacji SP ZOZ w Górze. Dwa związki zawodowe wyraziły postulat, by w paragrafie tym uwzględnić następujące postulaty:
„Mamy nadzieję, że zostaną zachowane przez okres pięciu lat następujące warunki:
- poziom wynagrodzeń z promesą corocznych negocjacji płacowych,
- dodatki do wynagrodzenia zasadniczego (z tytułu pracy w godzinach nocnych i świątecznych, wysługi lat),
- nagroda jubileuszowa,
- dobowy czas pracy dla personelu medycznego 7 godzin 35 minut,
- odpis na Zakładowy Fundusz Świadczeń Socjalnych,
- obsada pielęgniarek i położnych w oddziałach szpitalnych zgodni z Rozporządzeniem Ministra Zdrowia z 22 grudnia 1999 r., w sprawie minimalnych norm zatrudnienia pielęgniarek i położnych,
- inne w trakcie negocjacji.”
Po odczytaniu stanowiska dwóch związków zawodowych działających na terenie naszego szpitala Pona poinformowała, iż 25 maja rozpoczną się negocjacje ze związkami zawodowymi na temat pakietu socjalnego.


W związku z negatywną opinią Rady Miejskiej Wąsosza w sprawie likwidacji SP ZOZ, Pona poprosiła Edwarda Kowalczuka, który jest przedstawicielem samorządu wąsoskiego o wypowiedzenie się na temat przyczyn negatywnej postawy radnych z gminy Wąsosz.
Edward Kowalczuk stwierdził, że nie był na tej sesji, czego żałuje. W jego opinii na negatywnej opinii wąsoskich radnych zdecydowało niedoinformowanie. Radni nie bardzo wiedzieli jak wygląda sytuacja z przekazaniem mienia nieruchomego szpitala, a byli przeciwni jego przekazaniu nowemu podmiotowi na własność. Edward Kowalczuk wyraził również ubolewanie, że w sesji nie uczestniczył radny miejski Wąsosza i jednocześnie skarbnik powiatu Wojciech Pospiech, który miał należytą wiedzę na ten temat. Wg Edwarda Kowalczuka jego obecność zapobiegłaby negatywnemu wynikowi głosowania. Mówca podkreślił też, iż negatywna opinia samorządu jego rodzinnego miasta nie ma znaczenia z punktu widzenia prawa. „Negatywna opinia też jest opinią a wydania opinii wymaga prawo” – zakończył swoje wystąpienie Edward Kowalczuk.


W kolejnym punkcie obrad RS wysłuchała sprawozdanie dyrektorki SP ZOZ – Czesławy Młodawskiej, z sytuacji finansowej naszego szpitala po I kwartale 2009 roku. O tym jednak w następnym poście, by się nie rozdrabniać.

Dyskusja rozgorzała w momencie gdy radny powiatowy Tadeusz Podwiński zadał pytanie o losy Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych. By przybliżyć Państwu temat należy się słów kilka wyjaśnienia. ZFŚS pobierał do 2004 roku pewien procent z wypłaty pracowników szpitala. Po 2004 roku, gdy sytuacja szpitala pod względem finansowym stała się fatalna, zaprzestano tej procedury. Nie mniej pieniądze w kwocie ponad 1 mln zł znajdują się na koncie tegoż funduszu, tyle, że są one raczej wirtualne na dzień dzisiejszy. Pracownicy korzystają z nich w stopniu minimalnym z prozaicznego powodu – brak w kasie żywej gotówki.

Dyrektorka Młodawska potwierdziła, że odpis na ZFŚS, w uzgodnieniu ze związkami zawodowymi, nie jest naliczany. Jednocześnie szefowa szpitala powiedziała, że nie wie, co będzie dalej. „Sprawa jest trudna, pół Polski się nad tym głowi. Można rozpatrywać sprawę pod różnymi kątami: przedawnienie, przejście należności z tego tytułu na organ założycielski czyli starostwo. Będę rozmawiała ze związkami zawodowymi na ten temat” – powiedziała dyrektorka szpitala.
Ze stanowiskiem dyrektorki szpitala polemizował Edward Kowalczuk, który powiedział: „Wszelkie zadłużenia z chwilą likwidacji przechodzą na organ założycielski czyli starostwo. Odpis na ZFŚS naliczany był do 2004 roku i jest zadłużeniem wobec pracowników. To są ich pieniądze.
Głos zabrał Tadeusz Podwiński: „To oznacza, że ponad milion złotych długu przejdzie na starostwo?”
Czesława Młodawska: „Tak to wygląda w myśl prawa. SP ZOZ czyli pracodawca łaski w tej sprawie nie robi. Tak mówi prawo."
Edward Kowalczuk: „SP ZOZ też łaski nie robi, a widzimy jak wyszło”.
Czesława Młodawska: „Dyrekcja o tym nie decyduje. Jest ustawa i koniec. To dyrekcja razem ze związkami zawodowymi decyduje o odpisie na ZFŚS. Od 2004 roku odpis z tego tytułu nie był odprowadzany na konto. Z chwilą likwidacji wszystkie zobowiązania przechodzą na nowy podmiot, ale szpital nie ma pieniędzy, by przekazać zobowiązania z tytułu ZFŚS na nowy podmiot”.
Edward Kowalczuk: „O czym my tu mówimy?! Mieszamy pojęcia! Nie było pieniędzy i stąd powstały zadłużenia wobec ZUS i innych. ZFŚS jest normalnym zadłużeniem, tak jak zadłużenie za dostarczone a niezapłacone lekarstwa, wykonane remonty, dostarczone jedzenie. To jest zadłużenie, które istnieje i jest ważne. Jak dostanie pani dyrektor na piśmie, że pracownicy zrzekają się tych pieniędzy, to będzie inna historia”.
Pona: „W życiu jest tak, że rzeczywistość realna odbiega od życiowej”.
W tym momencie Edward Kowalczuk zamarł w podziwie dla głębokości myśli Pony a ja zagłębiłem się w rozmyślaniach nad spustoszeniami jakie we łbach mogła poczynić przynależność do pewnej zdechłej partii.


Kolejnym punktem obrad było wyrażenie opinii przez Radę Społeczną w sprawie zamiaru zbycia trzech analizatorów krwi. Dyrektorka Czesława Młodawska decyzję o zbyciu tego sprzętu motywowała ich zużyciem, rokiem produkcji – 1996, i wysokimi kosztami naprawy, która miała wg niej przewyższać ich obecną wartość rynkową. Ponadto poinformowała, iż znalazła się firma, która chce je odkupić.
Edward Kowalczuk: „Kto wydał opinię, że tego sprzętu nie opłaca się naprawiać? Czy nie firma, która chce go kupić?”

Na te pytania płynące prosto z serca przepełnionego troską o nasze wspólne dobro (tylko radni – idioci nigdy o nic nie pytają i nie mają wątpliwości) odpowiedziała Edwardowi Kowalczukowi dyrektorka SP ZOZ: „Mam trzy opinie w tej sprawie. Będzie więcej takiego sprzętu. Zarządziłam inwentaryzację. Przeprowadzimy przegląd sprzętu, który jest niewykorzystany, zrobimy kasacje tego co do niczego się nie nadaje a resztę sprzedamy”.
Tadeusz Podwiński: „Czy mamy analizatory? A może lepiej byłoby je sprzedać dopiero po przeprowadzeniu inwentaryzacji?”
Czesława Młodawska: „Oczywiście, że mamy. Sprzedać chcemy teraz, bo jest chętny. Nie wiem co oni chcą zrobić z tym sprzętem. Może przeznaczą go na części zapasowe?”
Edward Kowalczuk: „Kto wydał te opinie?”
Czesława Młodawska: „Nie pamiętam. Nie mam tych opinii przy sobie”.
Edward Kowalczuk: „Nie wie pani?”
Czesława Młodawska: „Mogę zadzwonić, by je przynieśli”
Edward Kowalczuk: „To proszę. W pani interesie leży, by mieć takie dokumenty. Wiele sprzętu nie opłaca się wnosić do spółki. Dziwię się, że inwentaryzacja nie jest robiona w chwili obecnej”.
Czesława Młodawska: „Jest robiona”.
Edward Kowalczuk: „Trzeba działać na wielu polach. Najważniejsze są teraz wycena mienia i jego inwentaryzacja. Chciałbym spytać czy Rada Nadzorcza spółki jest wybrana zgodnie z przepisami? Ja podniosłem dzisiaj rękę za uchwałą. A wystarczyło, że bym się wstrzymał i uchwała by nie przeszła. Na sali jest 6 spośród 9 członków Rady Społecznej. Przy likwidacji trzeba 2/3 głosów. Zagłosowałbym przeciw albo się wstrzymał i uchwała by nie przeszła. Nie chciałem jednak, by mi zarzucano, że tylko wszystko neguję. Jednak wszystkie sprawy związane ze spółką trzeba uregulować. Trzeba też dogadać się z załogą. Porozumienie ze związkami zawodowymi musi być zawarte. W Radzie Nadzorczej spółki muszą zasiadać ludzie, którzy mogą tam zasiadać. Proszę mi powiedzieć pani starosto, gdzie jest taki przepis, który mówi, że w Radzie Nadzorczej spółki samorządowej mogą zasiadać tylko ludzie, którzy maja takie uprawnienia jak członkowie rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa? Czy to znaczy, że mamy sięgać do ludzi z zewnątrz? Ci ludzie nie będą mieli interesu, by należycie dbać o interesy naszej spółki. Do Rady Nadzorczej w naszej spółce należy powoływać ludzi terenu naszego powiatu. Ludzie z zewnątrz – to może źle skończyć się dla spółki”.

Beata Pona: „Nie podam panu tak od ręki podstawy prawnej. Słyszałam to z wielu źródeł, od wielu ludzi. Takie informacje powzięłam. Prześlę panu jeszcze dziś odpowiedź na piśmie. Zwróciłam się do ministra Skarbu o wskazanie osób z naszego terenu, które maja uprawnienia i zdały egzamin w Ministerstwie Skarbu., Uzyskałam odpowiedź, że na naszym terenie jest 5 takich osób. Wysłaliśmy do nich pisma. Na Walnym Zgromadzeniu Wspólników, które odbyło się w połowie kwietnia do Rady Nadzorczej powołane zostały dwie osoby. Jedną z nich jest Andrzej rogala, pracownik naszego starostwa (dyrektor wydziału komunikacji), a drugą Waldemar Wiktor, lekarz, który od wielu lat pracuje w naszym szpitalu. Starzy członkowie Rady Nadzorczej są odwołani a trzecia osoba nie jest wybrana (wg statutu spółki RN ma liczyć 3 członków – RM)”.
Edward Kowalczuk: „Czyli sprawa spółki nadal nie jest załatwiona, bo nie ma pełnych, statutowych władz. Proszę też sprawdzić jak wygląda sprawa powołania do RN spółki władz. Czy osoby te muszą mieć specjalny kurs?”

Zarządzono przerwę i wezwano radcę prawnego starostwa (radca prawny jest na wypowiedzeniu z dniem 1 czerwca. Zadecydowała o tym Pona). Podczas przerwy dyrektorka SP ZOZ pokazała Edwardowi Kowalczukowi opinie dotyczące sprzętu. Po bliższym przyjrzeniu okazało się, że SA rzeczywiście trzy opinie, ale każda z nich dotyczy pojedynczego analizatora. Ot, takie drobne niedomówienie. Ponadto (ale to już szczegół) ekspert pochodzi z miasta Głogowa czyli jest krajanem szefowej szpitala. Edward Kowalczuk zerknął w papiery i rzekł ze stoickim spokojem: „Chociaż dobrze, że nie z tej samej firmy, która chce ten sprzęt kupić”.


W międzyczasie Pona zadał Edwardowi Kowalczukowi subtelne pytanie: „Czy pan panie Kowalczuk chce być członkiem Rady Nadzorczej Spółki?”
Edward Kowalczuk spojrzał na pytającą z politowaniem i odrzekł: „Nie! Nie chcę! Chcę tylko, by w RN znaleźli się ludzie z terenu naszego powiatu a nie obcy. Obcy narobili w naszym szpitalu wielu szkód. Wiem o tym co nieco”.
Pona: „A ja mogę podać panu przykłady, że i tutejsi szkodzili szpitalowi!”
Edward Kowalczuk: „proszę o przykłady”.
Pona: „Wiem, że szkodzili!”
Edward Kowalczuk: „Proszę o przykłady. Czekam.”
Edward Kowalczuk czekał, ale się nie doczekał. A szkoda.

Na salę obrad przybył radca prawny. Z ubolewaniem stwierdził, że nie może nic konkretnego odpowiedzieć na wątpliwości i pytania zgłaszana przez Edwarda Kowalczuka. Radca przekazał tyle, iż sprawę obsady członków RN i związanych z tym wymaganych z tym faktem kwalifikacji reguluje ustawa o komercjalizacji przedsiębiorstw państwowych.
Tadeusz Podwiński: „Warunek wyższego wykształcenia nie musi być spełniony. W gminie Góra w RN spółki komunalnej jest człowiek z wykształceniem średnim (tu padło nazwisko). Gmina Góra ma w swoich spółkach komunalnych ludzi ze średnim wykształceniem”.
Radca prawny: „Tam jest zapisane powinien mieć”.
Edward Kowalczuk: „Mnie nie interesują warunki stawiane kandydatom do RN spółki przez Zarząd Powiatu. Proszę mi powiedzieć, jakie w tej sprawie są przepisy. I przypominam, że ta spółka tak naprawdę nie była zarejestrowana, bo nikt z jej członków nie był po kursie Ministerstwa Skarbu i jakoś to wam wówczas nie przeszkadzało. Ja chcę znać podstawy prawne.
Radca prawny: „Nie byłem na to przygotowany. Przywołano mnie tu bez przygotowania i wiedzy na ten temat. Na wtorek przygotuję podstawy prawne”.
Edward Kowalczuk: „Dobrze. Czekam na podstawy prawne we wtorek”.

I na tym zdominowane przez Edwarda Kowalczuka posiedzenie RS SP ZOZ w Górze się zakończyło. Powiadam Państwu, że warto żyć, by widzieć Edwarda Kowalczuka w akcji. Jakiż żal, że nie jest on radnym powiatowym. Na razie nie jest.

Brak komentarzy: