Po dyskusji na temat wykonania budżetu w jednostkach oświatowych za I półrocze 2009 roku, która odbyła się na posiedzeniu Komisji Budżetu, Finansów i Gospodarki, radni zajęli się innymi tematami. Tematem wiodącym był stan zaawansowania prac nad przystąpieniem do „planu B”.
Dyskusję na ten temat rozpoczął przewodniczący komisji Paweł Niedźwiedź. Radnemu odpowiedziała „Bukietowa”. Mówiła długo, tyle że to o czym mówiła, nie miało wiele wspólnego z „planem B”. Poinformowała radnych iż na stronach Ministerstwa Zdrowia ukazały się formularze dotyczące tego planu. W tej chwili - stwierdziła – dyrekcja i skarbnik „wgryzają” się w te materiały. Trwają poszukiwania firmy, która zrobi audyt w Szpitalu i w ciągu kilku dni taka firma przystąpi do pracy. Żadnych szczegółów więcej radni nie usłyszeli. Radny Marek Hołtra z najgłębszym zadowoleniem przyjął fakt „wgryzania” się w ten temat przez osoby odpowiedzialne. Ja ze swojej strony w duchu wyraziłem obawy o stan ich uzębienia, bo papier to nie najlepsza karma dla szkliwa.
Kiedy więc przewodniczący komisji zezwolił mi na zadanie pytania, spełniając swój obowiązek, poinformowałem „Bukietową”, iż wg mojego stanu wiedzy jej opowieści niewiele mają wspólnego z rzeczywistością.
Początkowo „Bukietowa” szła w zaparte, że dzwoniła do urzędu wojewódzkiego i też się o „plan B” dowiadywała. Kiedy oświadczyłem jej, że nie jest to prawdą, z oburzeniem spytała: „czy pan mnie kontroluje z tego, co robię?” Bez mrugnięcia powieki stwierdziłem, że tak, bo płacimy jej za to, by coś robiła i mamy prawo sprawdzać czy rzeczywiście coś robi.
Potem było już tylko coraz bardziej wesoło. Kiedy informowałem „Bukietową”, iż pieniądze na oddłużenie Szpitala przyznawane będą przez Bank Gospodarstwa Krajowego, ta wraz ze skarbnikiem stwierdzili, że „oni nie chcą mieć nic wspólnego z tym bankiem”. Popadłem w zdumienie! Wszak to ten bank został przez rząd wybrany do obsługi zadłużonych Szpitali. Zamurowało mnie do tego stopnia, iż nie odczytałem takiej oto informacji: „Pomoc otrzymają samorządy, które przygotują i przyjmą plan restrukturyzacji szpitala, powołają spółkę kapitałową, przedstawią biznesplan oraz propozycję spłaty zobowiązań. Samorządy muszą także uzyskać pozytywne oceny NFZ i BGK oraz akceptację wojewody. Przekazanie pieniędzy na restrukturyzację odbywać się będzie na podstawie umów zawartych między rządem a samorządem terytorialnym.” („Rynek Zdrowia” – 23 lipca 2009 r) .
„Rynek Zdrowia” 8 lipca poinformował, iż: „Plan B, jeżeli jego realizacja się powiedzie, rozwiąże jednak problemy tylko części szpitali. Zdaniem ekspertów skorzystają z niego przede wszystkie placówki małe, powiatowe, mające stosunkowo niewielkie zadłużenie.”
Na, ale u nas? Bukietowa” wie lepiej! I sieje „optymizm” lejąc miód na serca tej części radnych, którzy chcą bujać w obłokach ignorancji i samozadowolenia.
I, by skończyć już z bajdurzeniem na temat „planu B” ostatnia informacja podana przez „Rynek Zdrowia”: „Senatorowie PiS zwracali uwagę, że w noweli nie ujęto żadnych środków na realizację programu „Ratujemy polskie szpitale”, czyli tzw. planu B. Minister zdrowia zgłosiła do ministra finansów zapotrzebowanie w tym zakresie na rok 2009 na ponad 276 mln zł. Jak napisano w dokumencie MZ, objaśniającym zmiany w projekcie budżetu, uniemożliwia to rozpoczęcie realizacji tego programu w tym roku. Rzemek zapewniał, że pieniądze na program będą przeznaczane z rezerwy budżetowej.” (Cezary Rzemek – wiceminister zdrowia odpowiedzialny).
Do skarbnika zwróciłem się z pytaniem jak długo jesteśmy w stanie wytrzymać po przejęciu przez nasz samorząd całości długów Szpitala, co zrobić musimy, gdyż taki jest prawny wymóg. Nasz powiatowy minister finansów kluczył, zwodził, by w końcu powiedzieć: „nie wiem”. Tu przytomność umysłu i wieczny „optymizm” zachowała „Bukietowa”. „Olśniła” mnie informacją, iż w ustawie zakłada się spłatę długów Szpitala w ciągu 30 dni od przystąpienia do programu. Zbladłem! W żołądku poczułem bolesny skurcz a w oczach mi pociemniało. Wg informacji, które uzyskałem w BGK i NFZ nie ma określonego terminu rozpatrzenia wniosku. Procedura rozpatrywania wniosków i ilość dokumentów, które eksperci z tych instytucji będą musieli przejrzeć, przeanalizować i poprosić o ewentualne poprawki wyklucza 30 dniowy okres, którym czarowała radnych „Bukietowa”. Ale niech jej będzie! Bo dlaczego to ja mam burzyć jej świat złudzeń i marzeń?!
Na końcu posiedzenia zadałem „Bukietowej” pytanie: czy zostały wypłacone pracownikom pieniądze należne z tytułu podniesienia kwoty jednego punktu? Oczy „Bukietowej” wpatrzyły się we mnie a usta ułożyły się w wyraz: „nie wiem”. I innej odpowiedzi się nie spodziewałem – odrzekłam. Posiedzenie dobiegło końca.
Dla przypomnienia – uchwały Rady Powiatu realizuje Zarząd Powiatu, którego „Bukietowa” jest szefem.
piątek, 24 lipca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz