Najbardziej bulwersująca sprawę, jaką żyje kilkudziesięciu pracowników Starostwa Powiatowego w Górze i nie tylko, jest niezrealizowanie uchwał Rady Powiatu z dnia 18 marca br.
Pierwsza uchwała dotyczy określenia wysokości najniższego wynagrodzenia zasadniczego oraz wartości jednego punktu w tabeli miesięcznych stawek wynagrodzenia zasadniczego dla pracowników, którzy nie są nauczycielami zatrudnionymi w szkołach i placówkach prowadzonych przez nasz powiat.
Druga uchwała dotyczy określenia wysokości najniższego wynagrodzenia dla pracowników zatrudnionych w jednostkach organizacyjnych powiatu górowskiego.
Sprawa rozbija się o sławne już 9 złotych za 1 punkt. Dla bardzo słabo opłacanych pracowników realizacja tych uchwał, które weszły od 1 stycznia 2009 roku niesie z sobą niezły zastrzyk finansowy. Większość z nich dotychczas otrzymywała za 1 punkt 3,70 zł. Jeżeli ktoś miał np. 100 punktów w swojej grupie zaszeregowania, to jak łatwo policzyć weźmie kilka stówek. A pecunia non olet. Wszyscy pracownicy (kilkadziesiąt osób) od dawna z utęsknieniem oczekują na wyrównanie, ale doczekać się go nie mogą.
W jednej z placówek podległych Starostwu Powiatowemu zniecierpliwienie pracowników sięgnęło ostateczności. Twardo szykują się do wystąpienia na drogę sądową, by otrzymać wyrównanie. Wstyd dla nas jak jasna cholera.
Z tymi ludźmi nikt nie rozmawia, nikt z urzędującej władzy nie raczy im wyjaśnić powodów zwłoki. Dochodzą za to słuchy o naciskach czynionych przez jednego z dyrektorów placówki oświatowej, by pracownicy tam zatrudnieni przestali domagać się tego, co w ich przekonaniu im się należy.
Narodziło się pytanie: Czy rzeczywiście podwyżki te się należą? Problem dotyczy interpretacji przepisów. Radczyni prawna zatrudniona w Starostwie stwierdza w opinii prawnej, iż uchwała (przynajmniej w stosunku do pracowników nie będących nauczycielami) jest martwa i kasa się im nie należy.
Pracownicy dysponują opinią prawną, którą przygotował radca prawny ZNP we Wrocławiu. Z opinii tej wynika, iż pieniądze się im jak najbardziej należą.
Zarząd zwrócił się do nadzoru prawnego wojewody o wydanie decyzji w tej sprawie, która stanie się wiążąca.
Jak poinformował mnie w dniu dzisiejszym radny Kazimierz Bogucki, który zainteresował się tą sprawą, nadzór prawny wojewody szykuje taką opinię. Jest ona gotowa. Oczekuje jedynie na podpis osoby upoważnionej do jej podpisania. W tej chwili nie jest jeszcze znana treść tej opinii. Wszystko wskazuje jednak na to, iż poznamy ją w ciągu najbliższych kilkudziesięciu godzin.
Cała ta sytuacja jest dziwna. Zarząd Powiatu w styczniu przyjął projekty tych uchwał. To Zarząd podjął decyzję o podwyższeniu wartości jednego punktu do 9 zł. Podczas sesji Rady Powiatu żaden z członków Zarządu nie raczył poinformować – a raczej się przyznać – do autorstwa wartości 1 punktu. Dziecinada kompletna. A ludzie czekają na to kiedy też władza, która ich reprezentuje, i którą oni wybierali, raczy im coś wyjaśnić. Władza nie raczy – bo taki jej wątpliwy na psa urok – a pracownikom żyjącym za grosze nie raczy się powiedzieć co i jak w tej sprawie zrobiono.
W zasadzie jestem to w stanie zrozumieć, bo punkt widzenia zależy od zawartości portfela. Taka „Bukietowa” na ten przykład w roku 2008 zarobiła ok. 150 tysięcy (ok. 12 tys. miesięcznie). Wicestarosta Tadeusz Birecki wyciągnął w ubiegłym roku ok. 100 tys. zł (ponad 8 tys. miesięcznie). Ojciec koalicji – Władysław Stanisławski też ubiegły roku może uznać za udany. Zarobił ponad 153 tys. zł (12,5 tys. miesięcznie). Zresztą nawiasem mówiąc płaca pana prezesa PSS „Społem” wzrosła ze 101 tys w roku 2006 do 138 tys. w roku ubiegłym. Trzeba przyznać, że to niezła dynamika. No, ale jak wszyscy znamy prezesa, to i pracownicy nie mogą zapewne narzekać. Władysław Stanisławski, jako prezes dbający o swoją firmę i ludzi w niej zatrudnionych, z całą pewnością zadbał również o wzrost ich wynagrodzeń.
Wróćmy jednak do tematu. Jak już pisałem istnieje zależność pomiędzy punktem widzenia a zawartością portfela. Ta zależność skutkuje innym oglądem świata przez tych z nabuchanymi portfelami i tych z bardzo chudymi. W efekcie następuje zjawisko olewania mało możnych i ignorowania ich żądań.
Niezamożnym pozostaje więc w roku wyborczym 2010 zignorować samorządowych krezusów. To ich nieco odchudzi chociażby z diet radnych.
wtorek, 7 lipca 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz