poniedziałek, 27 lipca 2009

Nie dzieje się nic

W ostatnim, siódmym, numerze „Przeglądu Górowskiego” ukazał się artykuł zatytułowany: „Księgi Wieczyste”. Autorka popełnionego artykułu Zofia Hanulak - omawia w nim tło likwidacji w Górze Wydziału Ksiąg Wieczystych. Jak państwo pamiętacie, zarówno Księgi Wieczyste, jak i Sąd Grodzki zlikwidowano w naszym mieście z dniem 1 lipca br.
Sprawa jest zamknięta i nie byłoby powodów do niej powracać, gdyby nie pewien szczegół, w którym lubią siedzieć diabełki.

Z wielkim zdziwieniem przeczytałem następujący fragment: „13 grudnia w Domu Kultury odbyło z inicjatywy Starosty Beaty Pony spotkanie z parlamentarzystami dolnośląskimi, w którym uczestniczyli burmistrzowie i i wójtowie z terenu powiatu”.
Jedno zdanie a nieprawd bez liku!

Po pierwsze; „Bukietowa” nie miała nic wspólnego z organizacją tegoż spotkania. Spotkanie z parlamentarzystami Platformy Obywatelskiej zorganizował tutejsza struktura PO.

Po drugie; w spotkaniu nie uczestniczył ani jeden burmistrz, ani też jeden wójt z gmin naszego powiatu. Z władz samorządu powiatowego obecni byli: „Bukietowa” wraz ze swoim politycznym promotorem i wielbicielem – Władysławem Stanisławskim, wiceburmistrz Góry – Piotr Wołowicz, radni powiatowi: Kazimierz Bogucki, Marek Hołtra, Marek Biernacki.

Ktoś spyta: po co w piśmie samorządu naszej gminy pisze się takie ewidentne bzdury?

Odpowiem Państwu, że sam nie wiem! Być może chodzi o stworzenie na Czytelnikach wrażenia, jak to bardzo „Bukietowa” starała się, by namiastka Temidy u nas pozostała. Cały artykuł ma zresztą taką wymowę. Wymienia się w tekście, z kim to się nie rozmawiało i do kogo to się nie pisało. Niezorientowany Czytelnik może sądzić, iż władze powiatu dokonały tytanicznej wprost pracy, by ocalić sąd (Tytan też ciężko harował, ale jak wiadomo efekt był zawsze ten sam).
Artykuł jest mętny, myśli niejasne, a jego konstrukcja zagmatwana. Czytać się tego nie da, tak jak i całej gazety.

Dziwi mnie jednak co innego. Po jakiego diabła Zofia Hanulak pisze o spotkaniu, na którym nie była? Po co próbuje nielicznym Czytelnikom gazety robić wodę z mózgu? Ja rozumiem, że gazetę trzeba czymś zapełnić, ale by sięgać po niesprawdzone informacje?

Na okładce ostatniego numeru may taki oto tytuł: „Wakacje w mieście”. A na fotografii (bardzo dużej!) fragment basenu, w który płynie dwoje dzieciaków. Bardzo interesująca fotografia. Bardzo! A ile wnosi informacji! A jaka artystyczna!

A na stronie 5 artykuł: „Prestiżowe wyróżnienie”. Rzecz o przyznaniu Elżbiecie Maćkowskiej "Nagrody im. Ireny Sendlerowej". W tekście czytamy: „Corocznie nagrodę otrzymuje jeden nauczyciel z Polski i jeden z USA za nauczanie i wychowanie w duchu tolerancji i poszanowania innych ludzi, inspirowanie uczniów do działania zgodnie z tymi zasadami”.

Nagroda ma rangę i swoją wagę. Stąd nie bardzo zrozumiałe jest dla mnie zepchnięcie tej informacji na 5 stronę i zilustrowanie artykułu fotografią czarno – białą, gdzie tylko dobrze znający Elżbietę Maćkowską mogą ją, mniej więcej, poznać. Czyżby ranga nagrody i działalność Elżbiety Maćkowskiej nie zasługiwały na pierwszą kolorową stronę?

Pragnę przypomnieć, iż w tym roku Elżbieta Maćkowska była nominowana przez kilkanaście górowskich firm i instytucji do nagrody górowianina roku, czy jak to tam się zowie. Przegrała! Ku zdziwieniu wszystkich! Niespodziewanie wygrał czarny koń rywalizacji, ktoś tam, ktoś. Osoba szerzej nieznana. Dokładniej! Znana dla 20 osób, które poparły jego kandydaturę. Ostatnią, 20 osobą, która podpisała nominację był Władysław Stanisławski. Ma jego podpis ciężar gatunkowy.

Ciężki jest „Przegląd Górowski” do czytania. Jak człowiek to stara się czytać, bo nie zawsze udaje się dojść do końca (nuda może zabić!), to ma się nieodparte wrażenie, że jego celem nie jest informacja, ale radość płynąca z samego wydawania gazety. Większą radość gazeta sprawia w okresie jesiennym i zimowym. Znakomita na podpałkę w piecu. Starzy nabywcy – hurtowi! – twierdzą nawet, że w tym jest bezkonkurencyjna na lokalnym rynku prasowym.

Brak komentarzy: