piątek, 31 lipca 2009

Szemrana partia, szemrane interesy

W ostatnim wydaniu „Panoramy Leszczyńskiej” ukazał się piękny artykuł autorstwa Anny Machowskiej o cudownym tytule: „Tej pani nie chcemy”. Niezrównana pani Ania opisuje w artykule galimatias, jaki powstał po pojawieniu się informacji o rzekomym przyjęciu „Bukietowej” na członka Platformy Obywatelskiej.

Pomińmy – na razie – rozważania na temat tego czy „Bukietowa” jest czy też nie jest członkiem PO. Wiadomo, że każdy bezpartyjny burmistrz, starosta, prezydent miasta, jest dla każdej partii łakomym kąskiem w obliczu zbliżających się wielkimi krokami wyborów samorządowych. Trzeba przyznać, że i „Bukietowa” dysponuje swoimi atutami. Trzy głosy poparcia w Radzie Powiatu, tabuny potencjalnych wyborców wywodzących się spod znaku pewnej zdechłej partii, no i oczywiście poparcie w Internecie na jednym z leszczyńskich blogów.

To właśnie na blogu Macieja Papieża ukazała się owa informacja, która tak zaszkodziła górowskiej Platformie i wywołała niemałe zamieszanie. Trzeba tu dodać, że na blogu Macieja Papieża(też cz bardzo ciepło pisze on o naszym powiecie. Spłaca on w ten sposób dług wdzięczności za bezprawne pobieranie pieniędzy z kasy Starostwa Powiatowego na nielegalnie wydawany „Biuletyn Regionalny”. Nie zraził go nawet wyrok, jaki zapadł w tej sprawie przed Temidą w Głogowie, który był dla niego wysoce niekorzystny. Maciej Papież kontynuuje swoją misję, jaką jest pisanie o powiecie górowskim bez odwiedzania tegoż powiatu za co mu serdecznie dziękuję.

Przykładem takiej promocji jest ostatni wpis na temat odwołania „Bukietowej” zatytułowany: „Górowski zaścianek”. Pomińmy litościwym milczeniem tekst, ale zauważmy rzecz godną uwagi. Tekst ten Maciej Papież (też członka pewnej dzikiej partii - towarzysz partyjny „Bukietowej”, sekretarz Stowarzyszenia Gminna Szkoła Reymontowska w Witoszycach, gdzie dyrektorem była "Bukietowa", nigdy niespełniony parlamentarzysta) ozdobił zdjęciem. Ja – w pierwszym momencie – Macieja Papieża nie poznałem. Wzrok słaby a zdjęcie małe. Patrzę, patrzę, i oczom nie dowierzam. Nie, żeby aż tak się zmienił, bo podobieństwo dość duże. Znacznie za to przytył, nos mu się wydłużył i uszy jakieś takie większe (takie bardziej gumowe). Jeszcze nie miałem pewności czy to on, czy też kto inny. Dopiero jak oczom się przyjrzałem, to nabrałem pewności. On to, on! - zakrzyknęła ma dusza radośnie. Czas go posunął, ale wciąż sztuka eksportowa, chociaż już tylko klasy „B”. Bardzo atrakcyjny, bardzo! Nie dziwota więc, że bliski kolega „Bukietowej”.

Powróćmy jednak do tematu, czyli artykułu w „PL”. Znajdziemy w nim wyznania dwóch czołowych działaczy PO, których wspólnym mianownikiem jest najgłębsza niechęć do przyjęcia „Bukietowej” w swoje szeregi.

Piotr Wołowicz – szef powiatowych struktur PO – mówi: „Jakiś czas temu rozmawialiśmy na temat jej wstąpienia w szeregi PO i zaznaczyłem, że jest to niemożliwe.”

W tyle nie pozostaje też szef struktur gminnych PO – Marek Biernacki: „Nie zgadzamy się z większością decyzji, które podjęła jako starosta. Poza tym skompromitowała się swoim zachowaniem, bo jak inaczej nazwać to, że próbowała za naszymi plecami załatwić sobie członkostwo w partii.”

Spiralę niechęci do „Bukietowej” dalej nakręca Piotr Wołowicz: „Chciałbym też zauważyć, że Beata Pona do niedawna była jeszcze w Samoobronie ( a fuu!!! – mój własny odruch), co więcej nie jako szeregowy członek tej partii, ale szefowa jednego z kół.” (a co się stało z tym kołem panie Piotrze? Bacz Pan pilnie, by nie wślizgnęło się do PO).
W dalszym ciągu artykułu Piotr Wołowicz stwierdza: „Pozytywna opinia zarządu wojewódzkiego PO nie jest dla nas wiążąca.”

Kropkę nad i stawia Marek Biernacki, który na temat ewentualnego członkostwa „Bukietowej” w górowskim PO tak mówi: „Nie wyrażamy na to zgody”.

Anna Machowska, by artykuł był pełny, informuje Czytelników, iż: „Pikanterii sprawie dodaje fakt, że o przyjęcie w szeregi PO stara się także inna szefowa górowskiego samorządu – burmistrz Góry Irena Krzyszkiewicz.”

Naprawdę trzeba wielkiej i chorej wyobraźni, by widzieć „Bukietową” i burmistrza w jednej partii. Partia, która przyjmie „Bukietową” otrzyma od niej w wianie kiss of death. A przecież trudno sądzić, iż dolnośląscy szefowie PO chcą złożyć swoją żywicielkę do trumny.

I proszę popatrzeć, jak to ludzie zmieniają poglądy. Jeszcze niedawno „Bukietowa” była w partii, której szef członków PO wyzywał od złodziei, aferałów, platfusów i „Bukietowa” temu ochoczo przyklaskiwała. Była sekretarzem wojewódzkim tej partii (jakiż zaszczyt!), fotografowała się z wodzami tej partii i była najdumniejsza pod słońcem, że oczy jej widziały wodza najgłówniejszego (a gdzież to wodzunio się podziewa?). Teraz jej serca zapłonęło bezgraniczną miłością do Platformy. A miłość ta jest świeża: „jak pierwsze kochanie”. I drży cała w podniecie nieziemskiej a wszystkie jej zmysły przeniknięte są rozkoszą na myśl o chwili, gdy będzie mogła się zwrócić takimi oto słowami: „kolego Donaldzie, kolego Piotrze, koleżanko Ireno, kolego Marku”. Jakaż rozkoszna wizja. Nieprawdaż? (na wszeli wypadek będę nosił z sobą pampersa).

Brak komentarzy: