środa, 4 listopada 2009

Kreator neobolszewizmu

Na blogu Marka Zagrobelnego ukazał się post: „Problem Przewodniczącego Rady Powiatu”. Autor posta stara się wielce uczenie udowodnić, iż Przewodniczący Rady Powiatu Władysław Stanisławski ma jakowyś problem, z którym zmaga się i zmóc nie może.

Problemem” tym ma być, wg autora, fakt, iż Stowarzyszenie Gminna Szkoła Reymontowska, w którym to Przewodniczący był swojego czasu wiceprzewodniczącym, nie przyjęło jego rezygnacji zgodnie z przytaczanymi przez autora postu regułami.
Autor podchodzi do wyjaśnienia „problemu” z wielkim rozmachem. Jego ambicją jest, by spłodzony w trudzie i znoju post służył: „temu, aby rozwiać wszelkie Państwa wątpliwości.”
I już na początku autor odnotowuje wpadkę. Pisze bowiem o: „rzekomej rezygnacjiWładysława Stanisławskiego z funkcji wiceprzewodniczącego Stowarzyszenia, która miała nastąpić w lipcu 2004 roku.

Proszę zauważyć, iż autor – słusznie zresztą – używa słowa: „rzekoma”. W lipcu 2004 roku nie było ani rzeczywistej ani nawet „rzekomej” rezygnacji Władysława Stanisławskiego z funkcji wiceprzewodniczącego Stowarzyszenia. Władysław Stanisławski skierował wówczas do władz Stowarzyszenia pismo, w którym napisał: „zawieszam bezterminowo członkostwo w Stowarzyszeniu.” Tylko tyle i nic więcej.

Skąd więc wzięła się ta „rzekoma rezygnacja”? Pozostawmy odpowiedź na to pytanie biegłym w psychiatrii.

W dalszej części swojego uczonego wypracowania na wspak, autor usiłuje przekonać Czytelników, iż Władysław Stanisławski ma nadal „problem”. Okazuje się jednak, że rzeczywisty a nie wydumany problem ma Marek Zagrobelny. Wykazuje on nikłą znajomość znaczeń słów w naszym języku ojczystym. Dziwi to, bo jest członkiem partii, która uważa, że prawdziwi patrioci są tylko u nich. To by było jeszcze nic. Autor szczyci się również tym, iż jest społecznym asystentem posłanki PiS. A tu taka obsuwa!

Marek Zagrobelny nie rozróżnia znaczenia dwóch słów: „odwołanie” i „rezygnacja”. Czyni je w swoich wywodach tożsamymi. Przytacza fragment statutu Stowarzyszenia: „Odwołanie członków zarządu, komisji rewizyjnej i rozwiązanie stowarzyszenia wymaga większości 2/3 głosów Walnego Zgromadzenia przy obecności przynajmniej połowy członków Stowarzyszenia.” Buduje na tym hipotezę wątpliwej wartość, wg której Władysław Stanisławski bez zgody Walnego Zgromadzenia nie mógł zrezygnować z funkcji w Stowarzyszeniu.

W 2004 roku Władysław Stanisławski zawiesił swoje członkostwo w Stowarzyszeniu, a rezygnację z niego złożył w roku 2007 (lipiec). To, czy Walne Zgromadzenie się zebrało czy też nie, to już nie jest problem Władysława Stanisławskiego. To, czy przesłało odpowiednie papiery do KRS też nie jest bólem głowy Przewodniczącego.

Popatrzmy na to zdroworozsądkowo. Ja, czy Pan,Pani, nie chcemy być w jakiejś organizacji. Co robimy? Rezygnujemy słownie, albo na piśmie. Bo o przynależności tu, czy tam decyduje nasza wolna wola. I nic więcej. Żaden statut nie zmusi nas do uczestniczenia w czymś, w czym uczestniczyć nie chcemy. Tu przykład. Ociec T. Rydzyk miał wolną wolę, by zrobić akcję wpłat w celu ratowania polskich stoczni? Miał! Zrobił? Zrobił! Zasilił tą kasą stocznie? Nie zasilił. A czemu? Bo mu się wolna wola w międzyczasie zmieniła.

Inny przykład. Kaczyńscy mieli wolną wolę, by zrobić z dwóch palantów wicepremierów na pośmiewisko światu? Mieli! Zrobili? Zrobili! Przerżnęli wybory? Koncertowo przerżnęli! Wolna wola.

Powróćmy jednak do znaczenia słów. Autor najwyraźniej nie rozumie (bo przecież prawdziwym patriotom złej woli zarzucić nie można) znaczenia słowa „odwołanie”. Tom II „Słownika języka polskiego” (s. 483) tak definiuje znaczenie tego wyrazu: „usunąć, zwolnić kogoś ze stanowiska, z posady.”
Jak więc Państwo widzicie Walne Zgromadzenie Stowarzyszenia nie mogło odwołać Stanisławskiego, bo nie było ku temu powodów. W 2004 roku Stanisławskizawiesił” swoje członkostwo. I nic więcej.

W roku 2007 Władysław Stanisławski złożył „rezygnację” z członkostwa i pełnionej w Stowarzyszeniu funkcji. A słowo „rezygnacja” oznacza: „zrzekać się czegoś dobrowolnie” (T III Słownika języka polskiego, s. 57). I tak to też nastąpiło. Władysław Stanisławski dobrowolnie zrzekł się członkostwa i funkcji w Stowarzyszeniu.

Post wypichcony na stęchłym i zjełczałym oleju przez Marka Zagrobelnego jest dowodem na to, że neobolszewizm jest (jak Lenin) wciąż żywy. Nieważne, że fakty świadczą na korzyść Władysława Stanisławskiego. Ważne, że wobec jego osoby można mnożyć podejrzenia. Prosta paranoja. Ale z nieodległymi tradycjami.

I tylko żal Marak Zagrobelnego. Młody chłopak, z ambicjami, aspiracjami a już przesiąkł uprawianiem propagandy w peerelowskim stylu, pełnej tandety i niedomówień. Półprawd i przeinaczeń.
O co chodzi w tej brzydkiej zabawie? Najwyraźniej nie chodzi o to, by złapać króliczka, tylko by go gonić.

Brak komentarzy: