sobota, 24 maja 2008

Powróćmy do korzeni

Powróćmy do programu rewitalizacji, który chce realizować nasza gmina. Wzbudził on u dużej grupy mieszkańców wiele nadziei. Obecnie po nieudanych konsultacjach powiedzieć można jedno: jeszcze nie ma - co nie znaczy, iż nie będzie -jasności, co do celów, jakie zamierza się osiągnąć poprzez ten program. Przypomnieć należy, iż rewitalizacja (w szczególności centrów miast i zabytkowych dzielnic) realizowana ma być w jej trzech wymiarach: przestrzennym, społecznym i gospodarczym. Oznacza to wspieranie wszystkich jej elementów: zagospodarowanie pustych przestrzeni, poprawa funkcjonalności ruchu kołowego i pieszego oraz estetyki przestrzeni publicznych, tworzenie stref bezpieczeństwa i zapobieganie przestępczości, nadanie obiektom zdegradowanym funkcji kulturalnych i edukacyjnych, renowacja budynków o wartości architektonicznej i znaczeniu historycznym, przebudowa lub remonty publicznej infrastruktury dla rozwoju funkcji turystycznych, rekreacyjnych i sportowych połączonych z działalnością gospodarczą oraz tworzenie warunków lokalowych i infrastrukturalnych do rozwoju małej i średniej przedsiębiorczości.
Z dwóch spotkań, w których uczestniczyłem, nie wyniosłem wrażenia, iż istnieje spójna koncepcja programu rewitalizacji. Tak naprawdę, w zakresie urbanistycznym, niczego nie trzeba odkrywać i wymyślać. Wszystko zostało odkryte i opisane 25 lat temu. W 1983 roku ówczesne władze gminy otrzymały dwutomowe opracowanie zatytułowane: "Studium historyczno - urbanistyczno - konserwatorskie miasta Góry", które zrealizował zespół fachowców z Instytutu Historii Architektury, Sztuki i Techniki Politechniki we Wrocławiu. W opracowaniu tym znajduje się rozdział pt: "Ocena niektórych działań inwestycyjnych w Górze pod kątem wniosków konserwatorskich". Autorów studium najbardziej interesowało "stare miasto". Autor opracowania zastrzegł się, iż: "W ocenie tej zajmę się jedynie najbardziej drastycznymi przykładami, które w jakiś sposób wpłynęły na zniweczenie lub deprecjonowanie wartości architektonicznych poszczególnych obiektów jak i wartości kulturowej przestrzeni urbanistycznej".
Najbardziej drastycznymi przykładami beztroski jaka panowała w latach 60. ubiegłego wieku są: zburzenie ratusza i zboru ewangelickiego. Obiekt zboru był w dobrym stanie technicznym i: "nadawał się, ze swym bogatym wnętrzem, do adaptacji np. na dom kultury z salą koncertową czy teatralną. Niestety, zalecenia konserwatorskie pozostały jedynie na papierze i obiekt przestał istnieć".














Widok na zbór ewangelicki z gotycką wieżą zegarową; data rozbiórki 1966 r.

W sprawozdaniu z likwidacji zboru z dnia 1.04.1966 czytamy: "z rozbiórki uzyskano:
- drewno opałowe: 385 m/3,
- drewno użytkowe: 27,41 m/3,
- dachówka rozbiórkowa: 14.000 szt.,
- cegła pełna: 12.600 szt.,
- blacha miedziana: 570 kg.
Inny przykład: "XIX wieczny ratusz ze zawalonym dachem i przedziurawionymi stropami nadawał się do remontu. Podobny zresztą wniosek stawiał E. Małachowicz (wówczas wojewódzki konserwator zabytków we Wrocławiu) w 1958 roku".













Zdjęcie przedstawia miejsce po zburzonym już ratuszu, który rozebrano w 1959 roku.
Autor studium nie żałuje również słów krytyki pod adresem tego wszystkiego, co w rynku wybudowano po 1945 roku. Budynek wzniesiony na miejscu ratusza (tzw. "podkowa")ocenia następująco: "(...) powstała bezosobowa architektura o grubych obcych podziałach, zbyt totalna w stosunku do sąsiadujących domów. Prócz tego należy wypunktować inne błędy związane z budową tego 4 - kondygnacyjnego bloku. Otóż cofnięto linię zabudowy tego bloku w stosunku do linii regulacyjnej zarówno od strony ulicy Nowotki (obecnie A. Krajowej) jak i Bieruta (obecnie Piłsudskiego). Poszerzone w ten niekorzystny sposób wyloty tych ulic dają zafałszowany obraz przestrzenny tych fragmentów w stosunku do historycznych proporcji". Przyczyną cofnięcia "podkowy" było wygospodarowanie parkingu, co autor ocenia jako: "mizerną korzyść komunikacyjną".














Zdjęcie "podkowy"; koniec lat 60. Pod budynkiem widoczny postój taksówek.
Równie duże zmiany zaszły w północnej pierzei rynku. Z okresu przed 1945 rokiem został tam tylko jeden budynek, którego nie dotknęły zmiany architektoniczne - dom narożnikowy nr 22. W latach 60.: "powstał dwukondygnacyjny budynek ze stromym dachem z fatalnie zaakcentowanym narożnikiem na skraju pierzei (obecnie mieści się w nim apteka "Lawendowa"). Narożnik został rozwiązany jako 3 - kondygnacyjna kostka z płaskim dachem, ze skośnie zarysowaną krawędzią ściany kryjącej w drugiej kondygnacji bocznej elewacji monstrualny balkon na całą głębokość budynku. Cztery małe, głębokie zespolone loggie stwarzają ponure wrażenie otworów bunkrowych. (...). Jeżeli część ze stromym dachem - mimo zarzutów braku pionowych podziałów nawiązujących do historycznych parcel i pewnej monotonii - jest jeszcze do zaakceptowania, to niewydarzone, pseudonowoczesne zakończenie pierzei (...) jest po prostu nie do przyjęcia.












Wymienione przez autora studium zgubne dla wizerunku rynku inwestycje - a raczej grube pomyłki - nie wyczerpują katalogu zarzutów. Co poradzili fachowcy? W odniesieniu do "podkowy" i "bunkra" zalecili: "Korekcie powinny być poddane bloki zabudowy przy rynku (omawiane przeze mnie dwa przykłady), przywrócenie historycznej linii i podziałów zabudowy po śmierci technicznej wzniesionych w latach 60 - tych budynków". Innymi słowy - powrócić do tego, co było przed barbaryzacją rynku. Autor idzie dalej: "Placowi Rynkowemu winno się przywrócić jego znaczenie i proporcje przestrzenne. Zatem postuluje się budowę ratusza z wieżą jako elementem wysokościowym przywróconym panoramie miasta". Należy pamiętać, iż w rynku nie było w 1983 roku jeszcze potworka dumnie i na wyrost zwanego "Pomnikiem". Ten szpetny wykwit rawickiego tzw. "rzemiosła socrealistycznego" oszpecił rynek do reszty i jest jak czyrak na wiadomym miejscu.














Czy ktoś się zamachnie na ten "uniwersalny symbol", pod którym zbiera się przy każdej okazji tłum oficjeli? A może tak przyzwoita fontanna zamiast ewidentnego knota?!
Bardzo interesująco brzmi również zalecenie, by: "mury miejskie wraz z basztą Głogowską oraz strażnicą (tzw. "zamek") winny być zachowane i poddane konserwacji. Nowy mur, postawiony w linii dawnego, winno się pogrubić".




A to są cuda naszej zabytkowej architektury. Mogą stanowić prawdziwą atrakcję turystyczną. Nie zobaczycie ich Państwo w żadnym z albumów o Górze. Aż żal! Bardzo urokliwe, bardzo! Widać, że naprawdę zabytkowe, bo mocno nadgryzł je czas.
Ale cóż się dziwić, że od minimum 60 lat wszystko to czeka na remont, jeżeli w niegdyś władza zafundowała nam "coś", o czym w opracowaniu napisano tak: "Rozbudowa budynku Urzędu Miejskiego, jaka nastąpiła w latach 70 - tych, jest dowodem kompletnej ignorancji i przykładem dysharmonii form".Jednak i u nas zaświeciło ostatnio słoneczko. Jeden z budynków znajdujących się w rynku został odnowiony zgodnie z zasadami sztuki konserwatorskiej i z ponurego bunkra stał się perłą architektury. Można rzec, iż była to pierwsza rewitalizacja w naszym mieście i to w pełni udana.Na tle budynku PCDNiPPP widać wyraźnie szkody poczynione na skutek niefrasobliwości ludzi nieodpowiedzialnych, którzy zniszczyli - i to chyba bezpowrotnie - historyczną zabudowę rynku. Czy realizacja programu rewitalizacji naszego miasta odmieni oblicze jego serca? I rzecz najważniejsza - ta niefrasobliwość trwa do dnia dzisiejszego. Ona dzieje się na naszych oczach przy zupełnej obojętności ludzi za to odpowiedzialnych. Ale o tym w najbliższym czasie. (x)

Brak komentarzy: