piątek, 30 maja 2008

Naga prawda

Zauważyli zapewne Państwo, iż starościna w swoich wypowiedziach na temat Szpitala bardzo często i z dużą lubością odwołuje się do argumentów "historycznych". W jej żelaznym repertuarze znajduje się np. zarzut nieprzystąpienia do programu restrukturyzacji Szpitala w roku 2005. Zarzut ten zawsze kieruje ona wobec Marka Hołtry lub Wacława Grzebielucha, którzy kierowali w owym czasie Szpitalem. Częste powtarzanie tego argumentu ma na słuchaczach wywołać wrażenie nieudolności byłych dyrektorów i ich braku kompetencji. Starościna cierpi jednak na pewną przypadłość, jaka jest wybiórcze traktowanie wydarzeń mających miejsce przed kilku laty. W swoich licznych wystąpieniach, z których 99% pozbawionych jest głębszej myśli i sensu, pomija milczeniem wszystko to, co dobrze świadczy o tych panach.
Zapomina np. powiedzieć, iż za decyzją o nieprzystępowaniu do programu restrukturyzacji stali nie oni a Zarząd Powiatu. Jednym z warunków przystąpienia do tego programu było np. spłacenie należności wobec ZUS. Wówczas, by przystąpić do restrukturyzacji, należało uregulować należności wobec ZUS za okres ostatnich dziewięciu miesięcy. Za jeden miesiąc do ZUS odprowadzano 175 tys. zł, czyli z 9 miesięcy należało odprowadzić ok. 1,6 mln zł. Oprócz tego wymagano spłacenia wszystkich długów wobec ZUS - u w ciągu dwóch lat. Kwota zadłużenia wobec tej instytucji wówczas, to - ok. 18 mln. Do tego dochodzą długi pracownicze, które wówczas wynosiły ok. 5,3 mln zł. Razem więc zobowiązania Szpitala dawały niebotyczną kwotę ok. 28 mln zł. Gdyby zgłoszono akces do programu restrukturyzacji, Starostwo Powiatowe musiałoby w ciągu 2 lat wydać taką kwotę, przy budżecie rocznym ok. 23 mln zł. W przypadku przystąpienia do programu restrukturyzacji i niedotrzymania tych warunków Szpital - a więc Starostwo - musiałoby zwrócić całą kwotę umorzonych należności z odsetkami. Wówczas władzę sprawowali ludzie odpowiedzialni, którzy wiedzieli, iż nas po prostu na to nie stać. Starostwo miało wówczas inne problemy na głowie. Też było zadłużone, bo budowało halę „Arkadię”. Nie było również woli, by dla Szpitala zaciągać kredyt. Ówczesna ekipa, co przyznał jej prominentny członek – Edward Kowalczuk – postanowiła, iż problem Szpitala pozostawi do rozwiązania następcą, gdyż wybory były za rok.
W listopadzie 2006 roku nastała nowa władza. Ówczesny dyrektor SP ZOZ kieruje do „nowych” pismo, które nosi datę 29.11.2006 r. Wacław Grzebieluch informuje w nim starościnę: „istnieje pilna potrzeba restrukturyzacji długu Samodzielnego Publicznego Zespołu Opieki Zdrowotnej w Górze, który stanowi znaczne obciążenie powiatu. Sprawa ta leży nam bardzo na sercu i znacznie obciąża bieżące funkcjonowanie Szpitala i stanowi narastające zagrożenie finansów powiatu”.
Następnie informuje starościnę o krokach jakie dyrekcja dotąd poczyniła w sprawie Szpitala. „Podjęte zostały z inicjatywy Dyrekcji SP ZOZ wstępne działania z firmą „Elektus”, która zajmuje się restrukturyzacją wierzytelności, jednak z racji upływu kadencji i opóźnienia dały one niewielki efekt finansowy, choć cieszyć się należy, iż został zrobiony długo oczekiwany PIERWSZY KROK (duże litery są również w piśmie)”.
W dalszej części pisma dyrektor stwierdza: „Opracowany został W SP ZOZ program dostosowawczy infrastruktury Szpitala do wymogów Ministerstwa Zdrowia, który powinien zostać wg postanowień na dzień dzisiejszy zrealizowany do końca 2010 roku. Program ten został zaakceptowany przez Wojewódzkiego Inspektora Sanitarnego i zostaje zgłoszony do Rejestru Wojewody. Szacowany koszt dostosowania wynosi 15 mln. zł”. To było przedstawienie problemów, przed którymi stanęła nowa(?) władza. Następnie Wacław Grzebieluch przechodzi do pytania, które brzmi: „Uwzględniając te dane, tj. istniejące i narastające, mimo znacznych spłat zadłużenie i koszt dostosowania rodzi się pytanie. Po pierwsze – czy Powiat jest w stanie restrukturyzować zadłużenie i jednocześnie finansować program dostosowawczy? Jeżeli odpowiedź jest twierdząca, to należy wdrożyć szybkie kroki realizacyjne. Jeżeli odpowiedź jest negatywna, to należy rozważyć różne opcje działań”.
Kolejno dyrektor SP ZOZ wymienia te opcje, I tak; „Można rozważyć wysiłek wspólny wszystkich samorządów na terenie Powiatu Góra, co wydaje się możliwe przy dużej woli, choć bardzo trudne”. Jak więc Państwo widzą, to nie obecna koalicja jest ojcem pomysłu, by gminy uczestniczyły w restrukturyzacji długu SP ZOZ. Wacław Grzebieluch też widział taką możliwość, ale zastrzegał się, że jest to: „bardzo trudne”. Tym samym nie podzielał on huraoptymizmu, który serwowała nam starościna przez ponad rok czasu. Na tym pomysły dyrektora SP ZOZ się nie kończyły. Inny proponowane przez niego rozwiązanie: „Można również przyjąć wariant restrukturyzacji długu i dzierżawy lub sprzedaży Szpitala istniejącym i działającym w Polsce spółkom prowadzącym szpitale również powiatowe, które posiadają kapitał, dzięki któremu Szpital ten miałby szansę dalszego funkcjonowania”.
Wacław Grzebieluch wie, iż; „są to trudne pytania, a odpowiedzi i decyzje są jeszcze trudniejsze”. Na koniec stwierdza: „Obowiązek Obywatelski zmusza mnie jednak do postawienia tej ważnej kwestii Nowemu Zarządowi Powiatu i Nowej Radzie Powiatu”. Po czym dodaje: „Jest oczywiście opcja trzecia, że Szpital istnieć przestaje w dzisiejszej formie lub w ogóle, ale problem długu obciąży jednak powiat”. W zakończeniu jest jedno zdanie: „Dyrekcja Szpitala nie ma żadnych możliwości przeprowadzenia tych spraw samodzielnie”.
Pismo, którego treść przytoczyłem Państwu dosłownie otrzymali – oprócz starościny – Przewodniczący Rady Powiatu Władysław Stanisławski oraz radny Sejmiku Dolnośląskiego – Wacław Berus.
Jak więc Państwo widzicie „nowy” Zarząd i koalicja nie realizują niczego innego niż proponował Wacław Grzebieluch. Słowo „realizują” jest tutaj nie na miejscu, bowiem to co robią to zwykła szopka i nic ponadto. Zamawiane są analizy, które mają rolę jedynie historyczną. W sprawie Szpitala koalicja nie wymyśliła niczego, czego poprzednicy już nie wydumali. Dlaczego koalicji nic nie wychodzi? Bo:
1. Starościna Pona tak nadaje się na to stanowisko, jak ja przełożonego zakonu żeńskiego.
2. Poprzez wzięcie 11 mln zł kredytu koalicja sama sobie związała ręce i nie ma możliwości poczynienia jakichkolwiek kroków.
3. Górę biorą animozje osobiste – wszystko co proponuje opozycja jest z zasady złe, a że liderem opozycji jest Marek Hołtra wyciąga się pseudoargumenty o rzekomych zaniedbaniach.
I tak czas leci. Dla Powiatu na niekorzyść a dla Pony z wymierną korzyścią finansową. Można odnieść wrażenie, że koalicjanci wychodzą z założenia: „Szczęśliwa Pona – szczęśliwy my wszyscy”. No bo jak można inaczej tłumaczyć fakt utrzymywania się nieudacznika przy władzy.(x)

Brak komentarzy: