
Spotkanie rozpoczęło się od wręczenia przez starościnę materiałów dotyczących kondycji finansowej Szpitala. Radnych czekała niespodzianka. Wszyscy oczekiwali na analizę przeprowadzoną przez pracowników wydziału finansowego Starostwa, co obiecywano jeszcze w kwietniu. Okazało się jednak, iż analizę przeprowadził ...? No właśnie – kto? Tego nie dowiedzieliśmy się do końca spotkania. Przedstawiona analiza ma dużą wartość historyczną. Dotyczy bowiem roku 2007. Jeżeli dobrze liczę właśnie kończy się 5 miesiąc roku 2008. Ale musimy podziękować starościnie i za to, bo jak dotąd nie było tak, by radni otrzymywali cokolwiek innego niż obietnice. Nikt Państwu tyle nie da, co ta koalicja naobiecuje.
Przez kilka minut radni pogrążeni byli w lekturze przedstawionego im materiału. Dużo tego nie było do studiowania: 11 jednostronnie zadrukowanych kartek formatu A4 i 9 linijek na stronie 12. Wszystko to dotyczyło roku 2007, co warto raz jeszcze przypomnieć. Nie będę Państwa zanudzał historycznymi danymi – przynajmniej nie teraz.
Radny Kazimierz Bogucki przerwał niezręczne milczenie pytając: „Na co czekaliśmy? Były ustalenia, których nie dotrzymano”. Radny przypomniał, że wszyscy oczekiwali na czytelne i aktualne dane i informacje, których w dalszym ciągu jest brak. „Brak trafnej diagnozy i zaufania spowoduje, iż problemów Szpitala nigdy nie rozwiążemy” – stwierdził. „Jesteśmy nieprzygotowani do likwidacji, do przeprowadzenia jakichkolwiek zmian” – kontynuował swoje wystąpienie radny Bogucki. „Kto jest autorem tego opracowania, bo nie widzę tu żadnego podpisu” – pytał dalej. I wtedy się porobiło! Starościna zaczęła zachowywać się jakby wciąż uczyła w zerówce. Głos podniosła o trzy oktawy wyżej i zarzuciła radnemu Boguckiemu, że ten chodzi do prokuratury. Krzyku radny znieść nie mógł więc wyszedł z sali obrad.. O ile ja wiem, to radny Bogucki nie chodził do prokuratury, ale jeździł tam samochodem. Trudno iść na piechotę do Lubina, bo to tamtejsza prokuratura wezwała go na przesłuchanie w sprawie nielegalnego finansowania nielegalnych czasopism. A nie musiałby jeździć gdyby starościna nie pozwoliła finansować tych czasopism. I jest jak w przysłowiu: „Cygan zawinił – kowala powiesili”.
W trakcie rachitycznej dyskusji, która się wywiązała niczego nowego i odkrywczego nie powiedziano. Starościna dalej liczy na cud, czyli oddłużenie przez państwo w tempie ekspresowym. Głośnio też zastanawiała się na dzierżawą Szpitala. W tej sytuacji oczywiście dług spada na powiat.
Radny Tadeusz Podwiński nawiązując do absencji ponad połowy radnych stwierdził: „Jeżeli się umawiamy, że coś zrobimy a tego nie robimy, to ja się nie dziwię, że radni nie przychodzą, bo z takich spotkań nic nie wynika”.
Dyrektor Szpitala Czesława Młodawska stwierdziła, że w jej ocenie udało jej się przez rok zarządzania placówką sporo zrobić. Najważniejsze w jej wystąpienie było stwierdzenie, iż: Szpital funkcjonujący w dotychczasowej formie prawnej nie ma racji bytu. Publiczny ZOZ musi przestrzegać wskaźników zatrudnienia. To nie pozwala dokonać znaczącej redukcji zatrudnienia i obniżyć wydatków na wynagrodzenia, które w naszym Szpitalu stanowią ponad 70% kosztów. Podała przykład bloku operacyjnego, na którym wykonuje się średnio dwa zabiegi dziennie, co powoduje iż jest on nieopłacalny. Ponadto zwolnienia w publicznym szpitalu powodują konieczność wypłaty odpraw. Według jej obliczeń jest to kwota ok. 1 mln zł. Nasz Szpital ma problem z „tanimi” lekarzami, bo nikt nie chce wiązać się z potencjalnym bankrutem. „Co robić ze Szpitalem w tej chwili” - zadała pytanie. Ta decyzja jest w gestii Rady Powiatu. Dość smutnie dyrektor Czesława Młodawska stwierdziła, że „w tym Szpitalu zdana jestem sama na siebie, bo nikt mi nie pomaga”. Jednocześnie – ku zaskoczeniu wszystkich wypowiedziała następujące zdanie: „Jeżeli nie spełniłam oczekiwań mogę podać się do dymisji”.
Przewodniczący Władysław Stanisławski bronił zasadności zaciągnięcia kredytu, który – wg niego – uratował Szpital przed upadkiem. „Interesują mnie przede wszystkim rozwiązania na przyszłość” – stwierdził. Ustosunkował się do „pomysłu” starościny na temat dzierżawy: „Nie będę optował za dzierżawą czy sprzedażą Szpitala”. Wyraźnie nawiązując do wyjścia z sali radnego Boguckiego powiedział: „Sytuacja Szpitala jest bardzo trudna i nie dziwię się, że niektórym puszczają nerwy”.
Na zakończenie starościna zapewniła – tradycyjnie – iż będzie dalej działała dla dobra Szpitala. Będą szykowane dokumenty w celu uruchomienia spółki oraz postawienia Szpitala w stan likwidacji. Okazało się też, że jest szykowany program restrukturyzacji, który będzie przedstawiony pod koniec czerwca. Tak sobie policzyłem ile ich już było i wyszło mi, że nie mniej jak 5. Skromnie licząc. Żadne inne daty - na szczęście - nie padły z ust starościny (ktoś już mógłby nie zdzierżyć robienia go w wała).
Spotkanie niczego nie dało, bo dać nie mogło. Gdy czytam materiały z dyskusji na temat Szpitala, które odbyły się w latach 1999 - 2008 (a jest tego kilka kilogramów!), to odnoszę nieodparte wrażenie, że wszystko to już przerabialiśmy, i to wielokrotnie. Tyle tylko, że nikt nigdy nie wyciągnął z tego wniosków. Rządząca ekipa ze starościną na czele też ich nie wyciągnie, bo to nie są ludzie do pracy koncepcyjnej. To są ludzie do zasiadania a nie do pracy intelektualnej. I głowy nie te, za słabe do myślenia. A i Przewodniczący jakoś tak oklapł przy nich, zwapniał i nijaki się zrobił.
Powiem teraz coś czego jestem zupełnie pewien: nasz Szpital tej koalicji nie przetrzyma. Jeżeli Szpital przetrzyma trzy miesiące, to będzie to cud wart mszy. Obym się kurwa mać mylił! (x)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz