wtorek, 15 lipca 2008

Sesja w Górze - ploty w Lesznie

Sesja Rady Powiatu, która odbyła się 14 lipca, nie należała do burzliwych i długotrwałych. Rozpoczęła się minutą ciszy dla uczczenia tragicznie zmarłego prof. Bronisława Geremka, którą zarządził przewodniczący Rady. Rada zajmowała się głównie uchwałami, nad którymi debatowała Komisja Finansów. Dla porządku należy jednak odnotować fakt, iż obie uchwały przeszły. Uchwała o wcześniejszym wykorzystaniu ostatniej transzy (1,1 mln zł) z 11 mln zł kredytu przeszła następującym stosunkiem głosów: za – 5, wstrzymujące – 6, przeciw – 2. Za głosował Zarząd i jeden radny spoza tego ciała a wstrzymała się reszta radnych, którzy dotąd tworzyli koalicję. Uchwała o przeniesieniu prawa własności do Szpitala na gminy przyjęta została 11 głosami za; 2 radnych się wstrzymało (w sesji uczestniczyło 13 na 15 radnych).
Radny Marek Hołtra dał niezłą szkołę starościnie, udowadniając jej ignorancję i nieznajomość podstawowych faktów. Przypomniał, iż to nie on podejmował decyzję o nieprzystąpieniu Szpitala do programu restrukturyzacji w 2005 roku, ale Zarząd Powiatu, który wówczas miał na głowie dług. Przystąpienie do tego programu wymagało od powiatu wyłożenia 12 mln złotych na rzecz Szpitala, których to pieniędzy powiat nie miał. W oczy i przy świadkach powiedział starościnie, że w wywiadach, których nader chętnie udziela prasie, nie mówi ona prawdy. Odniósł się również do ustawy o oddłużeniu. Przypomniał w kilku zdaniach losy innych zapowiedzi rządów dotyczących lecznictwa. Niegdyś zapewniano wszystkich, że powstanie ustawa o sieci szpitalnej – nigdy nie widzieliśmy jej na oczy. Obiecano, że szpitale przekształcone zostaną w zakłady wyższej użyteczności publicznej, które będą korzystały z różnych preferencji – a zostało jak zostało. Radny Hołtra stwierdził, że branie kredytów nie jest rozwiązaniem systemowym. Kredyt starczy na 2 – 3 miesiące i co dalej? Należy niezwłocznie przystąpić do przekształcenia Szpitala, bo ustawy oddłużeniowej się nie doczekamy.
Na sali wyczuwało się pewne napięcie wywołane pogłoskami o możliwym złożeniu wniosku o odwołanie starościny „Bukietowej”. Opozycja zasygnalizowała taką intencję, ale miała ona charakter czysto ostrzegawczy. Opozycji szło o to, by zademonstrować swoje niezadowolenie ze sposobu, w jaki „rządzi” się powiatem. Wniosek został sformułowany od hoc tuż przed sesją. Podpisało się pod nim tylko dwóch radnych, bo opozycja nie zabiegała tego dnia o inne podpisy. Każdy z radnych wie, iż do zgodnego z prawem wniosku potrzebne są podpisy ¼ ustawowego składu Rady, czyli minimum 4 autografy. Radny Kazimierz Bogucki również doskonale o tym wiedział. Szło mu jednak o to, by w „rządzących” wywołać chwilę refleksji. Osobiście uważam, iż te oczekiwania są nieco – delikatnie mówiąc – na wyrost. Na jednym z leszczyńskich blogów ukazał się nawet artykuł na ten temat. Autor – z bardzo bujną fantazją – wymienił nawet potencjalnego kandydata na nowego starostę. Artykuł ten jest zatytułowany: „Iskra zgasi Ponę?” Sam tytuł jest idiotyczny. Ja tam płonącej Pony nigdy nie widziałem. Więcej! Nie widziałem nawet rumieńca wstydu za dyrdymały, które odwiecznie wygaduje. I rzecz druga: od kiedy to iskra gasi?! Przyznacie Państwo, że tytuł kretyński. Ale nie dziwmy się, bo to „napisał” prominentny działacz leszczyńskiej „SamejBronki”. To tłumaczy niewiedzę i kłamstwa, które są warunkiem podstawowym, by stać się prominentnym działaczem tej tzw. „partii”. Ponadto autor jest tanim bajkopisarzem. Uroiło mu się pod dekielkiem, że Kazimierz Bogucki był kierowcą w Komitecie PZPR w Górze. Gdyby mieszkał w Górze przy ulicy Kościuszki, to wiedziałby, że kierowcą w Komitecie PZPR był pan Marian. Komitet miał zresztą kierowcę do gierkowskiej reformy administracyjnej. Wówczas Komitet Powiatowy PZPR przestał istnieć a pan Marian poszedł do pracy do ... Komitetu Wojewódzkiego w Lesznie. Woził tam wówczas „pierwszego”. Dlaczego człowiek z Góry a nie leszczynianin woził najważniejszą personę w województwie? Pan Marian (mój wieloletni sąsiad) odpowiedział mi na to pytanie. Ówczesny I sekretarz KW PZPR w Lesznie tow. Kulesza (imienia nie pomnę) zapytany przez pana Mariana o to samo, tak mu odpowiedział: „Wicie, u nas w Lesznie ludzie oszczędne sum. Ja miałem kierowcę, ale un z tej oszczędności pchał samochód, bo mówił, że tak taniej. A ja zebrania mam na godziny i w tym aspekcie generalnie bywało tak – wicie i rozumicie – że nim my rogatki Leszna przejechali na pchaniu już wieczór zapadał. Ja mu tłumaczyłem, że tak nie można, ale un się zawziun i nie dał sobie przetłumaczyć. Dopiero potem się okazało, że samochód nie ma motora a pod maską towarzysze z SB za konie mechaniczne robili. Jednego z nich nawet pamiętam dość dobrze, bo nazwisko miał takie bardziej kościelne – Papieżak. Pamiętam go, bo straszny talent miał do naśladowania warkotu silnika – istny Trabant!. ”
I tak wygląda prawda. Tylko tyle i aż tyle.
Autor artykułu na tymże blogu tak sumuje swoje rozważania: „Co na tym zyskają pozostali radni powiatowi - nic, bo po prostu zabranie dla nich posad w starostwie”. Duża wiedza na temat samorządu! Podobną prezentuje tegoż gościa partyjna – niegdyś – koleżanka „Bukietowa”. Od kiedy to radni powiatowi mogą pracować w starostwie? To już z takim kwalifikacjami można zostać szefem „SamejBronki”. Ale fajna jest ta troska o radnych, że do korytka dostęp się zablokuje.
Z wdziękiem i subtelnością autor snuje rozważania na temat przyszłości Piotra Iskry. Wróży z fusów (po 6 zaparzeniu, jak to w Lesznie) i widzi go jako kandydata na burmistrza Góry, o ile nie będzie się słuchał jakiejś „dody”. Błyskotliwa analiza! I poziom zachowany też jest – garkuchni. Nie dziwmy się jednak autorowi, bo w formacji do której należy nawet niepiśmienny chłop pańszczyźniany mógłby zostać ministrem kultury a autor z Leszna jego zastępcą, jako że mniej intelektualnie rozwinięty.(x)

Brak komentarzy: