wtorek, 29 lipca 2008

Tragikomiczne godziny dumania

Pisałem Państwu – wielokrotnie – o tym, iż protokoły z posiedzeń Zarządu Powiatu sporządzane są niezgodnie ze statutem powiatu. Od czasu do czasu można z nich coś wyczytać i poinformować Państwa, bo są one niczym „białe kruki”, z których ktoś wyciął wszystko co sensowne.
I tak z protokołu z dnia 3 lipca 2008 roku dowiadujemy się (teraz będą wiedzieli o tym również Państwo), że mieszkanka Taszkientu – Irena Czebotariewa – zwróciła się z prośbą o umożliwienie jej rodzinie powrotu do kraju. Aby jednak mogło się stać zadość jej pragnieniu „powrotu na ojczyzny łono”, musi ona mieć mieszkanie. Zarząd pochylił się nad jej prośbą – tradycyjnie z głęboką troską - i stwierdził: „Prośba nie może być pozytywnie rozpatrzona z powodu braku zasobów mieszkaniowych”. Pomijając fakt, iż zwrot ten żywcem zapożyczony jest z dawno minionej epoki, zastanawia jedno: czy Zarząd szukał takiego lokum? Na to pytanie odpowiedzi w protokole próżno szukać.
Nie zawsze jednak Zarząd odmawia całkowicie. Przykładem niech będzie prośba złożona przez komendanta policji. Komendant zwrócił się z prośbą o zwiększenie kwoty dofinansowania do zakupu samochodu dla swoich ludzi. Już wcześniej przyznano mu kwotę 14 tysięcy złotych na ten cel. I co Zarząd na to? A to: „Wnioskowane zwiększenie (tak jest w oryginale) to kwota 23 tys. zł. Zarząd Powiatu podtrzymał swoje wcześniejsze stanowisko i nie udzielił dodatkowego wsparcia finansowego.” Aby jednak wilk był syty i owca przy skórze się ostała, z pełnym zrozumieniem pochylono się nad drugą prośbą policji. Komendant zwrócił się z prośbą o udzielenie dofinansowania obchodów Święta Policji na terenie powiatu górowskiego. Podczas uroczystości policjanci przekażą płaskorzeźbę św. Michała Archanioła patrona policji – do kościoła św. Katarzyny w Górze. Zaproponowano udzielenie dofinansowania w wysokości 2 tys. zł i za tą propozycją przeprowadzono głosowanie.” Cała piątka członków Zarządu była za.
Podczas tegoż samego posiedzenia – 3.07. – Zarząd dumał nad dalszym losem terenu przy ulicy Hirszfelda. Mowa tu o placu za Szpitalem, gdzie położone są malownicze ruiny, które pochodzą jeszcze z czasów, gdy np. członek Zarządu Stefan Mrówka był towarzyszem I sekretarzem i głęboko wierzył, iż: „Lenin wiecznie żywy”. Inny członek Zarządu – towarzysz Tadeusz Birecki – również wykazywał w owych czasach odpowiednią świadomość klasową i polityczną, dzięki czemu zajmował odpowiedzialne stanowiska, co musiało skończyło się katastrofą dla minionego ustroju (i POM-u - kto pamięta to przedsiębiorstwo?).
Pozostawmy dygresje na boku. Wspomniane romantyczne ruiny wzbudziły zainteresowanie Zarządu, gdyż w starostwie bida aż piszczy. Wydano więc polecenie opracowania jakiejś koncepcji ich zagospodarowania. Ponieważ Starostwo inwestować nie ma z czego – a nawet jakby miało, to nikt nie wiedziałby w co zainwestować – toteż narodziły się trzy warianty.
Wariant pierwszy jest – jak mówi młodzież – „hardcorowy”. Podzielić to na działki i sprzedać na garaże i zbudować parking pod oknami Szpitala.
Druga wersja jest „lajtowa” i „zakłada możliwość sprzedaży gruntu jako działki pod budowę domków jednorodzinnych po zmianie w planie zagospodarowania przestrzennego".
Trzecia opcja: „Zakłada sprzedaż gruntu w obecnym stanie”. Ten punkt obrad zakończono zdaniem: „Przedmiotowa kwestia zostanie szczegółowo omówiona na następnym posiedzeniu zarządu”.
Bardzo podoba mi się pomysł z garażami. Garaże w bliskim sąsiedztwie Szpitala znakomicie podniosą samopoczucie pacjentów i estetykę terenu. Siostrom oszczędzi trudu budzenia śpiochów, bo jak np. pan Janek będzie rano wyprowadzał z garażu swoje 15-letnie cacko (trzy razy bite w Niemczech – pierwszy właściciel w Polsce, ale kto to liczy?) i jeszcze do tego zatrzaśnie bramę z recyklingu – nikt spał snem sprawiedliwego nie będzie. Z drugiej strony – Szpital nie jest od spania, w domu się pacjenci mają wysypiać. Pyszna koncepcja. Godna właśnie tegoż Zarządu. Nawiasem mówiąc – czy ma ktoś z Państwa nadwyżkę oleju? Jakiego? W tym przypadku to nieważne. Może być nawet „superol” po 30 tyś. kilometrów. Ze czarny i gęsty? Nie szkodzi! Lepsze to niż nic. A na koniec sukces. W punkcie „Wolne głosy i wnioski”: „Członkowie Zarządu omawiali sytuację stanu wody na rzece Barycz (...). Ustalono, by na następne posiedzenie Zarządu zaprosić Pana J. Ruszczyńskiego – przedstawiciela Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych we Wrocławiu (placówka w Górze) – w celu przekazania informacji w przedmiotowym temacie.”
Uważam, iż absolutnie nie należy fatygować pana J. Ruszczyńskiego. Rozwiązanie tego problemu leży jak najbardziej w możliwościach Zarządu Powiatu. Niedobór wody w Baryczy może on rozwiązać na każdym swoim posiedzeniu. Wystarczy do sali nr 33 – tam odbywają się te „godziny dumania” – doprowadzić „wielką rurę”. I woda popłynie wielkim i bystrym strumieniem do naszej kochanej rzeki. Daj Boże, by Barycz nadążała z odbiorem!
Obyśmy zdrowi byli. Adieu.

Brak komentarzy: