wtorek, 2 marca 2010

Bez przełomu


Dzisiaj odbyło się poszerzone posiedzenie Rady Społecznej SP ZOZ. Oprócz członków tego ciała uczestniczyli w posiedzeniu radni powiatowi. Nie można powiedzieć, że przybyli oni gremialnie na spotkanie, którego głównym tematem było ponowne analizowanie problemu przekazania lub nieprzekazania majątku trwałego SP ZOZ do nowej spółki, która ma powstać w miejsce dotychczas funkcjonującego szpitala.
Obrady rozpoczęły się kilka minut po godzinie 10 w sali nr 210 Urzędu Miasta i Gminy. Na spotkanie zaproszony został dr Marian Kachniarz, który przygotowywał dokumentację naszego szpitala niezbędną do złożenia dokumentów, by przystąpić do „planu B”.

Dr Kachniarz przedstawił zebranym postępy, jakie uczyniliśmy w celu przystąpienia do „planu B”. Nasza dokumentacja została przesłana do Banku Gospodarstwa Krajowego, który na mocy ustawy o „planie B” prowadzi ocenę wniosków. W trakcie oceny BGK żądało dodatkowych dokumentów, które zostały dostarczone. Po uzupełnieniu dokumentacji została ona przez BGK przyjęta i w chwili obecnej nasz wniosek znajduje się w Narodowym Funduszu Zdrowia we Wrocławiu. Tam jest pilnie studiowany. Może być tak, że NFZ będzie miał uwagi, na które trzeba będzie odpowiedzieć. To też zajmie trochę czasu. Następnie wniosek zostanie skierowany ponownie do NFZ a stamtąd do nas, czyli powiatu. Kolejnym krokiem będzie złożenie drugiego wniosku do wojewody dolnośląskiego.

Wszystko to wymaga czasu i cierpliwości. Dr Kachniarz bał się określić horyzont czasowy, w jakim nasz wniosek przejdzie całą, przewidzianą przepisami ustawy, procedurę. Możemy się spodziewać, że zleci na tych procedurach cała wiosna.
Następnie dr Kachniarz odniósł się do przekazania mienia nieruchomego nowej spółce. Podkreślał, że jest to ważna sprawa, która może wywoływać problemy. Gość wygłosił tezę, iż większość spółek powstających w miejsce likwidowanych SP ZOZ – ów otrzymuje w aporcie całe mienie. Niski kapitał spółki powoduje, iż nowa spółka nie może wziąć odpowiednio wysokiego kredytu. Podkreślał, iż sytuacja, w której mienie nieruchome nie staje się własnością spółki, powoduje problemy z odpowiedzialnością za eksploatację i naprawy nieruchomości. Koronnym argumentem na rzecz przekazania nieruchomości szpitala nowej spółce była konieczność zapłacenia 22% podatku VAT w chwili przekazania majątku nieruchomego do spółki. Wyceniono, iż jest to kwota ok. 880 tys. zł.

Po wystąpieniu dr Kachniarza przyszedł czas na zadawanie pytań. Pierwsze pytanie zgłosił radny Kazimierz Bogucki. Zwrócił się do Pony z pytaniem o przyczynę zlekceważenia negatywnej opinii RS SPZOZ na temat przekazania nieruchomego majątku szpitala nowej spółce. Radny zainteresował się dlaczego tuż po przyjęciu stanowiska przez RS SPZOZ Zarząd Powiatu podjął propozycję uchwały o treści całkowicie odmiennej od wypracowanej przez Radę Społeczną.

Starościna Pona wyjaśniła, że Rada Społeczna przyjęła uchwałę, która nie przewidywała przekazania majątku nieruchomego nowej spółce. Wskazała na członka Rady Społecznej Edwarda Kowalczuka, jako „orędownika” takiego rozwiązania.
Edward Kowalczuk przeprowadził natychmiastową, miażdżącą ripostę. Wykazał, iż zgodnie z prawem Rada Społeczna nie przyjmuje i nie odrzuca projektów uchwał, ale jej jedynie opiniuje.

W kolejnych zdaniach Edward Kowalczuk przedstawiał swoje wątpliwości. Robił to w sposób jasny, dobitny i ogólnie zrozumiały. A był dzisiaj do tematyki obrad przygotowany mistrzowsko.
„Ja się zgadzam z zamiarem powołania spółki. Kiedyś, byłem przeciw, ale wówczas była inna sytuacja. Dzisiaj patrzę na to inaczej”. Równocześnie zgłosił swoje zastrzeżenia do realizmu zakładanych dochodów szpitala. Stwierdził, iż okazały się one zbyt optymistyczne. „Już w tym roku mamy niższy kontrakt. W pana założeniach, które nam pan przedstawił” – zwrócił się do dr Kachniarza – „założono, iż dochody szpitala będą rosły, a obecnie maleją, bo zmniejszeniu uległy kontrakty podpisywane z NFZ”.

„Patrzmy realistycznie” – zachęcał Edward Kowalczuk. „Nie wiemy czy powiat otrzyma oczekiwane 23 mln zł, czy też 16. Wystarczy przypomnieć, iż rząd na „plan B” w tym roku przeznaczył ok. 400 mln zł. To wystarczy na spłatę zobowiązań ok. 10 szpitali wielkości szpitala w Górze”.

Raz jeszcze podkreślił, iż: „Jestem zwolennikiem tej spółki. Niegdyś byłem przeciw, bo wówczas nikt nam nie obiecywał zwrotu części długów”.
Następnie Edward Kowalczuk odniósł się do sprawy nieruchomego majątku szpitala. „Jeżeli w przypadku upadku spółki nieruchomy majątek będzie własnością spółki, to przejmą go wierzyciele na zaspokojenie długów. Nie będzie wówczas szans na odtworzenie działalności szpitala, bo nie będzie gdzie prowadzić działalności leczniczej. Ja przeżyłem kilku dyrektorów szpitala. Zawsze największe zachwyty wzbudzali ci, którzy byli z zewnątrz. Przypominam, że jeden z dyrektorów (Książek – Sztoff – przyp. moje) prowadził niegospodarną działalność. Dyrektorka ta zlecała wykonywanie opinii i planów restrukturyzacji zewnętrznej firmie, która brała za to po 100 tys. zł. Wygraliśmy proces a czy pieniądze zwrócono, tego nie wiem, bo już nie byłem radnym”.

Następnie Edward Kowalczuk zwrócił się do dr Kachniarza: „Ma pan rację, jeżeli chodzi o wzrost kapitału zakładowego spółki. Tylko, że może ono posłużyć wzięciu kredytów i zadłużeniu nowej spółki. Co wówczas może się stać? Może nastąpić wrogie przejęcie naszego szpitala, bo powiat nie będzie miał pieniędzy, by uregulować długi spółki. Tak więc pozostawienie majątku trwałego w rękach powiatu gwarantuje większą kontrolę spółki. Powiat będzie musiał remontować swoje mienie, bo pieniędzy przeznaczonych na leczenie z NFZ nie można przeznaczyć na poprawienie stanu infrastruktury szpitala”.

Następnie Edward Kowalczuk odniósł się do istniejącej spółki, która ma być następcą szpitala. Zwrócił się do Pony z pytaniem: „Czy ma pani umowę spółki?” I zadał jej kolejne pytanie: „Zarejestrowała pani we władzach spółki osoby, które nie mogły tam być ze względów na przepisy prawa. Dotyczyło to dwóch radnych i skarbnika. Ich wybór z mocy prawa był nieważny. Czy to zostało zmienione? Kto jest na miejscu tych osób?”
Następnie Edward Kowalczuk zwrócił się do dyrektorki szpitala Czesławy Młodawskiej: „Czy pani można wierzyć? Ma pani być prezesem spółki, dyrektorem i likwidatorem. Nie twórzmy Boga z człowieka!”

I kontynuował: „A gdzie sprzeczność interesów? A gdzie kontrola? Sama pani będzie z sobą zawierała umowy? Sama będzie się pani kontrolowała?”
Głos zabrał dr Kachniarz: „Dobrze, że rozmawiamy i dyskutujemy szczerze, bo sprawa jest poważna. Przekazanie mienia jest decyzją strategiczną. Dobrze, że omawiając ten temat są emocje”. Mówca nie zgodził się z poglądami Edwarda Kowalczuka na temat nadzoru nad mieniem. Edward Kowalczuk dowodził, iż jeżeli mienie nieruchome szpitala będzie własnością powiatu, to bardziej skuteczna będzie kontrola spółki. Wg dr Kachniarza wszystko zależy od tego, czy członkowie rady nadzorczej spółki będą z nadania politycznego, czy też kryterium ich powołania do rady będzie fachowość.
Edward Kowalczuk w polemice wykazał, iż przekazanie mienia nowej spółce ma charakter nieodwracalny. Powołał się na art. 158 kodeksu spółek handlowych, paragraf 1, który zacytował. Wynika z tego, iż, aby odzyskać od spółki przekazane jej aportem mienie, należy rozwiązać spółkę. „Przekazanie jest faktem nieodwracalnym” – stwierdził Edward Kowalczuk. I z całą mocą podkreślił: „Wszędzie trzeba wprowadzać mechanizmy kontroli. Ufać, ale sprawdzać!”

Edward Kowalczuk odniósł się również do historii zadłużenia górowskiego szpitala: „Dług nie był spowodowany tylko nieporadnością w zarządzaniu szpitalem poszczególnych dyrektorów. On wynikł z niskich kontraktów ówczesnego funduszu ze szpitalami. W latach 2001 – 2007 nie mogliśmy nawet marzyć o takiej dynamice wzrostu wysokości kontraktów z NFZ. W roku 2001, kiedy szpital odnotował stratę, Rada Powiatu nie wspomogła szpitala, chociaż miała taki obowiązek. I to był początek procesu zadłużania się szpitala”.

Kolejnym mówcą był radny Marek Hołtra. „Nacisk doktora (Kachniarza – przyp. moje) na przekazanie spółce całego mienia szpitala jest dla mnie dziwny. My mamy swoje doświadczenia. Złe doświadczenia. W tej sytuacji musimy dmuchać na zimne. Już było tak, że pan Baranowski chodził po naszym szpitalu, a my nie wiedzieliśmy, że złożył on ofertę jego wydzierżawienia. Dowiedzieliśmy się o tym przez przypadek. Mówi się, że mamy zarejestrowaną spółkę. A ja chciałbym zobaczyć wypis z Krajowego Rejestru Sądowego przeczytać, kto zastąpił tych dwóch radnych, którzy we władzach spółki być nie mogli ze względu na przepisy prawa. Chcę też wiedzieć, czy pani prezes półki zarejestrowała nowy podmiot u wojewody. Chcę też wiedzieć, czy jest zgoda sanepidu na funkcjonowanie nowego podmiotu. Przypominam, iż mamy u wojewody zarejestrowany i przyjęty przez niego program dostosowawczy naszego szpitala do wymogów unijnych. A co ja widzę w szpitalu? Tam, gdzie miała być – zgodnie z nowymi przepisami – winda, zrobiono szatnię”.

Głos zabrała radna i członek Zarządu Teresa Sibilak: „Chcę powiedzieć dlaczego głosowałam za przekazaniem całego majątku spółce. Uważam, że przekazanie tego majątku będzie świadczyło o naszym zaufaniu do spółki. Będzie widać, że wierzymy w jej powodzenie. Rozmawialiśmy z wieloma osobami, które się na tym znają i one mnie przekonały, że trzeba oddać cały majątek nowej spółce. Tak się robi wszędzie. Jak nie przekażemy teraz, to będziemy musieli zapłacić VAT. A skąd wziąć pieniądze na płace?”

Pozwoliłem sobie w tym momencie na zabranie głosu. Podałem przykład szpitala w Kluczborku. Tam tworząc spółkę przekazano tylko i wyłącznie sprzęt ruchomy. Nieruchomości pozostawiono, jako własność powiatu. I tak jest do dnia dzisiejszego. Za rok 2009 kluczborska spółka zarobiła 1 mln zł przy 10 mln kontrakcie z NFZ. Powiat wziął na siebie długi zlikwidowanego szpitala i uważa, że nowa spółka powinna mu je w jakiś sposób zrekompensować. I rekompensuje, bo płaci za dzierżawę i wypłaca powiatowi dywidendę. Tak więc – stwierdziłem – nie jest tak, że jest tylko jedno skuteczne rozwiązanie. Kluczbork jest przykładem innego, równie skutecznego, rozwiązania problemu majątku szpitala.

Ponownie głos zabrał Edward Kowalczuk. Odszedł już od tematu przekazania mienia nieruchomego i zajął się losem pracowników szpitala, a szczególnie personelu średniego i niższego. Dotychczasowi pracownicy szpitala mają znaleźć zatrudnienie w nowej spółce w trybie art. 23’ kodeksu pracy. Pracownicy szpitala domagają się, by zagwarantowano im zatrudnienie nie przez jeden rok, ale trzy lata. Podczas spotkania mówiły tak: „Słyszymy ze strony dyrekcji i Zarządu Powiatu rzeczy optymistyczne. Dlaczego więc nie możemy dostać gwarancji na 3 lata? Mamy 20% premii uznaniowej. Ale ona nie jest zagwarantowana. Jak będzie mniejszy kontrakt, to skąd będą pieniądze na premie? Komu nie wypłacą pieniędzy? Nam! Bo powiedzą, że nie ma!”

Przedstawicieli załogi wsparł Edward Kowalczuk mówiąc: „Z dokumentów przedstawionych przez dyrekcję szpitala widać, jak kształtują się płace. W roku 2008 na umowy o pracę wydano 6,9 mln zł. Na umowy kontraktowe, czyli te z lekarzami – 2,1 mln zł. W tej grupie nastąpił wzrost w porównaniu z rokiem poprzednim. Wówczas było to ok. 750 tys. zł. Z czego to wynika? Pytam panią dyrektor szpitala, ale jak zwykle mi nie odpowie. Przypominam, że personel niższy i średni (pielęgniarki) w 2004 roku zgodziły się na obniżenie płac o 40%. Lekarze zgodzili się na 10%. Pytam się: jeżeli kontrakt będzie niższy, to kto nie otrzyma premii? Lekarze? Nie! Personel niższy i średni. Ci, na kontraktach dostaną swoje pieniądze”.

Następnie Edward Kowalczuk zaproponował, by 20% premii wliczyć do pensji zasadniczych, co gwarantowałoby, iż osoby na umowach o pracę nie będą poszkodowane.
Edwarda Kowalczuka wsparł radny Kazimierz Bogucki, który powiedział: „Słyszymy, że pakiet socjalny jest niemożliwy. Dlaczego nie? Nie ma rzeczy niemożliwych, to tylko kwestia dobrej woli”.

W końcu głos zabrała dyrektorka szpitala Czesława Młodawska. Powiedziała ona, że nasz szpital jest w wyjątkowej sytuacji w skali kraju. Porównała szpital górowski ze szpitalem w Oleśnicy. Tam kontrakt na chirurgię wynosi 400 tys. zł. W tamtejszym szpitalu pracuje mniej osób niż w naszym. „Jako dyrektor nie mogę sobie wiązać rąk, nie mogę pozwolić na generowanie długu”.

Zapomniała jednak wspomnieć, iż w Oleśnicy mieszka 38 tys. ludzi a w całym powiecie oleśnickim ponad 100 tys., czyli dwa i pół razy więcej niż w powiecie górowskim.
A następnie powiedziała coś, co mnie zmroziło: „Jeżeli spółka upadnie, bo sobie nie poradzi, to dla mnie obojętne jest czy ten szpital będzie przysłowiowego Kowalskiego, czy Nowaka”.

W kwestii podnoszonych podwyżek dla pielęgniarek i personelu niższego dyrektorka Młodawska stanęła na stanowisku, że nie stać szpitala na podwyżki. Oświadczyła, iż w skali roku byłaby kwota ok. 400 tys. zł. Taki wzrost kosztów pracy spowodowałby stratę na działalności szpitala.

„Muszę myśleć o szpitalu, jako całości. Państwo nie wiedzą, ale blok operacyjny należy zamknąć. Szpital nie ma agregatu prądotwórczego wymaganego przez przepisy. Jego zakup, to wydatek 60 – 70 tys. zł.”.
Głos zabrały przedstawicielki związków zawodowych działających w szpitalu. Zebrani usłyszeli: „Apelujemy do radnych, by wzięli pod uwagę nasze propozycje. Zlikwidowano nam „trzynastki”, zawieszono fundusz socjalny, zarabiamy minimalne pensje w stosunku do innych szpitali na terenie Dolnego Śląska. Gdyby nie te 20% premii uznaniowej, którą możemy stracić wiele osób nie zarabiałoby nawet najniższej krajowej”.

Głos zabrał radny Tadeusz Bieleń, który powiedział: „Racja jest po dwóch stronach. Nie odbijajmy jednak piłeczki tylko w stronę pielęgniarek. A lekarze? Niech koszty ponoszą wszyscy. Artykuł 23’ zabezpiecza interesy pracowników. Nie róbmy z nich dzisiaj ludzi, którzy mają nadmierne wymagania. Swojej dzisiejszej sytuacji trochę winne są i same pielęgniarki. Jak były strajki lekarzy, to pielęgniarki popierały ich bezwarunkowo. Ale jak były strajki pielęgniarek, to lekarze ich nie poparli”.

Zbliżała się godzina 14, czwarta godzina obrad. Każda ze stron pozostała przy swoim zdaniu. Nastąpiło nieco chaosu. Zaczęto wałkować już omówione sprawy od nowa. Nic nowego do dyskusji nie wniesiono.
Los przekazania majątku szpitala do nowej spółki rozstrzygnie się na marcowej sesji Rady Powiatu. Wszystko skazuje na to, iż projekt uchwały Zarządu, w którym zawarty jest punkt o wniesieniu całego majątku szpitala aportem do nowej spółki, polegnie.

Brak komentarzy: