piątek, 26 marca 2010

Na odlew

Z okazji wniosku o odwołani Pony z funkcji straty funduje ona takie oto wynurzenia: "Działania radnych zmierzają do tego, by tę śmietankę spił, kto inny. Wszystko jest teraz na najlepszej drodze, teraz może być tylko lepiej, więc bardzo miło będzie przejąć to, co najlepsze" - bajdurzy Pona na portalu "elki".
Wszystko jest na najlepszej drodze? A taki ch...! Nic nie jest na najlepszej drodze. Przez pół roku radni walczyli o dostęp do wypisu z KRS, by poznać władze spółki. W końcu, po bólach i wielokrotnym dopominaniu się o ten dokument otrzymali go 23 marca. I co?! A to!


Nie dokonano żadnych zmian! We władzach spółki nadal występują osoby, które z mocy prawa nie powinny tam występować. Spółka w KRS została zarejestrowana 10 stycznia 2004 roku. Pona na nasze nieszczęście wstyd nieuchronnie zbliżającą się nieuchronnie, hańbę rządzi od 2005 roku. I jakoś przez te prawie 4 lata nie - potrafiła dokonać zmian we władzach spółki, i to mając świadomość, że w myśl prawa tych osób nie może być we władzach spółki. A ile razy radni pytali: czy dokonano zmian we władzach spółki? Ja pamiętam, że przynajmniej od 1,5 roku. I co?! To jest ta "śmietanka" do spicia?! Tydzień przed planowanym rozpoczęciem likwidacji nie ma władz spółki! I radni mają się nie denerwować?!
Z wywodów Pony wynika, że gdyby radni zagłosowali za uchwałą natychmiast weszlibyśmy do "planu B". A to jest taka sama prawda, jak to, że Lepper to intelektualista a Stachu Łyżwiński cnotliwy był.
Poniżej mają Państwo tabelę z opracowania dr Mariana Kachniarza, który przygotowywał dokumenty związane z przystąpieniem do "planu B". I co widzimy? A widzimy, e nie jesteśmy na finiszu naszych starań, ale tak naprawdę wciąż na mecie. Jesteśmy w punkcie 2. I żadne zaklęcia Pony tu nie pomogą.


Tylko, jeżeli ona nie potrafiła przez ostanie 1,5 roku dokonać zmian we władzach spółki, to jaką gwarancję mają radni, że potrafi bez problemów przebrnąć wszystkie punkty?
Załóżmy, że jest likwidacja. Musi być i likwidator. Długo Pona uciekała od tego tematu. Bardzo długo. 23 marca podczas spotkania z dr Marianem Kachniarzem zadałem pytanie: "Kto będzie likwidatorem?" "Myślałam o pani dyrektor" - odpowiedziała Pona. "A kto będzie prezesem nowej spółki?" - kontynuowałem "Pani dyrektora" - usłyszałem. I po chwili dorzuciła: "Na razie". Wstałem, wziąłem kurtkę powiedziałem: "na razie" i opuściłem salę obrad. Dyskusja stała się bezprzedmiotowa.
I tak najczarniejszy sen o "Trójcy świętej" (prezes spółki, likwidator szpitala i dyrektor szpitala w osobie Czesławy Młodawskiej) stał się prawie realny.
Inna historyjka. 22 i 23 marca Pona, Sibilakowa, Mrówka, Młodawska bronią zapisu w projekcie uchwały i twierdzą stanowczo, że mienie nieruchome należy przekazać szpitalowi. W głosowaniu podczas sesji Rady Miejskiej w Górze projekt upada. Ten zapis nie podoba się radnym gminy Góra. 23 marca dalej Pona i spółka trzymają się wersji, że projekt uchwały musi dawać mienie poszpitalne nowej spółce, by ta miała silną pozycję ekonomiczną. Ten upór trwa do godziny 16,20. Podczas spotkania z dr Kachniarzem Pona zabiera głos i mówi: "Ten projekt jest po myśli radnych. Nie zawiera on zapisu, na mocy którego mienie nieruchome można przekazać nowej spółce". Dom wariatów? Nie! To norma u Pony!
Kolejny przykład. Podczas sesji Pona mówi: "Jeżeli nie przyjmiemy uchwały, to nadal będą rosły nam odsetki od długów". Wstaję. Pytam: "To uchwała Rady Powiatu ma moc zablokowania odsetek naliczanych przez banki?" W odpowiedzi cisza. Też norma.
Inny przykład. Spotkanie z dr Kachniarzem. "Projekt uchwały - mówi Pona - był konsultowany z nadzorem prawnym wojewody, który nie wniósł do niego zastrzeżeń". Wstaję i mówię: "Sprawdzę, to jutro w nadzorze prawnym wojewody". Pona: "Nie, nie, pomyliłam się. To wojewoda zaakceptował uchwałę". Ręce opadają! Wojewoda wyręczył nadzór prawny i poczuł się wybitnym specjalistą w dziedzinie likwidacji i przekształcenia górowskiego szpitala.
A prawda wygląda tak, że to Edward Kowalczuk zauważył, że projekt uchwały nie przekazuje mienia nieruchomego szpitalowi. Pona i spółka sądzili odmiennie i bronili tego niczym "dobrego" imienia pewnej zdechłej partii.
Można spytać tak: skoro projekt uchwały nie dawał majątku nieruchomego nowej spółce, to dlaczego radni powiatowi go nie przyjęli?
A dlatego, że jak słusznie zauważył Edward Kowalczuk zapis był niejasny i dawał możliwości jego różnej interpretacji. "Nie stwórzmy takiej sytuacji,, byśmy przez lata jeździli po sądach i procesowali się o wykładnie dotyczącą naszych praw do budynków szpitalnych. Zeżrą nas adwokaci a wyrok zapadnie, po latach, dopiero w NSA. Tego trzeba uniknąć i sprawy te zapisać precyzyjnie, jednoznacznie, bez stwarzania pola do jakichś nadinterpretacji" - mówił Edward Kowalczuk.
Popatrzcie Państwo raz jeszcze w tabelę, gdzie widać ile pracy nas czeka, by naprawdę doczekać się oddłużenia. I nie wierzcie wielbicielom przekazania nieruchomości nowej spółce (której władz nie ma - przypominam ja, bo Pona jakoś w radiu "elka" tym "osiągnięciem" się nie pochwaliła).
Przez wszystkie spotkania dotyczące likwidacji wyraźnie widoczny był upór Pony, Mrówki, Sibilakowej, by przekazać majątek szpitala nowej spółce. Zgoła nic nie słyszeliśmy o kapitałowym wzmocnieniu spółki, której kapitał zakładowy wynosi 50 tys. zł. Rodzi się pytanie: skąd spółka weźmie pieniądze na wypłaty dla pracowników zanim dostanie pierwsze pieniądze z NFZ? I jakoś tak się dziwnie składa, że nie wzbudzało to niepokoju Pony i spółki. Niczym mantrę powtarzano: "Chcemy mienia nieruchomego, bo to, tamto, Owambo, siamto!"
A zdaniem radnych mienie to należy przekazywać do spółki ratami. Po tym, jak spółka wykaże, że ma szanse na rozwój, przetrwanie i płynność finansową. Nikt nie da pochopnie majątku podmiotowi gospodarczemu (a nowa spółka będzie podmiotem gospodarczym podlegającemu kodeksowi spółek handlowych), który jeszcze nie zaistniał, nie wykazał swoich zdolności do życia gospodarczego. To skok w nieznane. A szpital jest nas wszystkich. I dlatego odpowiedzialni radni pragną, by wokół jego majątku nie było żadnych wątpliwości. Szpital był, jest i będzie nasz. Inaczej być nie może!

Brak komentarzy: