I oto kolejny odcinek dziejów Góry po 1945 roku. Przeczytają Państwo wspomnienia zatytułowane: „W oczach młodego przesiedleńca”. Tak nasze miasto i wydarzenia z tamtego okresu zapamiętał Edward Korotecki. Tekst ten ukazał się w „Kwartalniku Górowskim” (nr 15/2006).
Relacja ta została nagrana latem w 2004 r. i spisana później przez Eryka Koziołkowskiego. Część tych wspomnień została wykorzystana w pracy wysłanej na konkurs historyczny: „Życie religijne w czasach PRL – jednostka, wspólnota, instytucja”, zorganizowanym przez Ośrodek „KARTA” i Fundację im. St. Batorego w Warszawie.
"Do Góry przybyłem ze Złoczowa transportem kolejowym 15 listopada 1945 roku. Wówczas skończyłem dziesięć lat.
W Górze powstał Powiatowy Urząd Repatriacyjny. Była to instytucja, która kwaterowała osadników ze wschodu. Jesienią 1945 roku trudno było w Górze znaleźć miejsce zamieszkania. Gazu, prądu, wody nie było, ponieważ nie były uruchomione odpowiednie urządzenia. Jednak była sieć gazowa i wodociągowa. Bardzo szybko zostało to wszystko uruchomione przez władze, między innymi czerpaliśmy prąd z Legnicy od wojsk radzieckich, a potem częściowo z cukrowni.
Ludzie szukali zajęć i pracy. Remontowali domy, część szabrowała, szukała w pustych mieszkaniach mebli, rowerów, motocykli itd., a uczciwi ludzie znajdowali pracę. Zostały uruchomione: cukrownia, młyn, tartak, mleczarnia, przedsiębiorstwa gospodarki komunalnej, m. in. gazownia, która wówczas była jeszcze na koks, oraz wszystkie zakłady poniemieckie, które nie były zburzone.
Bardzo wcześnie po wojnie rozpoczęło działalność gimnazjum, potem przekształcone w Liceum Ogólnokształcące i Szkołę Podstawową. Początkowo szkoła podstawowa była naprzeciwko „Mery”, koło kościoła św. Katarzyny. Tam zacząłem się uczyć. Poszedłem do trzeciej klasy, chociaż nie bardzo umiałem czytać i pisać. Jednak z czasem nadrobiłem zaległości. Następnie przeniesiono nas do Szkoły Podstawowej nr 3. W Górze było również „Liceum Nauczycielskie”. Mieściło się ono w późniejszej „Modzie Dolnośląskiej”- naprzeciwko banku spółdzielczego. Potem je przeniesiono do Nowej Soli. Pamiętam, że niektórzy uczniowie latem przychodzili do szkoły boso, bo nie każdego było stać na obuwie.
Plac Chrobrego w około 30% był wypalony i zburzony. Ta część, gdzie stał ratusz, a teraz mieści się sklep spożywczy PSS-u oraz sklep pana Bartkowiaka. To wszystko było wypalone, stały tylko mury. Natomiast pozostałe kamieniczki ostały się w całości.
Ratusz był wypalony w środku przez wojska radzieckie, które przyszły od strony Bojanowa. Był 1945 r., styczeń było bardzo zimny. Żołnierze Armii Czerwonej, nie mieli czym się ogrzać. Zamieszkali tam w środku i rozpalali z mebli ogniska. W ten sposób ratusz spłonął, a oni odeszli na zachód. Można było go odbudować, ponieważ ściany boczne były dobre. Wystarczyło gruz wywieźć ze środka. Jednak w tamtym czasie nie było środków na jego odbudowę. Ściany od ulicy Piłsudskiego zaczęły coraz bardziej się wychylać i groziły zawaleniem. W końcu podjęto decyzję o rozebraniu tego budynku i wysłaniu części cegieł na odbudowę Warszawy.
Kościół ewangelicki był w dobrym stanie. Na początku był tam kościół metodystów i wisiała tablica z napisem »Kościół Metodystów«. Potem gdzieś to wszystko zniknęło, a kościół przez długi czas stał pusty. W środku był bardzo ładny balkon, sztukateria drewniana, kazalnica, ołtarz, ale to wszystko było zamknięte. Okna sięgały do samej ziemi. Przez wybite szyby można było tam wejść. Nie wiadomo było, co zrobić z tym kościołem. Początkowo była propozycja, żeby przeznaczyć go na halę targową, ale miasto nie miało na to środków i postanowiono zamienić go na magazyn mebli. Potem to zlikwidowano i kościół nadal stał pusty. W końcu zalęgły się tam szczury, które wychodziły z kościoła i biegały po rynku.
Sugerowano również, aby przeznaczyć kościół na halę sportową, ale koszty przekraczały możliwości finansowe Góry. Okazało się, że adaptacja kosztowałaby więcej niż budowa nowej hali. Potem myślano, żeby zbudować basen, ale też nie było środków na to. Kościół niszczał i przeszkadzał. W latach 60. podjęto decyzję, żeby go rozebrać. Zadecydowały o tym władze powiatowe, konsultując się, z uwagi na to, że był to zabytek, z architektem we Wrocławiu. Postanowiono część materiałów sprzedać, a część wywieźć na gruzowisko. Byłem wtedy radnym Powiatowej Rady Narodowej i pamiętam nawet kwotę przeznaczoną na rozebranie i niwelację terenu, była to suma 300 tys. ówczesnych złotych. Najbardziej szkoda było wieży, która była w dobrym stanie.
Ulica Głogowska, począwszy od budynków, gdzie był dawny PZGS, w kierunku na zachód, była wypalona przez żołnierzy radzieckich, ponieważ oni w mieszkaniach palili ogniska. W miejscu, gdzie są np. sklepy PSS-u, było puste pole, a gdzieniegdzie stały stodoły. Miasto kończyło się na młynie pana Kłaka.
Pawilon sportowy na stadionie wybudowany został częściowo z rozebranego pałacu w Głobicach. Parkiet z tamtego budynku został wykorzystany przy budowie pawilonu. W tamtym czasie budowle w złym stanie rozbierano na materiał, który służył Górze. Do 1955 roku cegła szła na odbudowę Warszawy.
Pamiętam, że na starym cmentarzu Bożego Ciała koło cukrowni, mieszkał grabarz z rodziną w pięknym budyneczku i duchów się wcale nie bał.
Na cmentarzu ewangelickim, na płytach grobowych, w czasie przerw graliśmy w cymbergaja. Były tam piękne nagrobki marmurowe, były też grobowce rodzinne. Cmentarz był ogrodzony wysokim murem, rosło na nim sporo drzew, niektóre jeszcze rosną do dziś. Brama wejściowa była usytuowana od strony wieży ciśnień. Na cmentarzu stała kapliczka. Przy wejściu była kuta żelazna brama, a obok tablica z piaskowca, na której wyryto nazwiska wielu ludzi pochodzenia polskiego i niemieckiego, którzy zginęli podczas pierwszej wojny światowej. Nie wiem, czy byli to żołnierze czy zwykli ludzie. Sporo tych nagrobków zabrano do woj. poznańskiego w ramach, że tak powiem, szabrowania, ponieważ po wyszlifowaniu można było je jeszcze wykorzystać. Cmentarz był zaniedbany. Czasami był przystanią nieprzyjemnych zajść. Bito się tu, przychodzono tu załatwiać potrzeby fizjologiczne. Pieniędzy na utrzymanie cmentarza nie było i nie było żadnego dozoru. W związku z tym postanowiono zlikwidować cmentarz, usunąć płyty, zniwelować teren i urządzić tu park z amfiteatrem.
C.d.n.
czwartek, 25 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz