Cmentarz żydowski odwiedziłem kilka lat temu. Znajduje się on za obecnym cmentarzem komunalnym w Górze. Są tam jeszcze nagrobki z napisami hebrajskimi. Wszystko w stanie szczątkowym.
Obóz pracy był przy ulicy Sienkiewicza i Konopnickiej oraz wzdłuż ulicy Starogórskiej. Były tam baraki drewniane i murowane. Mieszkali w nich przymusowi robotnicy. Nazywano je domkami cygańskimi, bo po wojnie zamieszkali tam Cyganie. Budynki zajęły wojska radzieckie na swoje koszary. Pamiętam, że w tym obozie stały budki z wartownikami na rogatkach. Zabudowania na Osiedlu, ulicy Konopnickiej oraz ulicy Słowackiego były zajęte przez oficerów radzieckich i ich rodziny.
Pamiętam, że w 1946 roku na 1-go Maja była tam defilada wojsk radzieckich, które były częścią wojsk stacjonujących w Legnicy. Paradę odbierał na karym koniu późniejszy marszałek Polski Konstanty Rokossowski, który w tym czasie był Marszałkiem Związku Radzieckiego. Rosjanie chętnie przyjmowali dzieci jak wyświetlali filmy. Kino oczywiście było pod gołym niebem. Prześcieradło zawieszone było jako ekran na budynku i wieczorem wyświetlano tam filmy wojenne. Gdy Rosjanie wycofali się z baraków w 1946 roku i wyjechali do Legnicy, to wtedy zrobiono tam magazyn traktorów, które Polska otrzymała z UNRRA (United Nations Relief and Rehabilitation Administration). Były to "Fergusony" i "Farmalle".
W 1949 zamieszkałem przy dawnej ulicy Kapitulacyjnej (obecna ul. M. Konopnickiej). Kiedy żołnierze wyprowadzili się do Legnicy, bloki zostały puste. Ówczesny urząd miasta nadawał te mieszkania obywatelom Góry, którzy ich nie mieli i chcieli tam zamieszkać. W piwnicach był areszt dla żołnierzy, a na ścianach były wyryte i namalowane farbami rozmaite napisy niecenzuralne po rosyjsku.
W gmachu, gdzie dzisiaj znajduje się urząd skarbowy, znajdował się szpital. Leczono tam żołnierzy radzieckich, którzy ucierpieli na wojnie.
Górowski browar był jednym z najlepszych, było takie hasło "Kto górskie (czyli górowskie) piwo pije, ten długie lata żyje". Browar zlikwidowano, kiedy Góra przeszła do woj. leszczyńskiego. Później powstała tam fabryka, która przerabiała warzywa.
Straż pożarna zaczęła funkcjonować już w 1945 roku. Pierwszym dowódcą został pan Chalecki. Na początku mieli tylko jedną pompę. Pamiętam pożar, jaki wybuchł w Czerninie. Wyciągnięto pompę, zaprzęgnięto dwa kasztany do wozu i z wielkim dzwonieniem ruszono do tego pożaru. Wszystkie urządzenia strażackie były wtedy bardzo prymitywne.
Tartak poniemiecki znajdował się tam gdzie jest obecnie. Po wojnie były tam jeszcze deski. Bawiliśmy się tam w chowanego. Niedaleko niego były dworce kolejowe. Wschodni został otwarty w 1945 roku. Natomiast drugi dworzec na Ścinawę, zaczął funkcjonować później.
Na ulicy Dworcowej, gdzie obecnie znajduje się "INTERMARCHE", była fabryka silników do samolotów Messerschmita. Po wojnie były tam nawet całe silniki do samolotów. Budynek ucierpiał na skutek działań wojennych. Został wypalony i zniszczony. Później został odbudowany i zrobiono tam magazyn zbożowy.
Kino rozpoczęło swą działalność tam, gdzie jest restauracja "Syrena". Byłem na jednym z pierwszych filmów. Wcisnąłem się tam chyba za 2 złote. Leżałem na brzuchu dwa metry od ekranu. Wyświetlano film p.t. "Serenada w Dolinie Słońca" produkcji amerykańskiej. Było tam wtedy bardzo dużo ludzi. Było kilkadziesiąt miejsc siedzących dla dorosłych, a dla dzieci były miejsca "leżące".
Niewielkie wysypisko śmieci znajdowało się tam, gdzie jest dzisiejszy stadion i basen. Nie było to typowe wysypisko takie jak dzisiaj. Po wojnie na hałdach śmieci były rozgrywane zawody motocrossowe. Później organizowano tam zawody hippiczne. Konie pokonywały przeszkody w postaci hałd śmieci i gruzu.
W hali sportowej (dzisiejszy Dom Kultury w remoncie) był ładny parkiet, balkon, rozmaite urządzenia sportowe: drążki do wspinania się, zaczepy na parkiecie do ringu i inne urządzenia. Była to sala wielofunkcyjna. Przy scenie było miejsce na orkiestrę. Odbywały się w niej zabawy ludowe, wszystkie zebrania, zjazdy i narady. Sala mieściła około 600 osób.
Tam, gdzie obecnie stoi hala "Arkadia", było boisko do piłki nożnej. Grali tam pierwsi górowscy piłkarze. Obok tego boiska była bieżnia żużlowa do lekkoatletyki.
Powódź w Górze dobrze pamiętam. Był to 1946 lub 1947 rok. Powódź była na skutek dużych opadów zimowych i zatarasowania kanalizacji i odpływów. Nie było melioracji, a Góra położona jest w dole i ze wszystkich pól spływała woda. Ulica Dworcowa była w całości zalana. Wtedy ludzie wzięli się na sposób i w baliach pływali. Najbardziej ucierpiała ul. Dworcowa, ul. Wrocławska i Kajęcin. Do niektórych domów nie można było dojść. Ulicą Wrocławską nie można było też przejechać, wysokość wody sięgała jednego metra Była jeszcze druga powódź, ale mniejsza. Wtedy już zaczęto meliorować i przeczyszczać kanały.
Wiatraki, z tego co wiem, były pod Starą Górą oraz w Jastrzębiej. Ludzie rozebrali jeden w zimie 1946 roku, bo nie mieli czym palić. Sam do domu wtedy przywiozłem drewno na sankach, pochodzące z wiatraka. W tym czasie węgla nie było, a trzeba było przeżyć. Z tego co pamiętam, ocalony wiatrak stał przy szosie w kierunku na Starą Górę. Funkcjonował on do lat 50-tych. Młyn pana Kłaka, to również był wiatrak, tylko zostały dobudowane za Niemców elementy murowane. Był on napędzany początkowo maszyną parową stojącą na zewnątrz.
sobota, 27 marca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz