Publikuję poniżej artykuł Mirosława Żłobińskiego zamieszczony w "Kwartalniku Górowskim" (2003 nr 4), ze względu na jego treść warty szerszego upowszechnienia.
W latach 1949-1951 na terenie pow. górowskiego funkcjonowało Powiatowe Przedsiębiorstwo Budowlane. Jego roczny przerób ustalano na poziomie ok. 3 mln zł, z czego tylko 54% prac wykonywano na terenie macierzystego powiatu (w owym czasie, w tej okolicy, nie prowadzono poważniejszych robót budowlanych). W 1951 r. na przerób w wysokości 2,9 mln zł poza terenem powiatu wykonano pracę na sumę 1 343 515 zł (w tym – DBOR [Dyrekcja Budowy Osiedli Robotniczych?] Wrocław – 250 tys. zł; ZOPGR Legnica [Zjednoczenie Okręgowe Państwowych Gospodarstw Rolnych?] – 625 132 zł, Brzeg Dolny „Rokita” – 250 tys. zł). Brak prac budowlanych na terenie pow. górowskiego spowodował, że z dniem 1 stycznia 1952 r. połączono PPB w Górze z podobnym przedsiębiorstwem w Wołowie. Być może była też inna przyczyna, czym się zajmiemy w tym artykule. Po 1952 r. teren powiatu obsługiwały: PPB w Wołowie oraz – w miarę przybywania robót remontowo-konserwacyjnych i inwestycyjnych – PPB Leszno, PPB Trzebnica i Spółdzielnia Pracy Remontowo-Konserwacyjnej w Górze (po 1954 r.).
W marcu 1951 r. członkowie egzekutywy Komitetu Powiatowego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej – ówcześni rządzący powiatem – mieli wiele zastrzeżeń, co do działalności PPB: nieracjonalne wykorzystanie pieniędzy, brak oszczędności, niepodnoszenie wydajności pracy, zła dyscyplina pracy (niepunktualność pracowników, pijaństwo, bójki), niewłaściwa organizacja pracy, niewłaściwe wykonanie pewnych prac (w Luboszycach i w PGR’ach). Zarzuty podnoszono wobec kierownika technicznego: „nie pilnuje i nie interesuje się pracą i wykonywaną robotą”. Jednak największe oburzenie budził fakt, ze przedsiębiorstwo zamówiło 300 tys. sztuk cegieł w pow. milickim, zamiast je kupić w miejscowych cegielniach. I sekretarz KP PZPR Antoni Rusiecki uznał to wręcz za „przestępstwo”, choć sytuacja nie była jasna, bo też z jego wypowiedzi wynikało, że górowskie PPB musiało właśnie tam kupić rzeczone cegły. Żadne zarzuty nie były wysuwane pod adresem kierownika PPB – Przystupy.
We wrześniu okazało się, że w PPB w Górze są jeszcze inne nieprawidłowości. Robotnicy z tego przedsiębiorstwa wysłali skargę do prezydenta Bieruta. Napisali w niej – jak relacjonował tow. Rusiecki – że „nigdzie nie mogą otrzymać pomocy jak w Prezydium Powiatowej Rady Narodowej u tow. Włocha, tak samo i w Komitecie Powiatowym PZPR. Dalej w piśmie tym było, że tow. Przystupa wraz z tow. Włochem wspólnie popijają sobie, są dobrymi przyjacielami przez co skargi złożone przez robotników do Włocha nie są załatwiane. Dalej pisze się, że tow. Włoch ma na mnie jako Sekretarza K.P. wielki wpływ przez co również zażalenia wpływające do K.P. nie są załatwiane przeze mnie.”
Przystupa miał być opryskliwy, źle się obchodzić z ludźmi, określano go słowami „wielki dyktator”, „miał poważne wybryki na zakładzie”, „wrogie ustosunkowanie się do robotników, ordynarne odnoszenie się do nich”. Tylko takie ogólniki zapisano w dokumentach, samego listu zainteresowani nie widzieli, jedynie odpis.
Dwaj oskarżeni – Rusiecki i Włoch – bronili się. Trzeci – Przystupa – w tym posiedzeniu egzekutywy nie uczestniczył, więc nie miał szans wypowiedzieć się w swojej obronie. W ogóle sytuacja była absurdalna, gdyż dwaj oskarżani przez robotników byli, podczas posiedzenia egzekutywy w dniu 17 września 1951 r., sędziami we własnej sprawie. Ponadto list robotników do prezydenta Bieruta pośrednio mógł dotyczyć wszystkich członków egzekutywy, którzy być może sytuację w PPB tolerowali, a teraz orzekali w tej sprawie.
Br. Włoch – przewodniczący PPRN:
„Co do picia z nim wódki przyznam się, że był tylko jeden wypadek, kiedy w roku 1950 po marszach jesiennych na S.P.O. ja wraz z Przystupą biorąc w nich udział poszedłem jeszcze z innymi i wypiliśmy wódkę, jednak ja piłem za swoje pieniądze i z nimi długo nie siedziałem pozostawiając ich nadal w restauracji, więcej do tego czasu wódki nie piłem z tow. Przystupą. Co do koleżeństwa zarzucanego mi w tym piśmie, to musze stwierdzić, że istniało ono tylko na tyle by załatwić sprawy służbowe, innego przyjacielstwa pomiędzy mną a Przystupą nie ma. [...] jak może być pomiędzy nami dobre przyjacielstwo, kiedy ja Przystupę zawsze przeganiałem za niedostarczanie mi na czas sprawozdań oraz mocno go biłem za remonty przeprowadzane przez B.P.P. w terenie. Uważam, że zarzuty w stosunku do mnie są na tyle tylko słuszne, że raz z nim wypiłem i wyjeżdżając na wczasy pobrałem kartę wczasową od personalnego, do innych zarzutów nie przyznaje się. Ponieważ zaistniał taki wypadek i poderwana została mi opinia proszę Egzekutywę o wystąpienie z wnioskiem o zdjęcie mnie z zajmowanego stanowiska względnie przeniesienie na inny powiat tylko nie do Kamiennej Góry.”
Następnie zabrał głos Stanisław Grzyb – szef Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, który uznał, że zarzuty robotników PPB dotyczą nie tylko dwu osób, wymienianych z nazwiska, ale całej egzekutywy, ponieważ nie starała się uzdrowić stosunków panujących w tym przedsiębiorstwie ani wyrzucić Przystupę.
A. Rusiecki – I sekretarz KP PZPR:
„[...] co do stosunków w B.P.P.-ie są one bardzo złe, które może ja i Włoch do tego czasu tolerowaliśmy, ale nie dlatego, że rzekomo jestem Włocha przyjacielem. Wielokrotnie, kiedy tow. Przystupa składał sprawozdanie na posiedzeniu Egzekutywy, to żaden z członków [...] nie potrafił w stosunku do niego ostro wystąpić i powiedzieć o tych rzeczach, o których dzisiaj słyszałem, by za te rzeczy zmyć mu głowę. Co do zdjęcia jego ze stanowisk, to nieraz się zastanawiałem, gdyż jak dotąd tak i teraz brak jest odpowiedniego człowieka w jego miejsce. Co do zarzutów stawianych przez tow. Grzyba, że jednoosobowo były załatwiane sprawy przyjmowania i zwalniania ludzi na zakładzie, to musze stwierdzić, że tylko osoby podlegające nomenklaturze muszą być zatwierdzane przez Egzekutywę. Co do innych osób załatwia to Wydział Kadr w porozumieniu moim. [...] o ile idzie o stosunek do tow. Włocha, to muszę stwierdzić, że nie jest on taki przyjacielski, jak mi zarzucają w piśmie. Na wódkę z Włochem nie chodzę, ponieważ ja nie piję, na tyle utrzymujemy stosunki na ile wymagają sprawy służbowe i dobro naszego powiatu. Co do wpływu Włocha na mnie, to jest wręcz przeciwnie, gdyż Włoch w wielu wypadkach musi to zrobić, co mu Partia rozkaże, dlatego też stwierdzam, że te rzeczy ujęte w tym piśmie są niesłuszne, które podrywają mój autorytet i całej naszej Partii. W związku z tym zwracam się do członków Egzekutywy, by sami rozstrzygnęli sprawę, czy tow., Włoch ma na mnie wpływ, względnie że z nim utrzymuję bliskie stosunki przyjacielskie.”
Drugą i ostatnią część zamieszczę jutro. Wszystkie numery "Kwartalnika Górowskiego" znajdują się w bibliotekach publicznych (Góra, Wąsosz, Siciny) i pedagogicznej (Góra). Większość też w formie elektronicznej jest dostępna na stronie PCDN i PPP.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz